“Jeśli ten gość skręci w prawo, to jest kłusownikiem”, mruczy Michel Sawan, prowadząc samochód krętą, nieutwardzoną drogą po wzgórzach północnej części Libanu. Dalej wymienia typowe cechy samochodu kłusownika: przyciemniane szyby, brak tablic rejestracyjnych. W ciągu zaledwie kilkunastu minut mija nas kilka takich pojazdów
On sam, w swojej czapce z daszkiem w wojskowy wzór (którą ostatecznie oddaje mi, żebym mogła ochronić się przed palącym słońcem), mógłby uchodzić za jednego z nich. Nic bardziej mylnego. Sawan jest prezesem organizacji Lebanese Association for Migratory Birds i żartuje, że z łatwością mógłby wygrać konkurs na najbardziej znienawidzoną osobę w regionie.
“Kilka tygodni temu, gdy z pracownikami polskiej ambasady wypuszczaliśmy na wolność uratowane ptaki, mieliśmy tu wielką awanturę. Zjawiło się kilku kłusowników, którzy krzyczeli, grozili nam, chcieli nas nawet bić, bo myśleli, że robimy im zdjęcia”, przywołuje. Teraz mijamy budynek w budowie. Na jego piętrze stoi mężczyzna z bronią w ręku. Zdaniem Sawana, niewątpliwie kłusownik. Ślady ich obecności są wszędzie – zarówno droga, jak i otaczające ją polany są wyściełane łuskami po pociskach.
Zdaniem Sawana problem kłusownictwa, choć nie jest nowy w Libanie, z roku na rok pogłębia się. ”Potrafią zabić nawet ponad 50 ptaków dziennie, 250 bocianów w tym sezonie – najwięcej, odkąd liczę”, wskazuje.
Zdaniem Sawana problem kłusownictwa, choć nie jest nowy w Libanie, z roku na rok pogłębia się. ”Potrafią zabić nawet ponad 50 ptaków dziennie, 250 bocianów w tym sezonie – najwięcej, odkąd liczę”, wskazuje.
Zgharta, gdzie jesteśmy, przyciąga miłośników nielegalnego strzelania do ptaków jak magnes – to wąskie gardło wielu najważniejszych tras migracyjnych ptaków na świecie. Dziesiątki gatunków, w tym wiele zagrożonych wyginięciem, co roku przelatują tędy, odbywając swoją podróż z Europy do Afryki i z powrotem. Dolinę otaczają wzniesienia pasm górskich, w tym góry Terbol. Korytarz powietrzny i silny wiatr sprawia, że wiele zmęczonych ptaków chętnie przelatuje tu na niskiej wysokości, co czyni je wyjątkowo łatwym celem dla kłusowników i myśliwych. Wśród nich są między innymi polskie bociany, z którymi Sawan zdążył się dobrze zaznajomić.
“Wczoraj przeleciały tędy dwa duże klucze bocianów. Jeden z nich został zastrzelony, miał GPS, więc będziemy sprawdzać, skąd pochodził. Myślę, że z Niemiec lub Polski”,
mówi mi. Kilka dni po naszym spotkaniu okazuje się, że bocian rzeczywiście był nadwiślański. Jak tysiące innych przedstawicieli jego gatunku każdego roku, nigdy nie doleciał jednak do domu. Zamiast tego zginął w Libanie – jednym z najbardziej śmiertelnych miejsc dla wędrownych ptaków na całej planecie.
Iranistka, publicystka i komentatorka ds. bliskowschodnich, współpracuje z „Kulturą Liberalną”. Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Doświadczenie zdobywała m.in. w ambasadach RP w Teheranie i Islamabadzie. Współautorka publikacji „Muzułmanin, czyli kto? Materiały dydaktyczne dla nauczycieli i organizacji pozarządowych”.
Iranistka, publicystka i komentatorka ds. bliskowschodnich, współpracuje z „Kulturą Liberalną”. Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Doświadczenie zdobywała m.in. w ambasadach RP w Teheranie i Islamabadzie. Współautorka publikacji „Muzułmanin, czyli kto? Materiały dydaktyczne dla nauczycieli i organizacji pozarządowych”.
Komentarze