Pod siedzibą Straży Granicznej w Warszawie 1 października odbyły się dwa protesty rodziców przeciwko pushbackom (czyli wypychaniu uchodźców), które są codzienną praktyką polskich służb na granicy z Białorusią. "Gdzie są dzieci?" - skandowali rodzice
"27 września Straż Graniczna wywiozła spod swojego budynku w Michałowie 20-osobową grupę, w której było co najmniej ośmioro dzieci. Widzieliśmy je na zdjęciach, malutkie dzieci wywiezione do lasu. Jesienne lasy to nie jest miejsce dla dzieci, tam rano są przymrozki. Od paru dni pytamy: gdzie są dzieci? Co z nimi zrobiliście?
Metoda wywózek, tzw. push-backu, jest nielegalna. Wczoraj zebrała się rada Michałowa. Radni pytali zastępcy komendanta, co wy robicie z tymi ludźmi? Naprawdę ich przepychacie przez ten płot? A on zaapelował o uspokojenie nastrojów społecznych, mówił, że takie są rozkazy.
To ja się pytam: kto wydał ten rozkaz, żeby wywieźć malutkie dzieci do lasu?"
- mówiła Urszula Dragan organizatorka protestu pod siedzibą Straży Granicznej w Warszawie.
"Kto wydał rozkaz?" — skandował tłum.
W piątek 1 października przy ul Niepodległości 100 pod warszawską siedzibą Straży Granicznej odbyły się dwa protesty rodzin przeciwko nielegalnym działaniom władz wobec osób na granicy polsko-białoruskiej. Tym, co w ostatnich dniach szczególnie wzburzyło zebranych rodziców, były zdjęcia dzieci uchodźczych zrobione w placówce SG w Michałowie.
"Dlaczego niektóre dzieci mogą jechać do ośrodka, a inne trafiają do lasu?" - pytali demonstrujący.
"Żaden człowiek nie jest nielegalny. W sytuacji kryzysu humanitarnego na granicy, gdzie od tygodni błąkają się ludzie bez pomocy, bez schronienia, bez jedzenia, nie może być tak, że polski rząd ogłasza stan wyjątkowy. To skutkuje tym, że do regionu nie mogą pojechać ani organizacje pozarządowe, ani lekarze, którzy stoją w gotowości, ale nie mają zgody ministra, nie mogą tam jechać także media.
My nie wiemy, co tam naprawdę się dzieje. Rząd ma za to pomysł, by wpuścić do regionu myśliwych. Pomysł tak kuriozalny, cały czas słyszymy, że myśliwy pomylił konia z dzikiem, myśliwego z dzikiem, dziecko z dzikiem — to teraz pomyli uchodźcę z dzikiem. A my się o tym nie dowiemy" - mówiła Dragan.
"Gdy przeczytałam we wtorek, że wyrzucili dzieci do lasu, cały wieczór płakałam. Bo co ja mogę zrobić? Przecież nie mogę tam pojechać — zawrócą mnie. Ale można i trzeba protestować! Dlatego dziękuję, że przyszliście"
- dodawała.
Głos zabrała Monika Auch-Szkoda, także organizatorka protestu:
"Jak trzeba być okrutną osobą, by ich wyrzucać? Mówię o konkretnych ludziach, konkretnych życiach, które umierają, które skazujemy na głód i cierpienie. Co czuje matka, która nie ma co dać jeść swojemu dziecku? Niech te wszystkie żony polityków pomyślą, jak to jest patrzeć, jak dziecko płacze z głodu. W jakim kraju my żyjemy, że dzieci są głodne? PiS mówi, że jest socjalne, że trzeba się troszczyć o bezbronnych. I co robi? Nie ma słów, które oddadzą to, co czujemy".
"Hańba! hańba! hańba!" — skanduje tłum.
"Nie ma naszej zgody na znęcanie się nad dziećmi!"
Następnie głos zabrała jedna z mam, które przyszły na protest:
"Mam czwórkę dzieci i nie wyobrażam sobie, by któreś z nich umierało przy moim boku w lesie. Moja najmłodsza córka jest niepełnosprawna. Chcę zapytać, gdzie są obrońcy życia? Gdzie są ci, którzy troszczę się, gdy dziecko jest po wewnętrznej stronie, a nie interesują kompletnie, gdy jest niepełnosprawne, albo tak jak te biedne dzieci uchodźców, które umierają w polskim lesie.
Jak można wrzucić do samochodu matki i dzieci i wywieźć do zimnego lasu. One tam umierają! Jak można?"
"To jest protest rodziców dla rodziców, ja jestem babcią. Łamana jest Konwencja o Prawach Dziecka. Państwo pewnie doskonale wiedzą, że to Polska była inicjatorem jej powstania. Ratyfikowała ją w 1991 roku. Co się dzieje z tym krajem? Jak spadliśmy nisko? Nie możemy w to uwierzyć", mówiła starsza uczestniczka protestu.
Urszula Dragan: "Zastanawiałam się, czy przyprowadzić tu córkę. Spytałam: czy pójdziesz ze mną na protest. Zapytała przeciwko czemu protestujemy. Odpowiedziałam, że przeciwko temu, że Straż Graniczna wywozi dzieci do lasu.
A dlaczego Straż wywozi dzieci do lasu? Czy zrobiły coś złego, czy to za karę? - pytała. Odpowiedziałam, że nie, nie zrobiły nic złego. Po prostu są >>tylko<< dziećmi uchodźców.
A kto to uchodźca - spytała córka. Uchodźca to taka osoba, która straciła swój dom, została wyrzucona, musi uchodzić. Potem oglądałyśmy zdjęcia tych dzieci. Córka spytała, gdzie mają łóżeczka, książki i kredki. Powiedziałam, że nie mają. Śpią w zimnym lesie. Dziś rano córka spytała mnie, czy te dzieci żyją? Powiedziałam, zgodnie z prawdą, że nie wiem. Musiałam wielokrotnie jej tłumaczyć, że to jej nie dotyczy; że żaden mundurowy nie złapie jej na ulicy, nie wywiezie do lasu".
Ok. godziny 17.00 rozpoczął się drugi protest rodziców, którzy postanowili, że będą rotacyjnie koczować pod Strażą Graniczną. Kilka rodzin rozłożyło koce i usiadło na nich wraz z dziećmi. Podczas obydwu protestów dzieci i dorośli malowali kredą po chodniku m.in. odrysowywali własne stopy na znak "uchodźctwa". Powstały też galerie domów i rodzin. Na chodniku pozostały też hasła: "Gdzie są dzieci?", "Proszę nie zostawiać dzieci w lesie".
Protest zakłócił jeden z policjantów. Razem z dwoma innymi funkcjonariuszami okrążył jedną z protestujących oskarżając ją o zawieszenie zabawki na żywopłocie będącym już na terenie Straży Granicznej. Kobieta nie chciała dać się wylegitymować. Naokoło zebrało się kilkoro rodziców, broniąc kobiety. Dyskusja trwała. W pewnym momencie kobieta skorzystała z zamieszania i odeszła. Policjant rzucił się za nią, potrącając m.in. dzieci rysujące na chodniku. Policjant nie dogonił jednak kobiety, bo protestujący rodzice go zatrzymali. Sam usunął się na bok. Fragment tego wydarzenia widać na filmie:
Zdjęcia: Agata Kubis:
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze