0:000:00

0:00

Wszystko zaczęło się od felietonu Wojciecha Maziarskiego w "Gazecie Wyborczej". Redaktor w ostrych słowach skrytykował "Wiadomości TVP" za materiał sugerujący, że warszawski ratusz finansuje organizacje pozarządowe związane z osobami, których PiS nie lubi.

Maziarski pisał: "Wielkie pieniądze i wielka władza - zakomunikował grobowy głos lektora, a na ekranie wyświetlono kwoty, od których włos jeży się na głowie. 7,5 tys. zł dla Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej za szkolenia pracowników ratusza w poprawnym formułowaniu pism urzędowych (stawka kilkaset złotych za uczestnika). 6150 zł dla fundacji Stocznia za zorganizowanie lunchu dla 55 uczestników festiwalu Warsaw Music Week (czyli 111 zł za jednego gościa)".

Dodał, że "bezczelność reżimowych propagandystów w TVP powala", a "Wiadomości" są "gomułkowskie z ducha i twórczo inspirujące się propagandą stanu wojennego".

Na koniec Maziarski zaapelował do autora materiału, Jarosława Olechowskiego, którego przed laty zatrudniał w "Newsweeku": "Jarku, wiem, że obecne czasy są dla dziennikarzy ciężkie, niełatwo o etat, trzeba niekiedy iść na różne kompromisy. Jednak warto sobie wytyczyć nieprzekraczalną granicę tych kompromisów. Po przejściu tej linii trudno będzie spojrzeć w lustro.

Nie mówiąc już o tym, że przecież PiS nie będzie rządzić i rozdawać posad wiecznie. Posłuchaj życzliwej rady starszego kolegi i rozejrzyj się za jakąś uczciwą pracą".

Odpowiedź reportera TVP

Na felieton Maziarskiego Jarosław Olechowski odpowiedział listem otwartym, który opublikowały rozmaite media prawicowe - m.in. "Do Rzeczy" oraz "wPolityce.pl".

Z odpowiedzi wynika, że w redakcji "Wiadomości" TVP czytane i analizowane są artykuły OKO.press. Natomiast gorzej wypada test na ich zrozumienie.

Olechowski pisze do Maziarskiego: "Reprezentuje Pan redakcję, której szef ciepło wypowiadał się o przywódcach stanu wojennego. Przez wiele lat „Gazeta Wyborcza” stanowczo krytykowała pomysł przeprowadzenia lustracji. Jak napisał niedawno Adam Leszczyński w OKO.press według Was rozliczenie z komunistyczną przeszłością miało mieć charakter symboliczny i ideowy, a nie prawny (czego chciała prawica). Mógłbym zatem uznać, że w Pańskich ustach określenie „gomułkowskie z ducha i twórczo inspirujące się propagandą stanu wojennego” to nie obraza, ale pochwała - bowiem taki warsztat dziennikarski cenią redaktorzy „Gazety Wyborczej”.

Cytat pochodzi z analizy poświęconej manipulacjom "Wiadomości" w materiale przygotowanym z okazji 70. urodziny Adama Michnika. Olechowski wyjął z niego jedno zdanie dotyczące sporu o lustrację i dekomunizację w III RP i zrobił z niego argument świadczący o tym, że dziennikarze, których reporter TVP nie szanuje "cenią propagandę stanu wojennego".

Przeczytaj także:

Spór o lustrację w latach '90

To kompletne nieporozumienie. Adam Michnik i środowisko "Gazety Wyborczej" byli zdania (w uproszczeniu) że ceną za bezkrwawe przejście do demokracji po 1989 r. jest porzucenie prześladowań przegranych, czyli partii komunistycznej. Z tej logiki wynikło, że postkomuniści zostali dopuszczeni do życia politycznego w III RP na tych samych zasadach formalnych, co dawna opozycja, i mogli m.in. startować w wyborach.

Rozmaite, liczne partie prawicowe uważały, że z komuną należało się rozprawić ostro - a niektórzy również chcieli, by ta rozprawa była krwawa - ale w latach 90. wyborcy konsekwentnie odmawiali im mandatu do rządzenia.

Nie wiadomo, gdzie doszło do tego zrostu w rozumie redaktora Olechowskiego, dzięki któremu to - popierane przez Polaków w kolejnych wyborach - stanowisko wobec lustracji oznacza, że ktoś w "Wyborczej" tęskni za Gomułką lub stanem wojennym.

Byłoby to dość dziwne, bo oznaczałoby, że Adam Michnik i wielu innych dzisiejszych dziennikarzy "Wyborczej" tęskni za więzienną celą.

Środowisko "Wyborczej" w większości bowiem w latach '70 i '80 zwalczało komunę, za co byli zamykani w więzieniach i oczerniani przez komunistyczną propagandę - o czym redaktor Olechowski zapomniał wspomnieć w swoim materiale.

Komentarz Adama Leszczyńskiego

Tak to jest z tymi "Wiadomościami". Niby czytają, gdy wyjaśnia się im się wszystko najprościej, jak się da, ale nie rozumieją za grosz. Swoją odpowiedzią Maziarskiemu Olechowski dowiódł, że Maziarski miał rację.

Choć Jarosław Olechowski dowiódł, że Maziarski nie miał racji całkowitej. Dla wielu dziennikarzy "Wiadomości" na znalezienie uczciwej pracy może być już za późno. Ktoś, kto nie jest w stanie nawet porządnie cytować, propagandę ma po prostu we krwi.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze