Ministerstwo Kultury ogłosiło, że katowicki sąd rejestrowy uznał otwarcie likwidacji tamtejszego oddziału regionalnego Polskiego Radia. Jeśli w jego ślady pójdzie warszawski sąd, będzie to oznaczało koniec prawnego sporu o TVP. Czy to możliwe? Co może stać na przeszkodzie? [ROZMOWA]
„Sąd Rejonowy w Katowicach wpisał do Krajowego Rejestru Przedsiębiorców otwarcie likwidacji spółki obecnie pod firmą »Polskie Radio – Regionalna Rozgłośnia w Katowicach S.A.« w likwidacji z siedzibą w Katowicach” – ogłosiło w poniedziałek Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
To pierwsza taka decyzja sądu rejestrowego w Polsce po tym, jak 27 grudnia 2023 r. minister Bartłomiej Sienkiewicz wydał uchwałę o postawieniu w stan likwidacji wszystkich spółek medialnych. Jak wyjaśnialiśmy – nie oznacza to, że nowa władza zamierza zlikwidować państwowe rozgłośnie i kanały. Minister wykorzystał swoje uprawnienia jako reprezentanta Skarbu Państwa posiadającego 100% akcji, by ustanowić likwidatora, który zarządza spółkami zamiast dotychczasowych zarządów.
A wokół tego, kto i z jakiego tytułu powinien rządzić w TVP, Polskim Radiu i Polskiej Agencji Prasowej, toczył się zacięty polityczny bój. Bartłomiej Sienkiewicz 19 grudnia odwołał władze spółek i powołał nowe rady nadzorcze, które z kolei wybrały nowych prezesów. Dotychczasowi nominaci Prawa i Sprawiedliwości oraz politycy byłego obozu władzy kontestowali ten ruch i okupowali budynki. W przypadku TVP doszedł do tego także ruch ze strony Rady Mediów Narodowych, która 26 grudnia wydała uchwałę o powołaniu na stanowisko prezesa Michała Adamczyka, ówczesnego szefa TAI.
Po tym, jak weto prezydenta przyczyniło się do skasowania dofinansowania dla mediów publicznych z ustawy okołobudżetowej, minister Sienkiewicz postanowił wykorzystać to jako pretekst do postawienia spółek w stan likwidacji. Sądy rejestrowe mają zatem szereg wniosków do rozpatrzenia.
Czy decyzja katowickiego sądu przesądza, jakie będą rozstrzygnięcia w pozostałych przypadkach spółek regionalnych i spółek głównych TVP czy PAP-u? Jakie wątpliwości wobec uchwały o likwidacji wysuwane są w debacie publicznej i jak mogą się do nich ustosunkować sądy?
O to wszystko pytamy prof. Katarzynę Bilewską z Katedry Prawa Handlowego Uniwersytetu Warszawskiego, adwokatkę i partnerkę w kancelarii BLSK Legal, która śledzi i analizuje spór z punktu widzenia prawa korporacyjnego.
Dominika Sitnicka: Decyzja sądu rejestrowego w Katowicach dotyczy tamtejszej regionalnej rozgłośni Polskiego Radia. Czy w takim razie ten wpis przesądza, co się stanie w przypadku pozostałych regionalnych spółek, a przede wszystkim – TVP S.A. czy PAP-u?
prof. Katarzyna Bilewska: Tak, to tylko jedna ze spółek medialnych, która nazywa się Polskie Radio Rozgłośnia Regionalna w Katowicach S.A. Ma ona odrębny byt prawny. Po decyzji Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w przypadku każdej ze spółek powinien być złożony odrębny wniosek do właściwego sądu rejestrowego o ujawnienie likwidacji. W tym przypadku sąd zadziałał najszybciej – to pierwsza publicznie znana decyzja o wpisie do rejestru. Ale z punktu widzenia prawa nie przesądza to, jaka będzie decyzja innych sądów rejestrowych.
Każdy z sądów ma w tej kwestii swobodę oceny i orzeczenia w przedmiocie wniosku, który do niego wpłynął, w granicach swojej właściwości.
Ale mogą się sugerować decyzją katowickiej jednostki?
Powiedziałabym, że ta decyzja ma walor precedensu. Nie jest to oczywiście precedens w znaczeniu prawnym, ale podjęcie takiej decyzji przez jeden z kilkunastu sądów rejestrowych z pewnością będzie oddziaływało na pozostałe.
Regionalne spółki są wymienione w art. 26 ustawie o radiofonii i telewizji tylko gatunkowo. Telewizja Polska S.A. jest wymieniona w tym przepisie jako konkretny byt z nazwy. Część ekspertów wskazuje, że to właśnie ten przepis może stać na przeszkodzie w zatwierdzeniu przez sąd likwidacji. Czy to możliwe, że z regionalną spółką udało się, bo jest słabiej umocowana w ustawie, a z TVP może już nie pójść tak łatwo?
Rzeczywiście, brak wymienienia z nazwy rozgłośni regionalnych w ustawie odsuwa dylematy związane z interpretacją tego przepisu w obliczu likwidacji spółek. Ale jest pewien kontekst, który niedostatecznie wybrzmiewa w publicznej rozmowie na temat art. 26.
Artykuł ten nakazuje istnienie spółki o nazwie Telewizja Polska S.A. Ustawa o radiofonii i telewizji w przypadku przepisów o likwidacji i rozwiązaniu odsyła do Kodeksu Spółek Handlowych. Kodeks zawiera rozróżnienie pomiędzy uchwałą o rozwiązaniu, a samym faktem rozwiązania spółki. Z punktu widzenia KSH to są dwa różne zdarzenia prawne. W praktyce oznacza to, że może być podjęta uchwała o rozwiązaniu i jej skutkiem jest otwarcie likwidacji. Ale zdarzeniem, które powodowałoby utratę bytu prawnego jest rozwiązanie, przez które KSH rozumie moment wykreślenia spółki z rejestru. Najprościej ujmując –
nie ma sprzeczności pomiędzy uchwałą o rozwiązaniu, a wymogiem prawnym istnienia spółki.
Ona nadal istnieje po podjęciu uchwały przez Ministra. Sprzeczny z art. 26 ustawy byłby natomiast fakt wykreślenia spółki z rejestru przez sąd rejestrowy, a to może, ale nie musi nastąpić na skutek likwidacji.
Politycy koalicji rządzącej w dość jednoznaczny sposób sugerują, że żadnej likwidacji tak naprawdę nie będzie. Wobec tego z drugiej strony pojawiają się argumenty, że to likwidacja pozorna, fikcja prawna, a skoro tak, to takie działanie jest niezgodne z prawem.
Prawo zna pojęcie pozorności czynności prawnej, ale ta instytucja prawna nie ma zastosowania do aktów korporacyjnych – uchwał zgromadzeń spółek. Wywodzenie, że uchwała jest wadliwa, bo jest pozorna, nie ma podstaw w przepisach kodeksu spółek handlowych. W przypadku uchwał nie ma w ogóle takiej kategorii wadliwości, uchwała po prostu nie może być zakwestionowana z uwagi na pozorność. Akcjonariusz ma swobodę i może podjąć decyzję o likwidacji z jakichkolwiek powodów, bez względu na to, jaki przyświeca mu cel.
A nie mógłby być pociągnięty za działanie na szkodę spółki, jeśli jego krok byłby niezasadny? To jest jednak spółka Skarbu Państwa, spełniająca misję publiczną.
Tu mamy do czynienia ze szczególnym akcjonariuszem, jakim jest Skarb Państwa. Nie ma on swojej autonomicznej woli- jego wolę realizuje Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zresztą, do natury spółki należy to, że akcjonariusz jako jej „ekonomiczny” właściciel ustala to, co mieści się w interesie spółki i podejmuje odpowiednie decyzje. Zasadniczo więc Skarb Państwa nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za działanie na szkodę spółki, natomiast ocenie politycznej i prawnej mogą podlegać decyzje Ministra, który na walnym zgromadzeniu Skarb Państwa zastępuje.
Czy postawienie w stan likwidacji TVP rzeczywiście skończy spór o to, kto był jej prezesem przed decyzją ministra? Pojawiają się komentarze ekspertów, że sąd rejestrowy będzie chciał to ustalić, ponieważ taki prezes – albo Tomasz Sygut wybrany przez nową radę nadzorczą, albo Michał Adamczyk wybrany przez Radę Mediów Narodowych – byłby uprawniony do podważenia legalności uchwały o likwidacji.
To, kto był prezesem przed uchwałą o likwidacji ma w tej chwili w praktyce znaczenie trzeciorzędne. Z punktu widzenia aktualnej sytuacji spółki, zarządzania, reprezentowania jej wobec pracowników i kontrahentów ten spór jest nieistotny. Oczywiście, można sobie wyobrazić sytuację, w której członek zarządu były lub taki, który się uważa za byłego, będzie chciał podważać tę decyzję w stosunku do spółki likwidowanej. Ale ogólna zasada jest taka, że likwidatorzy wchodzą w miejsce członków zarządu, co oznacza, że to likwidator, a nie tamten członek zarządu, ma obecni prawo do zaskarżania uchwał.
Uważam, że sądy będą podchodziły z bardzo dużą ostrożnością do ewentualnych pozwów członków zarządu, abstrahując już od tego, że mandat konkurujących członków zarządu jest w ogóle wątpliwy z uwagi na cały toczący się spór. Akcjonariusz powierza likwidację konkretnej osobie i właściwie rola członka zarządu się z tą chwilą kończy, ponieważ jego mandat wygasł z woli akcjonariusza właśnie.
Czyli jest możliwe, że warszawski sąd w ogóle nie będzie rozstrzygał, kto był w grudniu prezesem TVP?
Gdyby np. pan Michał Adamczyk zaskarżył uchwałę, to moim zdaniem najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest uznanie przez sąd, że nie będzie w ogóle badał tego, czy powód był, czy nie był prezesem, ponieważ co do zasady nie uzna prawa byłych członków zarządu spółki, których mandat wygasł na skutek otwarcia likwidacji, do zaskarżania uchwał.
Sąd w Katowicach dosyć szybko uporał się ze wpisem. Kiedy możemy się spodziewać rozstrzygnięcia w Warszawie?
Moim zdaniem warszawski sąd rejestrowy będzie rozstrzygał tę sprawę dosyć długo, ponieważ stoi przed nim trudne zadanie. Celem sądu będzie zapewne poukładanie orzekania w tej sprawie tak, by ograniczyć przestrzeń ryzyk prawnych. Myślę, że sąd powinien w pierwszej kolejności zająć się właśnie wnioskiem o ujawnienie likwidacji, ponieważ to pozwoli mu uniknąć wiele problemów. Takich właśnie, jak rozstrzyganie tego, kto był członkiem zarządu. Jeżeli ta się stanie, prawdopodobnie dojdzie do umorzenia postępowań o ujawnienie zmian w zarządzie.
Nie zgadzam się z tą interpretacją krążącą w mediach, która mówi o tym, że sąd rejestrowy musi ujawnić stan historyczny i dokonać wpisu którejś z konkurujących o wpis osób jako członka zarządu.
Otóż, nie musi, bo w rejestrze ujawniany jest po prostu aktualny stan rzeczy, żeby podmioty wchodzące w relacje prawne ze spółką wiedziały z kim rozmawiać i z kim podpisywać dokumenty. Sąd rejestrowy nie musi więc zając stanowiska w kwestiach, których przesądzenie nie jest konieczne dla obrotu prawnego z udziałem spółki.
Droga ujawnienia likwidatora i wpisania likwidacji jest dla sądu po prostu najbezpieczniejszą opcją.
Moim zdaniem powinno się to zadziać w ciągu tygodnia, maksymalnie dwóch. Termin instrukcyjny to siedem dni, ale trzeba wziąć po uwagę to, że mieliśmy do czynienia z okresem świąteczno- noworocznym.
A jeżeli sąd zdecyduje, że nie wpisze likwidatora do rejestru, powołując się na przykład na inną interpretację art. 26, niż ta, którą pani przedstawiła? Czy to oznacza, że koalicja przegrywa bój o kontrolę nad TVP?
Nie, to nie koniec, dlatego, że istnieje cały system weryfikacji wpisów w rejestrze. Na odmowę wpisu, jeżeli wydałby ją referendarz sądowy, przysługuje skarga. W wyniku skargi, kolejnym etapem byłoby orzeczenie w przedmiocie wpisu przez sędziego w pierwszej instancji. Od rozstrzygnięcia w pierwszej instancji przez sąd rejestrowy przysługuje z kolei apelacja do Sądu Okręgowego. Zatem mamy co najmniej dwa etapy odwoławcze od negatywnej decyzji.
Zakładając, że sąd wpisze od razu likwidatora ustanowionego przez ministra. Czy to radykalnie zmieni pozycję nowej władzy? Czy odzyskają kontrolę na przykład nad budynkiem przy placu Powstańców Warszawy?
W moim przekonaniu tak. Likwidator wpisany do rejestru będzie miał mandat wynikający z tego orzeczenia sądu rejestrowego, żeby rozmawiać z kontrahentami spółki. Chodzi tu na przykład o ochronę, która będzie musiała się stosować do jego poleceń i instrukcji jako strony umowy o ochronę i podmiotu która ich zatrudnia. Druga rzecz – likwidator o potwierdzonym statusie będzie mógł wnieść powództwo na przykład o przywrócenie utraconego posiadania w stosunku do budynku. Na tej podstawie może z kolei przeciwko osobom okupującym budynek zapaść orzeczenie nakazujące wyprowadzenie się, opuszczenie terenu, etc. Likwidator wpisany do rejestru ma różne nowe instrumenty zarówno sądowe jak i pozasądowe, żeby przywrócić w pełni posiadanie spółki.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze