0:000:00

0:00

"Taka osoba jak ja czy Kuba, czy inna osoba niepełnosprawna, jest w stanie dużo znieść, my siedzieliśmy miesiącami po szpitalach. Ten protest jest męczący, ale determinacji jest więcej. Ale taki dzień jak wczoraj, to jednak oddziałuje na psychikę wszystkich tutaj - mówi OKO.press Adrian Glinka, jeden z dziewięciorga okupujących Sejm osób z niepełnosprawnością i ich rodziców. Rozmawiamy w dzień po brutalnej akcji straży marszałkowskiej, która 24 maja 2018 zablokowała próbę wywieszenia protestacyjnego transparentu, w dniu, gdy w gmachu Sejmu zaczęły się obrady szczytu NATO.

Piotr Pacewicz: Widać na zdjęciach ogromną szarą kotarę. Zasłonili was?

Iwona Hartwich, jedna z protestujących matek : Tak, są dwie kotary na parterze, które mają odciąć nas od reszty budynku. Są też inne nowości.

Do tej pory mogliśmy otwierać szerzej przynajmniej jedno okno, teraz wolno nam tylko uchylać lufciki.

Odcięli nam dostęp do drugiej toalety, została jedna na dziewięć osób. Dwoje palących rodziców nie może korzystać z palarni.

Anna Glinka: Nie możemy też korzystać prysznica, to ta sama droga co do palarni, która została odcięta. Nie wpuścili też fizjoterapeutów, którzy przyszli jak każdego dnia.

Iwona Hartwich: Nie wiemy, dlaczego. Czy są zagrożeniem dla szczytu NATO?

Wczoraj próbowaliście wywiesić transparent z napisem po angielsku "Polskie dzieci z niepełnosprawnością błagają o godne życie". Doszło do interwencji straży marszałkowskiej.

Iwona Hartwich: To było okrutne, poniżające, a jeszcze bardziej poniżające jest to, co wyprawiają niektóre media. Ktoś mnie szykanuje, że rzekomo zatykam usta swemu synowi.

Jakub wołał "Mama, odpuść".

I.H.: I te media twierdzą, że syn chce zakończenia protestu, a jemu przecież chodziło o tę przepychankę przy oknie. Spadają na mnie kalumnie, że zdeptałam nogę koleżance, a to zrobił strażnik. Sama się przecież nie posiniaczyłam! TVP Info mówi, że to koleżanka mnie pobiła.

Kiedy Kuba zawołał "Mama, odpuść" odwróciłam się i dotknęłam jego ust, pogłaskałam go po buzi, powiedziałam "odpuszczam", żeby go uspokoić.

Jak reagowały na przepychanki ze strażnikami wasze dzieci. Widzą mamę, która jest ostoją bezpieczeństwa?

I.H.: To by pan musiał porozmawiać z Kubą albo Adrianem. Może dam telefon Kubie?

Jakub Hartwich: Przeżywałem to bardzo, ale powiem szczerze, że jestem z siebie trochę dumny, bo zachowałem rozsądek, zimną głowę. Jeżeli chodzi o to, co wyprawia TVP Info, to powiem, że ja mówiłem wyłącznie w gestii bezpieczeństwa, bo ci strażnicy tak szarpali mamę i inne osoby, inne mamy, że bałem się, żeby nikt nie wypadł przez okno, czy żeby się nic poważniejszego nie stało.

A mama, jak to matki, chciała mnie uspokoić, i na takiej zasadzie, położyła mi rękę na ustach.

Pan powiedział "Mama, odpuść".

K.H.: Powiedziałem tak, bo

to są tacy haniebni ludzie, bezwzględni. Oni i tak zrobią to, co do nich należy, powiedziałem tak, żeby nie było poważniejszych urazów.

Nie ma pan serdecznie dość tego protestu?

K.H.: Nie mam dosyć, ale czujemy się źle, że rząd nie chce nam pomóc, jest nam przykro, bo nie chcą nam pomóc, a to jest przykre.

Adrian Glinka: To było bardzo przykre, pokazało, jak tacy strażnicy są bezduszni wobec naszych mam, naszych opiekunek. Ja powiedziałem w obronie mojej mamy, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności karnej.

View post on Twitter

Próbował ich pan nastraszyć?

A.G.: Nie, tak można zrobić, naprawdę.

Jak wiadomo, nie jestem ubezwłasnowolniony i mam do tego prawo, by złożyć skargę, czy zawiadomienie - jak to się mówi? - o naruszenie nietykalności cielesnej. Będę chciał się tym zająć jak najszybciej, bo takie zachowanie nie powinno mieć miejsca. A ci strażnicy się szyderczo z nas śmieli. To wyszło ode mnie, jako osoby.

Mamy kontakty z prawnikami, nawet będąc tutaj można zacząć tę sprawę, za dużo nie będę musiał mówić, bo widać było w telewizji, są nagrania jak potraktowali moją mamę.

Art. 217 kodeksu karnego...

A.G.: ...tak, już czytałem, ale dziękuję za informację. Sprowadziliśmy pogotowie, posłanka [Joanna Scheuring-Wielgus - red.] telefonowała, żeby zrobić obdukcję i sprawdzić czy nie stało się nic poważniejszego.

Okupacja trwa ponad miesiąc. Nie ma pan dosyć?

Adrian Glinka: Wie pan, że taka osoba jak ja czy Kuba, czy inna osoba niepełnosprawna, jest w stanie dużo znieść, siedzieliśmy miesiącami po szpitalach.

Ten protest jest męczący, ale determinacji jest więcej. Ale taki dzień jak wczoraj, to jednak oddziałuje na psychikę nas wszystkich tutaj.

Proszę się trzymać - mówię w imieniu czytelników OKO.press. Czy może pan zawołać jeszcze mamę? (do Julii Hartwich) Jest pani poturbowana?

J.H.: Nie jakoś strasznie, ale mam siniaki na ramieniu. Mamy też rany między palcami, bo trzymaliśmy takie lniane sznurki transparentu, a oni ciągnęli z całej siły.

Czy pani wie, który to strażnik był tak brutalny?

J.H.: Najgorszy był taki pan w garniturze. (do koleżanki) Ania, czy wiesz, jak on się nazywa? Ten, który tak mi poturbował rękę, ten jakiś koordynator tutaj? Zaraz, momencik, rodzice szukają.

Głos: Krzysztof Pręgowski.
View post on Twitter

Poprzednia przepychanka miała miejsce, gdy strażnicy chcieli wam zlikwidować tablicę z pocztówkami i pozdrowieniami dla was.

J.H.: Tak, tablicę udało się obronić, ale wtedy nie doszło rękoczynów, nie było przmeocy. Teraz udało nam się tylko na chwilę wywiesić transparent i przyszedł ten brutalny atak.

Jak by pani opisała wasze morale. Jednak siedem osób zrezygnowało.

J.H.: Nie, nie, dlaczego siedem osób?! W pierwszym dniu było nas 16 osób, ale od razu było wiadomo, że cztery wyjeżdżają. Zostało nas 12 osób. Wyjechała koleżanka, która miała sprawę rozwodową. Alicja Jochymek z Kingą pojechały na komunię drugiej córki. To były sytuacje osobiste, nikt nie zrezygnował.

Macie scenariusz wyjścia z sytuacji?

J.H.: Już trzy razy wysuwaliśmy propozycje kompromisowe łagodząc nasz postulat 500 zł dodatku na życie. Wczoraj ustąpiłyśmy czwarty raz: rozumiemy, że w budżecie 2018 nie ma już pieniędzy, rozmawiajmy o wsparciu naszych dzieci od roku 2019. Ale nie ma odzewu, a pani minister Rafalska zaczyna mówić o jakiejś zmianie orzecznictwa... Przecież to nie dotyczy tych 272 tysięcy rencistów socjalnych, czyli osób chorych od urodzenia, niepełnosprawnych w stopniu znacznym.

To delikatna sprawa. Pani protestuje w imieniu tylko jednej grupy osób z niepełnosprawnościami.

J.H.: Tak, dokładnie, w imieniu osób niezdolnych do samodzielnego życia, których niepełnosprawność powstała przed 18 rokiem życia. Jest wiele innych grup, np. matki EwK (kobiety otrzymujące wcześniejsze emerytury za opiekę nad dorosłym synem lub córką), którym obiecano "dosypkę", bo dostają na wcześniejszej emeryturze często po 800 - 900 zł, a obiecano im jej podniesienie do wysokości świadczenia pielęgnacyjnego 1470 zł. Ale rząd także je zwodzi. Podejrzewam, że gdyby te matki EwK przyszły tu protestować, to by zaczęto o nich mówić. W Polsce robi się wszystko, żeby NIE pomagać osobom niepełnosprawnym, trzeba sobie wszystko wywalczyć.

Chcieliśmy, żeby pani Janina Ochojska została naszym pośrednikiem, ale okazało się, że jest dla rządu zbyt polityczna, bo powiedziała "wytrwajcie do końca", a to było powiedziane z czystej solidarności z nami. W dalszym ciągu czekamy na reakcję na nasze kompromisowe propozycje. Czekamy na premiera Morawieckiego.

Przeczytaj także:

Czy słyszała pani o inicjatywie KOD solidarnościowego Marszu Gwiaździstego pod Sejm na Dzień Dziecka?

J.H.: Nie, o tym nie słyszałam.

Wiemy o jutrzejszym proteście na Dzień Matki, o 14.00.

Podobno przyjeżdżają cztery autokary z Krakowa, dwa z Torunia, z Bydgoszczy, podobno z 50 miast. To dla nas najważniejsze, bardzo wspierające. Odczytany zostanie list od nas - protestujących matek. Czujemy to wsparcie społeczeństwa, mimo tego, że próbują z nas zrobić matki krzykaczki, które kneblują usta dzieciom, robią wszystko, żeby nas pokazać w krzywym zwierciadle. To się nie uda! Jesteśmy rozsądnymi rodzicami, którzy mocno stąpają po ziemi i dbają o swoje niepełnosprawne dzieci.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze