Łukaszenka przemawiał w Grodnie, gdzie uczestników zwieziono autokarami. Jednych skusiły bonusy, inni bali się utraty premii - tłumaczy OKO.press jedna z mieszkanek. W Mińsku kobiety zapoczątkowały wielotysięczną demonstrację, w Warszawie grupa osób demonstrowała poparcie dla Łukaszenki
Aktualizacja: ok. 22.00 niezależne białoruskie media podały tragiczną wiadomość - w lesie w jednej z dzielnic Mińska znaleziono ciało 28-letniego Mikity Kraucou, od 10 dni uważanego za zaginionego:
W najnowszym tweecie opublikowany ok. północy Viacorka podał więcej szczegółów: okazało się, że ostatni sygnał z komórki Kraucou mógł pochodzić nie ze szpitala, ale z posterunku policji.
Aleksandr Łukaszenka próbuje odzyskać Grodno, pierwsze zbuntowane miasto Białorusi, gdzie ogłoszono wolność protestów i amnestię dla zatrzymanych demonstrantów. Po trzech dniach "swobody" powrócił jednak terror, a pracownicy ratusza odżegnali się od rozmów z opozycją. Jak mówią OKO.press lokalni aktywiści, najprawdopodobniej odbyło się to po zastraszeniu ich rodzin.
Wróciły milicyjne aresztowania, a uczestnicy protestów otrzymują kary za udział w „nielegalnych wydarzeniach”. Dziś do miast przyjechał sam prezydent-elekt, który w nieuznawanych przez społeczność międzynarodową i powszechnie uznawanych za sfałszowane wyborach zagwarantował sobie siódmą kadencję.
Nikt nie wie, co będzie, wszystko zmienia się z godziny na godzinę" - mówi OKO.press Andrzej Mileszko z białoruskiego Radia Racja. "Teraz milicja nie przyjeżdża sama. Jest jedna osoba w stroju milicji, a z nim kilka osób w cywilu, w chustach na twarzy. Oni się nie przedstawiają. Myślę, że gaśnie nadzieja, ale ja jestem pesymistą. Myślę, że czeka nas walka partyzancka z reżimem".
Jeszcze wczoraj około tysiąca osób protestowało pod znakiem historycznej biało-czerwono-białej flagi, dzisiaj zwożonym zewsząd uczestnikom wiecu poparcia Łukaszenki wręczano te oficjalne, postsowieckie czerwono-zielone. "Za Białoruś" - krzyczeli, jak wczoraj opozycja krzyczała "Niech żyje Białoruś!".
Na miejscu był nasz reporter Maciej Piasecki, który słuchał przemówienia Łukaszenki. W przemówieniu powtarzał się motyw rzekomego zagrożenia z zewnątrz, czyli z Zachodu.
Mowa była m.in. o polskim komandzie infiltrującym społeczeństwo, trwającej wojnie hybrydowej, której częścią są materiały dziennikarskie czy planów rozbioru Białorusi.
Tłum, jak poprzednio zwożony autokarami, odpowiadał: „Obronimy Białoruś!“, „Za Łukaszenką“, „Ja, my, Baćka!“. Wśród oficjalnych czerwono-zielono-białych flag powiewał m.in. sztandar Związku Radzieckiego. Jak mówi OKO.press jedna z mieszkanek Grodna, na placu można było zobaczyć głównie mieszkańców okolicznych wsi, zachęconych darmową wycieczką i możliwością zobaczenia prezydenta, część skusiły bonusy takie jak dodatkowy wolny dzień w pracy, jeszcze inni obawiali się utraty premii za odmowę, dzięki której jakoś wiążą koniec z końcem.
„Pensje są tu bardzo niskie, mój znajomy nauczyciel musi dorabiać na targowisku, by utrzymać rodzinę” – mówi Tatiana, która sama zrezygnowała z kariery mikrobiolożki na lokalnym uniwersytecie, gdyż pensja była zbyt niska. „Przeciętna osoba w Grodnie, np. sprzedawca, żyje za 1000 rubli miesięcznie [ok. 1500 zł, gdy ceny podobne są do tych w Polsce – przyp. MP]. Olbrzymie sumy pochłania aparat państwa, np. milicjanci z OMON tłumiący zamieszki mają pensję 2500 dolarów [ok. 10000 zł]. Lepiej zarabiają tylko programiści czy przedsiębiorcy z Mińska”.
Łukaszenka zapowiedział zaprowadzenie spokoju w weekendy - czyli wtedy, kiedy odbywają się największe antyrządowe demonstracje, sugerując, że wyprowadzi wojsko na ulice.
Koło 18:00 mimo gróźb prezydenta w Grodnie znowu wyszli protestujący z biało czerwono białymi flagami.
W Mińsku ubrane na biało kobiety stanęły w łańcuchu solidarności w geście protestu przeciwko brutalności policji. Żądają zwolnienia więźniów, zaprzestania przemocy i ukarania winnych. Według relacji Franaka Wiaczorki, dziennikarza i opozycyjnego działacza, do ich protestu przyłączały się tysiące ludzi.
"Uczestnicy, głównie kobiety, mówią, że są zmęczone życiem w strachu, chcą dialogu, pokoju i wolności. Jedna z kobiet powiedziała, że ta tragedia (represje wobec protestujących) zjednoczyły Białorusinów i sprawiły, że poczuli się jednym narodem" - pisze Wiaczorka.
Informuje też, że prawnicy Swietłany Cichanouskiej zaskrażyli wyniki wyborów przed Sądem Najwyższym dostarczając wielu dowodów na fałszerstwo wyborcze.
"Sąd ma teraz szansę rozwiązać obecny polityczny kryzys pokojowo wydając sprawiedliwy wyrok".
W Warszawie odbyła się tymczasem demonstracja poparcia dla Łukaszenki. "To była garstka osób, może z 20?" - szacuje w rozmowie z OKO.press Anna Rykała, która brała udział w kontrdemonstracji. "Prawie same rozpoznawalne twarze z organizacji nacjonalistyczno-narodowych. Tego, co mówili nie da się odtworzyć, mieszało się tam wszystko: Castorama, Empik, Żydzi...".
Popierający Łukaszenkę mieli flagi "reżimowe" - czerwono-zielone. Kontrdemonstranci przynieśli transparenty "Wolna Białoruś" i flagi "opozycyjne" - biało-czerwono-białe.
Po stronie kontrdemonstrantów byli też Białorusini, którzy próbowali z demonstrującymi rozmawiać. "Usłyszeli, że są zmanipulowani. Przekaz był taki, że Łukaszenka jest jedyną drogą, a protestujący na Białorusi to młode osoby, które nie mają jeszcze świadomości i są zmanipulowani przez Unię Europejską. Grożono, że to prosta droga, żeby stać się drugą Ukrainą, a z Łukaszenką na Białorusi będzie spokój" - relacjonuje Rykała.
W pewnym momencie uczestnicy demonstracji zaczęli zrywać baner poparcia dla protestujących na Białorusi wywieszony jakiś czas temu przez samych Białorusinów. Interweniowała policja. Kontrdemonstranci powiesili baner z powrotem.
"Policja była wyraźnie w rozkroku, nie wiedziała co z nami zrobić. Przyczepili się do demonstrujących za brak maseczek, ale nie reagowali kiedy padały antysemickie hasła" - mówi Rykała. Całe wydarzenie relacjonował Włodzimierz Ciejka.
Demonstrację i kontrdemonstrację dokumentował dla OKO.press Robert Kuszyński:
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze