0:000:00

0:00

Artykuł Maćka Piaseckiego pt. „Rząd wyda 9 mld na brudny prąd. Starczyłoby na tyle wiatraków, by zamknąć największą elektrownię” opublikowany przez OKO.press w ubiegłym tygodniu, wymaga sprostowania – informacje w nim zawarte, a w szczególności sam tytuł, mijają się z prawdą.

Autor słusznie krytykuje rządowy pomysł wydania 9 mld zł na ukrycie wzrostu cen energii elektrycznej. Problem ten nie jest chwilowy i wydatek ten faktycznie nie stanowi rozwiązania sedna problemu, który jest efektem zaniedbań wszystkich poprzednich rządów.

Niedopuszczalne jest jednak twierdzenie jakoby suma ta „starczyłaby na tyle wiatraków, by zamknąć największą elektrownię (węglową)”

Od redakcji: Już po publikacji omawianego artykułu słowo „największą” w tytule zastąpiliśmy słowem „dużą”. Nie zmienia to jednak wagi argumentacji Adama Błażowskiego*. Dekarbonizacja gospodarki to bodaj największe wyzwanie, jakie stoi przed naszym krajem w najbliższych latach. Choć temat budzi ogromne emocje, w OKO.press chcemy o nim rozmawiać przede wszystkim na podstawie danych. A tych w tekście Błażowskiego nie brakuje.

Problem nr 1: megawat megawatowi nierówny

Głównym błędem w prezentowanym tekście jest proste porównywanie mocy różnych instalacji. Problem polega na tym, że 1 GW fotowoltaiki, czy elektrowni wiatrowej nie odpowiada ilości energii wytworzonej przez elektrownię węglową, czy jądrową.

Przypomina to porównywanie samochodów wg. maksymalnej prędkości, z jaką mogą się one poruszać. Nic nam taka informacja nie mówi o tym, jakie jest ich średnie spalanie na kilometr, średni roczny przebieg, albo jaką mają ładowność, gdy musimy przewieźć duży ładunek na sporą odległość.

Idąc dalej, możemy sprawdzić, że fotowoltaika pracuje średnio ze swoją mocą znamionową przez około 11-15 proc. czasu w naszej szerokości geograficznej. Współczynnik ten dla energetyki wiatrowej wynosi ok. 25 proc., dla morskiej – ok. 40 proc. a niekiedy nieco więcej. Dla biogazowni, elektrowni jądrowych lub węglowych pracujących w tzw. podstawie dochodzi on czasem nawet do 90 proc.

Przeczytaj także:

Widzimy więc, że absolutnie nie da się zastąpić elektrowni węglowej Kozienice przez zbudowanie takiej samej mocy w wymienionych OZE. Autor nie tylko pomija współczynniki wykorzystania mocy, ale również ignoruje konieczność bilansowania energetyki wiatrowej i słonecznej przez nowe moce gazowe potrzebne nam do ostatecznego wyłączenia węgla.

W przypadku RPA, która zrezygnowała z budowy 9 GW energii jądrowej na korzyść OZE, zdecydowano się zamiast tego na zbudowanie 8 GW elektrowni wiatrowych, 8 GW mocy gazu ziemnego, 5 GW fotowoltaiki oraz 2,5 GW hydroenergetyki.

Przywołana przez Piaseckiego potężna elektrownia Kozienice, produkuje rocznie ok. 17 TWh energii elektrycznej, przy mocy ok. 4 GW. Aby tyle samo energii wyprodukować z fotowoltaiki, należałoby zainstalować ponad 13 GW mocy solarnych na obszarze minimum 130 km2 (źródło, tabela 10.2, dolna granica), czyli ponad 3 razy więcej niż podano w tekście OKO.press.

Ponadto, potrzebna byłaby też instalacja podobnej moc gazowej, o ile elektrownia węglowa miałaby być faktycznie całkowicie zastąpiona. Tych kosztów w artykule nie uwzględniono. Dla porównania:

  • Niemiecka elektrownia jądrowa Isar 2 w 2018 roku pracowała z mocą maksymalną przez rekordowe 92,3 proc. czasu, produkując prawie 12 TWh czystej energii elektrycznej przy mocy zaledwie 1485 MW.
  • Wszystkie elektrownie słoneczne w Niemczech w 2018 wyprodukowały 45 TWh, przy mocy 45 GW (źródło), i współczynniku wykorzystania 12 proc.

Uproszczenia, jak w komentowanym tekście, wprowadzają czytelnika w błąd, ukrywając prawdziwe koszty, z jakimi wiązać się będzie czekająca nas dekarbonizacja.

Problem nr 2: nie wszystko, co odnawialne, jest czyste

Nie jest też prawdą, jakoby źródła czystej energii nie emitowały gazów cieplarnianych. Każde źródło wytwarzania energii elektrycznej wiąże się z emisjami CO2, możemy jednak wybierać te, które są niskoemisyjne. Co ciekawe, wg. raportów IPCC emisje CO2 z fotowoltaiki są 4 razy wyższe niż z energetyki wiatrowej czy jądrowej. Pamiętajmy, że każda forma spalania (np. biomasy) związana jest też z emisjami związków NOx, które również wpływają na ocieplenie klimatu i przyczyniają się do powstawania smogu.

W Europie aż 45 proc. energii OZE pochodzi ze spalanego... drewna.

Dlatego nie wszystko, co odnawialne, jest czyste. A nie wszystko, co czyste, jest odnawialne.

Fot. Raport IPCC pokazuje medianę emisji CO2 na kWh w cyklu życia poszczególnych źródeł energii elektrycznej.

Polska w ciągu roku potrzebuje około 170 TWh energii elektrycznej. Wraz z postępującą dekarbonizacją, elektryfikacją transportu i ogrzewania, ta wielkość będzie znacząco wzrastać pomimo ogromnych postępów w efektywności energetycznej.

Potrzebujemy rzetelnej debaty o tym, w jaki sposób możemy szybko zaspokoić te wymagania, bez dewastowania środowiska naturalnego.

Perspektywa zbliżającej się do nas wielkimi krokami klimatycznej katastrofy wymaga odwagi i budowania wysokiej wiarygodności w komunikacji. Należy unikać przesadnych uproszczeń, które dostarczają więcej argumentów przeciwnikom dekarbonizacji, niż adekwatnej wiedzy czytelnikom chcącym działać na korzyść środowiska.

*Autor jest jednym z założycieli fundacji FOTA4Climate, organizacji działającej na rzecz przyrody, i rzetelnej i otwartej, debaty na temat wyzwań związanych ze zmianami klimatu w oparciu najlepszą dostępną wiedzę naukową.

Udostępnij:

Adam Błażowski

Inżynier i publicysta, od 15 lat związany zawodowo z branżą efektywności energetycznej i Smart City. Współpracuje z Climate Knowledge and Innovation Community, europejskim publiczno-prywatnym partnerstwem dla innowacji dla klimatu. Jest jednym z założycieli fundacji FOTA4Climate działającej na rzecz przyrody oraz rzetelnej i otwartej debaty na temat wyzwań związanych ze zmianami klimatu w oparciu najlepszą dostępną wiedzę naukową.

Komentarze