Czy Pfizer powinien przekazać państwom patent na szczepionkę przeciw COVID-19? Według posłanki KO Katarzyny Lubnauer taka sugestia Adriana Zandberga z Lewicy Razem to „komunizm”. Tymczasem zarówno polskie, jak i międzynarodowe prawo przewiduje taką możliwość
Posłanka KO i Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer skomentowała na Twitterze wystąpienie posła klubu Lewicy Adriana Zandberga w „Kawie na ławie” w TVN24 24 stycznia.
"Nie do końca możemy powiedzieć: »to jest dobra wola firm farmaceutycznych - ile szczepionek przyjdzie, tyle przyjdzie, a my poczekajmy, co nam łaskawie dadzą«. Mam pytanie, co zrobiono przez rok, żeby polskie zdolności do tego, żeby włączyć się w produkcję szczepionek, podnieść? Wiem o sygnałach ze strony firm farmaceutycznych o ich gotowości do tego, żeby się w ten proces włączyć"
- mówił Zandberg, krytykując rząd PiS za słabe przygotowanie akcji szczepień.
„Adrian Zandberg w Kawie na ławie bredzi (…) chce, żeby Pfizer przekazał nam patent na szczepionkę przeciw COVID19 i dzięki temu będziemy produkować więcej i szczepić szybciej. Pfizer wydał miliony na badania, żeby teraz rozdawać patent innym. (…) skąd on się zerwał?!?”
— napisała na Twitterze użytkowniczka „Ula Ma”. Na pytanie „skąd się zerwał” Zandberg odpisała Lubnauer:
„Z komunizmu. Chociaż oczywiście można ustalić wspólnie z autorem cenę za patent. Ale tylko za jego zgodą”.
Sprawa ochrony patentowej leków ratujących życie ma długą i skomplikowaną historię — o której w dużym uproszczeniu opowiemy za moment.
Lubnauer nie ma jednak racji: zarówno międzynarodowe umowy o ochronie własności intelektualnej, jak i polskie ustawodawstwo zawiera możliwość zawieszenia ochrony patentowej leku w sytuacji kryzysu zdrowia publicznego (a epidemia COVID-19 z pewnością nim jest).
Rząd, który chce zrobić coś takiego, nie musi też ani pytać producenta o zdanie, ani negocjować z nim ceny.
OKO.press nie chodzi przy tym o względy moralne, tylko prawne, wypracowane przez rządy i wielkie korporacje, których interesy chroni prawo patentowe. Jeśli chodzi o względy moralne — firmy farmaceutyczne korzystają zarówno z finansowanych przez podatników różnych krajów badań, jak i dotacji rządowych, a więc ich moralne prawo do korzystania z ochrony patentowej jest ograniczone (patent to w istocie gwarancja do wyłącznego czerpania zysków z wynalazku przez określony czas).
Jak oszacowali analitycy z firmy Airfinty, rządy zainwestowały w prace nad szczepionkami przeciw COVID-19 6,5 miliarda funtów (ponad 7 miliardów Euro) i to nie licząc finansowania badań podstawowych.
[Skąd się wziął Adrian Zandberg, kiedy proponował przekazanie Polsce patentu na szczepionkę przeciw COVID-19?] "Z komunizmu. Chociaż oczywiście można ustalić wspólnie z autorem cenę za patent. Ale tylko za jego zgodą"
W 1994 roku po długich negocjacjach została podpisana międzynarodowa umowa TRIPS (ang. Trade Related Intellectual Property Rights, tutaj całość). Zobowiązuje ona wszystkie kraje należące do WTO (Światowej Organizacji Handlu, Polska do niej należy) do przestrzegania surowych zasad prawa patentowego. Dla przemysłu farmaceutycznego oznacza to w praktyce zabezpieczenie zysków.
Przez minimum 20 lat (tyle według TRIPS trwa międzynarodowa ochrona nowych lekarstw) nie można legalnie produkować kopii opatentowanych preparatów (tzw. leków generycznych).
Wynegocjowanie tego okresu ochronnego było w latach 90. uważane za wielki sukces koncernów farmaceutycznych. Wcześniej w wielu krajach okres ochrony patentowej był krótszy.
Teoretycznie właściciel patentów może więc dyktować ceny.
TRIPS zawiera jednak klauzulę — art. 31 — pozwalający władzom państwowym w sytuacji „zagrożenia zdrowia publicznego” na udzielenie „przymusowej licencji” na dany lek firmie, która nie jest właścicielem patentu.
Podczas negocjacji przeciwko temu zapisowi zawzięcie protestowały Stany Zjednoczone i Szwajcaria — kraje, w których ma siedziby wiele międzynarodowych firm farmaceutycznych.
W 2001 roku rząd RPA chciał skorzystać z tego zapisu, żeby obniżyć cenę lekarstw na AIDS. Z wirusem żył wówczas co dziesiąty mieszkaniec i mieszkanka tego kraju. Przeciw rządowi RPA wspólnie wystąpiły wtedy w sądzie 42 międzynarodowe firmy farmaceutyczne.
Był to wielki i głośny proces, który obserwowała cała Afryka. W 2001 leki na AIDS były jeszcze bardzo trudno dostępne, a roczna kuracja kosztowała 10 tys. dol. — wielokrotnie więcej, niż dochód na mieszkańca w wielu krajach Afryki.
W kwietniu 2001 roku pod naciskiem opinii publicznej koncerny wycofały pozew. Na sali sądowej ludzie tańczyli z radości. Najciekawsze było jednak to, co nastąpiło później - producenci dobrowolnie obniżyli ceny dla Afryki, niekiedy do zera.
Koncerny farmaceutyczne wolały dawać lekarstwa za darmo, niż zgodzić się na ich produkcję w ramach „licencji przymusowej”.
Kiedy interes publiczny tego wymagał, z patentami na leki nie liczyły się także rządy krajów bogatych.
W 2001 roku USA ogarnęła panika wywołana groźbą epidemii wąglika — na który działał nowy wówczas antybiotyk ciprofloksacyna, produkowana przez koncern Bayer. Rząd USA skupował wówczas ogromne zapasy tego leku, płacąc za niego 1,83 dol. za tabletkę. Producenci generyków proponowali dostarczenie leku prawie dwa razy taniej.
Amerykański sekretarz departamentu zdrowia Tommy G. Thompson zaszantażował wówczas publicznie koncern Bayer - zażądał obniżenia ceny do poziomu oferowanego przez producentów generyków. Zagroził mu zawieszeniem ochrony patentowej. Wcześniej to samo zrobiła Kanada - kupując ciprofloksacynę za 1,30 dol. za tabletkę od producenta leków generycznych.
Bayer błyskawicznie się zgodził - i obniżył cenę do 95 centów za tabletkę.
Wywołało to wówczas w prasie krajów rozwijających się falę oskarżeń o hipokryzję. „Święte prawo własności przestaje być święte, kiedy tylko szkodzi zachodnim interesom” - napisał komentator kenijskiego dziennika „Daily Nation”.
W listopadzie 2001 roku zasady postępowania w takich sytuacjach WTO dopracowała w tzw. „deklaracji z Doha” (tutaj można ją przeczytać). Zapisano w niej, że „przymusowej licencji” można udzielić w sytuacji kryzysowej, dla celów niekomercyjnych, albo wobec „postępowania naruszającego zasady konkurencji” ze strony producenta.
Według artykułu 5 deklaracji z Doha kraje członkowskie WTO mają swobodę w określaniu podstaw do nadania „licencji przymusowej” w takich sytuacjach - zwłaszcza w sytuacji epidemii HIV, gruźlicy, malarii czy innych chorób.
W czasie negocjacji wielkim firmom farmaceutycznym zależało przede wszystkim na ochronie najważniejszych rynków - krajów najbogatszych - które przynoszą przytłaczającą większość zysków. Nalegały więc np. na zakaz reeksportu leków generycznych, które miały być wykorzystywane w ubogich krajach, do krajów bogatych.
„Zgadzamy się, że umowa TRIPS nie powinna stawać na drodze i nie staje na drodze temu, aby kraje członkowskie podejmowały kroki chroniące zdrowie publiczne”
- zapisano w „deklaracji z Doha”.
Także polskie prawo zawiera zapisy pozwalające na udzielenie „licencji przymusowej”. W ustawie „Prawo własności przemysłowej” z 30 czerwca 2000 (tutaj cały tekst) poświęcony jest temu rozdział 7.
W art. 82 czytamy, że jest to możliwe, gdy:
„jest to konieczne do zapobieżenia lub usunięcia stanu zagrożenia bezpieczeństwa Państwa, w szczególności w dziedzinie obronności, porządku publicznego, ochrony życia i zdrowia ludzkiego oraz ochrony środowiska naturalnego”.
OKO.press nie chce się w tym miejscu wypowiadać się w kwestii tego, czy taka strategia ma sens w przypadku szczepionki przeciw COVID-19.
Faktem jest jednak, że - inaczej niż twierdzi posłanka Lubnauer -
Zdrowie
Katarzyna Lubnauer
Koalicja Obywatelska
Nowoczesna
COVID-19
koronawirus
szczepienia przeciw COVID-19
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze