0:00
0:00

0:00

Piotr Pacewicz, OKO.press: Od kilku kadencji jest pan merem, po naszemu burmistrzem, Trościańca, 20 tys. miasta w obwodzie sumskim. Zbudował pan m.in. jeden z pierwszych szpitali samorządowych w Ukrainie, korzystając z polskich doświadczeń. I nagle czytamy, że Trościaniec został zdobyty przez wojska rosyjskie. Czołgi zburzyły XVIII wieczny tzw. Okrągły Dziedziniec (ujeżdżalnię), miejską galerię sztuki. Pisze pan na FB, że "Trościaniec był kwitnącym miastem. Miastem festiwali i energii, radości i perspektyw. Dziś jest miastem ruin".

Jurij Bova, burmistrz (mer) Trościanca: Tak, wojsko rosyjskie okupuje Trościaniec. Atak nastąpił o godz. 05:00 rano w środę 2 marca. W naszym mieście nie było wojska ukraińskiego, więc wszystko stało się szybko. O godz. 10:00 wojsko rosyjskie już było w całym mieście.

Przez pierwsze dwa, trzy dni wojny przez miasto tylko przejeżdżały kolumny rosyjskiego wojska, teraz wojsko przejmuje budynki władz miasta, rady miejskiej, policji, i tam urządza swoje sztaby do koordynacji okupacji i ruchu kolumn wojskowych.

Dużo jest czołgów, transporterów opancerzonych. Parkują przy budynkach mieszkalnych, a mieszkańców, którzy chowali się w piwnicach, żołnierze zmuszają do powrotu do mieszkań.

Po co?

Mają być żywymi tarczami przed ostrzałem ze strony armii ukraińskiej. Kto będzie strzelał do osiedli, gdzie żyją rodacy?

Czy ta okupacja uspokoiła atmosferę? Przynajmniej nie będzie ataków rosyjskich rakiet.

Co pan mówi?! Chłopak wyszedł wyprowadzić psa wokół domu i zastrzelił go snajper, kobieta poszła do sklepu kupić coś do jedzenia - zastrzelił ją snajper. Dużo jest takich przypadków. Zdarza się, że strzelają po oknach mieszkań.

Docierają do pana udokumentowane przykłady?

Mamy taki budynek socjalny, mieszka tam 26 bezbronnych osób z niepełnosprawnościami. Przejeżdżał transporter i pociągnął serią po oknach tego budynku. Jest wiele takich przypadków. Raz nawet strzelali do karawanów pogrzebowych, które wożą zmarłych na cmentarz.

Żołnierze obrabowali prawie wszystkie sklepy spożywcze i markety, zabierali żywność, artykuły techniczne, karty do telefonów itp.

Poniżej stop-klatka z wideo nakręconego kamerą przemysłową w trościańskim sklepie. Wszystkie ilustracje z profilu facebookowego Jurija Powy.

Rosyjscy żołnierze rabują sklep w Trościańcu

W całej okolicy rozjechali nasze drogi, o które tak dbaliśmy. Przez miasta i wsie ciągną setki czołgów i transporterów, cystern z paliwem. Dróg praktycznie już nie ma. Dwie trzecie okolicznych wsi nie ma prądu. Pojazdy wojskowe połamały słupy i podpory sieci elektrycznej.

Już czwarty dzień nie pozwalają nam tego naprawiać. Ludzie są bez prądu.

Taka sama jest sytuacja z wodociągami. Jest awaria rur na jednej z ulic, ale wojsko nie pozwala tam wjechać, by naprawić.

Patrzy pan jak samorządowiec, któremu niszczą miasto?

Tak, ale też jak Ukrainiec, jak człowiek. Cały czas dostaję straszne wiadomości. Kto by przypuszczał, że takie rzeczy mogą się zdarzyć w XXI wieku? To, co robi teraz rosyjska armia, to jest zło, największe zło, jakie może być.

Na sąsiednie miasto Ochtyrkę, 10 kilometrów od nas na południe, lotnictwo rosyjskie zrzuciło bomby, ostrzelali je rakietami Grad i artylerią. Jest dużo zabitych, dzieci, kobiety, starsi ludzie. Dużo, bardzo dużo.

Powtarza się ten ich sposób - zatrzymują się z wyrzutniami rakietowymi Grad czy innymi zawsze przy jakiejś wsi, czy osiedlu i przez 15 - 20 minut ostrzeliwują inne miasteczko. Robią tak, bo wiedzą, że wojsko ukraińskie nie będzie odpowiadać ogniem, by nie pozabijać mieszkańców.

Dalekosiężne zestawy artyleryjskie stawiają 100 metrów od domów, chałup.

Ale widziałem na pana Facebooku, że udało się trafić jakąś wyrzutnię stojącą w pana mieście.

Ukraińskie oddziały dokonują punktowych uderzeń za pomocą dronów bojowych Bayraktar. Tak było i tym razem, uderzyli precyzyjnie w stanowisko artylerii rosyjskiej. Zwykle armia ukraińska niszczy konwoje rosyjskie poruszające się po drogach, dalej od miast, żeby chronić życie ludzi.

W naszej gminie i wokół miasta, armia ukraińska zniszczyła co najmniej 30 pojazdów, czołgów, transporterów, wyrzutni, armat, ciężarówek z paliwem, radiostacji mobilnych. Na moim Facebooku jest więcej szczegółów o atakach na Rosjan na obszarze obwodu (oblasti) sumskiego.

Przez naszą oblast idzie duża część rosyjskiego sprzętu bojowego na Kijów. Wszystko przechodzi przez trzy, cztery nasze miejscowości, które nie są w stanie stawić oporu.

Czy były przypadki bezpośredniego używania ludzi jako żywych tarcz, pędzenia ich przed czołgami lub stania przy samych wyrzutniach?

Nie znam takich przykładów. Żołnierze kazali nam wychodzić z piwnic. Wchodzili też do mieszkań i przeganiali właścicieli, ale po to raczej, by kraść, zwłaszcza jedzenie.

Żołnierze rosyjscy są głodni, nie mają zaopatrzenia, więc rabują mieszkania i sklepy spożywcze.

Ile osób zginęło w Pana mieście?

Pełnych danych nie ma, ciężko je zebrać, ale wiemy, że co najmniej 10 osób zginęło od rosyjskich kul. Walk między naszym wojskiem i rosyjskim w mieście nie było, więc to wszystko ofiary cywilne.

A co z samoobroną, z obroną terytorialną?

Jest, ale w tych miejscowościach, w których stacjonują oddziały ukraińskiej armii. Nasza samoobrona nie otrzymała żadnego uzbrojenia, kiedy o to prosiliśmy miesiąc temu. Taka samoobrona nie jest przygotowywana do walk taktycznych, jest potrzebna do ochrony ulic od maruderów, jeżeli w nocy będą coś rabować, albo do demaskowania szpiegów.

Samoobrona nie może walczyć z czołgami. Szczególnie wtedy, gdy wjeżdża ich do miasta 20 - 30 sztuk. Co zwojuje samoobrona wyposażona w karabin z 1975 roku? Nic nie zrobi. Jest przydatna tylko w tej miejscowości, gdzie jest wojsko, do pomocy wojsku.

Jest pan jednym z najbardziej cenionych w Ukrainie samorządowców. Jak się Pan czuje w roli przywódcy miasta na wojnie?

Cześć naszych zadań, to teraz obrona miasta. Nie mamy jak go bronić w bezpośredniej walce na ulicach, ale i tak musimy zrobić wszystko, by całe to wojsko rosyjskie, które nas zaatakowało na naszej ziemi, już stąd nie wróciło. Żeby tutaj zginęło. Nie chcemy oddawać Ukrainy, będziemy walczyć za Ukrainę ile się da.

Jaka część ludności chce uciekać, a jaka jest zmobilizowana i chce walczyć?

Wszystkie drogi z naszej miejscowości w stronę Kijowa są niedostępne dla cywilnego transportu, który mógłby wywieźć dzieci czy kobiety. Jadą nimi rosyjskie pojazdy, które w każdej chwili mogą zrobić cywilom coś okrutnego.

Zdarzyło się, poza naszym obwodem, że rosyjscy żołnierze rozstrzelali autobus z ludźmi, którzy jechali do miasta po żywność. Podobno wszyscy zginęli. Nikt nie wie, co jest w tych durnych, chorych z nienawiści głowach.

W każdym mieście sumskiej oblasti jest zalecenie, by jak najwięcej siedzieć w domu, nie wychodzić bez pilnej potrzeby. Jeśli zaczyna się ostrzał, ludzie powinni się schować w piwnicy.

Ludzie są przyzwyczajeni do normalnego życia, że o każdej porze dnia można pójść do sklepu i kupić chleb albo mydło w drogerii. Że przyjedzie na czas autobus. Teraz miasto jest praktycznie zamknięte, sklepy obrabowane, jedzenia brakuje.

Jest dużo paniki? W ukraińskiej pamięci głód straszliwie źle się kojarzy.

Ktoś robi piekło, dlaczego nie ma świeżego chleba. Ale większość ludzie nie awanturuje się, rozumie sytuację. Przez pewien czas nie było chleba, ale uruchomiliśmy wypiek pieczywa w przedszkolach i szkołach, tam, gdzie były kuchnie i rozdajemy bezpłatnie po 500 - 700 bochenków dziennie.

Ludzie są różni, nie można powiedzieć, że wszyscy są negatywnie nastawieni, albo wszyscy pozytywnie, To jest wojna, ludzie są różni, ale złamać całą Ukrainę moralnie? Nie, to się nie uda, nie wyjdzie.

Mimo okupacji miasto jest wciąż pod waszą kontrolą?.

Tak, nasze miasto jest pod naszą kontrolą, choć w sensie wojskowym zostało zdobyte przez Rosjan. Ale niewiele z tego wynika. Znamy się między sobą, świetnie znamy miejscowość, różne przejścia... Będziemy walczyć, nie ma innej opcji. Musimy wygrać tę wojnę. Przepraszam pana, ale mam dużo obowiązków.

Proszę tylko jeszcze powiedzieć, co jest najpilniejszym zadaniem na dziś...

...bić Ruskich. Bić Ruskich. Im bardziej i szybciej, tym lepiej.

Potrzeba wam czegoś?

Nie, nie trzeba niczego konkretnego. Potrzebne jest jedno, żeby Putin przegrał.

Putin przegra tę wojnę, widzimy jak ruscy żołnierze chodzą głodni i sami mówią, że nie chcą walczyć. Wielu z nich nie wiedziała, że jedzie walczyć w Ukrainie.

Straszą ich, że jeśli złożą broń, to w Rosji czeka na nich rozstrzelanie. I te dzieciaki, które Putin wysłał do Ukrainy, boją się kary, ale jeszcze bardziej boją się ukraińskiej armii, która walczy pod Kijowem, w Charkowie, Gorłówce, Sumach....

Widziałem, jak walczą wojska Ukrainy, profesjonalnie, precyzyjnie, skutecznie. I dlatego jestem na 100 proc. przekonany, że Ukraina wygra tę wojnę. Ile to będzie trwało, to inna sprawa.

Ale jeśli naród rosyjski nie chce, by jego dzieci ginęły w Ukrainie, to musi wyjść na ulice i powiedzieć stop. Rosja musi na zawsze wyjść z Ukrainy. I nie przeszkadzać nam w budowie normalnego państwa. Nie przeszkadzać!

Wiemy, co robimy, to nasz dom, nasze ulice, nasze miasto, nasz kraj. Nie potrzebujemy, by ktoś z Rosji przyjeżdżał i mówił, jak mamy żyć. A właściwie - jak mamy umierać.

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze