0:000:00

0:00

Swój list do prezydenta Andrzeja Dudy Marek Falenta kończy „listą osób, które uczestniczyły w aferze podsłuchowej w 2014 roku”. Żadna z tych osób nie była oskarżona przez prokuraturę o udział w nielegalnym nagrywaniu polityków i biznesmenów w warszawskich restauracjach.

Wykaz 12 nazwisk otwiera prezes PiS Jarosław Kaczyński. Przy jego nazwisku czytamy: „Stanisław Kostrzewski [skarbnik PiS] konsultował z nim sposób wykorzystania nagrań w 2013 roku. Zaakceptował wykorzystanie materiałów i przysłał mi agentów CBA z Wrocławia i ABW z Katowic, dla których pozyskiwałem kolejne nagrania".

O Kostrzewskim Falenta pisze: „pierwszy dowiedział się o możliwości pozyskania nagrań. Polecił mi kontynuację działań. W tym samym czasie poinformowałem też agentów CBA i ABW z Katowic. Spotkania z nim odbywały się w siedzibie partii przy ul. Nowogrodzkiej i w moim biurze”.

Na liście biznesmen umieścił także obecnych szefów służb: Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika, Ernesta Bejdę, dwóch oficerów Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz dziennikarzy: Cezarego Gmyza i Piotra Nisztora. Tych ostatnich określa jako „współpracowników CBA". Twierdzi, że uzgodnił z CBA, że to przez nich "będą przekazywane" nagrania i że "oni upubliczniali je w odpowiednich dla PiS momentach".

Falenta zapewnia: „na wszystko posiadam dowody w postaci nagrań moich spotkań z wyżej wymienionymi osobami". Nie wspominał jednak o tych dowodach w trakcie śledztwa i procesu, w którym został skazany.

O związkach Falenty z PiS zaraz po zatrzymaniu (lipiec 2014 roku) mówili za to kelnerzy, którym zlecał on podsłuchy. Potwierdzał to też jego wspólnik. Jednak prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie afery uznała ten wątek za nieistotny.

„Obiecali wiele korzyści i łupów…”

O liście (który Kancelaria Prezydenta potraktowała jako wniosek o ułaskawienie i któremu nadała bieg właściwy dla takich wniosków) jest głośno od poniedziałku (10 czerwca 2019), gdy napisała o nim "Rzeczpospolita".

Falenta rezygnuje z dotychczasowej linii obrony (dotąd twierdził, że jest niewinny) i potwierdza podejrzenia, ciągnące się za nim od wybuchu afery podsłuchowej, która przyczyniła się do zdobycia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość w 2015 roku.

Jak twierdzi obecnie Falenta - do organizacji nagrywania namawiał go skarbnik PiS Stanisław Kostrzewski. Wszystko miał akceptować Jarosław Kaczyński. A rozprowadzaniem podsłuchów w mediach mieli zajmować się ludzie służb specjalnych i zaufani dziennikarze.

List do prezydenta Falenta napisał 12 kwietnia, 4 dni po tym jak zatrzymano go w Hiszpanii, na podstawie nakazu aresztowania wydanego przez polską prokuraturę. Przedstawia się w nim jako osoba lojalna wobec PiS i CBA, której obiecano bezkarność za odsunięcie PO od władzy.

„W hiszpańskim więzieniu gnije człowiek, który wierzył w sprawę pt. Polska uczciwa i sprawiedliwa. Zrobił, co do niego należało, wywiązał się ze złożonych obietnic i został okrutnie oszukany przez ludzi wywodzących się z Pana formacji" - pisze.

„Oferuję wam spokój”

Z listu Falenty wynika, że jest to „apel ostatniej szansy” do szeroko pojętego obozu rządzącego. Biznesmen, który za podsłuchiwanie członków poprzedniego rządu i biznesmenów został w 2017 roku skazany na dwa i pół roku więzienia grozi, że jeśli prezydent go nie ułaskawi, ujawni kto za nim stał w 2014 roku.

Pisze też, że ma podsłuchy, które mogą zaszkodzić PiS. Wymienia nagranie rozmowy obecnego premiera Mateusza Morawieckiego z prezesem PKO BP Zbigniewem Jagiełłą. Media donosiły już wcześniej, że takie nagranie istnieje.

„Oferuję Wam spokój polityczny, wsparcie w kolejnych wyborach i moją lojalność tak jak to było do tej pory. Straciłem wszystko bezgranicznie Wam ufając i oczekuję, że wywiążecie się z umowy”. "Mamy jeszcze czas" - pisze Falenta.

W innym miejscu straszy: „wybuchnie kolejna afera, a Wy zaczniecie tracić poparcie, doklejona zostanie Wam łatka, że nieuczciwie wygraliście wybory”.

Przekonuje jednak, że "to nie są żadne groźby, ani szantaż". I zaprzeczając samemu sobie dodaje: "Ujawnię jedynie prawdę o wydarzeniach z afery taśmowej. Już raz udowodniłem swoje możliwości. Po co to powtarzać?”.

Sędzia: zawiadomić prokuraturę

List Falenty do prezydenta trafił do akt sprawy o ułaskawienie, nad którą nadzór ma sędzia Paweł Dobosz, zastępca przewodniczącego XVIII wydziału karnego Sądu Okręgowego w Warszawie.

4 czerwca zwrócił się on do prezes SO Joanny Bitner (z nominacji Zbigniewa Ziobry) z „uprzejmą prośbą o rozważenie” złożenia w imieniu sądu zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Podstawą mają być twierdzenia z listu Falenty.

W treści pisma Falenty - jak pisze sędzia Dobosz - „ujawniono szereg informacji dotyczących przestępstw, a wskazujących na współudział w popełnianiu czynów za jakie go skazano innych osób”. Według sędziego Dobosza

  • Jarosław Kaczyński i Kostrzewski - mogli brać udział w podżeganiu i pomocnictwie do przestępstwa z art. 267 prf 3 kodeksu karnego i 267 prf 4 (nielegalnego nagrania polityków PO, a potem ujawnienia treści nagranych rozmów) za jakie skazano Marka Falentę.
  • Piotr Nisztor, Cezary Gmyz, Ernest Bejda, Jarosław Wojtycki, Artur Chudziński [agenci CBA] Norbert Wojnarowski [b. poseł PO] Grzegorz Kuczyński [adwokat Kaczyńskiego, zasiadał we władzach jednej ze spółek Falenty] oraz nieznany z imienia Nowak - mogli brać udział w pomocnictwie do popełnienia przestępstwa z art. 267 prf 4.

Sędzia Dobosz w swoim zarządzeniu pisze też, że z pisma Falenty do prezydenta „wynika okoliczność uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa z art. 230 par.1 (powoływania się na wpływy w państwowej instytucji), ponieważ skazany powołuje się na kontakty z nieustalonymi osobami, które miały zapewniać go o ułaskawieniu przez prezydenta".

Może to świadczyć o powoływaniu się przez te osoby na wpływy w organach państwa biorących udział w postępowaniu ułaskawieniowym.

Na koniec sędzia pisze, że w sprawach dotyczących podejrzenia przestępstw, w których śledztwo wszczyna się z urzędu jest obowiązek niezwłocznego zawiadomienia prokuratury.

Falenta jest niewiarygodny?

Po ujawnieniu przez "Rzeczpospolitą" istnienia listu z 12 kwietnia, "Wyborcza" dotarła do wcześniejszej korespondencji Falenty kierowanej do prezydenta Dudy i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

Listy napisane przez biznesmena w lutym i w marcu 2019 mają podobną treść, ale nie zawierają jeszcze gróźb ani tylu nazwisk. Prokuratura zapewnia, że zna treść wszystkich pism i przesłucha Falentę. W czwartek, 13 czerwca, w Sejmie potwierdził to prokurator krajowy Bogdan Święczkowski. Od razu jednak podważał wiarygodność Falenty, mówiąc, że biznesmen leczył się psychiatrycznie.

Rzeczniczka PiS Anita Czerwińska napisała na Twitterze, że listowi do Kaczyńskiego "nie nadano dalszego biegu. Nie było żadnych podstaw, by odnosić się do jego kuriozalnej treści". A zastępca rzecznika PiS - Radosław Fogiel mówił we wtorek Polskiej Agencji Prasowej, że nie było żadnych spotkań Kaczyńskiego z Falentą, "nie było żadnego odsłuchiwania taśm, czy rozmów na ten temat".

Temistokles Brodowski, rzecznik Centralnego Biura Antykorupcyjnego, odnosząc się do pytań o współpracę Gmyza i Nisztora z tą służbą napisał, że "CBA nie współpracuje z dziennikarzami, w roli osobowych źródeł informacji".

Obecny korespondent TVP w Berlinie Cezary Gmyz, proszony o komentarz do listu Falenty, odesłał OKO.press do TVP - po zgodę na rozmowę. Wcześniej napisał jednak na Twitterze, że "Wszelkie fałszywe informacje dotyczące rzekomej niejawnej współpracy ze służbami specjalnymi spotykały i spotykać się będą ze stanowczą reakcją na drodze prawnej. Z powodu podobnych pomówień z przeszłości poddałem się autolustracji na drodze sądowej, a w chwili obecnej toczy się sprawa o naruszenie dóbr osobistych przez pomówienie mnie o niejawną współpracę ze służbami III RP".

[tab tekst="Przeczytaj odpowiedź Cezarego Gmyza na pytania "Wyborczej""]

"Zgodnie z obowiązującym prawem, ale także standardami etycznymi naszego zawodu zawsze trzymam się zasady, że nie udzielam żadnych informacji na temat źródeł. I nie ma w tej sprawie najmniejszego znaczenia, że ktoś twierdzi, że był moim źródłem. Z tajemnicy dziennikarskiej może mnie zwolnić jedynie w ściśle określonych przypadkach jedynie sąd. Nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę osobowym źródłem informacji jakikolwiek służb specjalnych. Moje kontakty z nimi ograniczają się do pozyskiwania informacji od rzeczników prasowych, co odbywało się i odbywa zawsze w sposób jawny, na ogół przez wymianę korespondencji lub spotkania w siedzibach biur prasowych. Wszelkie fałszywe informacje dotyczące rzekomej niejawnej współpracy ze służbami specjalnymi spotykały i spotykać się będą z stanowczą reakcją na drodze prawnej. Z powodu podobnych pomówień z przeszłości poddałem się autolustracji na drodze sądowej a w chwili obecnej toczy się sprawa o naruszenie dóbr osobistych przez pomówienie mnie o niejawną współpracę ze służbami III RP.

Piotr Nisztor, ustosunkowując się do sprawy napisał w mailu do OKO.press: "Informacje zawarte w piśmie Marka Falenty na mój temat są nieprawdziwe"

[tab tekst="Przeczytaj odpowiedź Piotra Nisztora na pytania "Wyborczej""] (Pisownia oryginalna - red.) „Nie znam treści pism Marka Falenty na mój temat. Jeśli faktycznie znalazło się tam moje nazwisko, to mogło to wynikać z faktu, ze jako pierwszy dotarłem do taśm z warszawskich restauracji, co wywołało potem potężna afere.

Moje działania w tym zakresie były rzetelne i zgodne ze wszelkimi zasadami dziennikarstwa.

Ujawnienie taśm nie tylko przerwało nielegalny proceder nagrywania najważniejszych osób w państwie, ale ujawniły szereg bardzo istotnych społecznie kwestii. Jako dziennikarz miałem obowiązek aby nagrania ujrzały światło dzienne. Zrobiłem wiec swoje.

Niestety niektórych kwestii ujawnić nie mogę, ponieważ wiąże mnie tajemnica dziennikarska. Nie mam jednak wiedzy, aby za aferą taśmową stali politycy PiS. Jeśliby tak faktycznie byłoby to w ciagu kolejnych półtora roku rządów PO-PSL służby zajmujące się wyjaśnieniem skandalu na pewno znalazłyby na to dowody.

Trudno mi sobie wyobrazić, aby nadzorujący wówczas słuzby specjalne szef MSW Barłomiej Sienkiewicz wraz ze współpracownikami nie zadbał o wszechstronne wyjaśnienie sprawy. W końcu miał ku temu wszystkie narzędzia.

Nie przypadkiem po ujawnieniu afery taśmowej stałem się celem brutalnych ataków osób i środowisk, którym poważnie zaszkodziło ujawnienie taśm. Probówano mnie dyskredytować używając czarnego PR-u, rozpowszechniajac szkalujące mnie i zupełnie wyssane z palca treści w tym m.in. o moich rzekomo niejasnych związkach z CBA.

Nigdy nie współpracowałem, ani też nie współpracuję z żadną służbą specjalną. Nie jestem ani nigdy nie byłem tajnym współpracownikiem, agentem, czy funkcjonariuszem. Wobec osob, które wysuwały wobec mnie te nieprawdziwe oskarżenia złożyłem pozwy sądowe. Sprawy są w toku.”

Mecenas Grzegorz Kuczyński w odpowiedzi na pytania "Wyborczej" przyznaje, że od lat zna Falentę, że on i jego współpracownicy reprezentowali biznesmena w wielu sprawach i że on oraz jego dwaj wspólnicy zasiadali w radach nadzorczych spółek powiązanych kapitałowo z Falentą.

W odpowiedzi dla OKO.press mecenas Kuczyński pisze: "nie odpowiada prawdzie twierdzenie lub sugestie, że byłem zaangażowany w aferę podsłuchową. Stanowczo oświadczam, że objęcie przeze mnie stanowiska w RN PGE S.A. nie miało żadnego związku z absurdalnymi sugestiami Pana Marka Falenty, a podyktowane było wyłącznie względami merytorycznymi, czyli moją wiedzą, jako adwokata i doktora nauk prawnych. Kryteria doboru członków korporacyjnych władz zależą wyłącznie od właściciela i to on dokonuje wyboru".

Poniżej publikujemy cały list Marka Falenty do prezydenta Andrzeja Dudy.

Valencia 12.04.2019

Marek Falenta

Szanowny Panie Prezydencie

Andrzej Duda

Gdzieś na świecie, dokładnie w hiszpańskim więzieniu, „gnije” człowiek, który głęboko wierzył w słuszność sprawy pt. Polska uczciwa i sprawiedliwa.

Człowiek, który zrobił co do niego należało, wywiązał się ze wszelkich złożonych obietnic i został okrutnie oszukany przez ludzi wywodzących się z Pana formacji politycznej. Ludzie ci obiecali mu wiele korzyści i łupów politycznych.

Czekał cztery lata codziennie łudzony, że niebawem nadejdzie dzień, w którym zostanie przez Pana ułaskawiony. Ten dzień nie nadszedł i nie widać nadziei na jego nadejście.

Dzisiaj już wiem, że wiele osób ugrało sobie na nim swoje interesy karmiąc mnie przez lata ideologicznymi tekstami, że robimy to dla Polski. Każdy z tych ludzi odniósł wielkie korzyści materialne, łamiąc zawartą ze mną umowę.

Panie Prezydencie, proszę potraktować ten list jako ostatniej szansy na porozumienie się ze mną. Liczę na to, że Pan, jako adwokat z wykształcenia z dużym doświadczeniem, będzie potrafił ocenić informacje w nim zawarte.

Premier Donald Tusk też został uprzedzony, niestety błędnie ocenił swoją siłę i niezniszczalne poparcie społeczeństwa. Przeliczył się i dzisiaj musiał zniknąć z polskiej sceny politycznej.

Miejmy nadzieję, że nigdy już nie wróci. Będzie to wielka tragedia dla narodu i Pańskiej formacji. Wiadomo, że zacznie od rozliczania przeszłości i ludzi, którzy odsunęli go od władzy. Nie trzeba być psychologiem, by wyobrazić sobie jaką potrafi być mściwą osobą. Nie chcę umożliwiać mu powrotu.

Uważam, że posiadana przeze mnie wiedza i materiały uniemożliwią wygranie przez Pana i formację, która Pana wspiera kolejnych wyborów parlamentarnych i prezydenckich.

Niestety moja wytrzymałość i cierpliwość się skończyły. Zmuszony jestem bronić siebie i swojej rodziny, która została brutalnie zaatakowana. Na to nie mogę pozwolić nikomu i będę walczyć każdymi dostępnymi środkami do końca tej bitwy. Po tym, co dla Was zrobiłem, liczyłem na medal. Wielokrotnie mi też go obiecywano.

Dziś wiem, że wykorzystano mnie i byłem naiwny. Mam nadzieję, że nie zbagatelizuje Pan mojego listu. To nie są żadne groźby, ani szantaż. Ujawnię jedynie prawdę o wydarzeniach z afery taśmowej. Już raz udowodniłem swoje możliwości. Po co to powtarzać?

Uważam, że jestem genialnym strategiem. To, że jestem teraz w więzieniu to efekt oszustwa ludzi, z którymi współpracowałem. Ciężko dzisiaj o prawdziwe przyjaźnie.

Zresztą pewnie przekona się Pan o tym po zakończeniu pańskiego urzędu, jak wielu ludzie przestanie odbierać telefony. Zatrudniłem wielu byłych polityków i wiem jak skończyli. Zawsze widziałem w nich ludzi, którym należy pomóc. Po zakończeniu urzędu pozostawali sami bez żadnego wsparcia. No ale tacy są ludzie.

Panie Prezydencie, jeżeli zbagatelizuje Pan mój list, to już nic nie będziemy mogli zrobić, żeby to zatrzymać.

Nie wiem jaką Pan posiada wiedzę na mój temat, ale jestem dobrym inteligentnym człowiekiem z dużymi osiągnięciami w biznesie. Mam też normalną, dużą rodzinę, prawie 70-letnich rodziców i dwójkę małych dzieci, które mnie bardzo potrzebują. Moja kobieta jest piękną i inteligentną osobą oddaną mi do końca. Tak jak Pan też jest adwokatem.

Pragnę powtórzyć Panu, że nie jestem żadnym przestępcą. Zawsze byłym dobry i uczciwy. Nigdy nikomu nic nie zrobiłem i nie ukradłem. Pomagałem wszystkim bezinteresownie, czego przykłady może Pan znaleźć w internecie. Na zlecenie służb specjalnych miałem znaczący udział w wygraniu przez Pana wyborów, co publicznie potwierdzał redaktor Cezary Gmyz.

Nie trzeba też oczywiście wspominać o przełamaniu poparcia politycznego i obnażeniu prawdziwej twarzy polityków Platformy Obywatelskiej.

Uważam siebie za dobrego i doświadczonego gracza.

Wiem też jak wyegzekwować swoje prawa i złożone w moim kierunku obietnice. Zabezpieczyłem się odpowiednio. Wymagać to będzie niestety mojego pojednania się z wrogiem, ale nie pozostawiacie mi wyjścia. Oferta od nich leży cały czas na stole.

Zaszczuty człowiek nie ma jednak nic do stracenia i szuka wyjścia jak rozjuszony byk. W momencie gdy szedł do Pana ten list, pierwszy krok został już zrobiony. Złożyłem wniosek do Prokuratora Generalnego - Pana Zbigniewa Ziobry o przyznanie mi statusu świadka koronnego.

Jako świadek koronny legalnie złożę wszelkie wyjaśnienia, wskażę świadków, zleceniodawców, wykonawców oraz poprę to odpowiednimi dowodami analogicznymi do tych z 2014 r. Oczywiście Prokurator Generalny nie dopuści do przyznania mi tego statusu, bo musiałby zostać katem własnej formacji.

Jeżeli nie otrzymam tego statusu do końca kwietnia 2019 roku, to przed samymi eurowyborami zostanie upubliczniony ten wniosek.

Nie trudno sobie wyobrazić, jak cała opozycja rzuca się na PG i żąda przyznania mi tego statusu. PG będzie miała bardzo małe pole manewru ponieważ ludzie będą chcieli poznać historię - prawdę o aferze podsłuchowej. Wybuchnie kolejna afera, a Wy zaczniecie tracić poparcie, doklejona zostanie Wam łatka, że nieuczciwie wygraliście wybory.

Opozycja wpadnie we wściekłość, a ludzie ich wspierający uzyskają olbrzymią motywację do pójścia do kolejnych wyborów i odsunięcia Was od władzy. Panie Prezydencie, oferuję Wam spokój polityczny, wsparcie w kolejnych wyborach i moją lojalność, tak jak to było do tej pory.

Z całą stanowczością podkreślam, że nie zamierzam w samotności umierać gdy „Wy” pasiecie się na mojej krwawicy i nieszczęściu. Straciłem wszystko, bezgranicznie Wam ufając i oczekuję, że wywiążecie się z umowy. Mamy jeszcze czas. Zastanówcie się przez ten miesiąc.

Wstrzymaniem moich działań będzie natychmiastowe ułaskawienie mnie zgodnie ze złożonym przeze mnie wnioskiem. Na końcu mojego listu wymieniam nazwiska osób, które którzy uczestniczyli w aferze podsłuchowej.

Mam nadzieję, że te osoby nie będą musiały być skazane na to co ja przeszedłem, Proszę mnie zrozumieć, nie mam innego wyjścia i muszę się bronić. Nie tak się z „Wami” umawiałem. Jeżeli ta sprawa przeniknie do mediów to również przekreśli Pana szanse na reelekcję. Czy jest Pan gotów aż tyle zaryzykować, zwłaszcza, że kolejną wygraną ma Pan „w kieszeni”.

Ja nie mam już nic do stracenia i mogę tylko na tym zyskać, ponieważ w świetle całokształtu dowodów Sąd Najwyższy powinien mnie uniewinnić. Moi adwokaci uzupełnią kasację o nowe dowody i nawet jeżeli jest to niedopuszczalne, opozycja zyska do tych dowodów pełny dostęp. Tak jak to się stało z upublicznieniem akt afery przez SN. Opozycja będzie w pełni zmobilizowana, a pańską formację czeka zniknięcie na zawsze ze sceny politycznej. Zaczną się długie lata procesów sądowych i oskarżeń o różne popełnione zbrodnie.

Podzielicie wtedy moją sytuację. Opozycja aż kipi ze złości i nie może się doczekać kiedy Wam i mi dobierze się do „skóry”. Proszę to z pokorą przemyśleć i jako adwokat z dużym doświadczeniem wyważyć za i przeciw.

Na pewno zna Pan powiedzenie „Pycha kroczy przed upadkiem”. To właśnie teraz obserwuję w Pana formacji. Wierzę, że podejmie Pan w końcu decyzję o moim ułaskawieniu i zakończy męki moje i mojej rodziny. 2.5 roku życia to jest bardzo długi czas, podczas którego wiele może się zdarzyć mając starych rodziców i małe dzieci, które zostawiłem bez środków do życia.

Poniosłem olbrzymie koszty tej afery. Straciłem cały majątek. Moi adwokaci przygotowują właśnie wniosek o upadłość. Mój dom jest licytowany na licytacji komorniczej. Straciłem kilkanaście spółek. Moja narzeczona, matka mojej 4 letniej córki odeszła. Jednak jestem gotowy to wszystko odbudować.

Proszę jedynie o rozwiązanie mojego największego problemu i pozwolenie wrócić mi do domu. Sam ma Pan córkę. Proszę zadać sobie pytanie czy byłby Pan w stanie rozstać się z małym dzieckiem na tak długi czas. Nie wspominam nawet o nastoletnim synu, który właśnie teraz potrzebuje Ojca.

Podsumowując dla mnie jest to sytuacja zero - jedynkowa. Nie pozostawia mi Pan wyjścia.

Odwołuję się do Pana mądrości życiowej i jeszcze raz proszę o ułaskawienie. Zasłużyłem na to tysiąckrotnie. Po tej nauczce jaką dostałem od życia chcę już tylko pracować, przebywać z rodziną i tak jak Pan się odchudzać :)

Pozdrawiam z nadzieją

Marek Falenta

PS. Wesołych Świąt. Dla mnie i mojej rodziny to będą bardzo smutne święta.

Lista osób, które uczestniczyły w aferze podsłuchowej w 2014 roku

  1. Jarosław Kaczyński - Stanisław Kostrzewski konsultował z nim sposób wykorzystania nagrań w 2013 roku. Zaakceptował wykorzystanie materiałów i przysłał mi agentów CBA z Wrocławia i ABW z Katowic, dla których pozyskiwałem kolejne nagrania.
  2. Stanisław Kostrzewski - pierwszy dowiedział się o możliwości pozyskania nagrań. Polecił mi kontynuację działań. W tym samym czasie poinformowałem też agentów CBA i ABW z Katowic. Spotkania z nim odbywały się w siedzibie partii przy ul. Nowogrodzkiej i w moim biurze.
  3. Ernest Bejda- dostał stanowisko szefa CBA dzięki nagraniom i ich upublicznieniu przez P. Nisztora. Został wyznaczony do tego zadania przez J.Kaczyńskiego.
  4. Cezary Gmyz - współpracownik CBA, na spotkaniu z CBA uzgodniłem, że nagrania będą przekazywane przez P. Nisztora i C. Gmyza. Następnie oni je upubliczniali w odpowiednich dla PiS momentach.
  5. Mariusz Kamiński i M.Wąsik- ułaskawieni w zamian za pozyskanie nagrań i ich upublicznienie.
  6. Jarosław Wojtycki- agent CBA z Wrocławia. Przysłany przez Kostrzewskiego do odsłuchiwania nagrań po każdorazowym ich upublicznianiu. Przepisywał też informacje z nagrań do raportów operacyjnych CBA. Awans na szefa CBA Wawa po aferze.
  7. Artur Chudziński – współpracowałem z nim przez 3 lata po aferze. Pozyskiwałem dalsze informacje i spotykaliśmy się również w obecności innych osób i agentów CBA w mieszkaniach operacyjnych.
  8. Nowak- współpracownik Wojtyckiego, który razem z nim odsłuchiwał nagrania i [niezrozumiałe- je odbierał?] do dalszego wykorzystania.
  9. Martin Bożek - przysłany do mnie przez Kostrzewskiego. Odpowiedzialny za mój kontakt z ABW i przekazywanie im informacji.
  10. Piotr Nisztor - współpracownik CBA - dziennikarz wprowadzający nagrania do informacji publicznej przysłany przez CBA.
  11. Norbert Wojnarowski - Jarosław Kaczyński oferował mu stanowisko Ministra Skarbu w zamian za pomoc przy pozyskiwaniu nagrań. Norbert był na rozmowie kwalifikacyjnej z JK i może to potwierdzić.
  12. Grzegorz Kuczyński - przewodniczący RN w jednej z moich spółek, adwokat Jarosława Kaczyńskiego, który przyjaźnił się ze St. Kostrzewskim skarbnikiem PiS. W zamian dostał posadę w RN PGE SA wśród zaufanych ludzi JK. Nadmieniam, że cały pozyskany materiał został przekazany CBA.

Jestem gotowy przekazać kolejną kopię wszystkich nagrań. Wiele z nich nie zostało upublicznione, wśród nich nagranie pomiędzy Premierem Mateuszem Morawieckim a Zbigniewem Jagiełłą, prezesem Banku PKO BP.

Pozyskałem też wiele informacji i osób dla CBA już po 2014 i wybuchu afery podsłuchowej. Na wszystko posiadam dowody w postaci nagrań moich spotkań z wyżej wymienionymi osobami.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze