0:000:00

0:00

Duda, Andrzej: pomoc dla frankowiczów
Duda, Andrzej: pomoc dla frankowiczów
Nie ma ustawy, są projekty. Minęło dziewięć miesięcy prezydentury i sześć miesięcy rządu PiS, a projektu ustawy rowiązującej problemy frankowiczów w Sejmie nie ma. Prezydent wielokrotnie obiecywał przewalutowanie kredytów we frankach szwajcarskich i podkreślał, że należy to zrobić po takim kursie, jaki był w dniu wzięcia kredytu. Deklarował, że ustawa będzie gotowa w trzy miesiące, rozbudzając nadzieje 600‒700 tys. frankowiczów.

Nad projektem ustawy debatuje w kancelarii prezydenta grupa robocza z udziałem samych frankowiczów i bankowców. Projekt zakłada przeliczanie kredytów po „kursie sprawiedliwym”, który jest znacznie wyższy niż kurs zaciągnięcia. „Oko” sprawdziło to na swoim kredycie.

Rząd jest ostrożny w deklaracjach, Duda powtarza swoje: „Absolutnie nie wycofuję się ze swojego zobowiązania. Prowadzimy prace, które (...) mają charakter konstruktywny”.

NBP ocenia, że prezydencki projekt kosztowałoby banki od 38 do 44 mld zł. Komisja Nadzoru Finansowego oszacowała wyżej: od 44,6 do 66,9 mld zł. Według niektórych ekspertów przewalutowanie kredytów we frankach może spowodować bankructwo słabszych banków i załamanie kursu złotego.

Więcej o ustawie i ile zaoszczędziłoby “Oko”

Obietnica na kredyt. Ile dostaną frankowicze? Analiza

Andrzej Duda powracał do tej obietnicy wielokrotnie. 30 stycznia 2015 r. w Żyrardowie mówił, że te kredyty „powinny być spłacane po kursie, po którym były brane” oraz że bankom nie wolno ściągać więcej, niż warta była nieruchomość. 15 maja 2015 r. spotkał się z delegacją organizacji „Stop Bankowemu Bezprawiu”, zrzeszającej tych, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne we frankach przed światowym kryzysem finansowym 2009 r. (zobacz wideo). Im także obiecał, że w ciągu trzech miesięcy prezydentury prześle do parlamentu prezydencki projekt ustawy, która zmusi banki do przewalutowania kredytów walutowych na złotowe po kursie z dnia podpisania umowy.

21 maja 2015 r. powtórzył to w debacie z Bronisławem Komorowskim: „Trzeba powrócić do rozliczenia złotówkowego tych kredytów, tak jakby nigdy nie były we frankach zawarte”.

Komplikacje i trudności. Po wyborach zapowiedzi stały się ostrożniejsze. W rozmowie z agencją Reuters Duda stwierdził 17 sierpnia 2015 r., że koszt operacji nie powinien ani obciążać polskiego podatnika, ani narażać na destabilizację systemu bankowego.

W kancelarii prezydenta powstał zespół roboczy z udziałem kredytobiorców, kredytodawców i ekspertów.

18 października 2015 r. Duda mówił w TVN24, że kancelaria pracuje nad projektem ustawy o pomocy frankowiczom i zapowiadał, że będzie to „rozwiązanie rozsądne”, które nie spowoduje, że frankowicze znajdą się w lepszej sytuacji niż ci, którzy w tym samym czasie brali kredyty mieszkaniowe w złotówkach. „Spotkałem się z przedstawicielami tych ludzi, którzy wzięli kredyty we frankach i dzisiaj są w trudnej sytuacji, domagają się konkretnych działań ze strony rządu ‒ niestety bezskutecznie; ze strony parlamentu ‒ niestety jak do tej pory bezskutecznie, bo PO zablokowała rozwiązania ustawowe w tej sprawie”.

6 listopada 2015 r. prezydencki minister Maciej Łopiński oświadczył, że projekt, którego domaga się środowisko „frankowiczów”, jest „nie do przyjęcia ze względów konstytucyjnych”.

3 grudnia 2015 r. kancelaria prezydenta i „frankowicze” wydali oświadczenie, że pracują nad nową regulacją wspólnie z przedstawicielami rządu Beaty Szydło. Nieoczekiwanie 11 stycznia 2016 r. wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki zaproponował, aby pomoc została ograniczona do osób mało i średnio zarabiających. Nie jest jasne, czy zostało to uzgodnione z kancelarią prezydenta.

Ustawa sprawiedliwa? 15 stycznia 2016 r. (a więc dwa miesiące później niż zakłada obietnica) kancelaria Dudy przedstawiła projekt ustawy, ale nie złożyła go w Sejmie. Zatytułowany „o sposobach przywrócenia równości stron” zakłada m.in.

  • przewalutowanie kredytów po „kursie sprawiedliwym” wyliczanym według algorytmu, który uwzględnia wielkość kredytu, okres spłaty i datę zaciągnięcia;

Uwaga! „Oko” przeliczyło własny kredyt na dom. W październiku 2006 r. „Oko” pożyczyło w banku 400 tys. zł na 30 lat; wtedy było to 163 tys. franków (kurs wynosił 2,45). Po prawie 10 latach przykładnego spłacania pozostało „Oku” do spłaty… 495 tys. zł (124 tys. franków, wg kursu 4,0). Według „kursu sprawiedliwego z prezydenckiego projektu, „Oku” zostałoby do spłacenia 406 tys. zł (te same 124 tys. franków po „sprawiedliwym” kursie 3,29). „Oko” zyskałoby zatem 89 tys. zł. Niemało, ale gdyby ustawa przyjęła do przeliczenia obiecywany w kampanii kurs zaciągnięcia, „Oko” miałoby do spłaty tylko 304 tys., czyli zaoszczędziłoby 191 tys. zł.

  • zwrot przez banki spreadów walutowych (czyli różnicy pomiędzy kursem NBP a tym, po którym wyliczały raty frankowiczom);
  • możliwość pozostawienia nieruchomości bankowi w zamian za umorzenie całości zobowiązań (w sytuacji, w której wartość kredytu przekracza wartość nieruchomości).

Obietnice wracają. Nadzieje „frankowiczów” ponownie rozbudził Jarosław Kaczyński. 18 kwietnia 2016 r. mówił „wSieci” : „To [ratowanie kredytobiorców] będzie poważna operacja, która musi brać pod uwagę kondycję banków, ale całkowicie możliwa do wykonania. Będzie musiał się w to zaangażować Narodowy Bank Polski. I żeby było jasne: nie mówię tylko o tzw. kredytach frankowych, w które złapano dziesiątki tysięcy rodzin i które stały się formą nowoczesnego niewolnictwa. Rozwiązać trzeba też kwestię polisolokat, które dotknęły 5 mln Polaków i które wyciągnęły z ich kieszeni prawie 50 mld zł”.

22 kwietnia 2016 r. także prezydent Duda podkreślał: „Absolutnie nie wycofuję się ze swego zobowiązania i nigdy się nie wycofywałem. Prowadzimy prace, które – wierzę głęboko – mają charakter konstruktywny. Prowadziliśmy je już wcześniej, z udziałem środowisk zainteresowanych rozwiązaniem tego problemu na drodze ustawowej. Jest opinia Narodowego Banku Polskiego. Jest opinia Komisji Nadzoru Finansowego. W tej chwili zespół ekspertów dokonuje analizy tych wszystkich opinii”.

Konsekwencje. W lutym 2016 r. Narodowy Bank Polski ocenił, że wprowadzenie w życie prezydenckiego projektu kosztowałoby banki od 38 do 44 mld zł. W marcu 2016 r. Komisja Nadzoru Finansowego oszacowała te koszty wyżej: od 44,6 do 66,9 mld zł. Zdaniem Komisji dochodzi do tego 15 mld na zwrot spreadów walutowych. Według niektórych ekspertów, przewalutowanie kredytów we frankach może spowodować upadek słabszych banków i załamanie kursu złotego. Już same zapowiedzi budzą niepokój zagranicznych inwestorów.

Można się spodziewać, że banki przeniosłyby część strat na kredytach frankowych na klientów.

Przyjęcie ustawy może wywołać niezadowolenie pozostałych kredytobiorców rozczarowanych, że państwo im nie pomaga. Zwłaszcza, że „frankowicze” reprezentują zamożniejszą część społeczeństwa, która nawet z trudnymi spłatami radzi sobie lepiej niż inni. Według Biura Informacji Kredytowej udział kredytów spłacanych z opóźnieniem był w 2015 r. wśród kredytów złotowych 1,5 raza wyższy niż w grupie walutowych. „Co więcej, udział rachunków opóźnionych w obsłudze w portfelu złotowym pochodzącym z lat 2006‒2008 wzrósł w 2015 r. silniej niż w walutowym” ‒ pisze BIK. A w roku 2015 frank podrożał z 3,58 na 3,94 zł.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze