0:00
0:00

0:00

Franka Wiaczorkę trudno przedstawić. Ma 32 dwa lata, a życiorys jak stulatek, tyle się u niego dzieje. Najkrócej, dziennikarz i działacz opozycyjny. Rozmawiam z nim od 2005 roku, kiedy pisałem „Lekcję tajnego języka” o podziemnym liceum Jakuba Kołasa w Mińsku. Chcieli się uczyć po białoruski, a nie po rosyjsku, więc Łukaszenko zamknął im szkołę. Wtedy razem z nauczycielami i rodzicami przeszli do podziemia. Dzieciaki jeszcze, mówili o sobie partyzanci i robili zakazane happeningi na mieście grając władzy na nosie. Dwa lata po maturze pierwszy areszt Wiaczorki za działalność opozycyjną, dostał siedem kotletów (kotlet to doba za kratami).

Wszystkie rozmowy Włodzimierza Nowaka z Frankiem Wiaczorką znajdziecie tutaj.

Potem Franak ucieka przed białoruskim wojem, ale ktoś go wydaje, łapią go na ulicy i wywożą na służbę do zony czarnobylskiej. Szeregowy Viaczorka walczy z armią od środka. Powie mi „Wytrzymałem, bo miałem wsparcie. Pisały o mnie gazety w Polsce, codziennie dostawałem po 100-150 listów z Europy i Ameryki”.

Trzy lata później mówi mi, „ci, którzy gnębili mnie i innych chłopaków w wojsku, oficer polityczny i psycholog, dodają mnie teraz do znajomych na Facebooku. Śmieszne”. Pracuje w Pradze w radiu Swaboda na stypendium dziennikarskim. „Ja, Vaclav Havel, rekomenduję Franka Wiaczorkę na stypendium im. Vaclava Havla". Na ekrany wchodzi film fabularny Krzysztofa Łukaszewicza „Żywie Biełaruś” opowiadający historię szeregowego Wiaczorki.

Kiedyś, 15 lat temu, licealista Wiaczorka obiecywał, że Białoruś będzie wolna, a on zostanie kiedyś jej prezydentem.

Dziś rozmowiamy znowu, na zoomie, Franak w Kijowie, ja w Poznaniu. Jest poniedziałek, 17 sierpnia 2020 r.

Włodzimierz Nowak: Rozmawiamy, kiedy tłum idzie uwolnić więźniów.

Franak Wiaczorka: Już nie, już się skończyło.

Przed chwilą widziałem relację spod aresztu w Mińsku, krzyczeli, nie przebaczymy.

Wszystko szybko się zmienia. Wolontariusze nie pozwolili. Chwycili się za ręce, zrobili łańcuch i odgrodzili więzienie od protestujących.

Jacy wolontariusze? Nasi czy od Łukaszenki?

Nasi, nasi. To ci, którzy pomagają rodzinom uwięzionych. Sami też byli aresztowani, teraz opiekują się pobitymi, których Łukaszenka wypuszcza z więzienia. Wolontariusze chyba dali się zmanipulować władzy. Bo tamci powiedzieli, że jak tłum ruszy na więzienie, to oni jeszcze bardziej będą katować więźniów.

A tam straszne rzeczy się dzieją. Omonowcy już w tych wielkich więźniarkach, które zgarniały z ulic, wpychali ludziom pałki do ust, do odbytu. Gwałcą ich, biją. Rodziny stoją w nocy pod aresztem i słyszą krzyki torturowanych.

Myślałem, że uwolnimy też Ihara Łosika, mojego przyjaciela. Siedzi od końca czerwca, to ja go wciągnąłem do dziennikarstwa, Radia Swaboda i w to wszystko. To najskromniejszy człowiek na świecie, ale w internecie każda jego grupa ma setki tysięcy ludzi. Pierwszy napisał do Cichanouskiej: Swietłana, jeśli chcesz zrobić coś dobrego, wystartuj w wyborach.

Jak chcieliście ich uwolnić, kraty wyrwać?

Naciskać, otoczyć, tam pod murem było kilka tysięcy. Zaczęłyby się negocjacje... No nie udało się, rewolucja dopiero wybuchła, a już tworzą się instytucje społeczeństwa obywatelskiego, wolontariusze, organizacje społeczne...

Za wcześnie?

Pewnie nie, tak musi być. Ale była szansa wymusić zwolnienia więźniów. Władza to jednak ćwiczeni profesjonaliści, potrafią dezorganizować opozycję. Zaraz by mówili, że to nie władza winna nieszczęścia, ale ludzie, którzy idą uwolnić więźniów.

Zamknęli kilka tysięcy ludzi, w tym 300 politycznych, czyli blogerów, aktywistów, polityków, którym grożą wieloletnie wyroki. 98 osób gdzieś zaginęło. Dwie osoby pochowaliśmy, mówi się jeszcze o dwóch śmierciach, ale nie wiemy, ile jest ofiar.

Ty uciekłeś do Kijowa

Na początku ukrywałem się pod Mińskiem, ale potem zrobiło się super niebezpiecznie, zabrali kolegów, Ihara, całą moją ekipę. No i pytanie, dać się też zamknąć, czy działać.

Przeczytałem na twoim FB, że płakałeś w niedzielę

Nam tu wysyłają tysiące zdjęć na godzinę. Nigdy w życiu nie widziałem tylu ludzi, 200, 300 tysięcy szło przez Mińsk pod Stellę tam gdzie muzeum wojny ojczyźnianej. W innych miastach też szli. Wszyscy z biało-czerwono-białymi flagami. To było jak jakiś film fabularny, „Żywie Biełaruś 3”, a nie realny Mińsk 2020.

No i wyglądało jak festiwal, święto, ludzie się cieszyli. Fotograf napisał: nie rozumiem, co oni świętują? Aleś Pilecki, dziennikarz, zaraz mu odpisał: świętują, że stali się ludźmi.

Zapłakałem cały ręcznik. Jak zobaczyłem te zakazane flagi, pomyślałem, że Białorusini to super partyzanci. Przecież przez tyle lat machali zieloną flagą, jak kazał Łukaszenka. A nagle idzie tłum robotników z biało-czerwono-białymi. Skąd oni to wzięli? Może leżały w szafie od lat 90. Inne widać, że szyte na szybko albo malowane. Moja flaga też tam była. Ludzie wczoraj szli koło KGB i kolega położył ją tam na schodach. Godzinę leżała minimum.

Musisz zrozumieć, łzy były cały tydzień, najpierw do nas strzelali, a potem masa uśmiechniętych ludzi.

Wreszcie odzyskaliśmy Białoruś, nasz kraj spod okupacji. Oczywiście to złudzenie, wiem, tak naprawdę odstąpili nam trochę pola. Był plan, żeby 9 sierpnia, wieczorem po wyborach pod Stellę, ten obelisk Mińsk Miasto Bohater, przyszło pół miliona ludzi. Ale Łukaszenka wytoczył armatki wodne, ciężarówki z żołnierzami i sprzęt jak na festiwalu techniki wojskowej. Nie pozwolili się ludziom zebrać. Straciliśmy ten teren, a w niedziele go odbiliśmy. A system, który wydawał się twardy jak beton, zmiękł.

Franak, ale właściwie, co się stało? Pamiętasz, jakie mi wredne kawały o rodakach opowiadaliście? Mieliście po 15 lat, zbuntowani uczniowie podziemnego liceum Kołasa. Graliście władzy na nosie. Biegaliście po mieście z literkami na koszulkach, nagle literki zbiegały się i w centrum Mińska stał przez chwilę zakazany napis Żywie Biełaruś. Pytałem, dlaczego Białorusini się nie zbuntują, nie obalą Łuki. A wy: „wieszają Niemca, Polaka i Białorusina, Niemiec ginie od razu, Polak walczy, ale też ginie, a Białorusin nie. Ej, co z tobą? - pyta kat. A nic, powiesili, to wiszę.” Albo jak Białorusin usiadł na gwoździu i siedzi. Pytają, nie boli cię? Nie, ja prywyknuł.

I siedzieliśmy na tym gwoździu 26 lat. Widać, nam się znudziło.

Pytam serio

Dużo zmienił Telegram, świetny komunikator, u nas bardzo popularny. Wcześniej niezależne media były słabe, małe, nie można było wpływać na masową świadomość. Teraz na Telegramie mamy kanały, na których jest dwa i pół miliona Białorusinów. Telegram jest jak radio w czasie drugiej wojny. Coś się dzieje i jednym kliknięciem możesz zaraz zawiadomić jedną czwartą kraju. A drugim klik zwołujesz pół miliona osób, jak to było w niedzielę. I to wszystko zrobione bez liderów, którzy są w więzieniach. Aktywiści siedzą za komputerami, dostają od ludzi ważną wiadomość i ją rozsyłają do wszystkich, hej, spotkajmy się dziś pod Stella. Telegram to wielka zmiana techniczna, zmiana mediów, komunikacji.

Ale Łukaszenka dusi internet

Żeby Telegram nie działał. Nie może wyłączyć całkowicie, bo stanąłby biznes, banki, bankomaty. W niedzielę wyborów w ogóle wyłączył internet, totalny blackout aż do poniedziałku, żeby ludzie nie mogli przekazywać sobie informacji.

Wtedy Paweł Durow szef Telegramu, Rosjanin, założyciel serwisu Vkontakte napisał, specjalnie dla naszych użytkowników z Białorusi włączamy dodatkowe instrumenty obejścia cenzury. Telegram ruszył, media się na niego przeniosły.

Ale reszta internetu działa słabo, szczególnie wieczorem, kiedy zaczynają się protesty. Napisałem do Muska: pomóż, jest rewolucja, internetu nie ma. Musk odpowiedział ok, ok, co mogę zrobić. Poprosiłem, żeby dodał Białoruś do testowania swoich satelitów, ale zamilkł. Widać nigdy nie jadł naszych ziemniaczanych placków i nie rozumie powagi sytuacji.

Druga przyczyna zmian to covid-19. Chyba każdy miał u nas koronawirusa, moja siostra dwa razy. I jej chłopak, i wujek z ciocią, kuzyn, polowa z nich wylądowała pod respiratorem. To doświadczenie wielu białoruskich rodzin. A Łukaszenka cały czas, że wódka, gra w hokeja i sauna ochronią nas od zarazy. Nawet w szkołach zakazali masek i dezynfekowania rąk. Więc każdy widział kontrast między Białorusią telewizyjną i własnym doświadczeniem. Taka złość ludzi wzięła, nawet tych zawsze obojętnych i spokojnych, że byli gotowi nakaszleć Łukaszence w twarz i zabić go koronawirusem.

No a trzeci powód zmian albo pierwszy to kobiety. Zaczęły być bardzo aktywne, a Łukaszenka ich nie docenia, w ogóle nie uznaje ich za konkurencję polityczną, dlatego zostawił w końcu Cichanouską. Jak mnie capnęli do wojska, wywieźli do miasteczka Mozyr w zonie Czarnobylskiej, pamiętasz? Wtedy też rozmawialiśmy.

Tak, „Jak Franak Wiaczorka walczył w białoruskiej armii”

W Mozyrze żyją same kobiety. Mężczyzna żyje krótko, 45 lat i umiera przez wódkę albo nawzajem się zabijają. W wielu białoruskich wsiach i miasteczkach są same kobiety. Muszą sobie radzić, być aktywne, kierować lokalną społecznością. One po raz pierwszy mają swoją kandydatkę.

Dzięki Swietłanie rodzi się kult kobiety polityczki. Której męża posadzili, władza zastrasza i lekceważy, a którą ludzie wybierają na prezydenta, tylko władza nie chce tego uznać. A przy tym jest łagodna, emocjonalna, bardzo autentyczna. Takiego kogoś Białorusini nigdy nie widzieli. Takich kobiet nie było w publicznej, politycznej sferze. Dzięki niej ludzie przypomnieli sobie Białoruś z 1990 roku. Kiedy rozpadał się Związek Radziecki, a mój tata, mama, tysiące Białorusinów protestowało na placu w sprawie niezależności Białorusi. Teraz też chwieje się system, który wydawało się, jest nie do ruszenia.

Właśnie, a co na to Vincuk Wiaczorka, znany białoruski opozycjonista? Jakoś go nie widać.

Tata nie wierzy w ten protest. Tak jak inni doświadczeni opozycjoniści. Mówią, że już to widzieli, nie uda się. Nie ma sensu, już to robiliśmy. Najgorzej, że dzielą się tym na facebooku i demotywują ludzi. Trzeba by ich chyba odciąć od FB, żeby trzymali pesymizm przy sobie. W kampanii w ogóle nie brali udziału, „o, kobiety kandydatki, to niepoważne, nie mają szans z Łuką, Rosja za nimi stoi. Nie ma planu, ani strategii…”. Narzekali aż do ostatniej soboty, wtedy tata napisał, Franak, musimy się naradzić, napisz, co się dzieje.

A od niedzieli, jak zobaczyli te tysiące świętujących ludzi, piszą, mamma mia, w końcu doczekaliśmy tego dnia! A jeszcze tydzień temu niektórzy z nich bronili nawet Łukaszenki, bo przyjdzie Rosja i nas zje.

My z kolegami, blogerami, influencerami też właściwie nie braliśmy udziału w kampanii, byliśmy krytyczni, ale bardzo aktywnie dzieliliśmy się wszystkim, co się działo, na telegramie, youtubie. Traktowaliśmy to jak eksperyment, próbę zmierzenia się z systemem.

Gdzie jest teraz Białoruś?

W szoku. Ludzi pobito, strzelano do nich. W środę omonowcy wyjęli prawdziwą broń, celowali do niebieskich kamizelek dziennikarzy, żeby ich przegonić. Dostaję wiadomość, że postrzelili korespondentkę Naszej Niwy. Prawie umarłem, tam pracuje moja dziewczyna. Internet zduszony, nie wiem, czy ona żyje. Przeglądam czaty, pliki wideo. To nie ona. Jej redakcyjnej koleżance przestrzelili kolano. Siedzisz przed ekranem, oglądasz tysiące plików, wideo, które ci przesyłają, żebyś wysłał dalej do mediów i przeżywasz to wszystko chyba bardziej niż koledzy tam na barykadzie. Bo widzisz wszystko jednocześnie z różnych stron, miejsc.

Szesnastolatka omonowcy pobili do mięsa. Tak zresztą mówią o tych, których wożą więźniarkami, mięso jedzie. Pobili mnie do stanu carpaccio, żartował inny chłopak, który miał nogi czarne od uderzeń. Wciskali ich do tych samych małych cel, co nas kiedyś. Tylko że nas wepchnęli dziesięciu, a ich już pięćdziesięciu. Musieli stać w ścisku. Resztę wyrzucali na dziedziniec więzienia i kazali leżeć całą noc na asfalcie, potem tych z celi na asfalt, a z asfaltu do celi. Zbieramy te relację dla międzynarodowego trybunału.

I co z tym szesnastolatkiem?

Kazali mu leżeć, położyli na niego tarczę bojową i łazili po niej. Chłopak wylądował na OIOMie, lekarze musieli wprowadzić go w śpiączkę farmakologiczną, tak był stratowany. Śniłem to całą noc, leżę na asfalcie, na mnie tarcza, po której skaczą spetsnaziści.

Zabili Aliksandra Taraikouskiego. Obejrzałem chyba wszystkie wideo ze smartfonów, które to nagrały. Widać wyraźnie, że podchodzi do spetsnazu z podniesionymi rękami, jakby mówił, tu jestem, nic nie trzymam, a oni trzy razy z bliska strzelają mu w pierś. Nie był rewolucjonistą, nawet siedział kiedyś w więzieniu za jakieś chuligaństwo.

Pobili mojego kolegę Mirona Wituszkę, jego mamę i ojca. Miron ma 16 lat, wyszedł właśnie z więzienia i jest zbuntowany jak ja 15 lat temu, jak całe moje pokolenie. Może cały czas brakowało nam tych dwóch młodych pokoleń doświadczonych przez łukaszyzm, żeby wreszcie pół miliona Białorusinów wyszło na plac.

(Dzwoni telefon, Franak rozmawia z kimś po angielsku)

Przepraszam, to media arabskie. Są fajni, dopytują, ale trzeba im wyjaśniać, co to jest Białoruś, Łukaszenka, co się stało. Wszystkim tłumaczę. Jedno jest ważne, Białoruś wróciła na mapę świata.

A jak reaguje białoruska wieś, kołchozy?

Mam znajomych we wsi Padniewicze, mieszkańców jest z dwustu, a stu pięćdziesięciu szło w proteście. Namalowali Łukaszenkę z niebieskimi palcami. Bo Łuka powiedział kiedyś, że nie będzie się trzymał władzy, aż mu palce zsinieją. Dziś to mem narodowy, szukamy faceta z wąsami i niebieskimi palcami.

A te wszystkie babuszki, emerytki, które dałyby się pokroić za baćkę?

Już nie. Wieś jest na niego wściekła. To następna ze zmian, o które pytałeś. Wieś stała się biedna. Przez ostatnie 7 lat wszystkie pieniądze szły na Mińsk. Mińsk jest super bogaty, a prowincja porzucona, już tam Łukaszenka nie buduje agromiasteczek i pałaców sportu i hokeja. Te babcie fanatyczki, dziś Łuki nienawidzą. Wybierz się marszrutką za Mińsk, a spotkasz naprawdę wkurzonych ludzi.

A robotnicy z fabryk? Bo Łukaszenka im mówi, ilu was jest, 150, 200? Nie chcecie pracować? Ten wasz zły prezydent dał wam pracę, żeby dla każdego starczyło, kto nie chce pracować, nie musi. Poradzimy sobie bez niego.

On zawsze wykorzystywał robotników w swojej propagandzie, że na nich oparta jest gospodarka, rozwój Białorusi. A MTZ, fabryka traktorów to jego duma i oczko w głowie. Dzisiaj tam usłyszał, uchadij, uchadij. On na to, ale wy zawsze słuchaliście waszego prezydenta. Nieeeee, zaryczeli mu robotnicy. Ale robotnicy są różni, nie ma jedności przeciw Łukaszence, wielu się boi. Niektórzy zarabiają nieźle, np. w takiej kopalni soli potasowej. Boją się stracić pracę i że pracę stracą rodziny. Zobaczymy, czy te strajki się rozwiną. Pierwszy raz widzę strajki na Białorusi. Jeszcze tydzień temu mówiłem, że akcja strajkowa się nie uda. Białorusini to nie Polacy. Nie stanie cały kraj w strajku generalnym. No i mocno się zdziwiłem. Strajki zmieniły sytuację, Łukaszenka stracił pewność siebie. A strajkujący są lepiej zorganizowani niż cała białoruska opozycja przez 26 lat.

I co będzie dalej?

Mam nadzieję, że powstaną międzyzakładowe komitety strajkowe i ogólnonarodowy. Na razie ci robotnicy rozmawiają, gotowi wyrzucić reżim na śmietnik, ale już pytają, a kto jest naszym liderem, komu mamy przysięgać. I tu jest problem, liderka Swietłana Cichanouska jest w Wilnie, nie ma przedstawicieli opozycji, bo wszyscy siedzą. Jest tylko stary Łukaszenka. On jest instytucją, a opozycja choć wygrała wybory, nie ma instytucji. Urzędnicy państwowi też by przeszli na stronę opozycji, ale nie mają gdzie. To jest dramat.

Wiem, że trudno przewidzieć, jak to się rozwinie, ale powiedz, w co gracie?

W super niebezpieczną grę i niektórzy jeszcze tego nie wiedzą, ale powrotu już nie ma. Jak przegramy, to trafimy do więzienia, jak przegramy to na długo. Czego się spodziewamy? Że strajk obejmie cały kraj, gospodarka stanie, otoczenie Łukaszenki zrozumie, że on nie kontroluje już sytuacji, ludzie władzy zaczną przechodzić na stronę narodu, najpierw pojedynczo, potem całymi instytucjami, jak dzisiaj państwowa telewizja grodzieńska, dali trzygodzinny live stream z protestów przeciw Łukaszence. Potem ministerstwa, wojskowi. Jasne, że MSW i spetsnaz będą ostatni.

Dlatego protest musi osiągnąć masę krytyczną. Wtedy Cichanouska przekroczy granicę i ludzie ją stamtąd przywiozą aż do Mińska.

A co z Łukaszenką?

On ma, myślę, dwa zmartwienia: dostać gwarancje bezpieczeństwa i zachować twarz. To drugie chyba dla niego ważniejsze przez co bardziej niebezpieczne. Bo on chce w historii Białorusi zostać bohaterem. Dzisiaj też powiedział, że referendum w sprawie konstytucji może być, on wtedy odejdzie, ale nie ulica będzie decydować. Nie chce być przegranym. Chcę odejść jako zwycięzca. I tu jest z Łukaszenką problem, bo jemu to wydaje się możliwe, a nie wie, że ludzie już mu na to nie pozwolą. Po tym strzelaniu do ludzi, fałszowaniu wyborów oni nie dadzą mu żadnej szansy. Pewnie w końcu ucieknie, na przykład do Kataru, gdzie podobno trzyma cały swój kapitał. Albo wcześniej ludzie z jego najbliższego otoczenia go aresztują.

A Putin? Co tu z Kijowa widzisz, czy Putin pozwoli na ten wasz wolnościowy przewrót? Wejdzie, nie wejdzie?

Putin może wszystko, nikogo nie będzie słuchał.

Ale 2020 to chyba najgorszy rok Putina. Chabarowsk się buntuje, są protesty w całej Rosji, lokalne separatyzmy.

Z koronawirusem jest jak u nas, Rosjanie chorują, a Kreml kłamie. Ma poważne sankcje Zachodu. Myślę, że Rosjanie nie chcą powrotu Białorusi do Rosji. Przeciwnie, ludzie chcą, żeby Białoruś zwyciężyła w tej walce, bo dla Rosjan Łukaszenka jest jak Putin.

Więc Putin raczej przyśle Łukaszence helikopter do ucieczki i dorzuci dwustu wagnerowców do ochrony osobistej, ale nie będzie okupować Białorusi. Nie musi, ma dość instrumentów żeby kontrolować sytuację u nas. Nasz eksport zależy od Rosji, import energii, surowców, białoruski przemysł chemiczny.

Każda władza na Białorusi nawet najbardziej proeuropejska będzie musiała się liczyć z Rosją. Rosja jest w bardzo wygodnej sytuacji, utrzyma się Łukaszenka, to ok. Przyjdzie ktoś inny, też będziemy go kontrolować. Oczywiście wszystko jest możliwe, nikt się nie spodziewał, że Krym będzie okupowany, ale okupacja Białorusi, czy włączanie jej do Rosji nie jest dziś Putinowi na rękę. Zajął Krym i Ukrainę, bo to dało mu super popularność w Rosji, wmówił ludziom, że ratuje Ukrainę od faszystów. Tego nie zrobi z Białorusią, bo Rosjanie wiedzą, że tu prości ludzie tacy jak oni wyszli protestować. I wchodząc na Białoruś nie zdobędzie nowych punktów, a straci.

A informacje, że wojsko rosyjskie jedzie na Białoruś?

Dziwne, że dostajemy je nie z Rosji, tylko z kanałów łukaszenkowskich. To chwyt propagandowy, Łukaszenka jako jedyny obrońca białoruskiej niepodległości.

Ile to jeszcze potrwa?

Kilka tygodni. Nie dłużej, bo Łukaszenka tak podokręcał różne śruby, że zaczynają wypadać. I już tego nie zdąży skręcić na nowo.

A wiesz od czego wszystko się zaczęło? Wcale nie od barykad. Symbolem naszej rewolucji są kolejki. Zapomniałem ci powiedzieć. W ogóle jak każda rewolucja kradniemy symbole innym rewolucjom. Kobiety w bieli wzięliśmy z Kuby, Las Damas de Blanco. Protesty w Hongkongu, acha, „bądź jak woda” i już się organizujemy, jak oni. Mury Kaczmarskiego, pieśń Solidarności, też u nas musi być. Przetłumaczyliśmy na białoruski i już ludzie śpiewają.

Kiedy Łukaszenka uniemożliwił zbieranie podpisów na niezależnych kandydatów, no bo koronawirus, bo coś tam, do tego brak struktur, mało czasu, to ludzie ustawiali się w długich na dwa kilometry kolejkach do stolika z listą. Kolejka stała się nową instytucją, tam się ludzie spotykali, rozmawiali, były koncerty. Ilu ludzi ja wtedy poznałem, nawet mam kota z kolejki, babuszka sprzedawała kocięta. Każdego dnia chodziło się do kolejki, żeby postać, tam byli wszyscy, dwa, trzy tysiące ludzi i stali cały dzień.

A Łukaszenka i tak nie zarejestrował kandydatów opozycji. Wtedy nasza kolejka ustawiła się przed komisją wyborczą, żeby podpisywać skargę na niezarejestrowanie. Ciągnęła się 3 kilometry przez całe centrum Mińska.

Żartowaliśmy, że Białorusini znaleźli najlepszy sposób na rewolucję, stać w kolejce, po prostu poczekać, rewolucja sama przyjdzie. I przyszła.
;
Na zdjęciu Włodzimierz Nowak
Włodzimierz Nowak

Reporter, kulturoznawca, autor „Obwodu głowy”, „Serca narodu koło przystanku”, „Niemca. Wszystkich ucieczek Zygfryda” oraz dwóch wywiadów książkowych: "Dżej Dżej. Rozmowy z Jackiem Jaśkowiakiem, prezydentem Poznania” (współautor Violetta Szostak) i "Onyszkiewicz. Bywały szczęśliwe powroty" (współautor Violetta Szostak). Przez kilka lat kierował magazynem reporterów „Duży Format”. Autor Studia DF – cyklu rozmów wideo z reporterami. Finalista Nike. Laureat niemieckiej Nagrody Kulturalnej im. George Dehio, Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej 2009 i Nagrody SDP im. Kazimierza Dziewanowskiego (2005) za cykl reportaży z Białorusi. W Teatrze Jaracza w Olsztynie prowadzi studium reportażu.

Komentarze