0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stepien / Agencja Wyborcza.plAdam Stepien / Agenc...

1

Węgierski autor Andras Sajó wydał rok temu godną polecenia książkę: “Ruling by cheating. Governance in Illiberal Democracy”. W demokracji nieliberalnej istnieje charakterystyczna strategia władzy.

Na każdym kroku dostrzegalna jest tam ruling by cheating: rządzenie za pomocą kpiarskiej manipulacji. „Bicie piany” byłoby tu dobrym odpowiednikiem, jakkolwiek ten zwrot eksponuje tylko aspekt kamuflażu. Natomiast rządzenie przez igrzyska - oddaje element widowiska, gry, którą uprawia władza.

W ruling by cheating chodzi nie tylko o to, że władza ucieka się do manipulacji; ta pojawia się przy wszelkich relacjach władza – obywatel i to po obu stronach. Natomiast w ułomnych demokracjach manipulacja jest swoistym biznesplanem, patentem na rządzenie, tak jak piramida finansowa jest istotą oszukańczego przekrętu, a nie tylko wypadkiem przy pracy nobliwego skądinąd finansisty.

Pozory legalizmu zamiast rzetelnie traktowanej praworządności przy tej szczególnej metodzie nieuchronnie prowadzą do lekceważenia prawa i pozbawienia go powagi. Obywateli się infantylizuje fundując im igrzyska zamiast partycypacji i partnerstwa, świadomie i celowo wprowadza w błąd, zabawiając pozorami legalnie stosowanego prawa. Perwersyjna metoda degraduje podmiotowość rządzonych: ciemny lud wszystko kupi. Tylko trzeba dać kamuflującą – ale koniecznie kolorową - etykietę. Będzie mamić złudzeniem i przesłaniać brak zawartości.

Z zainteresowaniem obserwuję, jak to na łamach „Rzeczpospolitej" i „Dziennika Gazety Prawnej" (może jeszcze gdzie indziej) pojawiają się ogromne, całostronicowe ogłoszenia: „68 proc. Polaków popiera budowę CPK”. Albo że w Polsce istnieje najbardziej korzystny sposób obliczania rekompensaty za grunty wywłaszczane (chodzi znów o budowę CPK).

Gdyby te pieniądze przeznaczyć na pracę u podstaw - z osobami, które mają być wywłaszczone, na ich przekonywanie, tłumaczenie im, sporządzanie symulacji - byłoby wszystko w porządku. Ale kupowanie reklamy w gazecie branżowej czy dzienniku ogólnopolskim, podczas gdy idzie o przekonanie osób zamieszkujących gminy Baranów, Teresin i Wiskitki? Działanie poprzez ogłoszenia tego typu to przede wszystkim działania pozorne, bo nie trafiają tam, gdzie tkwi problem. Poza tym są kontrproduktywne, i to w przewrotny sposób. Są bowiem obliczone na skonfliktowanie wywłaszczanych z „resztą” społeczeństwa. Wywłaszczanym dorabiają gębę malkontentów opierających się woli większości. A „reszcie” wskazują, że wywłaszczani się wzbogacą, otrzymując więcej niż wartość rynkowa ziemi, a i to jeszcze grymaszą.

W tej akcji widzę zresztą nie tylko marnotrawstwo i przeciwskuteczność, ale i kolejny raz przejaw strategii: niech się kłócą, przestaną protestować, my uzyskamy czas i spokój.

Billboardy reklamowe pojawiają się zamiast realizowania kompetencji organów administracji. Dopiero co wdrażano w ten sposób Polski Ład. Gdybyż te środki przeznaczono na dokładniejsze dopracowanie buchalteryjnej strony nieudanej reformy!

Przeczytaj także:

2

Billboardy, reklamy, ogłoszenia od dawna tradycyjnie wykorzystywane w czasie teatrum wyborczego przez konkurujące partie polityczne obecnie wchodzą do instrumentarium rządzenia na co dzień. A kamuflażowa natura tego medium umożliwia i skłania do faulowania: pamiętają państwo kampanię obrzydzającą sędziów i judykatywę [władzę sądowniczą - red.]?

To była także gra fałszywymi etykietami.

Ruling by cheating pojawia się także przy wciągnięciu loteryjki do instrumentarium sprawowania rządów. Rzecz dotyczy szeroko komentowanego losowania składu nowej Izby Odpowiedzialności Zawodowej w SN. Losowanie przy obsadzie jakichś urzędów samo w sobie nie jest zdrożne. Problem w mechanizmie, jaki tu zastosowano. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego obecny ustawodawca uważa, że wybór przez prezydenta 11 osób spośród 33 uprzednio wylosowanych ma być jakościowo czym innym niż analogiczna decyzja tegoż prezydenta, polegająca na wyborze spośród całej populacji aktualnego SN (to nieco ponad 80 osób).

Sam akt losowania jest tu pozbawiony jakiegokolwiek elementu decyzyjnego. Losować może ktokolwiek, a nawet automat, sierotka albo (jak przy loterii – papuga). To, że losuje akurat I Prezes SN jest pozbawione jakiegokolwiek elementu decyzji, nie jest żadnym „udziałem” judykatywy (jeżeli za takowy uważalibyśmy udział osoby losującej).

I to wskazuje wyraźnie, że IOZ SN będzie - gdy idzie o skład osobowy - czystą kreacją prezydenta, a więc organu egzekutywy.

Chyba o kompetencję konstytucyjną lepiej nie pytać (ani jej szukać).

Jeżeli zaś na ten mechanizm spojrzymy z punktu widzenia tego, co za nim się ukrywa, to posłużę się metaforyczną przypowiastką.

Mamy zrobić tartę z gruszkami. Gruszki powinny być ekologiczne, niepryskane. Gwarantuje to konstytucja, pardon – receptura; nasza, własna, nie cudza, nie przyniesiona przez klienta. Ta naszą recepturą się się reklamujemy. Kupiliśmy dwa kilo gruszek z gwarantowanego źródła. Do nich jednak dosypano nam jeszcze 1/3 niewiadomego pochodzenia. Wysoce prawdopodobne, że od ogrodnika stosującego niedozwolone opryski. Co gorzej, część jest innego gatunku i już ulężonych, co powoduje, że gotowe ciasto będzie miało gorszy smak, bo takie gruszki zepsują smak całości. W kuchni wszystkie owoce razem zostają obrane, leżą gotowe do położenia na cieście.

Zorientowawszy się w sytuacji, lamentujemy, że wypiek będzie nieudany, bo testerów i klientów mamy wymagających - no i żądających zaświadczenia o ekologiczności produktu. Oni chcieli kupić, wierząc w to, co napisano w naszej własnej recepturze.

Życzliwy, acz niezbyt skrupulatny i dalekowzroczny cukiernik powiada: co za problem, wyeliminujemy 1/3 gruszek i będzie OK. Przecież 2/3 gruszek było niepryskanych. No i odkłada z pomieszanego razem wkładu gruszkowego 2/3, a 1/3 odrzuca, zapewniając testującego, że na gotowym cieście leżą gruszki odpowiadające ekologicznym wymaganiom. Bo przecież kupiono 2 kg owoców z gwarantowanego źródła.

Zabiegi pomocnego cukiernika nie zapewnią ani tego, by gruszkowa tarta odpowiadała certyfikatom ekologicznym i wymaganiom receptury, ani że wreszcie nie będzie miała smaku, jaki powinna by mieć.

Udostępnij:

Ewa Łętowska

Ewa Łętowska - prof. dr hab., profesor w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk, członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk, członek czynny Polskiej Akademii Umiejętności. Pierwszy rzecznik praw obywatelskich w Polsce (1988–1992), sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego (1999–2002) i Trybunału Konstytucyjnego (2002-2011).

Komentarze