Małopolska kurator oświaty deklaruje, że szkoła powinna być wolna od polityki i ideologii. Jednocześnie sama tę szkołę ideologizuje na potęgę: wyrzuca z niej niepożądane NGO-sy, zakazuje rozmów o prawach kobiet, odwołuje spotkanie z prof. Osiatyńskim. I daje jasny przekaz: uroczystości szkolne powinny zaczynać się w kościele. Sylwetka Barbary Nowak
Na początku 2016 roku, tuż przed przystąpieniem do prac nad reformą edukacji, Prawo i Sprawiedliwość wymieniło wszystkich kuratorów oświaty. W grudniu 2015 Sejm zmienił zasady ich wybierania. Po pierwsze, kuratorów oraz wicekuratorów wybiera teraz minister edukacji. Po drugie, by zostać kuratorem, nie trzeba już mieć doświadczenia w nadzorze pedagogicznym. Po trzecie, kuratorzy otrzymali większe kompetencje.
Dzięki tym zmianom kuratorzy w swoich regionach mogą być orędownikami zmian proponowanych przez MEN. Jedną z takich orędowniczek jest małopolska kurator oświaty - Barbara Nowak. Nominację na kuratora odebrała 14 marca 2016 roku.
Jeszcze jako dyrektorka szkoły (w 2009) założyła Towarzystwo Nauczycieli Szkół Polskich. Tam - jak sama mówi - można odnaleźć źródła jej przywiązania do reformy edukacji minister Anny Zalewskiej:
"od tego czasu odbyłam wiele spotkań rozmawiając o reformie, nie tylko z ludźmi z PiS, ale głównie z nimi".
Już jako kurator oświaty Barbara Nowak zasłynęła interwencjami ideologicznymi. Zarządziła kontrolę w placówce, która chciała wynająć krytycznie nastawionym do reformy rodzicom salę na debatę o skutkach wprowadzanych zmian. Zablokowała spotkanie organizowane przez Komitet Obrony Demokracji z nieżyjącym już dziś prof. Wiktorem Osiatyńskim. Przed planowanym na 31 marca 2017 roku strajkiem szkół na antenie Radia Kraków mówiła, że
"polityki nie można robić kosztem dzieci".
Zapytana 8 marca 2017 roku o "Ogólnopolski Strajk Kobiet" mówiła: "Czarny protest? Rozumiem, że każda kobieta ma prawo do swoich poglądów, ale pokazywanie tego dzieciom, czy nie daj Boże rozmawianie na temat praw kobiet, kiedy mówiło się, że wszystko można... To nie tak".
W maju 201 wystosowała pismo do małopolskich szkół, w którym przestrzegała dyrektorów: "pilnujcie czy wasi nauczyciele nie są używani do rozgrywek politycznych". Gdy za pośrednictwem Związku Gmin Miejskich od ZNP docierały do nauczycieli informacje o Marszu Wolności w Warszawie wydała komunikat: "Dziś totalna opozycja przybrała formę totalnej arogancji i łamania praw obywatelskich. W demokratycznym państwie szkoła ma być instytucją neutralną politycznie i światopoglądowo, a działania polegające na wykorzystywaniu jej do kolportowania informacji o manifestacjach politycznych, a wręcz zachęcania do udziału w nich, są nie do zaakceptowania w obowiązującym stanie prawnym".
Nowak zapewnia, że światopogląd jest kwestią osobistą, a szkoły i cała edukacja powinny być od niego wolne. Jednak sama - pełniąc funkcję publiczną - nie stroni od konkretnych deklaracji. Manifestacją jej poglądów był wyjazd do Warszawy na obchody smoleńskiej rocznicy 10 lipca 2017 roku. Jej zdjęcie ze sztandarem Klubu Gazety Polskiej obiegło krakowskie środowisko oświaty. Nauczyciele nie kryli zażenowania.
Pytana przez dziennikarzy "Gazety Wyborczej" dlaczego swoją obecnością wspierała manifestację polityczną odpowiedziała: "Teraz, kiedy próbuje się nam wmówić, że przez rządy PiS w naszym kraju nie ma wolności i demokracji, czuję się w obowiązku znów manifestować, by zadać temu kłam. Nie będę poprawna politycznie i kryć swoich poglądów. Jestem członkiem Rady Politycznej PiS. W trakcie wakacji, gdy mniej ludzi uczestniczy w miesięcznicach, uważam za swój moralny obowiązek wspierać obchody swoją obecnością".
I dodała, że to co robi na urlopie jest jej sprawą.
W sierpniu 2017 na twitterze pochwaliła kibiców Legii Warszawa za "powstańczą" oprawę podczas meczu z FK Astana: "Zwrócę się do minister edukacji o uhonorowanie kibiców Legii Warszawa medalem Komisji Edukacji Narodowej".
Przypomnijmy, że oprawa wywołała dużo kontrowersji. Przedstawiała niemieckiego żołnierza, który przystawia pistolet do głowy małemu powstańcowi. Napis informował: "Podczas Powstania Warszawskiego Niemcy zabili 160 tys. osób, w tym tysiące dzieci". UEFA wszczęła postępowanie dyscyplinarne wobec Legii Warszawa.
26 września 2017 roku Barbara Nowak wzięła udział w spotkaniu "Edukacja po zmianach", gdzie miała okazję opowiedzieć o swoim stosunku do reformy edukacji, stopniu jej wdrażania, roli szkoły w wychowaniu czy nowych podstawach programowych.
Małopolska kurator oświaty została zapytana o rolę, jaką szkoła powinna pełnić w wychowaniu. Barbara Nowak roztoczyła wizję wychowania w duchu patriotycznej "dumy" i katolickiej moralności. Edukację potraktowała jako narzędzie, które pozwala "ulepić" nowego człowieka. Mówiła: "Szkoła powinna wspomagać rodziców w wychowywaniu. Od jakiegoś czasu jest już dużo lepiej. Zwłaszcza patrząc na preambułę ustawy o systemie oświaty uważam, że realizowana jest właściwa myśl wychowywania uczniów w duchu poszanowania tradycji w kraju o chrześcijańskich korzeniach.
I właśnie uczestnicząc w ogromnej ilości uroczystości w Małopolsce widzę, że wszystko wróciło do normy. Tam są piękne uroczystości patriotyczne. Szczególnie piękne poza Krakowem.
Bo tam jest mniej możliwości rozpraszania człowieka, mniej wyboru i więcej się chce. Uroczystości szkolne zaczynają się tam tak jakbym zawsze sobie tego życzyła - w Kościele. (...)
Rzadko mi się zdarza, żeby nie poleciały mi łzy. Tam dzieci pamiętają o historii, bo nauczyciele odpowiednio ich wiedzą kierują".
Dodała także: "Pamiętam ten ból kiedy raz po raz jakaś szkoła - jedna po drugiej - była oddawana jakiemuś stowarzyszeniu. Nie sprawdzało się, co tam będzie realizować. Państwo pozbyło się odpowiedzialności za nauczanie".
Z nieoficjalnych informacji OKO.press wynika, że "ból", o którym wspomina Barbara Nowak - dotyczył przede wszystkim warsztatów antyprzemocowych, które Fundacja Autonomia realizowała w szkołach w całym kraju. W tej sprawie kurator interweniowała, wzywając dyrektorów małopolskich szkół na dywanik. Dwójka z nich miała nawet postępowania dyscyplinarne - obydwa w konsekwencji zostały umorzone, a Fundacją Autonomia PiS zajął się na poziomie władzy centralnej. W grudniu 2016 roku resort rodziny zerwał z Autonomią umowę na realizowanie projektu w ramach FIO (Fundusz Inicjatyw Obywatelskich).
Nowak dodała: "Teraz państwo jest odpowiedzialne za nauczanie, za program wychowawczy, stąd uważam, że będzie naprawdę lepiej. Bo nie ma rozczłonkowanych funkcji. To wszystko zaczyna stanowić całość. Ten człowiek, który opuści szkołę będzie całością".
26 września Nowak mówiła także o tym, że do reformy jest przekonana od lat, bo "gimnazja to eksperyment, który należało zlikwidować na rzecz liceum". Argument ten wielokrotnie podawała sama minister Anna Zalewska. Obie wydłużone o rok kształcenie w liceach ogólnokształcących traktują jako wartość samą w sobie.
Co nie podobało się Nowak w gimnazjum? Podawała argumenty - niepoparte żadnymi badaniami - dotyczące obniżonego poczucia bezpieczeństwa wśród młodzieży, powszechnej przemocy czy "zmarnowanych talentach". Wywód zakończyła słowami: "Liceum czteroletnie to to, co jest fundamentem w kształtowaniu inteligencji polskiej". Niestety nie wytłumaczyła, na czym ten fundament polega.
Zapytana o kulisy wdrażania reformy roztoczyła optymistyczną wizję konsultacji społecznych, w których przeszkadzały przede wszystkim media prowadzące kampanię dezinformacyjną. Mówiła: "odwiedziłam co najmniej 70 proc. samorządów. Jeżdżąc po szkołach i tłumacząc na czym naprawdę polega reforma, spotykałam się ze zrozumieniem. Był problem z przepływem informacji.
Z mojego punktu widzenia, dziś zupełnie inaczej wyglądałby obraz reformy strukturalnej, gdybyśmy mieli media, które przekazywałyby nasze informacje.
Ile razy atakowani byliśmy tym, ile osób straci pracę? Według naszych informacji ponad 6 tys. osób więcej (rok do roku) znalazło pracę w szkołach podstawowych. W liceach - kolejny tysiąc. W sumie ponad 7 tys. więcej nauczycieli w Małopolsce będzie miało pracę. To jest sukces. A przede wszystkim potwierdzenie, że to co mówiliśmy jest prawdą. (...) Do tego dążyliśmy w tej reformie, żeby jeden nauczyciel pracował na pełen etat w jednej szkole.
Czasem jest to człowiek, który ma dwie godziny, ale czasem ludzie, którzy mają 18 godzin, czyli całe pensum. Są też osoby na umowach na czas określony i funkcjonują jako nowe osoby, ale generalnie osoby. Jest ponad 7 tys. więcej. To jest sukces. Przede wszystkim potwierdzenie, że to co mówiliśmy jest prawdą. Do tego dążyliśmy w tej reformie, żeby jeden nauczyciel pracował na pełen etat w jednej szkole".
OKO.press nie ma informacji z wrześniowych aneksów do arkuszy organizacyjnych, ale czerwcowe dane ZNP zbierane w szkołach stawiają wypowiedź na temat zatrudnienia nauczycieli w województwie małopolskim pod dużym znakiem zapytania. Szczególnie, że w czerwcowych statystykach województwo małopolskie było na drugim miejscu pod względem liczby zwolnionych nauczycieli.
Tych zgodnie z szacunkami miało być aż 1116.
Podobnie niewiarygodnie brzmi deklaracja "jeden nauczyciel w jednej szkole". W czerwcu pisaliśmy, że nauczycieli, którzy etat będą uzupełniać w więcej niż jednej szkole będzie przynajmniej 666.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze