0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Zapowiedź Erdoğana wzbudziła popłoch wśród kurdyjskiej mniejszości, zwłaszcza w Szwecji. Kurdowie obawiają się, że padną ofiarą szantażu politycznego Turcji, a Szwecja zrezygnuje z ich ochrony i ugnie się przed tureckim dyktatorem w obawie o własne bezpieczeństwo w związku z agresją Rosji na Ukrainę.

Szwecja i Finlandia są domem dla ponad 100 tysięcy kurdyjskich uchodźców z Iraku, Syrii, Iranu i Turcji już od lat 70. ubiegłego stulecia. Wielu z nich to prześladowani w Turcji kurdyjscy dziennikarze, działacze polityczni i dysydenci. Uchodźcy kurdyjscy korzystają tu ze wszystkich swobód, jakie zapewnia demokratyczne państwo: swobody zrzeszania, manifestowania, wyrażania swoich poglądów itp.

„Szwecja i Finlandia zobowiązały się do pełnej współpracy w zwalczaniu PPK i powiązanych z nią organizacji (…). Szwecja już zapowiedziała ekstradycję 73 terrorystów”.
Memorandum, dzięki któremu Turcja zniosła weto wobec członkostwa Szwecji i Finlandii w NATO, zobowiązuje te kraje do niewspierania organizacji, które Turcja uznaje za terrorystyczne, ale nigdzie nie wspomina o ekstradycji konkretnych osób.
konferencja prasowa po szczycie NATO,30 czerwca 2022

Erdoğan zagroził, że turecki parlament nie ratyfikuje umowy o przystąpieniu Szwecji i Finlandii do NATO, jeśli państwa nie wypełnią tych zobowiązań. Przypominał, że proces ten nie jest taki prosty – Macedonii Północnej wejście do NATO zajęło 20 lat.

„To nie jest tak, że jeśli czegoś chcesz, po prostu to dostaniesz – Szwecja i Finlandia dobrze o tym wiedzą. Mając to na uwadze, myślę, że oba kraje podejmą odpowiednie kroki, by takie organizacje terrorystyczne jak PPK, PYD, YPG oraz FETO zostały zmiecione z powierzchni ziemi” – powiedział bez ogródek.

Intencje Erdoğana są jasne: Turcja jest wciąż gotowa blokować rozszerzenie NATO na etapie ratyfikacji umowy w parlamencie, jeśli jej postulaty nie zostaną spełnione.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

Co to za organizacje, które wymienia Erdoğan?

To w większości organizacje kurdyjskie. Kurdowie to jedna z największych grup etnicznych na świecie nieposiadająca własnego państwa. Ich ojczyzna podzielona jest między Turcję, Syrię, Irak i Iran, a Turcja oskarża ich o chęć utworzenia niepodległego państwa na jej terenie.

Najwięcej Kurdów mieszka na terenie historycznego Kurdystanu, ale duże diaspory są też w Europie – m.in. ok. 240 tys. osób we Francji, 100 tys. w Szwecji czy 20 tys. w Finlandii.

Jedną z najaktywniejszych kurdyjskich organizacji jest Partia Pracujących Kurdystanu (PPK), która od połowy lat 80. walczy z siłami tureckimi, domagając się utworzenia autonomicznego regionu dla Kurdów w Turcji. PPK działa głównie na Bliskim Wschodzie, a ponieważ prowadzi walkę zbrojną, jest uznawana za organizację terrorystyczną – zarówno przez Turcję, jak i USA, UE oraz Wielką Brytanię.

Przeczytaj także:

Inaczej jest w przypadku YPG – Yekîneyên Parastina Gel – milicji kurdyjskiej działającej na terenie Syrii. Początkowo stanowiła zbrojne ramię kurdyjskiej Partii Unii Demokratycznej (PYD), aktualnie to oficjalna armia Demokratycznego Systemu Federalnego Północnej Syrii.

Obie nie są uznawane przez Zachód za terrorystyczne, a wręcz były kluczowym elementem zachodniej koalicji, na której Stany Zjednoczone polegały w walce z Państwem Islamskim w północno-wschodniej Syrii.

Turcja postrzega je jako zagrożenie ze względu na ich powiązania z kurdyjskimi separatystami z PPK.

FETO – to z kolei nazwa nadana przez rząd turecki (Fethullahist Terrorist Organisation) ruchowi religijnemu utworzonemu przez przebywającego od 1999 roku na uchodźstwie w USA tureckiego duchownego Fethullaha Gülena, niegdyś bliskiego sojusznika, a następnie konkurenta politycznego Erdoğana.

W 2016 roku Gülen został oskarżony przez Erdoğana o rzekomą organizację udaremnionego zamachu na prezydenta Turcji, co pociągnęło za sobą falę represji: aresztowanych zostało niemal 300 tys. osób podejrzanych o kontakty z ruchem, a ponad 150 tys. zostało zwolnionych z pracy za sympatyzowanie z nim. Krytycy Erdoğana uważają, że wykorzystał udaremniony zamach stanu jako pretekst do zdławienia oporu przeciwników politycznych.

Ze względu na politykę migracyjną, której celem jest przede wszystkim ochrona praw człowieka, Szwecja stała się domem dla wielu politycznie aktywnych Kurdów – otwarcie działa tu m.in. YPG oraz PYD. Diaspora kurdyjska może tu swobodnie prowadzić działalność, którą Turcja uważa za działalność terrorystyczną i wrogą: mieć własne media internetowe, telewizje, zbierać fundusze na działalność, pozyskiwać sympatyków.

Rożawa, czyli autonomiczny, kurdyjski region w północnej Syrii, ma swoje przedstawicielstwo w Sztokholmie. Politycy szwedzcy spotykają się z kurdyjskimi – to Turcję bardzo irytuje i dlatego od lat oskarża Szwecję o bycie domem dla kurdyjskich terrorystów.

Na co tak naprawdę zgodziła się Szwecja i Finlandia?

Po zapowiedziach Erdoğana i szczycie NATO turecki rządowy dziennik Hurriyet opublikował listę 45 osób – 33 w Szwecji i 12 w Finlandii, których ekstradycji domaga się Turcja.

Ale jak donoszą szwedzkie media, wiele osób z listy Erdoğana to tureccy i kurdyjscy dysydenci, krytycy rządu, którzy z Turcji uciekli w obawie przed prześladowaniami. Według ustaleń szwedzkiej gazety „Dagens Nyheter”, w sprawie 19 osób z 33 wymienionych w tureckim dzienniku sztokholmski sąd najwyższy już zakończył postępowania i odmówił ich ekstradycji, w związku z czym sprawy nie mogą być rozpatrywane powtórnie.

Twierdzenie Erdoğana o tym, że Szwecja już zgodziła się dokonać ekstradycji 73 osób podejrzanych o terroryzm, nijak nie wynika z dokumentu podpisanego przez te kraje.

Trójstronne porozumienie Szwecji, Finlandii i Turcji pod auspicjami Sekretarza Generalnego NATO – zwane Memorandum – mówi, że „jako sojusznicy w NATO Szwecja i Finlandia w pełni wspierają Turcję w walce z zagrożeniami wobec jej bezpieczeństwa narodowego, w związku z czym nie będą wspierały YPG/PYD ani FETO w Turcji”.

To bardzo poważne deklaracje – zaraz wyjaśnimy dlaczego, ale nigdzie w dokumencie nie ma mowy o konkretnej liczbie osób, które miałyby zostać poddane ekstradycji.

Dokument stwierdza, że „Finlandia i Szwecja potwierdzają, że PPK jest zakazaną organizacją terrorystyczną”, że zobowiązują się „zapobiegać działalności PPK oraz powiązanych z nią organizacji”, a także „odrzucają cele tych organizacji”.

Ponadto zobowiązują się „rozpatrzyć wszystkie złożone przez Turcję wnioski o ekstradycję i deportację szybko i sprawnie” w ramach “współpracy bilateralnej”. Turcja chce brać udział w postępowaniach ekstradycyjnych jako strona.

O ekstradycji decydują sądy, a nie politycy

Pytanie jest następujące: czy jest możliwe, że prezydent Turcji odwoływał się do ustnej deklaracji szwedzkich polityków obecnych przy negocjacyjnym stole?

Pytana o to przez dziennikarzy szwedzka premier Magdalena Andersson odpowiedziała wymijająco, że „nie ma w zwyczaju informować o negocjacjach odbywających się za zamkniętymi drzwiami”, ale że „Szwecja zobowiązana jest tylko i wyłącznie tym, co jest umieszczone na piśmie, a nie słownymi deklaracjami”.

Podkreśliła także, że nie ma powodu do zmartwień: wszystko będzie się odbywało zgodnie z prawem, a „o ekstradycji decydują sądy, a nie politycy”. “Jeśli nie jesteś zaangażowany w działalność terrorystyczną, to nie masz się czego obawiać” – powiedziała w wywiadzie dla szwedzkiej telewizji publicznej.

Prawo nakłada bardzo konkretne ograniczenia zarówno na Szwecję, jak i Finlandię, w zakresie możliwości prowadzenia postępowań ekstradycyjnych lub deportacyjnych.

Dla wyjaśnienia: deportacja to proces wydalenia cudzoziemca na podstawie decyzji administracyjnej (najczęściej z powodu nielegalnego przebywania na terytorium państwa czy podejmowania nielegalnie zatrudnienia). Ekstradycja to wydanie osoby podejrzanej o popełnienie przestępstwa na terytorium państwa zwracającego się z wnioskiem o ekstradycję lub w celu odbycia kary.

O ekstradycji lub deportacji decydują niezależne sądy: ekstradycji nie podlegają osoby, które mają szwedzkie lub finlandzkie obywatelstwo, ekstradycja nie jest dopuszczalna w przypadku oskarżeń politycznych, ani do krajów, gdzie osobom tym grozi prześladowanie polityczne. Co więcej, przestępstwo, o które dana osoby podejrzana jest w Turcji, musi być też przestępstwem w Szwecji i Finlandii.

Oba kraje zapewniają, że w związku z podpisanym z Turcją memorandum, nie zamierzają wprowadzać żadnych zmian w prawie, a procedury ekstradycyjne są bardzo dokładnie regulowane przez europejską konwencję o ekstradycji.

Ann Linde, szwedzka minister spraw zagranicznych, zapewniła także, że zobowiązanie do niewspierania kurdyjskich organizacji, o którym mowa w memorandum, dotyczy kwestii finansowania i wsparcia militarnego, a nie pomocy humanitarnej dostarczanej przez Szwecję Kurdom zamieszkującym Syrię.

Podkreśliła, że, tak czy inaczej, Szwecja nigdy nie wspierała tych organizacji finansowo, ani militarnie – przytacza jej słowa portal „The Local”.

Kurdowie mają prawo czuć się oszukani

Mimo że obawy obrońców Kurdów są na wyrost i memorandum nie będzie miało praktycznych konsekwencji dla procesów ekstradycyjnych – będą się one dalej toczyć przed sądami zgodnie z prawem, to Kurdowie mają prawo czuć się oszukani i zaniepokojeni.

Jeszcze w listopadzie 2021 roku rząd socjalistów premierki Magdaleny Andersson za cenę poparcia ze strony wspierających Kurdów szwedzkich posłów Lewicy oraz Zielonych zapewnił, że popiera działające na terenie Szwecji kurdyjskie organizacje związane z YPG oraz PYD i określił ich mianem „bojowników o wolność”.

Umowę negocjowała Amineh Kakabaveh, parlamentarzystka i prawniczka kurdyjskiego pochodzenia. Za cenę poparcia dla Andersson socjaldemokraci zobowiązali się wówczas do pogłębiania współpracy z kurdyjskimi organizacjami.

“To mroczny dzień dla szwedzkiej polityki” – powiedziała w wywiadzie z SVT Nyheter Kakabaveh odnosząc się do ogłoszenia memorandum.

„Sztokholm poświęcił Kurdów na cenę członkostwa w NATO. Negocjujemy z reżimem, który nie szanuje wolności słowa ani praw mniejszości” – dodała.

Deklaracje zawarte w memorandum są na tyle niejasne, że trudno stwierdzić, jakie dokładnie będą ich konsekwencje dla organizacji kurdyjskich działających w Szwecji i Finlandii.

Håkan Svenneling, rzecznik Lewicy, napisał na Twitterze, że Szwecja dokonała „bardzo kompromitujących ustępstw”. Jego zdaniem umowa z Ankarą „uciszy szwedzki głos poparcia wobec Kurdów oraz demokracji i praw człowieka w Turcji”.

Liderka Zielonych Märta Stenevi wezwała szwedzką minister spraw zagranicznych do wytłumaczenia się z tych niepokojących zapisów. “Zamiast konsekwentnie podejmować wysiłki na rzecz pokoju, Szwecja idzie w stronę kłaniania się autorytarnym dyktatorom, którzy mają na sumieniu tak wiele przewinień wobec praw człowieka” – donosi „The Local”

W podobnym tonie utrzymuje się krytyka Szwedzkiego Towarzystwa Pokoju i Arbitrażu, organizacji pozarządowej działającej na rzecz utrzymywania pokoju na świecie. „Poddając się żądaniom Turcji, szwedzki rząd zezwala antydemokratycznemu reżimowi (…) na kontrolowanie szwedzkiej polityki zagranicznej” – cytuje wypowiedź Gabrielli Irsten francuski dziennik Le Monde.

Turcja wciąż może blokować Szwecję i Finlandię

Co z tego wynika? Z jednej strony umowa Turcji, Szwecji i Finlandii jest kompromisem, na który państwa te poszły, by odblokować tureckie weto. Trudno sobie wyobrazić, by mogła mieć praktyczne konsekwencje dla praw obywatelskich mieszkających w Szwecji i Finlandii Kurdów.

Z drugiej strony, Erdoğan może nadal je szantażować i opóźniać ratyfikację ich przyjęcia do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Aby ostatecznie doszło do rozszerzenia NATO, parlamenty wszystkich 30 państw sojuszniczych muszą ratyfikować umowy. Erdoğan już zapowiedział, że jeśli Szwecja i Finlandia nie wypełnią postanowień memorandum, parlament jego kraju nie przegłosuje ratyfikacji.

Turcja chce użyć swojego weta do wyegzekwowania jeszcze kilku ważnych dla siebie kwestii – Ankara od lat ubiega się o zakup zmodernizowanych myśliwców F-16 od Stanów Zjednoczonych. USA blokują sprzedaż, ponieważ w międzyczasie Turcja zakupiła rosyjskie systemy obrony przeciwlotniczej S-400. Dlaczego jest to problem?

Wraz z zakupem sprzętu wojskowego kupuje się usługi jego montażu i przeszkolenia obsługi. To oznacza, że w tureckich bazach wojskowych pracować będą rosyjscy inżynierowie, co stwarza oczywiste ryzyko szpiegostwa wojskowego, którego obawiają się Stany. Relacje między USA a Turcją w ostatnich latach uległy także znacznemu pogorszeniu w związku z łamaniem praw człowieka w Turcji oraz ze względu na różnicę zdań ws. polityki wobec Syrii.

Jak poinformował na konferencji prasowej Erdoğan po szczycie NATO, prezydent Biden miał złożyć wstępną deklarację o tym, że „zrobi co może”, by przekonać Kongres do wyrażenia zgody na sprzedaż Turcji myśliwców F-16 i modernizację maszyn, które Turcja już ma w swojej flocie. Agencja Reuters potwierdziła z przedstawicielką Pentagonu Celeste Wallander, że taka deklaracja faktycznie została złożona.

Wydaje się więc, że Erdoğan będzie tak długo używał swojego weta, aż uda mu się osiągnąć najważniejsze cele. To może być też elementem jego gry z Rosją, w której interesie jest zablokowanie wejścia obu skandynawskich krajów do NATO. Pytanie, co jeszcze będzie chciał dla siebie ugrać.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze