0:000:00

0:00

Mariana Kotlebę, lidera neofaszystowskiej Ludowej Partii Nasza Słowacja (Ľudová strana Naše Slovensko), pogrążyły trzy czeki, które – jako marszałek (župan) województwa bańskobystrzyckiego (Banskobystrický kraj) – podczas spotkania w szkole średniej w Bańskiej Bystrzycy publicznie przekazał trzem rodzinom.

Wszystkie opiewały na kwotę 1488 euro. Nieprzypadkowy był termin tego wydarzenia. Kotleba wręczył czeki 14 marca 2017 roku, czyli w 78. rocznicę powstania Republiki Słowackiej, faszystowskiego marionetkowego państwa uzależnionego od Hitlera.

Kwoty czeków, co potwierdził teraz słowacki sąd, też nie były przypadkowe.

14 – to często używany przez neonazistów skrót, którego rozwinięcie brzmi: „We must secure the existence of our people and a future for white children” (Musimy zabezpieczyć byt naszego ludu i przyszłość dla białych dzieci).

88 – powszechnie używany przez neonazistów skrót, który zastępuje ich pozdrowienie Heil Hitler („h” to ósma litera alfabetu). W Polsce jeden z najpopularniejszych zespołów sceny neonazistowskiej nazywał się Konkwista 88.

Przeczytaj także:

Wymiar kary też symboliczny

Špecializovaný trestný súd, czyli Specjalny Sąd Karny, w miejscowości Pezinok (miasto pod Bratysławą, z którym związana jest słowacka prezydentka Zuzana Čaputová) po trwającym niemal rok postępowaniu zdecydował w poniedziałek, że Marian Kotleba jest winnym propagowania symboli neonazistowskich. Usłyszał wyrok 4 lat i 4 miesięcy więzienia. Nie jest on prawomocny. Kotleba ma 15 dni na odwołanie się do Sądu Najwyższego.

Sąd dostrzegł neonazistowską symbolikę w czekach przekazanych przez Mariana Kotlebę, ale także sam pozwolił, by w ogłoszonym wyroku zawarł antyfaszystowską symbolikę. Wyrok to 4 lata i 4 miesiące. A (19)44 to rok wybuchu na Słowacji antyfaszystowskiego powstania narodowego. Za jego centrum uznaję się... Bańską Bystrzycę, gdzie dziś znajduje się Muzeum Słowackiego Powstania Narodowego.

Kotleba robił wszystko, by opóźnić wyrok. Albo był chory, albo przekonywał, że wypełnianie obowiązków słowackiego posła uniemożliwia mu udział w procesie. W poniedziałek 12 października

przemawiał przed sądem przez siedem godzin.

Przekonywał, że kwota 1488 euro jest przypadkowa. Zwracał uwagę na różne umowy zawierane przez organy państwowe i inne urzędy na taką kwotę. Momentami było też zabawnie. Słowacki polityk dowodził, że ósmą literą słowackiego alfabetu nie jest „h”, a „Ď/ď , czyli zmiękczone „d”.

Zawodowy neofaszysta

Kotleba już od piętnastu lat oskarżany jest o rasizm, nacjonalizm, neofaszyzm i występowanie przeciwko demokratycznym wartościom. Od początku politycznej aktywności za całe zło świata obwiniał NATO, Romów i Żydów.

43-letni Marian Kotleba, były nauczyciel, karierę polityczną rozpoczął w 2003 roku w Slovenská pospolitosť (Wspólnota Słowacka), ultranacjonalistycznej organizacji, potem partii politycznej, która została zdelegalizowana w 2006 roku przez słowacki Sąd Najwyższy.

W 2010 założył nacjonalistyczną partię Partia Ludowa Nasza Słowacja, która uważa się za kontynuatora tradycji faszystowskiej Pierwszej Republiki Słowackiej z okresu II wojny światowej.

W 2013 został w wyborach bezpośrednich wybrany na marszałka województwa bańskobystrzyckiego, dopiero sojusz najważniejszych demokratycznych kandydatów sprawił, że w 2017 stracił ten fotel.

W wyborach w 2016 roku do jednoizbowego słowackiego parlamentu kierowana przez niego LPNS uzyskała 8 proc. głosów (ponad 200 tys. głosujących) i 14 mandatów w 150-osobowej Radzie Narodowej, z których jeden przypadł Marianowi Kotlebie.

Partia Kotleby zdobyła 17 mandatów

Swój sukces powtórzył w wyborach parlamentarnych 2020 roku, kiedy jego partia zdobyła niemal 230 tys. głosów, co dało jej 17 poselskich mandatów, o trzy więcej niż w poprzedniej kadencji. Na czele klubu stoi Kotleba, posłem jest także jego brat Marek.

W latach 2013-2017 jako marszałek województwa bańskobystrzyckiego (na Słowacji można funkcję w samorządach łączyć z posłowaniem) Marian Kotleba nie tylko promował neonazistowską symbolikę za pomocą czeków, ale także m.in. cenzurował spektakle teatralne i wychwalał faszystowską Pierwszej Republikę Słowacką księdza Józefa Tisy.

W urzędzie, z budynku, którego kazał ściągnąć unijną flagę, przyjęło się pozdrowienie „Na stráž!” (Na straży!). Tak pozdrawiano się w uzależnionej od Hitlera Słowacji. Szerzej o tamtejszych działaniach Mariana Kotleby pisaliśmy tutaj:

Kotlebowcy – jak popularnie nazywani są członkowie Ludowej Partii Nasza Słowacja – to nadal ważna na Słowacji polityczna siła. Ostatni, wrześniowy, sondaż opinii publicznej przeprowadzony przez Focus pokazuje, że partia ta cieszy się poparciem 8,5 proc. Słowaków.

Kotleba i jego ludzie wykorzystują pandemię COVID-19 do zdobycia politycznego kapitału i wspierają antycovidowców.

Kotleba: „Walka o Słowację trwa”

Marian Kotleba odniósł się do wyroku w mediach społecznościowych. „Przyjaciele, po pierwsze chciałbym Wam wszystkich podziękować za ogromne wsparcie, które mi okazywaliście podczas tego całego procesu sądowego. Mogę Was zapewnić, że tak jak Wy nie zdradziliście mnie, tak i ja Was nie zdradziłem. Walka o Słowację trwa!” – napisał.

„Jeśli chodzi o sam dzisiejszy wyrok: z uzasadnienia sędzi wynika w sposób oczywisty, że wyrok był napisany wcześniej i to w istocie nie biorąc pod uwagę jakichkolwiek argumentów mojej obrony. Sądząc po tym, jak zdenerwowana dziś była sędzia – w mowie końcowej przerwała mojemu drugiemu adwokatowi Petrowi Kupce i wielokrotnie też mnie – zostało złożone zamówienie na wyrok.

Dopełnieniem farsy było nałożenie na mnie kary w wysokości 500 euro, tylko za to, że chciałem kontynuować mowę końcową.

Idziemy dalej, w końcu co nas nie zabije, to nas wzmocni. Zatem od jutra: silniejsi, mądrzejsi i bardziej zdeterminowani!” – apeluje Kotleba.

Politolog: To partia rasistów, faszystów i wrogów demokracji

„Ten wyrok oceniam pozytywnie. Uważam, że Marian Kotleba powinien być już dawno osądzony za o wiele gorsze czyny, takie jak wzywanie do przemocy czy wypowiedzi antysemickie. Jego partia to rasiści, faszyści i wrogowie demokracji. W ostatnim czasie coraz silniejsi, dlatego moim zdaniem nie wolno ich ignorować – mówi OKO.press Grigorij Mesežnikov, politolog i szef Inštitútu pre verejné otázky (Instytut Spraw Publicznych) w Bratysławie.

„Ten wyrok był możliwy także dzięki zmianom politycznym, do których doszło na Słowacji po wyborach parlamentarnych w 2020 roku. Panuje trochę inna polityczna atmosfera” – przekonuje.

Mesežnikov przypomina, że Kotlebę skazano na podstawie przepisów prawa karnego, które już od lat obowiązują na Słowacji. „To nie pierwsze rozstrzygnięcie na podstawie tego paragrafu, ale pierwszy raz dotyczy tak popularnego polityka. Wcześniej wykorzystywano te przepisy do sądzenia członków różnych grup neonazistowskich, którzy nie byli szerzej znani” – tłumaczy Mesežnikov.

W zeszłym roku za wypowiedzi nienawistne wobec Romów prawomocnym wyrokiem sądów mandat stracił bliski współpracownik Mariana Kotleby Milan Mazurek, który był jednak sądzony z innego przepisu. Dziś znów zasiada w parlamencie, do którego Słowacy wybrali go w 2020 roku.

Słowacki politolog zwraca uwagę na pozytywną rolę, jaką w całej sprawie odegrał słowacki prokurator Tomáš Honz, który konsekwentnie stawia przed sądem osoby dopuszczające się podobnych czynów.

Werdykt w sprawie Mariana Kotleby jednoosobowo wydała sędzia Ružena Sabová.

„Z pewnością Marian Kotleba odwoła się od wyroku. W tym momencie nie idzie do więzienia, ale jeśli w drugiej instancji zostanie skazany, straci także mandat posła” – mówi politolog. I przypomina, że słowackich posłów immunitet chroni jedynie podczas pracy w parlamencie.

„Wyrok sądu ma jeszcze jeden aspekt. Teraz Kotlebowcy będą musieli być po prostu ostrożniejsi” – twierdzi Mesežnikov.

Czy to wzmocni Kotlebowców?

„Naturalnie może się zdarzyć, że rozstrzygnięcie słowackiego sądu wzmocni Mariana Kotlebę i jego partię, który gra rolę ofiary systemu, ale sąd nie powinien kierować się możliwymi politycznymi konsekwencjami swoich wyroków, a stosowaniem prawa” – mówi OKO.press politolog Juraj Marušiak ze Słowackiej Akademii Nauk.

Jego zdaniem, siła tego wyroku tkwi w tym, że dziś nazywając Kotlebę faszystą, można się nim podeprzeć. „Być może też część jego wyborców, która widziała w nim jedynie antysystemowego polityka protestu, zawaha się przed oddaniem na niego głosu” – mówi Marušiak.

Ekspert zwraca uwagę, że ewentualne zamknięcie Kotleby w więzieniu może zakwestionować przyszłość jego partii. „To przecież silnie spersonalizowana organizacja, o czym świadczy choćby nazwa – Kotlebowcy. Może też powrócić sprawa rozwiązania jego partii, w zeszłym roku Sąd Najwyższy nie zdecydował się na taki krok" – przypomina.

Czy w wyroku sądu, który skazał Mariana Kotlebę na 4 lata i 4 miesiące można się dopatrywać antyfaszystowskiej symboliki Słowackiego Powstania Narodowego? „Jeżeli to przypadek, to bardzo wymowny” – uważa Marušiak.

Udostępnij:

Łukasz Grzesiczak

Dziennikarz, publicysta. Nakładem Wydawnictwa Poznańskiego ukazała się jego książka „Słowacja. Apacze, kosmos i haluszki”

Komentarze