Według Ziobry, do pobicia w 2014 roku doszło, bo Kwaśniak i cała ówczesna Komisja Nadzoru Finansowego „przed długi czas rozzuchwalała przestępców”. To kłamstwo i potwarz. OKO.press odtwarza przebieg zdarzeń i wyjaśnia, dlaczego pobito Wojciecha Kwaśniaka ("to bardzo wredna osoba i bardzo nam szkodzi"). Publikujemy też jego dramatyczne oświadczenie
Był 16 kwietnia 2014 roku. Dochodziła godzina 19.00. Wojciech Kwaśniak podjechał służbowym samochodem pod swój dom na obrzeżach Warszawy. Wracał z biura KNF. Zamknął furtkę. Gdy dochodził do schodów, zza rogu wyskoczył dobrze zbudowany mężczyzna w kominiarce. Podbiegł do Kwaśniaka i zaczął okładać go po głowie teleskopową pałką. Uderzył kilka, kilkanaście razy w głowę, twarz, szyję, bark...
Sugestia, że Wojciech Kwaśniak sam jest winien tego, że został pobity przez bandytów, padła z ust ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, w sobotę (8 grudnia 2018) w programie „Gość Wiadomości” w TVP Info. To interesujący pogląd, ale od prokuratora generalnego można było oczekiwać więcej...
Ziobro mógłby przecież powiedzieć, że Kwaśniak sam się pobił. Nie wiemy, dlaczego się powstrzymał.
Oto jak przebiegła rozmowa.
Minister odpowiadał prezenterowi „Wiadomości TVP” Krzysztofowi Ziemcowi. Zapytał on o okoliczności zatrzymania w czwartek, 6 grudnia, przez CBA 7 byłych urzędników Komisji Nadzoru Finansowego z czasów rządów PO-PSL, w tym jej szefa - Andrzeja Jakubiaka i wiceszefa - Wojciecha Kwaśniaka.
Po co było to zatrzymanie, wiezienie zatrzymanych przez pół Polski do Szczecina, skoro wszystkich zwolniono, a prokuratura nie wystąpiła dla nikogo o areszt?
Przypomniał, że Wojciech Kwaśniak został w kwietniu 2104 roku brutalnie pobity przez bandytów w zemście za działania mające na celu objęcie nadzorem SKOK Wołomin, w którym dochodziło do przestępczego wyprowadzania setek milionów złotych.
Ziobro na to odpowiedział:
Być może [Wojciech Kwaśniak] był zaatakowany właśnie dlatego, że KNF przez długi czas rozzuchwalała przestępców pozwalając bezkarnie wyprowadzać miliony złotych [ze SKOK Wołomin]
Oświadczenie wysłane w sobotę do mediów Wojciech Kwaśniak napisał po zwolnieniu go przez szczecińską prokuraturę regionalną.
"W kwietniu 2014 roku padłem ofiarą zamachu na moje życie. Zamach był następstwem mojej pracy w Komisji Nadzoru Finansowego. Efektem tej pracy było m.in. zdemaskowanie grupy przestępczej, która wyprowadziła ze SKOK-u Wołomin ponad 1 mld zł. Bezpośredni sprawcy zamachu zostali bardzo szybko zidentyfikowani przez policję. Jednak do chwili obecnej nie zostali osądzeni ani ukarani.
Obecnie znowu padam ofiarą zamachu na mój dorobek zawodowy oraz dobre imię.
Został mi postawiony zarzut, że działałem w zamiarze przysporzenia korzyści majątkowej oprawcom ze SKOK-u Wołomin oraz przestępcom wyłudzającym z tej Kasy ogromne kwoty. Oznacza to, że miałem współdziałać z osobami, które zdecydowały się zlecić dokonanie na mnie zabójstwa - wyłącznie z tego powodu, że przyczyniłem się do ujawnienia ich przestępczego procederu. Ocenę logiki tej sytuacji pozostawiam każdemu, kto zechce jej dokonać.
W moim odczuciu postawiony mi absurdalny zarzut dyktują wyłącznie bieżące potrzeby polityczne i propagandowe. Potrzeby te zaspokojono w ten sposób, że zostałem zatrzymany o godzinie 6. rano, pozbawiony wolności, zakuty w kajdanki, a następnie poddany wielogodzinnym przesłuchaniom w Prokuraturze Regionalnej w Szczecinie.
Rozgłos tym wydarzeniom został nadany przez ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego oraz jego zastępcę podczas specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej, która odbyła się w czasie transportowania mnie do Szczecina, a więc zanim jeszcze formalnie przedstawiono mi zarzut popełnienia wspomnianego przestępstwa.
Liczę i wierzę, że w szybkim czasie zostanę całkowicie oczyszczony z bezpodstawnych zarzutów, a ich postawienie zostanie oficjalnie, publicznie przyznane jako błędne i ogłoszone przez wszystkie osoby, które ponoszą za to odpowiedzialność.
Jednocześnie pragnę najserdeczniej podziękować wszystkim osobom publicznym i prywatnym oraz licznym instytucjom - zarówno krajowym, jak i międzynarodowym - które w tych trudnych chwilach okazały mi wsparcie i zadeklarowały pomoc.
Przychylność ta pozwoliła mi przetrwać ostatnich kilkadziesiąt godzin, w czasie których zastanawiałem się, czy moje oddanie pracy w KNF i poświęcone zdrowie miały sens oraz jakie są w otaczającej rzeczywistości proporcje dobra i zła. Okazana mi solidarność i poparcie, których z tak wielu stron doznałem, dają otuchę, że dobra jest więcej niż zła: wszystkim za tę nadzieję serdecznie dziękuję.
Wojciech Kwaśniak, 8 grudnia 2018 roku".
OKO.press postanowiło przypomnieć ministrowi Ziobrze zarówno okoliczności pobicia Wojciecha Kwaśniaka, i to jak Kwaśniak „rozzuchwalał przestępców”. Relacjonujemy to na podstawie akt procesu osób, które stały za zleceniem pobicia i jego wykonaniem.
Był 16 kwietnia 2014 roku. Dochodziła godzina 19.00. Kwaśniak podjechał służbowym samochodem pod swój dom na obrzeżach Warszawy. Wracał z biura KNF w centrum Warszawy. Zamknął furtkę. Gdy dochodził do schodów, zza rogu wyskoczył dobrze zbudowany mężczyzna w kominiarce. Podbiegł do Kwaśniaka i zaczął okładać go po głowie teleskopową pałką. Uderzył kilka, kilkanaście razy w głowę, twarz, szyję, bark.
Kwaśniak zaczął się bronić. Zasłonił się ręką. Ściągnął napastnikowi kominiarkę. Nie widział dokładnie jego twarzy, bo ten miał naciągniętą na nią jeszcze pończochę. Bandyta się wycofał. Uciekł za dom, przeszedł przez dziurę w siatce i pobiegł do lasu. Jedyny ślad po nim to zakrwawiona pałka, którą porzucił w czasie ucieczki.
Napad trwał 1-3 minuty. Nie było świadków. Nic nie słyszał syn wiceszefa KNF, który w tym czasie był w domu z korepetytorem. Pierwszej pomocy udzielili Kwaśniakowi sąsiedzi. Miał mocno poturbowaną głowę, rozciętą wargę, uszkodzoną rękę.
Biegły lekarz sądowy napisał potem w opinii, że mając na uwadze obrażenia czaszki, jakich doznał poszkodowany, "można stwierdzić, że
jedynie dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności oraz podjęciu czynnej obrony nie doznał poważniejszych obrażeń”.
Prokuratura szybko połączyła napad na wiceszefa KNF ze sprawą SKOK Wołomin, bo kilka dni po pobiciu zatrzymano pierwsze osoby w związku ze śledztwem dotyczącym wyłudzeń kredytów z tej Kasy. Wśród zatrzymanych był były oficer WSI Piotr P., którego śledczy uważają za organizatora przestępczego procederu w tej Kasie.
Jego też prokuratura oskarża o zlecenie pobicia Kwaśniaka przestępcom współpracującym z nim w SKOK Wołomin. „Brzydki Krzysiek”, który miał przyjąć zlecenie na schodach w siedzibie SKOK Wołomin, wyznał śledczym, że zlecenia na Kwaśniaka dał mu Piotr P. po kontroli KNF w SKOK Wołomin.
Piotr P. przez kilka lat był wiceszefem rady nadzorczej tej Kasy (przestał pełnić funkcję na krótko przed wprowadzeniem nadzoru KNF nad Kasami), a potem, choć nie pełnił już żadnej oficjalnej funkcji, często bywał w siedzibie Kasy.
Miał sugerować „Brzydkiemu Krzyśkowi”, że osoba wysoko postawiona w instytucji nadzorującej banki [Kwaśniak] sprawia duże problemy, narzucając SKOK nowe dyrektywy, a przede wszystkim obniżając wysokość udzielanych kredytów z 3,5 mln do 1 mln zł.
I miał pytać, czy byłby w stanie na jakiś okres wyeliminować tę osobę z "czynności". Piotr P. miał się bać zarządu komisarycznego w Kasie. „Powiedział, że dobrze by było zabrać mu na parę miesięcy zdrowie (...) »spacyfikować«, (...), że jest to bardzo wredna osoba i bardzo nam szkodzi" - wyjaśniał prokuratorom „Brzydki Krzysiek".
Proces w tej sprawie jeszcze trwa.
Prokuratura zarzuca teraz byłemu szefowi KNF Andrzejowi Jakubiakowi, jego zastępcy Wojciechowi Kwaśniakowi i byłym urzędnikom KNF z czasów PO-PSL zarzut niedopełnienia obowiązków w związku z rzekomym brakiem nadzoru KNF nad SKOK Wołomin.
Zarzut jest słaby, a samo zatrzymanie wygląda na tzw. ustawkę, która ma przykryć prawdziwą aferę KNF, którą opisała „Gazeta Wyborcza”, i która uderza w obecny rząd. Zresztą wprost powiedział to zastępca Ziobry, Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski: „Mam nadzieję, że państwo dostrzegacie, że to jest prawdziwa afera KNF”.
Co więc - zdaniem prokuratury Ziobry - zaniedbali ówcześni szefowie KNF? Powinni byli wprowadzić zarząd komisaryczny do SKOK Wołomin w 2013 roku, a nie rok później, co pozwoliłoby - twierdzi prokuratura - przerwać proces wyłudzeń kredytów i zmniejszyć straty, które są szacowane na ponad 2 mld zł.
OKO.press opisało jak wyglądało przejmowanie kontroli KNF nad SKOK-ami. Nadzór finansowy państwa nad wszystkimi Kasami, których współtwórcą jest senator PiS Grzegorz Bierecki, wprowadził dopiero rząd PO-PSL pod koniec 2012 roku.
Nie mógł tego zrobić wcześniej, m.in. z powodu weta, które w 2009 roku zgłosił wobec stosownej ustawy ówczesny prezydent Lech Kaczyński i wysłał ustawę do TK. Wniosek w tej sprawie pisał ówczesny doradca prawny Kaczyńskiego, Andrzej Duda.
KNF zajął się kontrolą nad SKOK Wołomin zaraz po wprowadzeniu nadzoru nad Kasami. Wszczął oficjalne postępowanie administracyjne o wprowadzenie tam zarządcy komisarycznego, ale Kasa wraz z prawnikami przeciągała postępowanie składając liczne wnioski dowodowe.
W między czasie KNF złożył też zawiadomienie do prokuratury. Nie zrobiła tego Kasa Krajowa SKOK – miała wcześniej nadzór nad Kasami - choć wiedziała o nieprawidłowościach.
KNF udało się wprowadzić zarząd komisaryczny pod koniec 2014 roku, gdy miała już niezbite dowody na przestępczy proceder. Nie mogła zrobić tego wcześniej, bo urząd musi działać na podstawie dowodów i z zachowaniem procedur.
Afery
Władza
Grzegorz Bierecki
Zbigniew Ziobro
afera KNF
SKOK
SKOK Wołomin
Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo - Kredytowe
Wojciech Kwaśniak
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze