0:00
0:00

0:00

Przychodzi pacjent, podaje receptę, a leku brak. "Takie sytuacje zdarzają się na okrągło. Pół biedy, jeśli mogę zaproponować zamiennik, ale jeśli nie ma? Muszę powiedzieć: przykro mi, leku nie ma i nie mam go skąd zamówić. Kiedy będzie? Może za dwa tygodnie, a może za 9 miesięcy. Proszę zapytać lekarza, co dalej" - relacjonuje Jerzy Przystajko, aptekarz z Opola i działacz partii Razem.

Naczelna Izba Aptekarska alarmuje ministra zdrowia: "W ostatnim czasie otrzymujemy wiele sygnałów, wskazujących na brak dostępności do produktów leczniczych, przede wszystkim wydawanych na podstawie recepty w aptekach ogólnodostępnych".

Jakich leków brakuje? Na cukrzycę, nadciśnienie, choroby tarczycy, astmę, alergie... Początkowo zastępowano je zamiennikami, ale teraz ich też zaczyna brakować. Winien jest już nie tylko nielegalny eksport leków na rynki zagraniczne, ale uzależnienie produkcji leków od chińskich substancji aktywnych.

„Kiedyś, żeby pozbawić kraj dostępu do leków, trzeba było zbombardować fabryki, dzisiaj wystarczy odciąć dostawę” - mówi Przystajko.

Pacjenci pielgrzymują po województwach

Zdaniem Jerzego Przystajki brak leków to nic nowego. „Problem istnieje i pogłębia się, odkąd pamiętam, a pracuje jako aptekarz prawie 10 lat. Stan wyjątkowy ogłoszono dopiero teraz, bo zaczęło brakować dwóch bardzo często stosowanych substancji: lewotyroxyny i metforminy. W poszukiwaniu leków pacjenci pielgrzymują nawet po kilku województwach".

Lewotyroxyna to syntetyczna forma hormonu tarczycy potrzebna szczególnie osobom cierpiącym na niedoczynność, np. po operacji wycięcia tarczycy czy chorym na zespół hashimoto, ale wahania hormonalne dotyczą także osób starszych czy kobiet w ciąży.

Metformina stosowana jest w lekach na cukrzyce. Stosuje ją 200 tys. chorych, którzy teraz będą musieli przejść na zamienniki.

Jakie mogą być skutki odstawienia?

„W przypadku chorych na cukrzyce odstawienie leków powoduje wzrost cukru we krwi, a to na dłuższą metę może się skończyć uszkodzeniem nerek, naczyń krwionośnych, zwiększonym ryzykiem zawału serca i innymi powikłaniami nieleczonej cukrzycy” - mówi Przystajko.

„Niedoczynność tarczycy wpływa na cały organizm, objawami są gorsze samopoczucie, senność, depresja, obrzęki, brak koncentracji. Nieleczona niedoczynność może zagrażać życiu. W najgorszym położeniu są osoby, którym tarczycę wycięto, np. w wyniku choroby nowotworowej, oraz osoby starsze, którym problemy z tarczycą nakładają się często na inne schorzenia” - tłumaczy OKO.press lekarka Kaja Filaczyńska.

Braki leków stają się coraz bardziej powszechnym doświadczeniem Polaków. Z badania opinii publicznej przeprowadzonego na zlecenie Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego wynika, że 45 proc. Polaków obawia się braku leków w aptece. Wśród obawiających się aż 74 proc. takiej sytuacji już doświadczyło.

„Łącznie z grupą ponad trzystu leków stale zagrożonych brakiem dostępności, mamy problem z blisko pół tysiącem produktów leczniczych, niedostępnych dla pacjentów" - pisze Naczelna Izba Aptekarska.

Co doprowadziło do kryzysu?

Leki na eksport

Ceny leków nie są przez firmy farmaceutyczne ustalane z góry, tylko dostosowywane do rynków lokalnych. „Ceny rynkowe leków pełnopłatnych bez zamiennika odpowiadają tak naprawdę temu, jaka jest najwyższa kwota, jaką pacjent w danym kraju jest w stanie za lek zapłacić” - tłumaczy Przystajko.

Trochę innymi prawami rządzi się lista leków refundowanych - tu negocjatorem jest państwo, które w zamian za dobrą cenę gwarantuje pewną sprzedaż. „W takich negocjacjach brane są pod uwagę różne kryteria, m.in. średnie wynagrodzenie. Polska ma jedno z najniższych w UE, więc wynegocjowane ceny także są niższe niż w innych krajach” - mówi Przystajko.

Jeśli dodamy do tego różnicę w sile nabywczej walut, nie dziwi fakt, że te same leki są w Polsce trzy, cztery razy tańsze niż np. w Niemczech. To łatwy sposób na biznes, któremu uległa część aptekarzy i hurtowników. Leki zaczęły być masowo wywożone do innych krajów UE w ramach wolnego handlu i tam sprzedawane z zyskiem.

Rząd próbuje z tym zjawiskiem walczyć, na razie bezskutecznie. „To, co w Polsce nazywamy mafią lekową, na Zachodzie jest zupełnie legalną praktyką, tzw. sprzedażą równoległą” - tłumaczy Przystajko.

Powstała m.in. lista leków, które bez zgody Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego nie mogą opuścić kraju. Leki zaczęto wywozić nielegalnie. Od 6 czerwca za wywóz leków za granicę grozi nawet 10 lat więzienia, ale od kilku lat głośnej „walki z mafią lekową” nie nałożono ani złotówki kary. Wartość wywożonych rocznie leków to ok. 2 mld zł.

Sam nielegalny wywóz nie doprowadziłby może do tak drastycznej sytuacji, ale Polska razem z wieloma innymi krajami padła też ofiarą swojej oszczędności i globalnej chytrości.

Chiny: sami się trujcie

Po co zanieczyszczać własne środowisko i kupować droższe leki produkowane w całości w Polsce, kiedy pozyskiwanie substancji czynnych można outsorcingować? Europejskie firmy zwykle zajmowały się końcowym procesem powstawania leku, najważniejsze surowce importując głównie z Chin. Polska nie jest wyjątkiem.

Według prezesa Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego Krzysztofa Kopcia, w Polsce blisko 80 proc. substancji czynnych wykorzystywanych przy produkcji lekarstwa pochodzi właśnie z Chin.

Jakie może to mieć konsekwencje dla bezpieczeństwa lekowego można się było domyślić, a teraz przekonać - Chiny w ciągu ostatnich tygodni zamknęły kilkanaście fabryk farmaceutycznych jako element walki z zanieczyszczeniem środowiska.

„Przez lata w zachwycie nad globalizacją, wolnym rynkiem i outsorcingiem, konsekwentnie wyniszczaliśmy to, co zostało z państwowych zakłady produkujących leki” - mówi Przystajko.

"Kiedyś cała linia produkcyjna była na terytorium państwa, żeby zagrozić bezpieczeństu lekowemu trzeba było bombardować fabryki. Dzisiaj wystarczy odciąć dostawę substancji czynnych".

Winne jest między innymi kryterium cenowe przy wybieraniu leków refundowanych, producenci stosujący polskie substancje czynne byli po prostu drożsi.

Jak zatrzymać eksport?

„Zabawa w policjantów i złodziei będzie trwała tak długo, jak długo poziom cen leków w Polsce będzie sztucznie zbijany, zaniżany.

Zbudowaliśmy, także ze względów politycznych i propagandowych, system, w którym mamy formalnie bardzo tanie leki, tyle że ich nie mamy” - pisze Joanna Solska w Polityce.

Czy ceny powinny zostać uwolnione?

„W żadnym wypadku” - mówi Przystajko. „Chyba że chcemy mieć sytuację jak w Stanach Zjednoczonych i robić seriale o chorych na raka, którzy muszą dorabiać produkując nielegalnie narkotyki. Ceny rynkowe nie kształtują się zgodnie z tym, ile lek jest wart, tylko ile pacjent jest w stanie za niego zapłacić - im więcej, tym lepiej".

Prawniczka Paulina Kieszkowska-Knapik proponuje tzw. instrument dzielenia ryzyka. Mechanizm opiera się na niejawnych negocjacjach państwa z firmami farmaceutycznymi. Państwo może wynegocjować dobrą cenę w ramach refundacji, ale cena rynkowa pozostaje wysoka.

Producentom leków jest to na rękę, bo mogą utrzymać wysokie jawne ceny nominalne, które są często punktem odniesienia dla innych negocjujących państw.

Przystajko jest wobec tego rozwiązania sceptyczny. „Wszystko, co niejawne, jest potencjalnie korupcjogenne i nieuczciwe. Trudno też potem ten mechanizm kontrolować społecznie - jest wyłączony z informacji publicznej".

Innym rozwiązaniem problemu cen leków mogłaby być wspólna polityka unijna i ustalanie cen. „Ale Polska blokuje ten pomysł, bo mogłoby to oznaczać podwyższenie cen leków w kraju. Konieczne byłyby unijne dopłaty, żeby wyrównać dysproporcje” – zwraca uwagę Przystajko. „Trzeba jednak pamiętać, że firmy farmaceutyczne będą na pewno skłonne do bardzo dużych ustępstw, jeśli w grę wchodziłby cały rynek europejski".

Bezpieczeństwo lekowe

Co zrobić z problemem uzależnienia od Chin? W Stanach Zjednoczonych szpitale zmęczone ciągłymi brakami leków i rosnącymi cenami same zabrały się za produkcję zakładając firmy non-profit.

Innym rozwiązaniem jest wprowadzenie Refundacynego Trybu Rozwojowego postulowanego od lat przez Polski Związek Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego, który wprowadzałby preferencje wobec polskich producentów na listach leków refundowanych.

Zdaniem Przystajki należałoby wspierać szczególnie te firmy, które mają na terenie Polski całą linię produkcyjną. „Taki mechanizm zastosowano z dużym powodzeniem w Hiszpanii".

Jeśli państwo nie zrobi w sprawie leków nic, zapasy będą się kurczyć, a sytuacja pacjentów będzie coraz dramatyczniejsza. Systemu ochrony zdrowia, który i bez braku leków jest w tragicznym stanie, nie stać na kolejne rządowe oszczędności.

;
Na zdjęciu Marta K. Nowak
Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze