23 proc. testów na obecność koronawirusa w ciągu ostatniej doby dało wynik pozytywny. To kilkukrotnie więcej niż zalecane przez WHO 5 proc. Już 9 zakażonych biskupów, wcześniej sanepid nie skierował ich na kwarantannę
Liczbą dnia jest 22,9 proc. To odsetek wyników pozytywnych spośród wykonanych w Polsce w ciągu ostatniej doby testów na SARS-CoV-2 (8 536 z 37 289 próbek). Od początku epidemii nie mieliśmy tak wysokiego wskaźnika. Co więcej, w ostatnich dniach odsetek pozytywnych wyników testów systematycznie rośnie. Jeszcze wczoraj takich wyników było 19,6 proc, a tymczasem zalecany przez WHO poziom, pozwalający kontrolować rozprzestrzenianie się wirusa, to maksymalnie 5 proc. Oznacza to, że nie nadążamy za rozwojem sytuacji.
Ostatniej doby wykryto 8 536 przypadków SARS-CoV-2. Jest to drugi wynik od początku COVID-19, w sobotę mieliśmy rekordowe 9,6 tys. Ale spadek nie oznacza hamowania pandemii. Po pierwsze jest to cały wynik zatrważający, po drugie uzyskany na podstawie mniejszej liczby testów, a po trzecie wszystkie niedziele mają niższe wyniki niż soboty, bo nawet w czasie pandemii w weekendy laboratoria i system opieki zdrowotnej pracują na nieco mniejszych obrotach. Można się niestety obawiać, że od poniedziałku, wtorku wykresy znów wystrzelą w górę.
Łączna liczba osób aktualnie chorych (zakażonych) wzrosła o 5 998 względem poprzedniego dnia, bo nowych zakażeń jest dużo, a stosunkowo mało (2,5 tys.) osób wyzdrowiało.
Od początku epidemii wykryto już w Polsce 175 766 zakażeń SARS-C0V-2, co oznacza, że wirus dopadł co 215 Polaka/Polkę (5 promili, czyli pół procenta). Zakażone są w tej chwili 79 542 osoby (co 500 obywatel/ka; 2 promile, 0,2 proc.), zmarło 3 573, a wyzdrowiało 92 651.
Dla porównania: we Francji zakażonych jest 729 tys. osób, czyli 1,2 proc. populacji, w Belgii 182 tys., czyli 1,6 proc., a w Czechach 98,5 tys., czyli 0,9 proc. To pokazuje, że COVID-19 w Polsce panoszy się mniej niż w tamtych krajach, trzeba tu jednak brać poprawkę na intensywność testów: 3 x większą w Belgii, 2 x większą we Francji i 1,5 raza większą w Czechach.
Ostatniego dnia na COVID-19 zmarło 49 osób. To dużo mniej niż podczas rekordowego pod tym względem piątku, gdy zanotowano 132 zgony. Można jednak się obawiać, że to chwilowe załamanie trendu. Konsekwencje gwałtownych wzrostów zakażeń z ostatnich dni poznamy dopiero za tydzień lub dwa, gdy u zakażonych rozwinie się choroba z ciężkim przebiegiem.
Liczba zgonów będzie wzrastać także z powodu kurczących się miejsc w szpitalach dla pacjentów z COVID-19. Obecnie hospitalizowanych jest 8 076 pacjentów z rozpoznaniem koronawirusa, o 464 więcej niż poprzedniego dnia. Wśród nich 649 pacjentów przebywa na oddziałach intensywnej terapii (o 45 więcej niż wczoraj).
Wczoraj media doniosły o śmierci zakażonego koronawirusem kierowcy karetki, którego przyjęcia z braku miejsc odmówiły placówki w Warszawie i Siedlcach. Zgodził się przyjąć go szpital w Garwolinie, ale było już za późno. Mężczyzna zmarł w ambulansie.
Od poniedziałku zmieniają się zasady bezpieczeństwa, dotyczące imprez okolicznościowych. W strefie żółtej w weselach i innych uroczystościach będzie mogło brać udział maksymalnie 20 osób. Obowiązuje nakaz zakrywania nosa i ust poza miejscami przy stołach i zakaz tańczenia.
W strefie czerwonej wesela, komunie, stypy i inne imprezy okolicznościowe są zakazane.
Już od soboty 17 października obowiązują także inne ograniczenia. W strefie żółtej:
W strefie czerwonej dodatkowo:
W związku z rozwojem epidemii Episkopat zalecił biskupom, by udzielali wiernym w swoich diecezjach dyspensy od obowiązku uczestniczenia w niedzielnej mszy. Bez takiej dyspensy nieusprawiedliwiona nieobecność jest dla katolika grzechem. Część biskupów (np. warszawscy, krakowski) ogłosiło dyspensę na terenie całej diecezji, inni (np. poznański, zielonogórsko-gorzowski) tylko dla stref czerwonych.
Tej niedzieli miało się odbyć w kościołach doroczne liczenie uczestników mszy na zlecenie Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. Wczoraj jednak Episkopat odwołał je "w trosce o zdrowie i życie wiernych".
Tymczasem na COVID-19 w ostatnich dniach zachorowało już 9 polskich biskupów. Wczoraj o pozytywnym wyniku testu poinformował metropolita poznański i przewodniczący KEP, abp Stanisław Gądecki. Wcześniej wynik pozytywny otrzymali:
Niektórzy z tych hierarchów mogli zarazić się podczas zebrania plenarnego KEP w Łodzi i Pabianicach, które odbyło się 5 i 6 października. Dwa dni później Episkopat wydał oświadczenie, według którego "dołożono wszelkich starań, aby były zachowane wszystkie możliwie dostępne środki bezpieczeństwa – maseczki, płyny do dezynfekcji, zachowanie dystansu, wietrzenie pomieszczeń".
Na zdjęciach z zebrania Episkopatu widać jednak, że biskupi nie nosili masek w trakcie mszy, gdy siedzieli lub stali ramię w ramię. Było to szczególnie niebezpieczne w trakcie wspólnych śpiewów.
Choć na zebraniu KEP był obecny abp Skworc, który mógł już wtedy zakażać, sanepid nie skierował pozostałych uczestników na kwarantannę. Wielu z nich w kolejnych dniach brało udział w uroczystościach z udziałem tłumów wiernych. Na przykład bp Czaja udzielił bierzmowania kilku setkom osób.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze