Ministerstwo Zdrowia ogłosiło triumfalnie, że ubezpieczeniem - 100 tys. za śmierć od COVID-19 - zostają objęci pracownicy szpitali jednoimiennych. Dlaczego tylko oni? Pytane o warunki umowy z PZU, ministerstwo nie odpowiada [TYLKO W OKO.PRESS]
„To absolutnie nie w porządku, żeby ubezpieczać wyłącznie pracowników szpitali jednoimiennych.
Wirus nie wie, który szpital jest jednoimienny, a który nie. Zakazić się można w każdej placówce ochrony zdrowia" -
mówi OKO.press dr Bartosz Fiałek, przewodniczący kujawsko-pomorskiego regionu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Jeżeli rząd chciał zaoszczędzić na wypłatach ubezpieczeń dla medyków, to wybrał dobrze, bo szpitale jednoimienne są najlepiej zabezpieczone, więc zakażeń personelu jest i będzie w nich mało.
W dodatku, wcale nie wiadomo, czy i na jakich warunkach ubezpieczenie z PZU zostało rzeczywiście zawarte. I dlaczego życie lekarki czy pielęgniarza wyceniono tylko na 100 tys.
Nie może się tego dowiedzieć Związek Zawodowy Pielęgniarek, który od 26 marca wysyła kolejne pisma do ministerstwa, a te pozostają bez odpowiedzi. Także odpowiedź na pytanie OKO.press jest tylko cząstkowa.
Opowiedzmy po kolei historię tego ubezpieczenia-widmo.
Jest połowa marca 2020. Epidemia w Polsce powoli przybiera na sile. Rząd doskonale wie, że istniejące w kraju nieliczne szpitale zakaźne ani oddziały tego typu nie poradzą sobie, jeśli liczba osób zakażonych SARS-CoV-2 będzie szybko rosnąć.
Zapada decyzja o przekształceniu sporej liczby zwykłych placówek w zakaźne, przyjmujące wyłącznie tych chorych, u których test na koronawirusa dał wynik dodatni. Zyskują one nazwę placówek jednoimiennych.
Koniec marca. Podczas konferencji prasowej minister zdrowia Łukasz Szumowski ogłasza, że cały personel szpitali jednoimiennych będzie objęty dodatkowym ubezpieczeniem z PZU. Koszty w całości pokryje Ministerstwo Zdrowia.
W przypadku zakażenia odszkodowanie wyniesie 5 tys. zł, a w razie śmierci w wyniku COVID-19 - 100 tys. zł.
Państwo najwyraźniej dba o swoich pracowników medycznych. Sytuacja jest trudna. Lekarze, pielęgniarki narażają swoje życie i zdrowie. Należy się im i ich rodzinom dodatkowa ochrona.
Ale wątpliwości może budzić wysokość odszkodowania, zwłaszcza za śmierć. Zgodnie z ugodą z 2011 roku rodziny żołnierzy poległych na misjach w Iraku i Afganistanie, dostały po 100 tys. zł zadośćuczynienia oraz do 150 tys. zł odszkodowania.
Jak ustaliła w OKO.press w listopadzie 2019 roku Bianka Mikołajewska, rodzinom 96 ofiar katastrofy smoleńskiej z 2010 roku państwo wypłaciło już 94,5 mln zł rekompensat. Znacznej części krewnych dwukrotnie: krótko po katastrofie 250 tys. zł i do 250 tys. zł po objęciu rządów przez PiS. Oznacza to, że średnio za każdą z ofiar tego lotniczego wypadku wypłacono prawie milion złotych (984 tys.). W niektórych przypadkach odszkodowania dostawały nawet wnuki i rodzeństwo.
„Od samego początku uważaliśmy, że to niewłaściwe podejście do sprawy” – mówi OKO.press Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. „Dlaczego ograniczono się wyłącznie do pielęgniarek i pielęgniarzy pracujących w szpitalach jednoimiennych? Koronawirusem można przecież zakazić się w każdej placówce ochrony zdrowia”.
26 marca OZZPiP występuje z oficjalnym pismem do ministerstwa prosząc o „objęcie ochroną ubezpieczeniową pielęgniarki, pielęgniarzy i położne pracujące we wszystkich podmiotach leczniczych”.
Urząd nie odpowiada.
Cztery dni później, tj. 30 marca 2020, Ogólnopolski Związek Pielęgniarek i Położnych kieruje kolejne pismo do ministra Szumowskiego z prośbą o wyjaśnienie szczegółów umowy zawartej z PZU S.A.
Związkowcy zwracają uwagę, że „inicjatywa co do zasady jest słuszna, jednak wygląda na to, że nie została w pełni przemyślana. Może udałoby się uniknąć błędów, gdyby Ministerstwo Zdrowia skonsultowało swoje plany z naszą organizacją związkową?
Nie doszłoby od rażącej sytuacji dyskryminowania pracowników medycznych w Polsce z uwagi na miejsce świadczenia pracy w walce z COVID-19”.
I dalej: „Nie akceptujemy objęcia tym dobrowolnym grupowym ubezpieczeniem tylko pracowników medycznych pracujących w sieci szpitali zakaźnych jednoimiennych. (…) Jeżeli Ministerstwo Zdrowia nawołuje do walki z COVID-19 wszystkich pracowników medycznych w Polsce, wciela do walki studentów i personel, który nie uzyskał jeszcze nawet prawa do wykonywania zawodu, ściąga do pracy osoby przebywające już na emeryturach, nawołuje do powrotu do wykonywania zawodu osoby, które mimo wykształcenia pracy tej nie wykonywały, jako OZZPiP oczekujemy rozszerzenia tego ubezpieczenia na wszystkich pracowników medycznych w Polsce oraz wszystkie osoby dodatkowo skierowane do pracy przy walce z COVID-19 niezależnie od formy zawartej umowy oraz niezależnie od miejsca świadczenia pracy (wszystkie podmioty lecznicze, zatem nie tylko szpitale, ale także system Podstawowej Opieki Zdrowotnej, Ambulatoryjnej Opieki Szpitalnej, szpitale psychiatryczne, Regionalne Centra Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, medycyna pracy, DPS i inne)”.
W piśmie zawarto też wiele szczegółowych pytań dotyczących warunków umowy. Czy np. dostaje się 5 tys. zł za sam fakt zakażenia, czy też PZU oblicza procent utraty zdrowia i dopiero na tej podstawie otrzymuje się ułamek tej sumy? Jeśli to drugie, sprawa prawdopodobnie w ogóle nie warta jest zachodu – twierdzą związkowcy.
Pełny tekst pisma tutaj.
Ministerstwo nie odpowiada.
Pielęgniarki nie ustępują. 3 kwietnia w nieco ostrzejszym tonie proszą ministra o wyjaśnienia. Są dodatkowo zaniepokojone odpowiedzią z PZU S.A. Firma „uprzejmie informuje, że w ofercie PZU nie posiada ubezpieczenia chroniącego przed zakażeniem COVID-19”.
Ministerstwo milczy.
„Zaczęliśmy się zastanawiać czy taka umowa w ogóle została zawarta. I czy nie było to wyłącznie posunięcie PR-owe, ogłoszone z fanfarami w telewizji” – mówi Krystyna Ptok. „8 kwietnia wysłaliśmy kolejne pismo z jasno sformułowaną prośbą o udostępnienie zapisu umowy. Z takim samym rezultatem jak poprzednio”.
Co ciekawe, niedługo po udzieleniu odpowiedzi pielęgniarkom, PZU wysyła do wszystkich szpitali w Polsce ofertę skierowaną do ich pracowników, w której proponuje rozszerzenie dotychczasowych indywidualnych polis o ubezpieczenie na COVID-19.
„Mam tę ofertę. Do tej pory płaciłam 85 zł miesięcznie, z COVID-em miało to wynosić bodajże 139 zł” – mówi pani Krystyna Ptok. „Nie zdecydowałam się”.
W Ministerstwie zaczyna się jednak coś dziać. 20 kwietnia zastępca dyrektora Biura Administracyjnego resortu Piotr Węcławik, pisze do Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych kuriozalną odpowiedź na pismo z 8 kwietnia domagające się przekazania odpisu umowy z PZU.
Czytamy w nim, że „z uwagi na konieczność analizy posiadanych dokumentów, zgodnie z art. 13 ustawy o dostępie do informacji publicznej, odpowiedź zostanie przekazana w terminie do 8 czerwca 2020”.
„Nie wiedzieliśmy, czy śmiać się, czy płakać” – mówi Krystyna Ptok. „Umowa teoretycznie zawarta pod koniec marca, może nieco później, bo pracodawcy szpitali jednoimiennych mieli podać listy pracowników, a można ją będzie zobaczyć… 8 czerwca!”.
„A co ja mam np. odpowiadać na pytanie syna pielęgniarki, który 19 kwietnia napisał do mnie, że jego mama zakaziła się koronawirusem i on prosi o radę. Dokąd wystąpić z wnioskiem? Czy można przypadek jego mamy zgłosić jako wypadek przy pracy? Ja mu do tej pory nie potrafię odpowiedzieć”.
W międzyczasie zaczynają się pierwsze zgony na COVID-19 wśród pracowników ochrony zdrowia. Umiera fizjoterapeuta z Radomia, pierwsza pielęgniarka z Kozienic, ratownik ze Szczecina, druga pielęgniarka z Zawiercia i ostatnio kolejna z Torunia.
„Pielęgniarka z Kozienic była członkiem naszego związku, więc postanowiliśmy zawalczyć o odszkodowanie dla jej rodziny. Jej członkowie rodziny też się zakazili wirusem, na szczęście nikt już więcej nie umarł" – mówi Krystyna Ptok.
„29 kwietnia wezwaliśmy publicznie ministra Szumowskiego, żeby skontaktował się z rodziną naszej zmarłej koleżanki. Jak pan myśli z jakim rezultatem?”.
"Takim samym jak wcześniej?" – odpowiadam. – "Ale przecież ta pani z Kozienic nie pracowała w szpitalu jednoimiennym, więc ministerialna polisa i tak by jej nie objęła".
"Dobrze, ale ja bym chciała to mieć na piśmie" – odpowiada Krystyna Ptok.
Związek nie składa broni. 29 kwietnia na jego wniosek ma miejsce telekonferencja, w której udział biorą m.in. osoby z Głównego Inspektoratu Sanitarnego, związkowcy, a także wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski (znany m.in. ze swoich „sukcesów” we wprowadzaniu w życie mocno krytykowanej sieci szpitali onkologicznych).
Wiceminister zapowiada, że urząd jest nadal na etapie uzgadniania warunków ubezpieczenia pracowników medycznych w związku z epidemią COVID-19. Pada ustna zapowiedź, że odszkodowanie w przypadku zgonu ma wynosić nie 100, lecz 250 tys. zł.
Ponadto polisą mają zostać objęte również oddziały zakaźne. Pada kolejny wniosek o udostępnienie warunków ubezpieczenia, niestety zapada cisza.
A zatem „mają zostać objęte”, ale przynajmniej do 14 maja taka decyzja nie zapadła.
Tego właśnie dnia wysyłam do ministerstwa pytania, na które dostaję bardzo szybką, ale tylko częściową odpowiedź. Brzmi ona następująco:
„W imieniu Rzecznika Prasowego informuję, że dodatkowym ubezpieczeniem z PZU został objęty cały personel szpitali jednoimiennych. Pracodawca zgłasza do Ministerstwa Zdrowia listę pracowników, których obejmować ma ubezpieczenie. Koszty w całości pokrywa Ministerstwo Zdrowia. Zgodnie z zapisami umowy w przypadku śmierci w wyniku zakażenia odszkodowanie wynosi 250 tys. zł.
Analizujemy możliwości rozszerzenia ubezpieczenia o oddziały zakaźne i szpitale zakaźne oraz osoby skierowane do walki z koronawirusem”.
A zatem analizy trwają. Ciekawe, czy ministerstwo upora się z tym do końca epidemii, no ale ta jeszcze potrwa.
Urząd nie odpowiedział na moje pytanie czy rodzina któregokolwiek ze zmarłych pracowników ochrony zdrowia otrzymała bądź otrzyma odszkodowanie.
Dopytywałem także, czy pracodawcy placówek jednoimiennych dostarczyli żądane listy pracowników, no bo może to jest powodem tak wielkiego opóźnienia. Druga odpowiedź z ministerstwa na razie nie nadeszła.
Podobne pytania wysłałem również do PZU. Tu firma - zgodnie z moimi obawami - zasłoniła się tajemnicą zawieranych umów.
A zatem praktycznie wciąż nic nie wiadomo. Nie wiadomo, czy ktokolwiek w Polsce dostał choć złotówkę odszkodowania, jeśli nie rodzina - za zgon, to choć pracownicy szpitali jednoimiennych w wyniku samego zakażenia.
Wiadomo natomiast, że mamy w kraju dość wysoki odsetek zakażeń wśród personelu medycznego. Według danych z początku kwietnia co piąta osoba zakażona u nas to lekarz, pielęgniarka lub ratownik.
Przy ponad 18 tys. zakażeń byłoby to ok. 3 tys. medyków.
Załóżmy, że w szpitalach jednoimiennych pracuje tylko co piąty z nich – to i tak dałoby sumę ok. 600 osób, którym zgodnie z obietnicą ministerstwa z marca br należy się 5 tys. zł. Czy ktoś z nich dostał cokolwiek?
Z drugiej strony szpitale jednoimienne były od samego początku stosunkowo najlepiej zabezpieczone w środki ochrony osobistej, więc może moje kalkulacje są błędne. Ale w takiej sytuacji tym bardziej wyróżnianie pracowników tych placówek podczas przygotowywania umowy z PZU wydaje się niesprawiedliwe.
Notabene, o ratownikach w ogóle nikt w Ministerstwie nie pomyślał. Wprawdzie są na pierwszej linii frontu, ale co najwyżej dowożą pacjentów do jednoimiennych placówek. Za nich odpowiedzialni są wojewodowie.
Ogólnopolski Związek Pielęgniarek i Położnych nie ustaje w słaniu pism do Ministerstwa. Ostatnie nosi datę 13 maja. OZZPiP ostrzega, że „w ciągu najbliższych dni - w przypadku braku kontaktu ze strony Ministra Zdrowia - przekaże publicznie do wiadomości członków Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych informację o udzieleniu przez Ministerstwo Zdrowia nieprawdziwych, fałszywych informacji i wprowadzenie w błąd pracowników medycznych zatrudnionych w walce z COVID19”.
„Nie ma żadnego sensu angażowanie się przez pracowników medycznych do walki z COVID19, jeżeli są okłamywani przez Rząd RP i Ministerstwo Zdrowia, które chociaż w takim niewielkim zakresie (objęcie tych pracowników dodatkową ochroną ubezpieczeniową) nie zamierza ich chronić i nie zamierza dotrzymać słowa” - podkreślają pielęgniarki.
Całe pismo tutaj.
A tu pismo w sprawie wypłaty ubezpieczenia dla zmarłej pielęgniarki Katarzyny Zawady.
„Naturalnie odpowiedzi nie mamy” - dodaje Krystyna Ptok.
15 maja odbył się pogrzeb kolejnej ofiary koronawirusa spośród personelu medycznego - 52-letniej pielęgniarki z Torunia. Miejscem jej pracy również nie był szpital jednoimienny, więc szansa na to, by jej dzieci dostały odszkodowanie jest niewielka.
Nie można jednak wykluczyć, że długie analizy ze strony Ministerstwa, przyniosą ostatecznie dobry rezultat, polisa obejmie większą liczbę pracowników no i zadziała wstecz.
Aczkolwiek jakie towarzystwo ubezpieczeniowe działa wstecz?
Proszę o komentarz do sprawy dr. Bartosza Fiałka, przewodniczącego kujawsko-pomorskiego regionu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
„Stanowisko OZZL jest jednoznaczne” - mówi Fiałek. - "Tak jak na wojnie zbrojeniowej żołnierze, a przede wszystkim ich rodziny, są zabezpieczone pod względem finansowym na ewentualną śmierć takiego żołnierza, tak samo powinno być z nami. Jako personel medyczny jesteśmy teraz też na wojnie, tyle, że biologicznej i należy się nam podobne zabezpieczenie”.
„To absolutnie nie w porządku, żeby ubezpieczać wyłącznie pracowników szpitali jednoimiennych. Wirus nie wie który szpital jest jednoimienny, a który nie. Zakazić się można w każdej placówce ochrony zdrowia”.
„Ubezpieczenie powinno też objąć wszystkich pracowników medycznych, niezależnie od tego, czy pracują na etatach, czy na kontraktach. Uważam również, że odszkodowanie w przypadku zgonu powinno mieć formę jednorazowej wypłaty (niekoniecznie bardzo wysokiej) plus renty dla rodziny płaconej przez lata”.
Zawieranie umowy obejmującej tylko część pracowników to zdaniem Fiałka nic innego jak kwestia oszczędności. „Czyli nie chodzi tu o pasję, misję, o bezpieczeństwo zdrowotne, tylko o »racjonalność wydawania środków publicznych« jak to się kiedyś wyraził wiceminister Janusz Cieszyński” - mówi Fiałek. „A sami widzimy jak ta racjonalność wydawania wygląda” - dodaje związkowiec.
Zdrowie
Łukasz Szumowski
Ministerstwo Zdrowia
koronawirus
Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Komentarze