0:000:00

0:00

Analizowanie wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego bywa wyzwaniem — ponieważ prezes PiS często używa niejasnych metafor i buduje bardzo zagmatwanych, piętrowe wywody, których fałszywość wychodzi na jaw dopiero wówczas, kiedy rozłoży się je na drobne i przeczyta starannie słowo po słowie.

Jego przemówienie na kongresie PiS w Przysusze 1 lipca było pełne takich właśnie konstrukcji. Np. mówiąc o sprawach kultury prezes wyraźnie odróżnił sferę wolności wypowiedzi (której, jak twierdził, jego rząd nie zamierza ograniczać) oraz sferę państwowego mecenatu. Przesłanie było jasne: za publiczne pieniądze będzie można uprawiać taką twórczość, jaka jest zgodna z linią rządu. Przy okazji Kaczyński powiedział:

„My to szanujemy i będziemy szanować, ale z całą pewnością nie będziemy finansować ze środków publicznych obcej polityki historycznej, wymyślonej przeciw Polsce, wymyślonych przez hitlerowskich generałów.”

Brzmi to efektownie — kto chciałby finansować za polskie pieniądze pomysły hitlerowskich generałów? — ale nie ma sensu.

W ogóle nie wiadomo, co Jarosław Kaczyński ma na myśli. Jaką politykę historyczną “wymyśloną przez hitlerowskich generałów” finansowało państwo polskie? To zdanie jest głęboko pozbawione sensu. Można się długo zastanawiać, o co mogło chodzić prezesowi.

  • O muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, przejęte po brutalnej polityczno-sądowej akcji przez PiS? Ale ono nie ma nic wspólnego z “obcą polityką historyczną”, a tym bardziej z niemieckimi generałami.
  • A może o sprawy relacji polsko-żydowskich? Ale tu znowu hitlerowscy generałowie nie mają nic wspólnego z pracami historyków (polskich), którzy odkrywają niezbyt chlubne karty polskiej historii i piszą o Polakach współpracujących z Niemcami w czasie Zagłady Żydów.

Przeczytaj także:

Uchodźcy? To nie my

Prawdziwym popisem talentu retorycznego prezesa rządzącej partii był jednak fragment poświęcony przyjmowaniu w Polsce uchodźców, czemu rząd PiS — ale też bardzo wielu Polaków — się sprzeciwia. Jarosław Kaczyński mówił - cytat trochę przydługi, ale trudno:

„Nikt nie narzuci nam - z tego powodu, że otrzymujemy środki - sytuacji, w której będziemy musieli decydować się na katastrofę społeczną (…) Nie chodzi tylko o terroryzm; nie ma żadnego powodu, dla którego mielibyśmy radykalnie obniżyć poziom jakości życia Polaków. Chcę państwu powiedzieć, że nie eksploatowaliśmy tych państw, z których przyjeżdżają dziś uchodźcy. Nie korzystaliśmy z ich pracy, nie zapraszaliśmy ich do Europy. Mamy pełne moralne prawo powiedzieć: „Nie!” (...) Nie chcemy mieć problemów, do których nawet w najmniejszy sposób żeśmy się nie przyczynili.”

Spróbujmy najpierw wyliczyć przekłamania i nieprawdy w tym fragmencie wystąpienie prezesa.

  1. Przyjmując uchodźców, Polska decyduje się na “katastrofę społeczną”.

Jest to fałsz. Przyjęcie kilku tysięcy uchodźców w liczącym 38 mln obywateli kraju nie oznacza żadnej katastrofy. W żadnym kraju, który przyjął uchodźców — w tym w Niemczech, gdzie trafił ich ponad milion — taka katastrofa nie nastąpiła. Nie wiadomo nawet, co to sformułowanie miałoby znaczyć!

  1. Przyjęcie uchodźców “radykalnie obniży poziom życia Polaków”.

Znów: jest to absurd. W Niemczech, we Włoszech czy w Szwecji poziom życia nie spadł, chociaż przyjęto tam wielokrotnie więcej uchodźców niż mogłoby kiedykolwiek trafić do Polski. Międzynarodowy Fundusz Walutowy oceniał nawet w 2016 r., że przyjęcie uchodźców zapewni Niemcom ręce do pracy (społeczeństwo niemieckie szybko się starzeje, tak jak polskie).

  1. “Nie eksploatowaliśmy tych państw, z których przyjeżdżają dziś uchodźcy”.

To akurat jest prawda. Manipulacja polega na tym, że też nikt tego nie twierdzi — Polska ma wobec uchodźców nie zobowiązania historyczne, ale prawne, humanitarne i polityczne (rząd Ewy Kopacz zgodził się w 2015 r. na relokację kilku tysięcy uchodźców z Włoch).

  1. “Nie chcemy mieć problemów, do których nawet w najmniejszy sposób żeśmy się nie przyczynili”

To jest akurat nieprawda: Polska nie tylko popierała inwazję USA na Afganistan i Irak, ale sama wzięła w niej (co prawda mały, ale jednak) udział. Obalenie dyktatury Saddama odegrało kluczową rolę w destabilizacji całego regionu. Popieraliśmy też aktywnie amerykańską politykę na Bliskim Wschodzie politycznie. Jesteśmy więc współodpowiedzialni, chociaż nie w takim stopniu, jak np. Brytyjczycy.

Moralność prezesa

Prezes Kaczyński posługuje się w tym miejscu w dodatku argumentem moralnym.

Mówi do Unii: “nie macie moralnego prawa grozić nam odebraniem środków unijnych, które się nam należą, jeżeli nie przyjmiemy uchodźców”.

Tymczasem argument Unii brzmi inaczej. Jej politycy mówią — w skrócie — tyle: “Polska otrzymuje dziesiątki miliardów euro w ramach aktu europejskiej solidarności; solidarność jednak nie działa w jedną stronę — i Polska też się nią powinna wykazać wobec innych państw członkowskich - Włoch i Grecji – w których w obozach przebywają setki tysiące uchodźców”. Program relokacji ma takie solidarne wsparcie tym krajom dać.

Ale tam, gdzie pojawia się apel do solidarności, Kaczyński widzi szantaż. To nie tylko pokaz moralności Kalego —”my możemy brać, co dają, ale sami nie musimy dawać nic”. To dużo również mówi o samym prezesie Prawa i Sprawiedliwości - kompletnie nie rozumie na czym solidarność polega.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze