0:000:00

0:00

W czwartek, 11 lipca, minister zdrowia Łukasz Szumowski oświadczył też, że "główne leki, których brakowało, już są w hurtowniach na terenie Polski, tylko jest kwestia dystrybucji ich do aptek". Dodał też, że "brak leków to problem techniczny i wynik globalnych mechanizmów".

Na konferencji pojawia się też prezes Naczelnej Rady Aptekarzy. Jej wypowiedź w optymistycznej relacji wiadomości TVP brzmi tak: "znajdują się w hurtowniach farmaceutycznych, mam nadzieję, że w najbliższym czasie zostaną one wydane aptekom". Z kontekstu wiadomo, że chodzi o leki.

Zdaniem Marka Tomkowa, wiceprezesa Naczelnej Rady Aptekarskiej, wypowiedź zamieszczona w TVP została wycięta i zmanipulowana.

"Absolutnie nie możemy się podpisać pod twierdzeniem ministerstwa, że kryzys lekowy został zażegnany, bo nie został. Wypowiedzi prezes zostały przez niektóre media wręcz zmanipulowane" - mówi OKO.press Tomków.

"Mówimy o kilku lekach z kilkuset. Nawet jeśli leki faktycznie dojadą, co musimy jeszcze zweryfikować, to nie wiadomo, na jak długo wystarczą ani co będzie dalej. O tym nikt nie informuje, a takiego kryzysu nie rozwiązuje się w kilka dni" - mówi Tomków.

Zdaniem Krzysztofa Kopcia, prezesa Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego sytuacja to efekt długoletnich zaniedbań. "Krótkowzroczna polityka pozornych oszczędności skutkuje nie tylko zaprzepaszczeniem szansy zbudowania w naszym kraju nowoczesnego centrum produkcji leków, ale zachwianiem bezpieczeństwa lekowego Polski".

Przykro mi, leku nie ma

Kilka dni temu Naczelna Izba Aptekarska w piśmie do ministra zdrowia alarmowała: „W ostatnim czasie otrzymujemy wiele sygnałów, wskazujących na brak dostępności do produktów leczniczych, przede wszystkim wydawanych na podstawie recepty w aptekach ogólnodostępnych”.

„Łącznie z grupą ponad trzystu leków stale zagrożonych brakiem dostępności, mamy problem z blisko pół tysiącem produktów leczniczych, niedostępnych dla pacjentów”.

Pacjenci przychodzą z receptami, a aptekarze są bezradni. „Takie sytuacje zdarzają się na okrągło. Pół biedy, jeśli mogę zaproponować zamiennik, ale jeśli nie ma? Muszę powiedzieć: przykro mi, leku nie ma i nie mam go skąd zamówić. Kiedy będzie? Może za dwa tygodnie, a może za 9 miesięcy. Proszę zapytać lekarza, co dalej” – mówił OKO.press Jerzy Przystajko, aptekarz z Opola i działacz partii Razem.

Przeczytaj także:

Nasi czytelnicy potwierdzają:

"Ostatnio przed dłuższym wyjazdem zagranicę chciałam wykupić hormony tarczycy (której już nie mam, po nowotworze, więc moje życie de facto zależy od przyjmowania tych leków). Myślałam, że to będzie standardowa sprawa, ale obeszłam kilka aptek i nic! W końcu zjeździłam pół miasta i znalazłam; mam to szczęście, że mieszkam w Warszawie, więc miałam duży wybór aptek..." - napisała jedna z czytelniczek.

Inna opisała, jak jeździła po swojej miejscowości, szukając leku na serce. "Po dłuższych łowach znalazłam zamiennik. Tego co było na recepcie nie mieli nawet w hurtowniach". Zamiennik dostała też inna czytelniczka, której powiedziano, że jej leku nie ma i nie wiadomo kiedy będzie. Ktoś inny na lek polował dwa tygodnie.

Pani Anna napisała: "Ja zamiennika nie mogę brać, bo jestem uczulona. I co mi minister na to odpowie?".

Minister odpowiada: problem został zażegnany. Niestety wiele wskazuje na to, że to bzdura. Przyczyny kryzysu wydają się jednak zbyt złożone, żeby wyeliminować je w kilka dni, a ministerstwo ucieka się do metod, które pokazują, że sytuacji nie mają wcale pod kontrolą.

Konferencja z zaskoczenia

"W tej chwili już ten problem jest rozwiązany, leki trafiają do hurtowni, trafiają do aptek, wznowiona została dystrybucja i dostarczanie substancji do Polski" - powiedział Łukasz Szumowski podczas konferencji prasowej 10 lipca 2019.

W czwartek, 11 lipca, informował też, że "główne leki, których brakowało, już są w hurtowniach na terenie Polski, tylko jest kwestia dystrybucji ich do aptek". Dodał też, że "brak leków to problem techniczny i wynik globalnych mechanizmów".

Na konferencji pojawia się też prezes Naczelnej Rady Aptekarzy. Jej wypowiedź w optymistycznej relacji wiadomości TVP brzmi tak: "znajdują się w hurtowniach farmaceutycznych, mam nadzieję, że w najbliższym czasie zostaną one wydane aptekom". Z kontekstu wiadomo, że chodzi o leki. Zdaniem prezesa Tomkowa wypowiedź zamieszczona w TVP info została wycięta.

W dłuższym fragmencie dostępnym na stronie Polsatu słychać już, że prezes wspomina, że „wynika to z danych przedstawionych przez Ministerstwo Zdrowia”. W rozmowie z dziennikarzami TVN mówi o tym, że tylko przekazała ministerstwu pełną listę brakujących leków, a ministerstwo obiecało przyjrzeć się sprawie i wydać komunikat.

„Z danych, które przedstawiło ministerstwo, wynika, że mówimy o kilku lekach z kilkuset" - wyjaśnia Tomków. "Nawet jeśli leki faktycznie dojadą, co musimy jeszcze zweryfikować, to nie wiadomo, na jak długo wystarczą ani co będzie dalej. O tym nikt nie informuje, a takiego kryzysu jak ten nie rozwiązuje się w kilka dni".

"Na razie nie zauważyliśmy większych zmian. Widzimy, że pojawiają się pojedyncze dawki, ale to nie świadczy jeszcze o rozwiązaniu problemu. Życie szybko zweryfikuje obietnice, jeśli w ciągu kilku dni leki nie trafią do aptek, ministerstwo straci wiarygodność. Wtedy problem wybuchnie ze zdwojoną siłą".

Główny Inspektorat Farmaceutyczny w rozmowie z OKO.press powtórzył słowa ministra o zażegnanym kryzysie, ale odmówił udzielania informacji o tym, co dokładnie w tej sprawie zrobiono.

Zapytaliśmy ministerstwo zdrowia, kiedy pacjenci będą mieli stały dostęp do leków, których aktualnie brakuje, z czego wynikał kryzys oraz w jaki sposób tak szybko go zażegnano (jeśli to prawda). Czekamy na odpowiedź.

Szumowski mówi, że aktualny kryzys to efekt mechanizmów rynkowych, To prawda, ale poddanie się tym mechanizmom to już świadoma decyzja gospodarcza państwa, za którą teraz płacimy.

Zabójcza oszczędność

Wszystko wskazuje na to, że brak leków to efekt nałożenia się dwóch problemów:

  • nielegalnego eksportu leków za granicę (polskie ceny są wielokrotnie niższe niż te w innych krajach UE);
  • uzależnienia od importu substancji czynnych z Chin, które zamknęły kilkanaście fabryk odcinając dostawy.

Z tzw. mafią lekową rząd walczy od lat, dość bezskutecznie.

"W listopadzie ubiegłego roku wreszcie ogłoszono sukces – namierzono nie tylko członków, ale także herszta mafii lekowej. Macki ośmiornicy miały zostać zlikwidowane, ale szybko się okazało, że leki wyjeżdżają nadal. O dalszych losach członków mafii już nie informowano" - komentuje Joanna Solska na łamach Polityki.

Według informacji Dziennika Gazety Prawnej z ponad 96 mln zł kar nałożonych przez głównego inspektora farmaceutycznego na nielegalnych eksporterów państwo nie wyegzekwowało nawet złotówki.

Nagłego braku niektórych substancji nie da się jednak do końca wyjaśnić nielegalnym eksportem, wszystko wskazuje na to, że Polska padła ofiarą ogólnoświatowego problemu uzależnienia od importu substancji czynnych z Chin.

Według prezesa Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego Krzysztofa Kopcia, w Polsce blisko 80 proc. substancji czynnych wykorzystywanych przy produkcji lekarstwa pochodzi właśnie z Chin.

Jakie może to mieć konsekwencje dla bezpieczeństwa lekowego, można się było domyślić, a teraz przekonać – Chiny w ciągu ostatnich tygodni zamknęły kilkanaście fabryk farmaceutycznych jako element walki z zanieczyszczeniem środowiska. Z brakiem substancji czynnych boryka się przez to wiele państw, które rozpaczliwie szukają nowego źródła.

Polska jest najmniej opłacalnym rynkiem, więc jesteśmy prawdopodobnie na szarym końcu listy krajów, do których trafi deficytowy towar. Jak to się stało, że ministerstwo już załatwiło sprawę?

Polscy producenci bez wsparcia

Polski Związek Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego od lat postuluje wprowadzenie tzw. Refundacyjnego Trybu Rozwojowego, który wspierałby polskich producentów leków i ich działalność badawczą i rozwojową. Przezes związku, Krzysztof Kopeć mówi OKO.press, że problem niebezpiecznego uzależnienia produkcji leków od chińskich substancji aktywnych pogłębia się od lat, bo rząd, zamiast wspierać polską produkcję, wybiera tańszego dostawcę z Azji. Związek od lat postuluje

"Niestety, prace nad RTR się przedłużają, a czas działa na naszą niekorzyść. Wiele innych krajów wdraża zachęty do produkcji leków na ich terenie. Od trzech lat krajowe firmy farmaceutyczne alarmują o zagrożeniu bezpieczeństwa lekowego i czekają na wdrożenie mechanizmu wsparcia produkcji leków w Polsce" - mówi Kopeć.

"Bez instrumentu wsparcia przemysł farmaceutyczny w naszym kraju nie będzie się rozwijać, ponieważ przegra konkurencję z tańszymi produktami z Azji, gdzie koszty wytwarzania leków są niższe". Kopeć zwraca uwagę, że polscy producenci gwarantują nie tylko ciągłość dostawy, ale też wzrost polskiego PKB, miejsca pracy i poprawę bilansu handlu zagranicznego.

"Resort zdrowia tłumaczy całkowity brak wsparcia rodzimej produkcji niewystarczającym budżetem oraz brakiem wytycznych ze strony resortów odpowiedzialnych za gospodarkę. Krótkowzroczna polityka pozornych oszczędności skutkuje nie tylko zaprzepaszczeniem szansy zbudowania w naszym kraju nowoczesnego centrum produkcji leków, ale zachwianiem bezpieczeństwa lekowego Polski".

"W maju 2019 roku Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii opracowało projekt działania Refundacyjnego Trybu Rozwojowego, czyli narzędzia wsparcia rozwoju przemysłu farmaceutycznego w Polsce i przekazało go Ministrowi Zdrowia. Niestety, został on przez ministra Łukasza Szumowskiego odrzucony i wszystko wskazuje na to, że w tej kadencji Sejmu nie zostanie przyjęty"- mówi Kopeć.

„Przez lata w zachwycie nad globalizacją, wolnym rynkiem i outsorcingiem, konsekwentnie wyniszczaliśmy to, co zostało z państwowych zakłady produkujących leki” – mówił OKO.press Przystajko.

„Kiedyś cała linia produkcyjna była na terytorium państwa, żeby zagrozić bezpieczeństwu lekowemu trzeba było bombardować fabryki. Dzisiaj wystarczy odciąć dostawę substancji czynnych”.

;

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze