0:000:00

0:00

Emmanuel Macron, który według sondaży ma dziś - 7 maja 2017 - zostać prezydentem Francji, dotkliwie skrytykował polskie władze podczas wiecu wyborczego w Paryżu 1 maja 2017 roku:

„Kim są przyjaciele i sojusznicy pani Le Pen? Znacie ich. To reżimy panów Orbána, Kaczyńskiego i Putina. To nie są ustroje otwartej i wolnej demokracji. Codziennie łamane są tam liczne swobody, a wraz z nimi nasze zasady”.

Słowa nie spodobały się przedstawicielom PiS i wywołały kilka zdumiewających odpowiedzi. Jarosław Kaczyński, stwierdził, że Polska ma najlepszą demokrację w Europie, a Ministerstwo spraw zagranicznych wystosowało specjalne oświadczenie.

"Wartości i zasady wolnej demokracji są w Polsce przestrzegane. Do fundamentalnych wartości obecnych w polskiej kulturze i tradycji politycznej od kilkuset lat zaliczamy także szacunek i tolerancję dla tych, którzy mają inne poglądy polityczne lub są innego wyznania. Chcemy ponadto przypomnieć, że ktokolwiek zna historię i wewnętrzną scenę polityczną w Polsce, nie ma prawa oskarżać Polaków o sympatię wobec imperialnej Rosji" - napisał MSZ

Przeczytaj także:

Ale wszystkich przebił minister spraw zagranicznych, który powinien szczególnie uważać na słowa. Waszczykowski śmiało wkroczył w dziedzinę gospodarki.

Gospodarka francuska nie potrafi konkurować z takimi gospodarkami jak Polska. Głównie chodzi o pieniądze, o ochronę rynku, o inteligentny protekcjonizm. Nie radząc sobie z naszą konkurencją, wyciąga się zarzuty polityczne.
Fałsz. Polska z Francją wygrywa tylko w "wyciskaniu" pracowników.
Salon polityczny Trójki,05 maja 2017

Na takie dictum ministra OKO.press reaguje mocnym zdziwieniem. Już sam argument „czepiają się nas, bo nam zazdroszczą” brzmi odrobinę dziecinnie.

Polska gospodarka dominująca nad francuską? Najprostsze dane pokazują coś odwrotnego.

Całkowity produkt krajowy brutto (PKB) Francji wyniósł w 2015 roku 2,419 biliona dolarów, Polski - tylko 500 miliardów dolarów. Francuska gospodarka jest więc pięć razy większa od polskiej - daje jej to 7. miejsce na świecie. Polska jest dopiero na 24. miejscu.

Podobnie jest pod względem (nominalnego) PKB na głowę mieszkańca. We Francji jest ponad trzykrotnie większe niż w Polsce (38,1 do 12,3 tys. USD w 2016 r.). Po uwzględnieniu parytetu siły nabywczej 42,3 do 27,8.

Faktycznie, od lat mamy wyraźnie większe tempo wzrostu, ale nawet zakładając, że Francja przestałaby się rozwijać zupełnie, a Polska będzie to robić w tempie obecnych 3 proc., to nasza gospodarka doścignie rozmiarem francuską dopiero za kilkadziesiąt lat.

Tempo wzrostu PKB w latach 1991 - 2015

Źródło: Bank Światowy

Ciężką pracą Polacy się nie bogacą

Ale w wypowiedzi ministra Waszczykowskiego chodzi o coś więcej. Minister pił zapewne do innych słów francuskiego polityka dotyczących polskiej gospodarki. Macron stwierdził w wywiadzie, że jest za sankcjami dla Polski, m.in. za stosowanie dumpingu socjalnego. „W ciągu trzech miesięcy po wybraniu mnie (na prezydenta) podjęta zostanie decyzja w sprawie Polski" - powiedział kandydat na prezydenta Francji.

"Nie możemy tolerować kraju, który w Unii Europejskiej rozgrywa różnice kosztów społecznych [kosztów pracy], i który narusza wszystkie zasady Unii" - dodał.

Słowa padły w kontekście decyzji amerykańskiej firmy Whirpool, która zamierza zamknąć fabrykę sprzętu AGD we francuskim Amiens i przenieść ją do Łodzi. Firmę skusiły głównie niższe koszty produkcji w Polsce.

W Polsce koszty pracy są faktycznie niskie - niemal czterokrotnie niższe niż we Francji. Polska jest pod tym względem szósta od końca w całej UE. Francja - piąta od góry.

Macron jest zaś przeciwnikiem konkurowania niskimi płacami wewnątrz Unii. Przynajmniej częściowe ograniczenie różnic płacowych to jeden z jego pomysłów na Europę - chce rozbudowania wewnątrzeuropejskiego rynku przetargów. Nie będzie to możliwe jeśli konkurować będą ze sobą kraje, wśród których w jednym pensje dla wykonawców będą kilkukrotnie niższe niż w drugim.

Waszczykowski ma więc częściowo rację. Faktycznie jesteśmy bardziej konkurencyjni od Francuzów.

Ale głównie pod jednym względem - jako kraina niskich kosztów pracy i miejsce taniej produkcji towarów na sprzedaż na rynkach zachodnich.

Polak/Polka pracuje średnio w tygodniu o 3,5 godz. dłużej od Francuza/Francuzki (pod względem tygodniowego czasu pracy w UE wyprzedza nas tylko Grecja i Bułgaria). Jednocześnie zarabia 3,5, a nawet krotnie mniej - średnia roczna pensja we Francji wynosiła w 2015 roku 40,5 tys. USD, a w Polsce 12,3 tys. USD. Polscy pracownicy otrzymują też mniej niematerialnych korzyści z pracy - we Francji przysługuje np. 30 dni urlopu rocznie, w Polsce maksymalnie 26 dni.

Polska miała też wydajność pracy w ostatnich dwóch dekadach jedną z najszybciej rosnących w UE - to znaczy, że polscy pracownicy i pracowniczki z każdym rokiem generują dla swoich pracodawców coraz większy przychód w przeliczeniu na godzinę pracy.

Słowa Waszczykowskiego są więc obrazą dla polskich pracowników. Firmy takie jak Whirpool przenoszą fabryki do Polski, bo są w stanie otrzymać wysoką jakość, płacąc za pracę dumpingową - w porównaniu z Francją - cenę.

Waszczykowski byle jakie pensje nazywa więc inteligentnym protekcjonizmem, a najdłuższy (godzinowo) czas pracy w Europie - ochroną rynku.

Miernotę polskiego rynku pracy widać najwyraźniej w udziale płac w PKB, czyli całości gospodarki. W 2014 roku wyniósł on 46 proc, wobec 56 proc. średniej UE i 59 proc. we Francji. Oznacza to, że choć Polska gospodarka od lat dynamicznie się rozwija, to owoce tego rozwoju trafiają do jego głównych wytwórców, czyli pracowników, w wyraźnie mniejszym stopniu niż średnio w UE.

Przyzwolenie każdej kolejnej władzy na utrzymywanie niskich płac prowadzi do negatywnych skutków nie tylko dla milionów osób w Polsce, ale także całej gospodarki.

To jedno z podstawowych źródeł tzw. pułapki średniego dochodu, z którą chce walczyć minister Morawiecki dzięki swojej Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Przyzwolenie na niskie płace sprawia, że pracodawca często nie musi się troszczyć o większą innowacyjność i wartość dodaną produkcji (polski przemysł wypada pod tym względem wyjątkowo kiepsko na tle UE), bo wyższy zysk może zagwarantować sobie mocniejszą eksploatacją pracowników.

;

Udostępnij:

Szymon Grela

Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.

Komentarze