0:000:00

0:00

"W Puszczy Białowieskiej jest bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć. Eksplozja połączona z pożarem może zniszczyć nawet kilkaset hektarów" - alarmuje Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych. Wszystko przez... zalegające w wyniku działalności kornika drukarza martwe drewno.

W komunikacie Dyrekcji czytamy, że wybuch zagraża leżącemu nieopodal Hajnówki w Puszczy Białowieskiej magazynowi wojskowemu, w którym składowane są materiały wybuchowe.

"Problem staje się wyjątkowo palący i bardzo realny, ponieważ prawdopodobieństwo tego zdarzenia rośnie wraz ze wzrostem ryzyka pożarowego na terenie Puszczy, a to jest najwyższe od lat" - pisze RDLP Białystok.

Informację zilustrowano poniższą grafiką, będącą - jak czytamy - "symulacją zasięgu potencjalnego pożaru". Niestety, do zdjęcia satelitarnego z Google Maps nie dołączono legendy - nie podano, co oznacza kolor każdego z kół, a także nie wskazano, jak wyliczono takie zasięgi pożaru.

Zdaniem Lasów Państwowych, zniszczenie objęłyby nie tylko samą Puszczę Białowieską, ale też Hajnówkę. Źródło: RDLP Białystok.

W Puszczy Białowieskiej jest bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć. Eksplozja połączona z pożarem może zniszczyć nawet kilkaset hektarów.

Magazyn wojskowy w Puszczy Białowieskiej, w którym składowane jest mienie wojskowe na wypadek wojny, w tym materiały wybuchowe może eksplodować. Problem staje się wyjątkowo palący i bardzo realny, ponieważ prawdopodobieństwo tego zdarzenia rośnie wraz ze wzrostem ryzyka pożarowego na terenie Puszczy, a to jest najwyższe od lat. Nie tylko ryzyko jest rekordowe. Liczba pożarów w 2018 roku w Puszczy Białowieskiej zwiększyła się 10-krotnie w stosunku do 2016 roku.

W 2018 roku po raz pierwszy z wnioskiem o usunięcie martwych drzew i gałęzi zwrócił się do Lasów Państwowych dowódca jednostki wojskowej. Magazyn wojskowy w okolicach Hajnówki jest narażony w przypadku powstania pożaru. Przechowywane mienie wojskowe jest bardzo niebezpiecznie. W skrajnym scenariuszu wydarzeń bezpośrednie zetknięcie ognia z przechowywanymi materiałami, może spowodować eksplozje i zwiększyć obszar pożaru nawet do kilkuset hektarów.

"O ile uzasadnione jest pozostawienie drzew w wybranych strefach Puszczy Białowieskiej do naturalnego rozpadu, o tyle trzymanie ich na terenie jednostki wypełnionej materiałami wybuchowymi już nie" – wyjaśnia Andrzej Nowak dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku. "Usunięcie martwego drewna obniży ryzyko pożarowe i realnie ochroni Puszczę przed pożarem. Stanęliśmy przed bardzo prostym wyborem ściąć i wywieźć z jednostki wojskowej niebezpieczne drzewa i zalegające gałęzie, by ochronić Puszczę Białowieską, lub poczekać aż wybuchnie pożar w okolicy magazynów i ryzykować eksplozję składowanych materiałów" – dodaje Katarzyna Gurowska z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych - koordynator ds. Puszczy Białowieskiej.

Obecnie w Puszczy Białowieskiej co trzecie drzewo jest martwe. Według szacunków Lasów Państwowych aż 25 proc. drew jest martwych i to one istotnie zwiększają ryzyko pożarowe. Ilość martwych drzew zwiększyła się na przestrzeni lat o blisko 1000 proc. (od 2014 roku) co bardzo istotnie zwiększa ryzyko pożarowe. W 2011 roku na jednym hektarze zalegało 15,8 tony martwych drzew i posuszu. W 2017 już 108,9 tony na hektar.

"To przykład, który pozwala w pełni zrozumieć na czym polegają działania ochronne realizowane przez leśników. Zapobiegać to znaczy chronić. To klasyczna prewencja. Usunięcie części drzew pozwoli uniknąć poważniejszej katastrofy. Skoro przewidujemy, że może dojść do wybuchu pożaru musimy temu zapobiec, by ochronić Puszczę Białowieską i mieszkańców" – tłumaczy dyrektor Nowak.

Konieczność przeprowadzenia prac ochronnych na terenie jednostki wojskowej była jednym z ważnych tematów konsultacji społecznych z naukowcami, ekologami i aktywistami, które z inicjatywy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych odbyły się 2 kwietnia w Ośrodku Edukacji Leśnej „Jagiellońskie” w Białowieży. 15 kwietnia eksperci spotkają się ponownie, by porozmawiać o szczegółach planowanych prac.

"Jeśli rzeczywiście zagrożenie jest tak wielkie, jak alarmują Lasy Państwowe, to robienie przy tej okazji grafik w stylu "ozdoby choinkowe" jest niepoważnym traktowaniem problemu i jego lekceważeniem. Jak zobaczyłem to pierwszy raz, pomyślałem, że to żart" - mówi OKO.press dr hab. Michał Żmihorski z Instytutu Biologii Ssaków PAN.

"Lasy Państwowe dwoją się i troją w szukaniu pretekstu, by przystąpić do ponownej wycinki Puszczy, a w przypadku jednostki wojskowej chodzi o całkiem niezły kąsek - kilkadziesiąt tysięcy metrów sześciennych drewna warte ok. 10 mln złotych" - napisał Adam Bohdan z Fundacji Dzika Polska w przesłanym do dziennikarzy komunikacie będącym odpowiedzią na informacje podane przez RDLP w Białymstoku.

Przeczytaj także:

Czemu tak późno?

Lasy piszą, że z wnioskiem o usunięcie martwych drzew i gałęzi zwrócił się do nich dowódca jednostki wojskowej w 2018 roku. Zaznaczają, że pozostawienie części martwych drzew do naturalnego rozkładu jest uzasadnione, ale "trzymanie ich na terenie jednostki wypełnionej materiałami wybuchowymi już nie".

"Stanęliśmy przed bardzo prostym wyborem ściąć i wywieźć z jednostki wojskowej niebezpieczne drzewa i zalegające gałęzie, by ochronić Puszczę Białowieską, lub poczekać aż wybuchnie pożar w okolicy magazynów i ryzykować eksplozję składowanych materiałów” - mówi cytowana w komunikacie LP Katarzyna Gurowska z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych - koordynatorka ds. Puszczy Białowieskiej.

„Jeżeli rzeczywiście na terenie tej jednostki wojskowej i w jej okolicach zamarło tak wiele świerczyn i zagrożenie pożarowe jest tak wielkie, jak sugerują Lasy Państwowe, to dlaczego nikt nie pomyślał o tym wcześniej?” - pyta dr hab. Żmihorski.

Dodaje, że w 2017 roku w Puszczy Białowieskiej - roku wielkiej wycinki - usunięto blisko 200 tys. drzew. Robiono to w środku lasu i z dala od głównych dróg.

"Dlaczego właśnie wtedy nie usuwano martwych świerków z wojskowego terenu? Trudno nie ulec wrażeniu, że cała ta argumentacja Lasów Państwowych ma jedynie dostarczyć nowego pretekstu dla kolejnej wycinki" - mówi naukowiec.

Adam Bohdan przypomina, że to właśnie leśnicy włączyli jednostkę wojskową w obszar UNESCO (jest nim cała Puszcza Białowieska). W związku z tym sami uznali, że jest to cenny obszar Puszczy i powinien być chroniony w specjalny sposób.

„Przypominamy po raz kolejny, że jeśli Lasy Państwowe chcą na poważnie rozmawiać o pożarach w Puszczy, powinny czym prędzej przystąpić do wykonania [przygotowania - red.] oczekiwanego przez UNESCO Programu wykrywania i przeciwdziałania pożarom. Jednak z niewiadomych powodów uchylają się od przygotowania tego dokumentu" - napisał Bohdan w odpowiedzi na komunikat prasowy LP.

Nie można wszystkiego zwalać na kornika

Lasy Państwowe ostrzegają w komunikacie: "ilość martwych drzew zwiększyła się na przestrzeni lat o blisko 1000 proc. [...], co bardzo istotnie zwiększa ryzyko pożarowe". Jednak w informacjach przesłanych przez LP jest nieścisłość, bo dane w załączonej do komunikatu tabeli mówią o tym, że przyrost martwego drewna od 2011 do 2017 wyniósł nieco ponad 689 proc. (za 2018 roku nie podano danych).

Źródło: RDLP Białystok

Dr hab. Żmihorski nie zaprzecza, że w wyniku gradacji kornika drukarza mogło wzrosnąć zagrożenie pożarowe w Puszczy Białowieskiej, choć ma wątpliwości, czy przebiega to w taki sposób, jak rysują LP. "Nie możemy zapominać, że przynajmniej część martwego drewna jest na tyle wilgotna, że nie stanowi żadnego zagrożenia pożarowego. Co więcej, wręcz zabezpiecza przed pożarami, ponieważ ogranicza rozwój traw i zwiększa wilgotność ściółki" - mówi naukowiec

"Zagrożenie pożarowe wynika z szeregu różnych czynników, a Lasy Państwowe próbują nas przekonać, że jest on tylko jeden - zabite przez kornika świerki. To manipulacja" - dodaje.

Zadaje również pytanie, że skoro Puszczy Białowieskiej grozi ogień, to dlaczego cały czas osusza się ją rowami melioracyjnymi, które - choć powstałe dziesiątki lat temu - nadal są utrzymywane? "Przy okazji asfaltowania Drogi Narewkowskiej odnowiono ich łącznie aż 30 km. Zagrożenie pożarowe, o którym mówią Lasy, jest też efektem tych melioracji".

Kampania strachu Lasów Państwowych

Zdaniem aktywistów Obozu dla Puszczy, z którymi rozmawiała "Wyborcza", straszenie eksplozją w magazynie wojskowym to "kolejna odsłona kampanii strachu, którą od jakiegoś czasu z rozmysłem prowadzą Lasy Państwowe".

„Kilka tygodni temu usłyszeliśmy o martwym żubrzyku przygniecionym drzewem, do którego usunięcia z lasu mieli nie dopuścić 'ekolodzy'. Następnie zagrożenie bezpieczeństwa publicznego wzrosło w Puszczy o 1000 procent, a teraz stajemy przed zagrożeniem wybuchu, który, jak sugeruje wizualizacja dołączona do komunikatu RDLP Białystok, może objąć swoim zasięgiem również miasto Hajnówka. Rozwiązaniem wszystkich tych problemów i jedynym ratunkiem dla Puszczy jest pozwolenie leśnikom na powrót do pracy, na co rzekomo nie zgadzają się 'ekolodzy'" - mówiła „Wyborczej” Joanna Pawluśkiewicz, aktywistka Obozu dla Puszczy.

"Lasom Państwowym zależy na tym, żeby podkopać autorytet strony społecznej oraz stworzyć wrażenie krytycznej sytuacji, w której znajdować się ma Puszcza Białowieska" - dodała.

Przypomnijmy, że aktualnie powstają aneksy do planów urządzenia lasu dla trzech puszczańskich nadleśnictw - Browsk, Hajnówka i Białowieża - które zakładają wycięcie następnych 170,8 tys. m. sześc. do końca 2021 roku. Lasy uzasadniają potrzebę tych cięć właśnie koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa publicznego, które rzekomo w Puszczy Białowieskiej w wyniku gradacji (masowego pojawienia się) kornika drukarza drastycznie spadło.

Można się więc spodziewać, że w "bombowej" kampanii informacyjnej chodzi przede wszystkim o zdobycie społecznej akceptacji dla kolejnych wycinek w Puszczy Białowieskiej.
;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze