Dyrekcje Lasów Państwowych rezygnują z certyfikatu FSC, przyznawanego za zrównoważoną gospodarkę leśną. Leśnicy chcą ciąć więcej, a podpisując umowę, musieliby rozwiązywać spory związane z użyciem znaku w Niemczech. Nie chce się na to zgodzić między innymi brat Daniela Obajtka
Niektóre dyrekcje Lasów Państwowych chcą ograniczyć kontrolę nad wycinką i pozbyć się certyfikatu zrównoważonego wyrębu FSC. System jego przyznawania nie jest perfekcyjny, ale dobrze, że w ogóle jest - przekonują aktywiści ekologiczni. Protestuje też branża drzewna. Właściciele tartaków obawiają się, że zbyt towaru bez certyfikatu będzie trudniejszy.
Certyfikat przyznaje Forest Stewardship Council (FSC), organizacja non-profit o globalnym zasięgu. Współpracują z nią podmioty publiczne i firmy z ponad 30 krajów. Charakterystyczne logo FSC widnieje między innymi na opakowaniach mebli z IKEI, dostępnych w supermarketach papierowych kubeczkach i talerzykach, o certyfikat można też zapytać w tartakach i sklepach budowlanych sprzedających surowe deski.
"Certyfikacja Gospodarki Leśniej FSC jest przeznaczona dla podmiotów, które samodzielnie zarządzają swoimi zasobami leśnymi i chcą ustanowić i zakomunikować odpowiedzialne praktyki swoim konsumentom. Podmioty zarządzające lasami, które chciałyby uzyskać certyfikat FSC muszą również uzyskać certyfikat łańcucha pochodzenia drewna, żeby sprzedawać swoje produkty" - piszą przedstawiciele firmy Bureau Veritas, zajmującej się wydawaniem certyfikatów w Polsce w porozumieniu z FSC.
Co to w praktyce oznacza? Podmiot pozyskujący drewno powinien na przykład stale monitorować stan lasu, zapewniać nasadzenia zastępcze i redukować negatywny wpływ wycinek na środowisko. Raz na rok sprawdzają to wyznaczeni przez przedsiębiorstwa współpracujące z FSC audytorzy.
FSC nie daje jednak pełnej gwarancji zrownoważonego wyrębu. Działalność organizacji budzi wątpliwości, tak w Polsce, jak i poza jej granicami. W 2016 roku do Meksyku i USA trafiło certyfikowane drewno z zagrożonych terenów Amazonii. W 2015 roku znaczek FSC znalazł się na nielegalnie pozyskanych deskach z Rumunii eksportowanych do Austrii. Przedsiębiorstwa karczujące lasy często nadużywają też trybu "wyrębu sanitarnego", zapobiegającego rozprzestrzenianiu się chorób drzew. Sprawy te opisali w swoim śledztwie członkowie organizacji Earthsight.
Aktywiści ekologiczni mówią jednak zgodnie: lepszy taki certyfikat, niż żaden. "System certyfikacji FSC jest daleki od ideału. Jedną z jego największych wad jest to, że za jego przyznanie przedsiębiorstwa muszą płacić firmom audytującym. Skrupulatny audyt nie jest więc w interesie firm audytujących. Audytorami najczęściej są byli leśnicy, co sprawia, że audyty niekoniecznie są bardzo surowe" - mówi w rozmowie z OKO.press Marta Jagusztyn-Krynicka z Fundacji Lasy i Obywatele.
"Dodatkowo sam standard FSC pozbawiony jest dobrze zdefiniowanych wskaźników, co sprawia, że ocena naruszeń zależy często od uznania audytora. Naruszenia muszą być bardzo poważne, by uruchomić jakiekolwiek mechanizmy naprawcze. Jednak FSC narzuca pewne podstawowe zasady. W sytuacji, gdy kontrola społeczna i polityczna nad Lasami Państwowymi w Polsce jest prawie nieistniejąca, rezygnacja z FSC przez Lasy Państwowe byłaby bardzo niepokojąca. W ten sposób Lasy Państwowe ograniczyłyby do minimum kontrolę nad swoim władztwem nad lasem" - zaznacza Jagusztyn-Krynicka.
"Standard FSC obliguje nadleśnictwa do pozostawiania bez ingerencji kilku procent powierzchni tzw. lasów referencyjnych w obrębie najlepiej zachowanych, najstarszych lasów - w skali kraju ok. 1 mln ha" - piszą w alarmującym apelu członkowie organizacji pozarządowych: Fundacji Lasy i Obywatele, Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze i FOTA4Climate. - "Dzięki powołaniu się na standard FSC udało się zapobiec nadmiernym wyrębom w wielu miejscach w Polsce od lasów wodochronnych nad jeziorami Puszczy Augustowskiej do cennych lasów w RDLP (Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych- przyp. aut.) Wrocław, w tym w Lesie Mokrzańskim. Standard wzmacnia również ochronę rzadkich siedlisk oraz cennych gatunków, obliguje do pozostawiania drzew dziuplastych."
Jak podkreślają aktywiści, w audytach prowadzonych na zlecenie FSC przez zewnętrzne firmy często brali udział społecznicy, a nadleśnictwa nie mogły ignorować wyników kontroli. Inaczej traciłyby możliwość sprzedaży pozyskanego drewna firmom, które wymagają od kontrahentów przestrzegania zasad FSC. Na liście takich przedsiębiorstw są między innymi potentaci biznesu meblarskiego, z IKEĄ na czele.
Kontrolerzy w niektórych przypadkach odmawiali też przyznania lub przedłużenia certyfikacji dla niektórych nadleśnictw. Było tak w przypadku tnących w rejonie Puszczy Białowieskiej nadleśnictw Białowieża i Hajnówka. W zeszłym roku prawo do użycia loga FSC utraciła Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych (RDLP) w Łodzi. Audytorzy stwierdzili, że leśnicy używali groźnych dla środowiska środków chemicznych bez zgody organizacji i prowadzili wyręb w lasach wodochronnych. Kontrola FSC, mimo że niepozbawiona wad, nie jest więc jedynie fikcją pozwalającą na uspokojenie sumień konsumentów.
Nie wszystkie nadleśnictwa i RDLP mogą więc posługiwać się certyfikatem FSC. Do tej pory nie zdarzało się jednak, by leśnicy dobrowolnie z niego rezygnowali. Regułę tę może w listopadzie złamać Bartłomiej Obajtek, brat prezesa Orlenu Daniela Obajtka kierujący Regionalną Dyrekcją LP w Gdańsku. Certyfikat pomorskiej RDLP wygasa 12 listopada, a Obajtek już kilka miesięcy temu poinformował nadleśnictwa, że ""rozważa wstrzymanie" jego utrzymania.
"Utrzymanie certyfikatu skutkować może szeregiem szkód w gospodarce leśnej, a co się z tym wiąże - także w gospodarce krajowej i w przemyśle drzewnym przez znaczące, w nieodległej perspektywie czasowej, ograniczenie dostępności drewna z polskich lasów na rynku wewnętrznym" - argumentowały władze Dyrekcji. A zatem w skrócie: drewna jest za mało, cięcie z certyfikatem robi się zbyt trudne, a leśnicy chcą nadal zarabiać.
Gdy brakuje certyfikatu FSC, pozostaje wierzyć w rzetelność innego z oznaczeń - nadal używanego przez większość nadleśnictw PEFC. Audyty tego systemu certyfikacji nie obejmują jednak udziału strony społecznej - dlatego aktywiści apelują o zatrzymanie odwrotu od "pewniejszego" FSC.
Przedstawiciele FSC próbowali porozumieć się z gdańskimi leśnikami, jednak trafili na ścianę. Dyrekcja zasłaniała się wynikami analizy prawnej obowiązującej umowy certyfikacyjnej, której nie chcieli przedstawić pracownikom organizacji.
"Przez wiele lat większość regionalnych dyrekcji Lasów Państwowych pozytywnie przechodziła certyfikację. W swoim komunikacie RDLP w Gdańsku wspomina, że przez lata certyfikat dobrze przysłużył się doskonaleniu gospodarki leśnej, którą prowadzimy, co miało szczególnie duże znaczenie przy transformacji naszego Państwa z gospodarki scentralizowanej do wolnorynkowej. Z tym większym zdziwieniem FSC przyjmuje zarzuty przytoczone w komunikacie RDLP w Gdańsku, że stosowanie standardu FSC skutkować [to] może szeregiem szkód w gospodarce leśnej" - przekazywali za pośrednictwem swojej strony internetowej pracownicy polskiego biura Forest Stewardship Council.
Gdańska Dyrekcja będzie więc najprawdopodobniej cięła bez certyfikatu, a w jej ślady idą kolejne jednostki Lasów Państwowych. Według ekologicznych działaczy wiele wskazuje na to, że tą samą drogą podążą Lasy Państwowe w Białymstoku. Od nowego roku z FSC już na pewno rezygnuje RDLP w Toruniu. "Była to dla nas bardzo trudna decyzja, ponieważ wiemy, jak ważne dla społeczeństwa oraz przedsiębiorców zajmujących się przerobem drewna, są wszelkiego rodzaju potwierdzenia zgodności naszych działań z przyjętymi normami i zasadami, które określają kierunek odpowiedzialnego zajmowania się zasobami przyrodniczymi" - mówił portalowi Drewno.pl Bartosz Pewniak z tamtejszej Dyrekcji.
Toruńscy leśnicy twierdzą, że na ich decyzję wpłynął tryb prac nad Krajowym Standardem Gospodarki Leśnej FSC, przy których pominięto przedstawicieli Lasów Państwowych. Kolejnym argumentem przeciwko przedłużeniu współpracy z organizacją było skierowanie sporów dotyczących certyfikatów do Niemieckiej Instytucji Arbitrażowej (FSC ma siedzibę w niemieckim Bonn). O tej samej sprawie podczas obrad sejmowej komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa mówił wiceminister klimatu Edward Siarka.
"Wielu przedsiębiorców chce mieć certyfikat i prowadzone są rozmowy, by system certyfikacji, który dotąd obowiązywał, był kontynuowany. Gdy umowa dotarła do jednej czy drugiej dyrekcji, odmówiły one podpisania umowy w formie zaproponowanej przez instytucję certyfikującą. Tym bardziej, że w umowie zaznaczono, że wszelkie spory będą rozstrzygane przed sądem niemieckim. Ta sprawa musiała być wyjaśniona" - mówił członek rządu.
"Naszym celem jest prowadzenie zrównoważonej, wielofunkcyjnej gospodarki leśnej w dbałości o zachowanie i poprawę różnorodności biologicznej naszych lasów, a także ich trwałości i zdrowotności. Nasze nadleśnictwa realizują wiele zadań proprzyrodniczych i ekologicznych wykraczających poza zapisy standardu FSC" - dodawał Pewniak.
Przeciwni porzucaniu certyfikatów przez kolejne nadleśnictwa są również przedstawiciele branży drzewnej. "Certyfikat jest ważny dla dużych firm, na przykład z branży meblarskiej, opakowaniowej. Przemysł drzewny na takich decyzjach straci. Deklaracje Lasów Państwowych o tym, że dbają o interes branży drzewnej to mydlenie oczu. Pokazuje to właśnie wyjście z certyfikacji FSC" - mówi nam Marta Jagusztyn-Krynicka.
Problem będą miały między innymi tartaki, handlujące z większymi firmami wymagającymi certyfikatu. "Klienci naszej branży oczekują od naszych przedsiębiorstw potwierdzenia stosownych certyfikatów i posiadanie ich warunkuje zakup naszych wyrobów" - pisali w liście do Bartłomieja Obajtka członkowie Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego.
Czy Regionalne Dyrekcje nieobjęte certyfikatem będą więc wycinały wszystko i wszędzie? "Ważne jest nie tylko ile się tnie, ale też, gdzie się tnie" - zaznacza Marta Jagusztyn-Krynicka.- "W przypadku Lasów Państwowych dochodzi do wycinek wiekowych lasów o dużej wartości dla przyrody i społeczeństwa. Certyfikacja nie hamowała tego procesu w całości, pomogła jednak nieco ograniczyć to zjawisko" - podkreśla liderka Fundacji "Lasy i Obywatele".
Nie można wykluczać, że lista Regionalnych Dyrekcji LP zarzucających współpracę z FSC będzie się wydłużać. Według aktywistów leśnicy mogą zdecydować się na eksport niepoddanego obróbce surowca do zagranicznych odbiorców, którzy nie wymagają certyfikatów. Ma ich nie brakować między innymi w Chinach, gdzie popyt na drewno jest ogromny.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze