Pani Prezes Sądu Rejonowego w Elblągu „nakazała pracownikom sekretariatów zebranie tóg sędziów i złożenie ich do depozytu prezesa. Odda w poniedziałek” – podano na twitterze przed Marszem Tysiąca Tóg 11 stycznia 2020.
„Małe rzeczy też mogą nas zachwycać i małe rzeczy mogą drogimi być” – te wersy otwierają Italienisches Liederbuch, cykl pieśni austriackiego kompozytora Hugona Wolfa[1].
Myśl przewodnia jest prosta – i drobiazgi mogą ważyć wiele. Bez nich czasem trudno osiągnąć cel.
Prawnicy powinni o tym przesłaniu pamiętać, zwłaszcza, gdy zajmą się podniosłymi kwestiami konstytucyjnymi.
Odebranie sędziom tóg to próba posłużenia się efektem mrożącym
Zabieg Pani Prezes był prosty: togi stanowią własność Skarbu Państwa (Sądu Rejonowego w Elblągu), a samowolne użycie cudzej rzeczy ruchomej, to wykroczenie z art. 127 kodeksu wykroczeń:
„Kto samowolnie używa cudzej rzeczy ruchomej, podlega karze grzywny albo karze nagany”.
Profilaktyczne działanie Pani Prezes zawiera – po pierwsze – wyraźny sygnał, że taka demonstracja jest kierownictwu sądu niemiła. Po drugie, miało utrudniać demonstrowanie w todze. To drugie, choć zabawne, z punktu widzenia konstytucyjnego, jest mniej znaczące.
Można demonstrować w todze, można z togą na ramieniu, można z fioletową przypinką. Te wszystkie postaci nie uchybiają głównemu celowi: wyrażenia w publiczny sposób swoich zapatrywań w obronie Konstytucji.
Ciekawszy jest pierwszy efekt zaaresztowania tóg: okazanie niechęci do demonstracji, przez administrację wymiaru sprawiedliwości, w tym wiceministra Marcina Warchoła. A także rzecznika rządu Piotra Müllera.
Nieukontentowanie władzy wykonawczej ma prozaiczny cel i skutek. Znany socjologom „efekt mrożący” (autocenzura w miejsce zakazu władzy), lekceważony przez wielu sędziów, obecnie znacznie się upowszechnił.
Obstrukcje przeszkadzające dotrzeć na czas na demonstrację (kontrole autokarów, materiałów informacyjnych, powolne legitymowania itp.) do niedawna były popularne w działaniach władz wobec Obywateli RP i innych aktywnych protestujących grup. Obecnie mogli tego doświadczyć sędziowie, których autokary zmierzające na Marsz 1000 Tóg w kilku miastach poddano inspekcji.
Paradoksalnie, użycie wobec sędziów środków, z jakimi do tej pory mogli się spotykać w zeznaniach stron np. w postępowaniach wykroczeniowych – może przybliżyć kres postawy, nakazującej lekceważyć im samo istnienie efektu mrożącego i jego negatywnych następstw.
Nie tylko bowiem sam tekst jest istotny przy ocenie znaczenia prawa. Zarówno interpretacja, jak i aplikacja tekstu (które mogą być wierne, niewierne, a nawet perwersyjne, zakresowo rozszerzające lub zwężające) wyznaczają standard ochrony prawa. Użycie środków legalnych, lecz w zamiarze wywarcia mrożącego efektu, jest doskonale znane policjom, służbom siłowym, wojsku, a nawet toutes proportions gardées, szkołom czy innym placówkom wychowawczym. Nie jest obce także sędziom; obecnie – jak widać – także jako tym, do których jest adresowane.
Prawo nie tylko na papierze, nie tylko w działaniu, ale i w społecznym odbiorze
Z tej właśnie przyczyny, zarówno Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, jak i TSUE, oceniając istnienie naruszenia praw człowieka, czy prawa europejskiego, wymagają efektywnej ochrony prawa (effet utile).
Naruszenie może bowiem powstać mimo istnienia porządnego tekstu ustawodawczego. Ten ostatni jest zaledwie potencją i może być zastosowany w praktyce źle, opacznie lub w ogóle nie zastosowany. O istnieniu prawnej ochrony przesądza więc nie tylko istnienie ustawy, ale trzeba też wskazać praktykę jej stosowania.
Niedawno TSUE udzielił[2] odpowiedzi na pytanie prejudycjalne SN odnoszące się do statusu prawnego KRS i Izby Dyscyplinarnej w SN. W wyroku tym wyjaśniono (w wiążący sposób, nie tylko na użytek tego akurat rozstrzygnięcia) jak należy rozumieć prawo europejskie gdy wymaga ono, aby sąd był niezależny, a niezawisłość sędziów nie doznawała uszczerbku.
TSUE wskazał na kryteria wymagane przez art. 19 ust. 1 TUE i art. 47 Karty Praw Podstawowych. Jednocześnie TSUE nie mogąc orzekać (bo to kompetencja sądów krajowych) czy w konkretny sąd, którego pytanie dotyczyło (a więc Izba Dyscyplinarna SN) cieszy się wymaganym stopniem niezależności i niezawisłości – wskazał kryteria jakimi tu ma się kierować z kolei sąd pytający, działający w tej sztafecie jako następca TSUE. Kryteria oceny są trojakie, traktowane łącznie (pkt 143-151 uzasadnienie): reżim prawny[3]; ale i praktyka, zachowania ocenianego sądu. Przy czym, co najciekawsze, nakazuje się nie tylko uwzględniać ocenę dokonywaną z punktu widzenia sądu odsyłającego.
W pkt 153 uzasadnienia wyroku TSUE wymaga się spojrzenia na sprawę z punktu widzenia szerszej publiczności. I to jest owo trzecie kryterium. Należy bowiem ocenić także okoliczności „mogące wzbudzać w przekonaniu jednostek uzasadnione wątpliwości co do niezależności Izby Dyscyplinarnej od czynników zewnętrznych, w szczególności od bezpośrednich lub pośrednich wpływów władzy ustawodawczej i wykonawczej, oraz jej neutralności w ścierających się przed nią interesów, i prowadzić w ten sposób do braku przejawiania przez ten organ oznak niezależności lub bezstronności, co mogłoby podważyć zaufanie, jakie sądownictwo powinno budzić w jednostkach w społeczeństwie demokratycznym.”
Ujęcie to współbrzmi ze znanym określeniem brytyjskiego lorda Hewarda, że przy wymierzaniu sprawiedliwości istotne jest nie tylko to, aby była ona wymierzona, ale i aby wszyscy widzieli, że tak się stało[4].
Aspekty nie tylko tekstowe czy aplikacyjne, ale i społeczny odbiór wymiaru sprawiedliwości, a także konieczność (pkt 152 uzasadnienia TSUE) wzięcia pod uwagę wszystkich tych kryteriów łącznie, oznacza zerwanie z tradycyjnym sylogistycznym i subsumpcyjnym sposobem uzasadniania orzeczeń. Sąd Najwyższy z konieczności musiał więc sięgnąć do faktów, źródeł i ocen odnoszących się do – wedle staroświeckiej nieco terminologii notoriów, informacji elektronicznej i medialnej. Dokonano tego w pkt 49 – 56 (wobec KRS ) i w pkt 75 -78 (ocena Izby Dyscyplinarnej SN). Zostało to przez oponentów skrytykowane jako działanie contra legem, a szczególnie krytykowano innowacyjność kryteriów ocen (owo „społeczne wrażenie” wywierane przez działanie KRS i ID i konieczność łącznego ważenia okoliczności branych pod uwagę).
Przy ważeniu, położenie na wadze w pewnym momencie nawet drobnej rzeczy, choćby tak ulotnej, jak „społeczne wrażenie” , odważnika niewielkiej wartości, dotychczas niezauważanego, doprowadzić może do przeważenia szali.
Konstytucyjne łańcuchy i klucz woźnego
Konstytucję, jej znaczenie i ograniczenia wedle znanej metafory przyrównuje się do łańcuchów nakładanych na siebie przez naród, na wypadek, gdyby ogarnęło go szaleństwo. Ładna to i krzepiąca metafora.
Gorzej, gdy nikt nie chce łańcuchów siłą zrywać, lecz wyswobadza się z krępujących więzów innym sposobem.
Otóż cytowany już wyżej wyrok SN z 5.12. 2019 r, III PO 7/18, (pkt 79 uzasadnienie) konkluduje „Summa summarum, każda z przedstawionych okoliczności samodzielnie oceniana nie rozstrzyga o niezachowaniu standardu z art. 47 KPP (art. 6 Konwencji w związku z art. 45 ust. 1 Konstytucji RP). Jednak gdy te wszystkie okoliczności zestawi się łącznie, a mianowicie (utworzenie od podstaw nowej jednostki organizacyjnej w SN, obsadzenie tej jednostki wyłącznie nowymi osobami, których związki z władzą ustawodawczą i wykonawczą są silne i które przed nominacją były beneficjentami zmian w wymiarze sprawiedliwości, a wybrane zostały przez KRS niedziałający w sposób niezależny od władzy ustawodawczej i wykonawczej, z szeroką autonomią i kompetencjami odebranymi innym sądom i innym izbom Sądu Najwyższego), to z nich wynika jasna i jednoznaczna konsekwencja, że Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nie jest sądem w rozumieniu art. 47 KPP oraz art. 6 Konwencji i art. 45 ust. 1 Konstytucji RP” .
Taka konkluzja otwiera osobom, które już stanęły przez Izba Dyscyplinarną SN – możliwość ubiegania się o wzruszenie zapadłego wobec nich orzeczenia – przed sądem odpowiadającym kryteriom z art. 47 KPP oraz art. 6 Konwencji i art. 45 ust. 1 Konstytucji.
Tylko, że patrząc na to, co się stało w Elblągu – mając na uwadze, że trywialne, drobne rzeczy mogą mieć doniosłe znaczenie; że atmosfera w wymiarze sprawiedliwości nie jest dobra – przychodzi mi do głowy myśl uporczywa i groźna: a co się stanie, jeśli wysiłkom sanacyjnym podejmowanym przez TSUE, SN i przez samych sędziów, stanie na przeszkodzie zwykle zamknięcie na klucz szafy z aktami w Izbie Dyscyplinarnej? Jak wtedy sądzić – bez akt?
Przypisy:
[1] “Auch kleine Dinge können uns entzücken, Auch kleine Dinge können teuer sein..” słowa Paul Heyse.
[2] Z 19 listopada 2019 r., zadane w sprawach połączonych C‐585/18, C‐624/18 i C‐625/18.
[3]https://konstytucyjny.pl/wlodzimierz-wrobel-izba-dyscyplinarna-jest-sadem-wyjatkowym-w-czasie-pokoju-zakazanym-przez-konstytucje/. Por. także W. Wróbel: Izba Dyscyplinarna jako sąd wyjątkowy w rozumieniu art. 175 ust. 2 Konstytucji, Palestra 2019 nr 1, s. 17-35.
[4]It is not merely of some importance, but is of fundamental importance that justice should not only be done, but should manifestly and undoubtedly be seen to be done , Rex v. Sussex Justices, 9.Nov. 1923 KBR 1924, vol. I, s.259.
[5] Stępkowski, Gazeta Prawna 19.11.2019, https://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/1440287,niezawislosc-sedziowska-kryteria-europejskie-konstytucja-izba-dyscyplinarna-sn.html
Lista Hańby Polskiego Sądownictwa , część 3. Dwa pierwsze punkty to 1) ANDRZEJ RZEPLIŃSKI i 2) KŁAMSTWO KONSTYTUCYJNE. Część 3: ANDRZEJ ZOLL, czyli zlecenie Wałęsy dla prof. Zolla by wykończyć partie ''X'' Stana Tymińskiego…. Wówczas przegapiłem tę sprawę. Nie było internetu a i bardziej interesowałem sie wtedy piłką i hokejem niż polityką. Pewnego razu zobaczyłem przed paru laty dość młodego człowieka dziennikarza , który mówił że zakulisowe działania by wyeliminować partie ""X'' z wyborów 91 r. , to jedna z największych, najbardziej wstydliwych zbrodni prawno – politycznych III RP, o której w przyszłości będą powstawać rozprawy naukowe i książki historyczne. Ten czas jeszcze nie nadszedł. Ale znalazłem to : ''(..) Jednakże w dn. 13 września ta sama Okręgowa Komisja Wyborcza w Warszawie postanowiła unieważnić rejestrację okręgowej listy kandydatów Partii „X". Prof. Zoll, przewodniczący PKW, wyraził się w programie TYP – ,,Wyborcze ABC", że nie było nigdy żadnych poleceń ze strony Państwowej Komisji, skierowanych do OKW w Warszawie. Treść powyższego dokumentu stwierdza wyraźnie, że człowiek kierujący tak poważną instytucją, jaką jest PKW, od którego wymaga się nieskazitelności etyczno moralnej, mówiąc delikatnie – rozmija się z prawdą. A fe, panie Zoil! Oglądało pana miliony ludzi i jeśli rzucę kamieniem na ulicy, mam szansę trafić w świadka tej niefortunnej wypowiedzi.
Jednocześnie chcemy zwrócić uwagę, że działalność OKW w Warszawie budziła wiele zastrzeżeń, które zostały przekazane prokuraturze W-wa Śródmieście. Dotyczyły one:
– korzystania przez OKW z usług osób trzecich przy przenoszeniu dokumentów między siedzibą komisji a miejscem ich weryfikacji,
– niewłaściwego zabezpieczenia dokumentów w trakcie weryfikacji,
– braku na wszystkich listach kolejnego numeru ewidencyjnego,
– braku pieczątki komisji wyborczej na wszystkich listach. (..) '' CDN.
CD. ''(..) Andrzejowi Zollowi jedna osoba odbierała spokój całkowity. Osobą tą był prokurator Rafałko, który po złożonych przez członków Partii „X" oświadczeniach, znalazł podstawę do bliższego zainteresowania się sprawą. Aktywność i sumienność prokuratora Rafałko w dążeniu do ustalenia prawdy nie znalazły uznania u zwierzchników i ich przyjaciół. Przewodniczący Zoll nazwał publicznie jego działalność „radosną twórczością prokuratorską", strasząc jednocześnie, że dalsze postępowanie tego typu może doprowadzić do podania się do dymisji sędziego Barei wraz z całą Okręgową Komisją Wyborczą w Warszawie, a tym samym postawić pod znakiem zapytania przeprowadzenie wyborów. Szantaż był to oczywisty i tym bardziej bulwersujący, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że wyszedł ze strony osoby, która czuwać winna nad wiarygodnością wyborów. Andrzej Zoll posunął się znacznie dalej, sugerując prokuraturze, iż powinna zająć się sfałszowaniem przez Partię „X" list poparcia. Ponieważ nikt nie udowodnił nam faktu dokonania fałszerstwa, moglibyśmy zaskarżyć pana Zolla o pomówienie, ale ze względu na brak czasu nie chcemy zajmować się głupstwami. Narzuca się jednak pewna uwaga: czy mianowicie Andrzej Zoll wie coś więcej na temat podrzucenia nam 1720 fałszywych podpisów, których nie dołączyliśmy do list złożonych w OKW, o czym powiadomiliśmy prokuraturę. Jeśli tak, to może zechciałby podzielić się tymi sensacjami. W każdym razie efekt był taki, że temat przejęła Prokuratura Wojewódzka, która – po rozmowie ministra Chrzanowskiego z prokuratorem prowadzącym – mówiąc brzydko – urwała łeb sprawie dość nisko. Mamy nadzieję, że Minister Sprawiedliwości Chrzanowski nie przejdzie w tych wyborach, jako że – o zgrozo – kandyduje.(..) '' http://www.socjalizm.cba.pl/Partiax/Pliki/Partiax2.htm CDN.
Prof. Łętowska : ''1. Działając na podstawie art. 14 ust. l ustawy o rzeczniku praw obywatelskich, pozwalam sobie przedstawić poniższe wystąpienie, w związku z niedoskonałościami ordynacji wyborczej do parlamentu i wątpliwościami dotyczącymi jej stosowania w praktyce. Intencją rzecznika jest spowodowanie, aby przedstawione niżej niedostatki były wyeliminowane przy opracowywaniu zapowiedzianej nowelizacji ordynacji a praktyka stosowania ordynacji — udoskonalona. (Korwin Mikkego w 2011 r. też uwalono – nawet Palikot potępił to i zapewne nie tylko po to by przejąć elektorat 😉
2. W dniu 10 października br. otrzymałam pismo Krajowego Komitetu Wyborczego Partii „X", wraz z obszerną dokumentacją, w sprawie unieważnienia rejestracji okręgowej listy kandydatów na posłów tego Komitetu w okręgu nr l w Warszawie. Wobec trwającej wówczas kampanii wyborczej, a zarazem upływu terminów do podejmowania jakichkolwiek działań i decyzji w tej sprawie, zakończonej ostatecznym postanowieniem Sądu Wojewódzkiego — nie uznałam za możliwe i celowe podjąć interwencji w tym przedmiocie w trybie art. 12 pkt 2 ustawy o RPO. Obecnie — na podstawie art. 14 ust. l ww. ustawy — pragnę sformułować na tym tle pewne uwagi, dotyczące zarówno stanu legislacji, jak też sposobu postępowania w tej sprawie. Ilustrują one pewne szersze zjawiska, z jakimi Rzecznik styka się w swej praktyce dość często, a które z punktu widzenia „skutecznej ochrony praw i wolności obywateli" oraz „usprawnienia trybu załatwiania ich spraw" nastręczają szczególnie wiele trudności. '' CDN.
CD. ''(..) Na tle omawianej sprawy pragnę zwrócić uwagę na jeszcze jeden problem, z którym p RPO styka się w swej działalności także nie po raz pierwszy. Otóż wiadomo, że Partia „X" jest organizacja, której z tych lub innych przyczyn w wielu środowiskach się „nie lubi", Ale właśnie dlatego wszystkie instytucje i osoby zajmujące się urzędowo jej sprawami powinny dołożyć maksimum starań, aby sprawy te były prowadzone i załatwiane w sposób możliwie najbardziej rzetelny i obiektywny. W takim wypadku bardzo łatwo bowiem wyzwala się syndrom „nielubianego petenta", Pojawia się skłonność, aby jego sprawy traktować z maksymalną oschłością i biurokratycznie. Aby w sposobie ich prowadzenia i załatwiania „iść na skróty", ograniczając się do minimum tego, co bezwzględnie wymagane w wyraźnych przepisach (a i to nie zawsze). Aby wszędzie tam, gdzie tylko można czegoś mu odmówić — odmówić; a tam gdzie można mu czymś dokuczyć — dokuczyć. Ba —jeśli trzeba, to nawet prawo kształtować specjalnie przeciw niemu (vide sławetna klauzula 5-let-niego zamieszkiwania w kraju dla wybieralności do Sejmu i Senatu — bez względu na to, komu jeszcze w ten sposób odjęto jedno z podstawowych praw obywatelskich). To na takim tle rodzi się przekonanie, że „zaklęte koło prawa miażdży nas mimo naszych ewidentnych racji" (z pisma KKW Partii „X" do RPO), nawet jeśli te racje nie są tak całkiem ewidentne. Nie muszę podkreślać, że takie podejście jest gruntownie sprzeczne z samą istotą prawa, jako — z samego założenia — równego dla wszystkich i wymagającego jednakowego stosowania do każdego. (..)''. PEŁNY tekst listu prof. Ewy Łętowskiej ws partii ''X'' na stronkach ''Czerwonego Hrabiego'' Edmunda Bareda .
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
To Zoll dostał zlecenie od ''Bolka'' na Tymińskiego i to o nim jest. Ten kto widział ''Nocną zmianę'' i ma wyobrażenie jak wyglądała ''noc teczek'' wie że ''Bolek''nie był specjalnie subtelny i szedł na rympał z wdziękiem i gracją słonia w składzie porcelany. Prof. Łętowska zapewne niewiele mogła zrobić. Napisała list i chwała jej za to, bo jest on demaskatorski w sporej mierze. Zresztą zapoznaj sie z pełną treścią listu i będziesz wiedział o co chodzi . Linki nie działają ale można albo wpisać albo wkleić nawet część nazwy strony by Google to odnalazł.
PiS zatrudnia troli…Jakby Putina…a togi zamknąć…i akta… i ludzi… ciemny naród:(