Ukraina jako państwo nie istnieje, ale prowadzi ludobójstwo własnej ludności. To, co robi Rosja, nie jest ludobójstwem, bo w ogóle Rosja nie mówi o swoich stratach w wojnie Putina. A że słowo „ludobójstwo”, precyzyjny prawny termin, nie ma zastosowania do tych sytuacji, to bez znaczenia
Propaganda Kremla odwraca znaczenie słów, pozbawia zdania sensu. Niby o nowomowie wiemy wiele, ale to jednak coś nowego.
Klasyczne analizy języka państw autorytarnych – takie jak Viktora Klemperera w “LTI” (Lingua Tertii Imperii, czyli Język Trzeciej Rzeszy) czy George’a Orwella w „1984” dotyczyły reżimów komunikujących się hierarchicznie. Język był narzędziem utrzymania władzy i kontroli nad poddanymi. To przedstawiciele władzy tworzyli przekaz w przemówieniach, wystąpieniach w radiu czy w gazetach.
Do komunikowania się i rozwiązywania szczegółowych problemów i zleceń władzy służyły języki specjalistyczne, branżowe. Były infekowane nowomową, ale w stopniu umożliwiającym jakąś komunikację. Komunikacja zwykłych ludzi była kontrolowana, ale nie tak, jak to jest możliwe w państwie policyjnym w świecie socialmediów.
To, co wyprawia propaganda Kremla, jest więc niby podobne. Słowom odbiera się znaczenie, konstruuje komunikaty sprzeczne wewnętrznie i bez sensu, żeby nigdzie nie narodził się żaden samodzielny i niezależny osąd rzeczywistości.
Ale tu mamy nie tylko do czynienia z państwem w głębokim kryzysie (nie tak, jak u Orwella), ale ze społeczeństwem sieciowym, w którym komunikacja nie przebiega wyłącznie za pośrednictwem władzy. Do tej komunikacji potrzebny jest język — który władza właśnie infekuje nowomową.
Jasne, to utrudnia ludziom wyrażanie sprzeciwu wobec władzy, zwłaszcza jeśli władza zrobiła potężny błąd, najeżdżając sąsiedni kraj.
Nowomowa utrudnia jednak też samej władzy (całemu aparatowi) zauważenie, że nie ma do czynienia z kryzysem krótkotrwałym, trzydniową wojną, która zaraz się skończy. Kryzys trwa, pojawiają się podkryzysy, minikryzysy, kryzysy lokalne. A narzędzie do ich rozwiązywania, jakim jest komunikacja sieciowa, nie może zadziałać.
Jak to działa, sami mogliśmy zobaczyć w czasie powodzi na Dolnym Śląsku: władza, służby, NGO-s, ludzie i media komunikowali się na różnych poziomach. Przekazywali informacje i komunikaty o tym, co nie działa i co jest potrzebne. Nie używano urzędowej mowy o "zabezpieczaniu potrzeb ludności w aspekcie bezpieczeństwa przeciwpowodziowego”.
Wszyscy, łącznie z rządowym sztabem kryzysowym, używali języka dostępnego wszystkim obywatelom.
Jego cechą jest to, że odnosi się do sprawdzalnych faktów. Co pozwala na korekty i wychwytywanie błędów.
Nowomowa Kremla tymczasem ten język publicznej komunikacji dewastuje w sposób uniemożliwiający analizę i ocenę sytuacji.
Jeśli w Rosji jest powódź, nie możesz dyskutować o tym, jak wygląda pomoc dla poszkodowanych. Gdyż oficjalnie wiadomo, że pomoc jest (“wszystko dali, i jedzenie, i picie” – jak powtarzają regularnie do kamer wszyscy poszkodowani przez zaniechania i katastrofę państwa Putina).
Putin, 72-latek tak bardzo nieużywający komputera, że prezentacje przygotowane dla niego są w formie zbindowanych albumów z obrazkami, wyłączył tę możliwość w swoim państwie. I jest to kolejna nieprzewidziana przez niego konsekwencja trwającej trzeci rok trzydniowej napaści na Ukrainę.
W czwartek 3 października Putin zresztą w koncertowy sposób popisał się tą swoją niewiedzą, przekonując na spotkaniu z nauczycielami, że papierowa książka lepiej oddaje „ducha” niż e-book. Z papieru bowiem Putin czuje przesłanie nadawcy treści. A z ekranu – nie.
Na tymże spotkaniu Putin opowiedział też, jak rozumie rewolucję cyfrową (proszę odstawić płyny):
„Oczywiście ważne jest także wciskanie palcem przycisków, jest to niezwykle ważne we współczesnym świecie. Aby odnieść sukces, aby kraj odniósł sukces, trzeba opanować te cyfrowe metody zdobywania wiedzy, dzielenia się wiedzą, osiągania sukces w zawodzie, ale kultura mowy jest niezwykle ważna”.
A zatem Putin może wiedzieć, że swoją wojną rozwalił gospodarkę, odciął ją od technologicznych innowacji, zniszczył legendę Rosji – wielkiego i wspaniałego, choć tajemniczego kraju Nataszy Rostowej z „Wojny i pokoju”
Ale tego, że pozbawił Rosję sposobów na szukanie rozwiązań nie tylko w związku kryzysem wojny, ale z wszystkimi mniejszymi kryzysami, może po ludzku nie łapać.
Proszę zobaczyć, jak rozkręca się karanie za komunikowanie się w sieci bez użycia nowomowy:
W październiku do kar za dyskredytację Putina i jego armii oraz kar za „propagandę LGBT” dojdą kary za propagandę „bezdzietności”, cokolwiek to jest (”Bez tego zakazu nie rozwiążemy problemu demografii. Propaganda bezdzietności jest zjawiskiem społecznie niebezpiecznym”).
Żeby było straszniej i bardziej bełkotliwie, władza już pospieszyła z komunikatem, że sama decyzja kobiety o tym, że nie chce mieć dzieci, nie będzie karana. Ale stwierdzenie, że „Rosja nie jest dupą Putina”, może pod ten paragraf podpadnie.
„Dzisiaj wspólnie bronimy bezpiecznej, dostatniej przyszłości dla naszych dzieci i wnuków, naszego wspólnego losu, pamięci o osiągnięciach i zwycięstwach naszych wielkich przodków, lojalności wobec ich tradycji i przymierzy” (z nagrania wideo Putina z okazji „Dnia Zjednoczenia Nowych Regionów z Rosją”).
Istotą kremlowskiej nowomowy jest nie tylko odwracanie sensu słowom (Rosja chce pokoju, dlatego najeżdża sąsiedni kraj, obwód kurski w Rosji nie został zajęty przez Ukraińców, ma tam miejsce „sytuacja” lub „bezmyślna prowokacja”).
Istotą tego przekazu jest łączenie mnóstwa nieistotnych szczegółów z ogólnymi, kłamliwymi opisami sytuacji, z których nic nie wynika.
Tu armata, tu czołg, tu strzelają – nasze wojska prowadzą fantastycznie skuteczną i zwycięską operację w Ukrainie. “Pobieda budiet za nami” (“Zwyciężymy” – zapewnia propaganda, ale nigdy nie wyjaśnia, na czym miałoby to polegać).
Ale Rosja nie ma systemu precyzyjnego powiadamiania przez smartfony o atakach rakietowych, tak jak zrobiła to Ukraina – bo nie da się czegoś takiego stworzyć, jeśli “rosyjska obrona jest szczelna”.
Ale nowomowa atakuje nie tylko refleksję o wojnie. Uniemożliwia racjonalną rozmowę o czymkolwiek w państwie:
Szefowa banku centralnego, powszechnie szanowana jako specjalistka Elwira Nabiullina, o kryzysie mówi wprost – ale używając specjalistycznego języka. To taki rodzaj alibi:
„Jeśli chodzi o wskaźniki przegrzania, to, co powszechnie nazywa się przegrzaniem, to zasadniczo luka popytowa – o ile stopy wzrostu PKB są wyższe od potencjalnego. Głównym wskaźnikiem jest inflacja, stabilna presja inflacyjna”.
"Skala przegrzania rosyjskiej gospodarki w pierwszej połowie roku osiągnęła swoje maksimum od 16 lat; większa była dopiero przed kryzysem w 2008 roku”.
„Podwyżka głównej stopy procentowej stopniowo wpływa na akcję kredytową, ale nie ma mowy o zaprzestaniu akcji kredytowej. Dane za lipiec-sierpień, dane operacyjne za wrzesień pokazują, że ogólny wzrost kredytów pozostaje znaczący”.
Nabiullina mówi tak, żeby jej nie zrozumiano.
Tymczasem przeciwdziałanie katastrofie klimatycznej jest dużo bardziej skomplikowane niż wysłanie wojska na sąsiedni kraj. I wymaga dobrej komunikacji.
Putin pozbawił Rosję tego narzędzia, co jest wartą odnotowania konsekwencją tej „trzydniowej wojny”. Odtworzyć je może być trudniej niż PKB.
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.
Cały nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziecie pod tym linkiem.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze