0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

Zadłużenie Kraczkowskiego to łącznie kwota 184 tysięcy złotych. Pożyczki polityk zaciągał właśnie w PKO BP. Dzięki nowej pensji - w wysokości około 6 tysięcy złotych dziennie - zadłużenie mógłby spłacić po miesiącu pracy.

Kraczkowski ma jednak wiele innych zalet: 15-letni staż partyjny, stworzenie młodzieżówki PiS oraz mandat poselski. Mandat, z którego zrezygnował bez mrugnięcia okiem, ponieważ stanowiska w zarządzie giełdowej spółki nie można łączyć z funkcją posła.

Oprócz partyjnych kwalifikacji, bezsprzecznym atutem było zaangażowanie. „Z Maksem Kraczkowskim miałam zaszczyt współpracować od 2005 roku, wtedy po raz pierwszy pracowaliśmy w komisji gospodarki. Zawsze bardzo interesował się sprawami finansowymi, więc na pewno jest bardzo dobrze przygotowany, by w instytucjach finansowych pracować” - przekonywała Beata Szydło.

Jeżeli ta wypowiedź kojarzy się z powołaniem na prezesa stadniny w Janowie człowieka, który "nigdy nie miał styczności z końmi, ale zawsze je bardzo lubił", to „Oko” musi stanowczo zaprotestować. Stadnina w Janowie nie obsługuje 9 mln klientów i nie skupia 1/5 wszystkich depozytów i kredytów na rynku.

Złote dziecko PiS

Kraczkowski (rocznik ’79) zdał maturę w wieku 16 lat. Jako 21-latek był już absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.

Zaraz po studiach związał się z polityką. W 2001 roku zgłosił się do powstającego właśnie PiS. Dostał zadanie utworzenia struktur młodzieżowych. Forum Młodych PiS oficjalnie wystartowało w roku 2003, a Kraczkowski przewodniczył mu przez kolejne dwa lata.

W 2005 roku – w wieku 23 lat – został jednym z najmłodszych parlamentarzystów. Mandat posła sprawował w V, VI, VII oraz VIII kadencji Sejmu. W ostatnich wyborach zagłosowało na niego ponad 20 tysięcy osób. Zanim objął intratną posadę w PKO BP, swoich wyborców reprezentował przez niewiele ponad pół roku.

Przeczytaj także:

PKO BPiS

Kraczkowski nie jest jedynym przedstawicielem partii rządzącej w kierownictwie banku. Od wyborów 2015 roku w zarządzie PKO BP znalazł się Mieczysław Król – bankowiec i warszawski radny PiS (2002–2014). Jest on także członkiem rady nadzorczej spółki PKO Towarzystwo Ubezpieczeń, należącej do grupy PKO.

Na stanowisku prezesa zarządu pozostał natomiast Zbigniew Jagiełło, który swoją funkcję pełni od 2009 roku. Jagiełło jest ostatnim szefem dużej państwowej spółki, który przetrwał „dobrą zmianę”. Jego pozycja może mieć związek ze znajomością z Mateuszem Morawieckim, którego resort od czerwca sprawuje kontrolę nad PKO BP.

Jagiełło z Morawieckim znają się jeszcze z czasów działalności opozycyjnej – obaj należeli do Solidarności Walczącej, której twórcą był ojciec ministra rozwoju, Kornel Morawiecki.

Największe zmiany w kierownictwie PKO BP zaszły jednak w radzie nadzorczej. Wśród dziewięciorga nowych członków znaleźli się ludzie bezpośrednio związani z PiS, m.in. przewodniczący rady Piotr Sadownik, Wojciech Jasiński, Mirosław Barszcz, Zbigniew Hajłasz i Grażyna Ciurzyńska.

Sadownik jest uznanym prawnikiem. Specjalizuje się w zagadnieniach dotyczących m.in. własności intelektualnej oraz energii i zasobów naturalnych. W sądzie wielokrotnie reprezentował Prawo i Sprawiedliwość, a także Jarosława Kaczyńskiego – chociażby w przegranym przez prezesa PiS procesie o zniesławienie, jaki wytoczył mu koncern ITI.

Sadownik jest także członkiem rady nadzorczej Banku Ochrony Środowiska. Tej samej, w której zasiada także Janina Goss, przyjaciółka Kaczyńskiego, która w 2011 roku pożyczyła mu 200 tysięcy złotych.

Jasiński jako minister skarbu państwa (2006–2007) „zasłynął” umorzeniem długów Porozumienia Centrum oraz podpisaniem niekorzystnego kontraktu na dostawę gazu do Polski przez rosyjsko-ukraińskie konsorcjum należące do Gazpromu. Obecnie jest szefem paliwowego giganta PKN Orlen.

Hajłasz to wrocławski działacz PiS. W latach 2006 – 2010 zasiadał w radzie nadzorczej Radia Wrocław. Od stycznia zasiada również w radzie nadzorczej TVP. Barszcz był z kolei wiceministrem finansów w rządzie Marcinkiewicza oraz ministrem budownictwa w rządzie Kaczyńskiego. Ciurzyńska do PKO PB przyszła bezpośrednio z ministerstwa rozwoju.

Intratne zlecenia dla swoich

Wymiana kadr w PKO BP dotknęła również menedżerów średniego szczebla. Jak donosi „Gazeta Wyborcza” szefem marketingu został Michał Kuczmierowski. Ten sam, który po katastrofie smoleńskiej ustawił krzyż przed Pałacem Prezydenckim. Kuczmierowski – wtedy jeszcze jako harcmistrz – szybko stał się bohaterem prawicowych mediów. Występował w programach Ewy Stankiewicz i zachęcał do wspólnej obrony krzyża.

Kuczmierowski dyrektorem marketingu w PKO BP jest od stycznia. Już za jego kadencji bank wybrał nową agencję reklamową. Jest nią Agencja Warszawa, którą kieruje Michał Lorenc, syn kompozytora Michała Lorenca. Lorenc senior to m.in. twórca muzyki do filmu „Smoleńsk”, laureat nagrody im. Lecha Kaczyńskiego oraz członek Kapituły Orderu Orła Białego przy prezydencie Andrzeju Dudzie.

Według informacji „Newsweeka” agencja (wtedy jeszcze pod nazwą Blueberry) Lorenca-syna współpracowała z PiS jeszcze przy kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy. To właśnie ona odpowiadała za spoty, w których Bronisław Komorowski odbiera w nocy telefon od Putina czy przysypia w kościele.

Przy okazji nazwiska nowego dyrektora marketingu PKO BP pojawia się również temat agencji Pracownia. Prowadzą ją Dymitr Hirsch oraz Sebastian Bojemski, a pracował w niej właśnie Kuczmierowski. Teraz agencja zajmuje się public relations banku.

Była firma harcmistrza Kuczmierowskiego w ogóle ma szczęście do państwowych zleceń – jak ustaliła "Wyborcza” Pracownia współpracuje również z Polską Wytwórnią Papierów Wartościowych.

;

Komentarze