"W końcu doszło do mnie, że jeśli czegoś natychmiast nie zrobię, to zawiodę w roli ojca. Nie będę mógł spojrzeć córce w oczy. Ktoś ją krzywdzi, psuje jej takie fajne lata, a ja mam się temu przyglądać i nic?" - opowiada OKO.press dr Dobrosław Bilski, inicjator zbiorowego pozwu przeciw państwu za skutki deformy edukacji, zwłaszcza dla tzw. podwójnego rocznika
"Rodzice w naszej grupie są zdania, że bez względu, czy się uda, czy nie, musimy spróbować pozwać państwo. Bo nie zrobienie niczego zostawi nas w poczuciu wstydu i winy.
Władze naszego państwa przeprowadziły na naszych dzieciach makabryczny eksperyment, obciążyły ich psychikę, ograniczyły ich dostęp do edukacji.
Nie tylko w czasie tej rekrutacji. W rozdętych powyżej możliwości szkołach średnich - więcej oddziałów, więcej osób w klasie, nauka w przedłużonym czasie, nadmiernie obciążeni nauczyciele - jakość edukacji będzie znacząco niższa" - mówi Dobrosław Bilski, ojciec 14 letniej dziewczynki, która chociaż ma 177 pkt, w napięciu czeka na to, czy dostanie się do którejś z łódzkich szkół.
6 lipca 2019 Bilski wrzucił na FB apel: "Dość tego. Niech wreszcie ktoś zapłaci za zepsucie systemu i skazanie polskiej edukacji na regres". Powstała grupa
315 rodziców, którzy chcą złożyć pozew przeciwko państwu, za krzywdę, jaka spotkała ich dzieci.
OKO.press rozmawia z Dobrosławem Bilskim.
Piotr Pacewicz, OKO.press: Opiera pan swoje działania na zamkniętej grupie na FB, która liczy 315 rodziców...
Dr Dobrosław Bilski*: ... z czego mniej więcej 280 deklaruje gotowość złożenia pozwu, pozostali służą nam pomocą. Jeszcze dziś (13 lipca) wieczorem opublikujemy, jak będziemy dokumentowali nasz pozew, a także formularz dotyczący sytuacji naszych dzieci. Zbieramy m.in. orzeczenia lekarskie, diagnozy psychologiczne i psychiatryczne, by pokazać podniesiony poziom stresu u uczniów podwójnego rocznika, uszczerbek na zdrowiu.
Gromadzenie dokumentacji zajmie pewnie miesiąc, czy dwa, musimy też poczekać aż formalnie skończy się rekrutacja do szkół i jakie ostatecznie będą progi punktowe w konkretnych szkołach, a także porównać je z latami poprzednimi. W naszej grupie pojawiają się też nowe wątki, np. zapowiadane
wydłużenie godzin pracy szkoły średniej oznacza, że niektórzy uczniowie nie będą mogli kontynuować nauki w szkole muzycznej.
Kto poprowadzi sprawę pozwu?
Pracuje z nami 3-4 prawników, ale nie ujawniamy jeszcze nazwisk czy nazw kancelarii. Doradzają nam, jakie informacje zbierać, analizują zapisy prawne, ale złożenie pozwu jest sprawą otwartą. Dopiero gdy zbierzemy większą dokumentację, prawnicy ocenią, czy podejmą się reprezentowania nas. Na razie zastanawiają się, kogo powinniśmy pozwać: ministerstwo edukacji, parlament, który uchwalił tę reformę edukacji, czy prezydenta, który ją podpisał. A może zrezygnować ze szczebla krajowego i nie tracąc czasu od razu zwrócić się do europejskich trybunałów?
Na konferencji prasowej 12 lipca pytany o państwa pozew, minister Dariusz Piontkowski powiedział, że "instytucją odpowiedzialną za nabór do szkół jest samorząd. Proszę pytać panią prezydent [Łodzi, Hannę Zdanowską - red.], co zrobiła, by zapewnić odpowiednią liczbę miejsc w szkołach średnich".
To akurat kiepski argument. Łatwo wykazać, że samorządy mają ograniczony wpływ na ratowanie szkół i uczniów przed skutkami reformy, jaką przygotowało ministerstwo, a później uchwalił Sejm i podpisał prezydent. Sama ustawa realizowana przez minister Annę Zalewską była i jest absurdalna. Także dlatego, że oznacza przetoczenie się przez szkoły średnie podwójnego rocznika, co wymaga - teoretycznie - dwa razy więcej miejsca, dwa razy więcej klas, dwa razy więcej nauczycieli. Zapewnienie zwłaszcza kadry odpowiedniej jakości po prostu nie było możliwe. Żaden odpowiedzialny samorząd nie mógłby tyle zainwestować w podwójny rocznik, zwłaszcza, że jak skończy on edukację przyjdą kolejne roczniki niżu.
Ustawa Prawo oświatowe (art. 1 p. 9) stwierdza, że system edukacji "zapewnia upowszechnianie dostępu do szkół, których ukończenie umożliwia dalsze kształcenie w szkołach wyższych".
Tak, znam ten zapis, może być pomocny. Sądzę, że będziemy w stanie pokazać, że do szkół średnich prowadzących do matury, a potem studiów wyższych w 2019 roku nie dostaną się uczniowie z dobrym czy nawet bardzo dobrym wynikiem, którzy w ubiegłych latach byliby przyjęci bez kłopotów. Dwa roczniki, które spotkały się teraz w rekrutacji 2019 roku, czyli absolwenci zlikwidowanych ostatecznie gimnazjów i ósmych klas nowej szkoły podstawowej, zostały potraktowane gorzej niż poprzednie i gorzej niż następne. A to narusza art. 70 Konstytucji, zapisy w konwencji praw dziecka czy Ustawę prawo oświatowe, przyjętą już przez ten Parlament.
Pana córka trafiła fatalnie. Jako 15 latka...
...dopiero jesienią kończy 15 lat.
Szła według "starego programu" do szóstej klasy, a potem zamiast do gimnazjum została w podstawówce i przez dwa lata uczyła się według nowej podstawy, nieuzgodnionej z tym, co miała w programie wcześniej. I musiała nabyć prawie tyle wiedzy, co gimnazjaliści w trzy lata. Czy to też będzie przedmiotem pozwu?
Byłoby niezwykle trudno wstecznie udokumentować, że rocznik naszej córki miał złe warunki w ostatnich latach podstawówki. Gdybyśmy zajęli się tym rok, czy dwa lata temu, byłoby to realne. Bardzo żałuję, że tego nie zrobiliśmy. Na pewno uczyła się w VII i VIII klasie w stresie, w pośpiechu, nadmiernie obciążona.
Mniej było zajęć pozalekcyjnych, rozwijających dodatkowe umiejętności, zwłaszcza że MEN zlikwidował tzw. godziny karciane.
Tak, ale tutaj szkoły próbowały sobie jakoś radzić, borykały się z problemami, ale je rozwiązywały, niektóre lepiej, inne gorzej.
A jak córka to wszystko przeżywa? Mogłaby sama coś nam powiedzieć?
Bardzo to przeżywa, ale ustaliliśmy z żoną, że nie chcemy jej angażować osobiście, czeka ją jeszcze kilka lat edukacji, nie chcemy, by przykleiła się do niej łatka buntowniczki. Już zapłaciła cenę za reformę - stres, jaki przeżywała przez te dwa lata odbił się na jej zdrowiu, zareagował układ pokarmowy. Wielu rodziców z naszej grupy ma podobne doświadczenia i też gromadzi dokumenty od lekarzy.
Córka była już wcześniej strasznie rozczarowana, że nie mogła pójść do gimnazjum, bo starsza o pięć lat siostra, dużo jej dobrego opowiadała o swoich trzech latach w gimnazjum. Ale najgorsze było to, że oni wszyscy - nasza córka i jej koledzy i koleżanki -
żyli przez ostatni rok czy dwa w poczuciu zagrożenia, że nie uda im się dostać do odpowiedniej szkoły. Nauczyciele ich w tym utwierdzali, ostrzegali, nawet straszyli. Wszyscy wokół - szkoła, rodzice, media - wywieraliśmy na nich nacisk, by się zmobilizowali, bo inaczej się nie uda, ale dostawali też sygnały, że jakby się nie starali, to i tak się nie uda.
Nasza córka jest zestresowana, ale nie wycofuje się, nie rezygnuje. Część jej koleżanek i kolegów, odpuściło, poddało się, reagują na zasadzie "niech będzie, co ma być". Zareagowali poczuciem bezradności, spadkiem wytrwałości w nauce.
A jaka jest dokładnie jej sytuacja?
Uzbierała 176,65 pkt lub 177,65 (w zależności od tego, do której klasy/szkoły liczyć). Normalnie w Łodzi to by otworzyło drzwi każdego liceum, progi były zawsze po maksymalnie 168 pkt, sporadycznie 172 pkt.
Złożyła papiery do siedmiu klas w sześciu szkołach. Wyniki poznamy we wtorek [16 lipca - red.]. Jesteśmy bardzo zdenerwowani, zwłaszcza po tym, jak dowiedzieliśmy się, że do klasy, na której jej najbardziej zależało na 26 miejsc zgłosiło się 18 olimpijczyków. Nasza starsza córka, dostała się pięć lat temu, do tej samej szkoły/klasy, a miała 12 punktów mniej.
To niesprawiedliwe, bo młodsza jest równie ambitna, skupiona na nauce. Umysł ścisły, pasjonuje się chemią. Jej siostra studiuje za granicą informatykę.
Nie wdały się w ojca humanistę, doktora pedagogiki.
Nie popełniły błędu ojca z wyborem drogi edukacyjnej.
Skąd się u pana wziął temperament społecznika? Zaraził się pan przewrotem 1989 roku? Miał pan wtedy 19 lat.
I faktycznie na I roku studiów 1988/1989 organizowałem potężny protest, zażądaliśmy bufetu w budynku naszej Katedry (śmiech). Nie, nie mam doświadczeń działacza społecznego, poza latami w roli instruktora harcerskiego.
W sprawie tego pozwu moją motywacją była żona, która od dwóch lat powtarza, że powinniśmy to zrobić.
Żona jest z wykształcenia nauczycielką wczesnoszkolną, ale nie pracuje już w szkole.
Powtarzała mi, że jako pedagog, który potrafi porwać studentów, powinienem znaleźć grupę ludzi i oskarżyć państwo o to, co zrobiło naszym dzieciom. Żałuję, że jej nie posłuchałem wcześniej.
Z jednej strony od początku wiedziałem, że cała ta reforma z likwidacją gimnazjów to dewastacja systemu edukacji bez żadnej podstawy merytorycznej, no ja w każdym razie nie znam żadnej pracy, która by uzasadniała taką rewolucję. Ale myślałem, że może rząd jakoś to wszystko w miarę racjonalnie przygotuje. No i że i tak nie da się udokumentować krzywdy dzieci.
Ostatecznym bodźcem było... Widzi pan,
patrzyłem dzień po dniu, jak córka czeka na wyrok - bo tak to trzeba nazwać - i widziałem, jak to przeżywa, zwłaszcza gdy z kolejnych miast spływały informacje, jakie kosmiczne liczby punktów trzeba mieć, żeby się dostać. W końcu w sobotę [6 lipca] doszło do mnie, że jeśli czegoś natychmiast nie zrobię, to zawiodę w roli ojca.
Nie będę mógł spokojnie spojrzeć córce w oczy. Ktoś ją krzywdzi, ktoś jej psuje takie fajne lata życia, a ja mam się temu przyglądać i nic?
Tylko nie zdawałem sobie sprawy, ile czasu zajmie ta akcja. A ile jeszcze przed nami, przede mną. Na szczęście działa adrenalina, ale nie będę ukrywał, że rozmowy z prawnikami nie napawają łatwym optymizmem. Sprawa jest precedensowa i bardzo trudna - słyszę.
Zgłosiło się za to kilku polityków, że mogą pomóc. Grzecznie dziękuję, ale nie. Nie chcę, by to miało kontekst polityczny.
Chce pan niepolitycznie pozwać państwo? Ale OK. Co jeśli się nie uda i sądy uznają, że nie macie argumentów?
Rodzice w naszej grupie są zdania, że bez względu, czy się uda, czy nie, musimy spróbować. Bo nie zrobienie niczego zostawi nas w poczuciu wstydu i winy. Zapewne większość dzieci tej naszej grupy w końcu - w naborze uzupełniającym - wyląduje w jakimś liceum czy technikum, samorządy staną na głowie, by nas ratować. Przypadków kompletnej klęski będzie niewiele. Ale to niczego nie zmienia: władze naszego państwa przeprowadziły na naszych dzieciach makabryczny eksperyment, obciążyły ich psychikę, ograniczyły ich dostęp do edukacji. Nie tylko w czasie tej rekrutacji. W rozdętych powyżej możliwości szkołach średnich - więcej oddziałów, większe klasy, nauka w przedłużonym czasie, nadmiernie obciążeni nauczyciele - jakość tej edukacji musi być znacząco niższa.
* Dobrosław Bilski (rocznik 1970) doktor pedagogiki, adiunkt w Uniwersytecie Łódzkim, od 2016 roku dyrektor Bałuckiego Domu Kultury.
6 lipca 2019 Dobrosław Bilski napisał na swoim FB taki tekst:
"Myślę, że już dość doświadczyliśmy jako rodzice dzieci z podwójnego rocznika w systemie edukacji i pewnie jeszcze wiele doświadczymy w Łodzi i innych miastach, gdzie wyników rekrutacji jeszcze nie ogłoszono. Oczywiście najwięcej doświadczyły nasze dzieci z pierwszego rocznika szkół podstawowych w przywróconym zza światów, archaicznym PRL-owskim modelu ośmioletnim. Począwszy od ukończenia klasy IV doświadczyły kompletnej niewydolności i absurdalności systemu edukacji, arogancji i niekompetencji minister edukacji i nieporadności szkół miotających się w absurdalnym systemie i nieudolnej podstawie programowej.
DOŚĆ!
Wzywam wszystkich, którzy podobnie mają dość - złóżmy pozew zbiorowy przeciw Państwu Polskiemu.
Dochodźmy swoich praw przed sądami polskimi, a jeśli zniewolone i ubezwłasnowolnione przez rząd sądy nie wydolą to przed sądami europejskimi. Niech wreszcie ktoś zapłaci za zepsucie systemu i skazanie polskiej edukacji na regres 20-letni.
Jeśli jesteś zainteresowany do przystąpienia do tego pozwu - napisz w komentarzu. Jeśli jesteś prawnikiem, który chce w tym pomóc - napisz w komentarzu.
Jako pedagog, doktor nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki, dydaktyk i wykładowca dla wielu roczników nauczycieli, biorę na siebie koordynację całości i opiekę nad ideą.
Zbierajmy i dokumentujmy
Jeśli poprze tą ideę dostatecznie dużo rodziców pokrzywdzonych dzieci doprowadzimy do złożenia wniosku.
Od 2 lat namawiała mnie do tego kroku moja żona. Aneto, dziękuję. Miałaś rację - nasza Majka została skrzywdzona i za tą krzywdę niekompetentnych polityków oświatowych (nie wiem, czy zasługują, aby tak ich nazywać) Państwo powinno zadośćuczynić.
I żeby było jasne ... 500 plus w najmniejszym stopniu nie rekompensuje strat edukacyjnych i rozwojowych dla tych dwóch i kolejnych roczników dzieci mających prawo do edukacji i szansę na rozwój na równych szansach w wymiarze globalnym. DOŚĆ ZAŚCIANKOWOŚCI W EDUKACJI.
Wszystkich zainteresowanych dołączeniem do pozwu lub pomocą w jego złożeniu i udokumentowaniu proszę o zgłaszanie się do grupy "Pozew rodziców podwójnego rocznika". Od soboty (13 lipca) w tej grupie szczegóły zasad ewentualnego przystąpienia do pozwu, dokumentowania pozwu i harmonogram dalszego postępowania.
Postaram się w miarę na bieżąco przyjmować do grupy.
ZAPRASZAM - Dobrosław Bilski"
Sposób prowadzenia reformy edukacji uderzył w prawa uczniów i uczennic podwójnego rocznika, narażając ich na stres, pogarszając jakość edukacji jaką dostają w porównaniu z rówieśnikami i ograniczając ich szanse edukacyjne. Mogło dojść do naruszenia kilku zasadniczych aktów prawnych.
1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
2. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
"Szkoła winna zapewnić każdemu uczniowi warunki niezbędne do jego rozwoju, przygotować go do wypełniania obowiązków rodzinnych i obywatelskich w oparciu o zasady solidarności, demokracji, tolerancji, sprawiedliwości i wolności".
1) realizację prawa każdego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej do kształcenia się oraz prawa dzieci i młodzieży do wychowania i opieki, odpowiednich do wieku i osiągniętego rozwoju; (...)
5) dostosowanie treści, metod i organizacji nauczania do możliwości psychofizycznych uczniów, a także możliwość korzystania z pomocy psychologiczno-pedagogicznej i specjalnych form pracy dydaktycznej; (...)
9) upowszechnianie dostępu do szkół, których ukończenie umożliwia dalsze kształcenie w szkołach wyższych;
Art. 3.1. "We wszystkich działaniach dotyczących dzieci, podejmowanych przez publiczne lub prywatne instytucje opieki społecznej, sądy, władze administracyjne lub ciała ustawodawcze, sprawą nadrzędną będzie najlepsze zabezpieczenie interesów dziecka".
Edukacja
Protesty
Dariusz Piontkowski
Anna Zalewska
Ministerstwo Edukacji Narodowej
pozew za deformę edukacji
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze