26 października 2021 roku wicepremier Jarosław Kaczyński i szef MON Mariusz Błaszczak ogłosili wielki projekt zwiększenia finansowania i liczebności armii. Projekt nie dotyczy tylko spraw militarnych – dotknie wszystkie dziedziny życia. Został ogłoszony na konferencji prasowej, projektu nie ma, nie ma słowa o konsultacjach.
Michał Boni odpowiadał za planowanie strategiczne w rządzie Tuska (2007-2011), jest autorem strategii Polska 2030 (GUS cały czas podaje, jak realizowane są jej założenia), a jako minister administracji i cyfryzacji – zajmował się m.in. cyberbezpieczeństwem, zasadami konsultacji i zarządzaniem kryzysowym. W poprzedniej kadencji jako europoseł był członkiem Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych. Teraz na Uniwersytecie SWPS zajmuje się społecznym oddziaływaniem nowych technologii.
Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: Jarosław Kaczyński powiedział na konferencji prasowej 26 października, że w dotychczasowej ustawie o obowiązku obrony brakuje słowa “ojczyzna”.
Michał Boni: Myślę, że wątek prawdziwego patriotyzmu zaraz się pojawi, bo to może być potężne narzędzie polityczne.
Zresztą to myślenie “obronne” jest zgodne z trendami na świecie. Także rozsądne centrum przechodzi dziś zaczyna używać zmilitaryzowanego języka, snuje opowieść o konieczności stawiania murów, bronienia się przed obcymi. Rząd zyska więc sojuszników w Europie w ugrupowaniach centroprawicowych i prawicowych. Zysk polityczny jest oczywisty.
Zagrożenie ze strony Rosji jest poważne, ale Polska nie jest w takiej sytuacji jak Ukraina, która jest przecież w stanie realnej wojny z Rosją. Polska nie jest tak zagrożona jak Izrael od lat żyjący w stanie napięcia, konflikcie z Palestyńczykami i państwami arabskimi.
Więc po co tak się militaryzujemy?
Uzbrajanie języka pozwala na nowo podzielić społeczeństwo. Opozycja zadała pytanie, czy jesteś za Unią, władza pyta, czy jesteś za Polską.
Co pewien czas PiS używa jakiegoś tematu, wątku, żeby narzucić narrację, ale i zmanipulować myślenie o trudnych tematach. Oni odwracają uwagę od spraw sądów, Trybunału Konstytucyjnego, praw kobiet, osób LGBT, ważnych dla procesów emancypacyjnych wątków.
Projekt wojskowy PiS to pomysł na uzbrojenie języka.
Stąd to mówienie o III wojnie światowej. Zmilitaryzowany język jest narzędziem budowania obozu “broniącego granic”. Jeśli mamy się bronić, to jasne, że nie możemy wydać tyle, ile trzeba na szkoły czy szpitale. A ten, kto mówi o edukacji i ochronie zdrowia, może nie być patriotą.
Jak to możliwe, że ogłaszamy tak wielki projekt bez oszacowania, ile to będzie kosztowało? Wicepremier Kaczyński i minister Błaszczak ograniczają się do stwierdzenia, że wydamy „dużo, dużo więcej”.
Myśmy już dawno odeszli od modelu myślenia o państwie, który zakłada, że najpierw analizuje się potrzeby, potem szuka sposobów na ich rozwiązanie i ustala, co jest możliwe do zrobienia i za ile.
Zaczęło się od programu 500 plus, który ograniczył się do hasła “pomożemy rodzinom”. Bez sprawdzenia, czy to najlepsza metoda, jak jeszcze należy wspierać rodziny. 500+ plus wprowadzono, bo taka była wola polityczna.
Teraz też wydamy niepoliczone jeszcze kwoty na wojsko, bo taki jest cel polityczny i ideologiczny.
Nie wiemy, ile pieniędzy pójdzie na wojsko, ale można przewidywać, że wojskowe szkolenie obejmie tysiące młodych ludzi
“Wojsko uczy zawodu i patriotyzmu”. To oczywiście jest projekt nie tylko wojskowy, ale edukacyjny. Militaryzujemy nie tylko język, ale życie społeczne. Bo niby żyjemy w cywilnym państwie, ale mamy do czynienia z państwem stanu wyjątkowego (to jednak bardzo symboliczne, że nie ogłoszono takiego stanu, kiedy pandemii masowo umierali ludzie, ale teraz, w związku z kryzysem na granicy).
A w państwie stanu wyjątkowego rośnie znaczenie wojska.
Nauczymy się, że ważne rzeczy mówią nam ludzie w mundurze. A że stereotyp munduru jest nadal w Polsce silny, jeszcze bardziej ułatwi to politycznych podział na dobrych i złych Polaków.
Przy czym warto pamiętać, że edukacja patriotyczno-wojskowa nie będzie dotyczyć praw kobiet, osób LGBT+, sytuacji mediów. Choć obowiązkowej służby wojskowej nie będzie (nie da się tego wprowadzić), to przez finansowe zachęty wzmocni się sposób wojskowego przygotowania i myślenia. Państwo będzie formować obywateli, a nie pytać, jakiej Polski chcą.
Powstańczo-militarny patriotyzm będzie tym dobrym patriotyzmem? Swoboda wyboru formy patriotyzmu zostanie ograniczona?
To uprawniona hipoteza.
Boję się, że formuła swoistego państwa wyjątkowego pozwoli na blokowanie debaty na ważne społecznie. Władza powie: “nie wolno, bo bezpieczeństwo Polski jest zagrożone”.
Bezpieczeństwo jest ważniejsze niż prawa kobiet, niż prawa obywatelskie. Niż klimat.
Można sobie wyobrazić sytuację, że przedsiębiorstwo szkodzące klimatowi i środowisku stanie się nietykalne jako część “infrastruktury bezpieczeństwa państwa”.
Tak można będzie zrobić ze wszystkim.
Wojska Obrony Terytorialnej zajmą się zarządzaniem kryzysowym.
Z pomocą w razie katastrofy, powodzi czy wichury, przyjdzie nie strażak, ale żołnierz.
Zmiana jest poważniejsza niż się może wydawać. Zarządzanie kryzysowe nie będzie już miało charakteru sprawnościowego. Takiego jak np. przy katastrofie kolejowej pod Szczekocinami w 2012 roku. Tam, żeby skrócić ciąg decyzyjny, przyjęto, że ratowanie ludzi koordynuje nie minister i nie generał – ale lekarz z pierwszej karetki i dowódca pierwszego wozu strażackiego, który dotarł na miejsce. Tak uratowano wszystkich, którzy przeżyli sam wypadek. To był nasz cel i po to w taki sposób zorganizowaliśmy pomoc.
Teraz ta pomoc będzie uruchamiana na rozkaz z góry – po to, by rosła dobra reputacja armii i munduru. Na ile skuteczna będzie to pomoc, nie wiemy. Ale nie o to tu chodzi.
Ale wojsko porządnie zajmie się cyberbezpieczeństwem.
Tyle że nie powinno się cyberbezpieczeństwa wiązać tylko z obronnością. To jest bardzo ważny także “cywilnie” temat. A cyberbezpieczeństwo zmilitaryzowane daje w perspektywie możliwość “wyłączania internetu”. O takich zagrożeniach pisał już Łukasz Olejnik.
Są kraje, w których to się już dzieje, więc to nie jest science fiction.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Ja liczę, że są jednak rozsądniejsi. Przeraża mnie, że kiedy ginie żołnierz, strażak czy funkcjonariusz, rodzina zdana jest na fundacje i inne NGOsy. Państwo się na nich wypina.
Gdy byłem młody, to bardzo popularne było takie powiedzenie:
gdzie zaczyna się wojsko, tam kończy się zdrowy rozsądek. I nie sądzę, aby do dzisiaj się cokolwiek zmieniło na lepsze.
Przeczytawszy Twój komentarz, utwierdzam się w przekonaniu, że ów zdrowy rozsądek u Ciebie nie występuje w wystarczającej ilości.
I mam cichą nadzieję, że ci, którzy wybiorą karierę w armii, zrobią to z innych powodów, niż pragnienie uprawiania faszystowskiego kultu.
"Patriotism is supporting your country all the time, and your government when it deserves it."
– Mark Twain
To państwo/ten rząd nie zasługuje na jakiekolwiek wsparcie, a cała militaryzacja w tym konkretnym przypadku ma służyć głównie decycentom i mechanizmom polityczno-kontrolnym. Mam nadzieję, że chętnych do partycypacji w tym haniebnym procesie będzie jak na lekarstwo.
Nie ma to jak od razu udowodnić tezę z artykułu o narzucaniu jedynie słusznej definicji patriotyzmu/polskości. Tylko w mundurze można być Polakiem?
"Unless we each conform, unless we obey orders, unless we follow our leaders blindly, there is no possible way we can remain free", mjr Frank Burns (tłumaczenie – raczej luźne: tylko jeśli każdy będzie uległy, tylko jeśli będziemy posłuszni rozkazom, tylko jeśli będziemy ślepo podążać za liderami, będzie szansa na zachowanie wolności).
Rzecz w tym, że młodzi ludzie nie chcą wstępować do wojska. Z tego powodu są potężne braki kadrowe.
Tyle lat u władzy i nie mogli uświadomić młodym ludziom, że będąc w ich wieku, bracia Kaczyńscy dali przykład, bo do wojska rwali się ze wszystkich sił. Mimo, powszechnemu obowiązkowi służby w armii PRL, dającej astmatyków i klaustrofobów do łodzi podwodnych, kiedy branżę filmową, dorośli Kaczyńscy nie interesowali, wogóle pomijając wpływy ojca – Rajmunda Kaczyńskiego w KC PZPR, dziwnym trafem nie udało im się dostać do wojska. Pech!
I na Kowno…
Towarzyszu Danielu:
Rozbudzanie tępego, prymitywnego nacjonalizmu doskonale służy wszystkim reżimom.
Niewątpliwie pisanie "Polskość" z wielkiej litery to nienormalność, przynajmniej gramatyczna.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Tow. Piotrowicz i tow. Kryże i tow. Pawłowicz, pewno coś wiedzą, ale jak ich się nie pyta… W sumie nie ma sensu, tak kryształowych i lojalnych nawróceńców pytać o szczegóły.
Robicie super robotę. Jak się zapiszecie na Patrontie bede wspierał!
Zewnętrzne zagrożenia dla naszego kraju są obecnie ewidentnie bardziej realne niż w połowie lat 90-tych, więc jakaś adaptacja do zmieniającej się sytuacji jest niewątpliwie potrzebna.
Problem w tym, że to, jak to sobie wyobraża Kaczyński – 250.000 tysięcy sztuk mięsa armatniego – to model sił zbrojnych okresu II Wojny Światowej. O ile w ogóle uda się PiS-owi dobić do takiej wartości, to otrzyma w efekcie mnóstwo żołnierzy, na których wyszkolenie i zaopatrzenie będzie zawsze nie starczało pieniędzy, i którzy w praktyce efektownie wyglądać będą tylko w statystycznych porównaniach liczebności armii.
Współczesna wojna to zmagania techniki i obsługujących ją wysoko wykwalifikowanych specjalistów. Jeden człowiek, sterujący dronem (często z drugiego końca świata), może obecnie jednym naciśnięciem guzika zlikwidować cały oddział takich leśnych ludków.
Podwajanie stanu liczebnego naszej armii zacznie się od podwojenia polowych ołtarzy i kapelanów. Teraz, gdy stacjonarne kościoły zaczynają świecić pustkami, będzie to niezbędne do zapewnienia zatrudnienia dla naszych bezrobotnych kapłanów. Dla utrzymania ich morale.
Przypomnę tylko, że ZSRR i reszta demoludu uległy samodestrukcji ekonomicznej od wydatków na wojsko i przemysł ciężki.
wydajemy nieco ponad 2%, w czasach przez Ciebie przypomnianych wydatki sięgały kilkudziesięciu procent
Napisalbym,co o tym projekcie sadze,ale jestem pewien,ze tw.Znak doniesie o tym wszystkim zainteresowanym.
Faszyzm już niemodny. TERAZ KACZYZM!
"Powiedzą, że bezpieczeństwo Polski jest ważniejsze niż prawa kobiet, niż prawa obywatelskie. Ważniejsze niż sprawy klimatu"
I będą mieli rację, jest ważniejsze.
Tylko czy Boni jest w stanie to zrozumieć?
Był w rządzie i zajmował się strategią działań.
Zlikwidowano pobór.
Ok, ale zapomniano o rezerwach i potrzebie ich odtwarzania.
Zapomniano o konstytucji nakładającej na obywateli obowiązek obrony państwa m.in. przez stosowne przygotowywania.
Odcięto wojsko od społeczeństwa, teraz to jedna z grup zawodowych.
Bez zrozumienia ich wagi dla państwa.
Likwidowano jednostki wojskowe, po co to komu skoro nie jesteśmy zagrożeni jak Izrael.
Tak rzecze kulturoznawca.
Dziwnych mamy polityków.
Ci, którzy dostrzegają problem spieprzą to koncertowo bo kwalifikacje zawodowe dedykują ich do rozrzucania gnoju na polu.
Ci, którzy problemu nie dostrzegają spieprzą ten kraj zaniechaniem, ale za to ubranym w mądre słowa.
Pis nie potrzebuje pretekstu do ograniczania wolności. Daje sobie z tym radę doskonale. Wyjdzie Sasin, Suski czy jakiś Ast, popieprzą coś bez sensu i gotowe.
Od kogoś kto ma ambicje zmian stanu spraw oczekiwałbym czegoś więcej od walenia w pis kosztem spraw ważnych.
"Zagrożenie ze strony Rosji jest poważne, ale Polska nie jest w takiej sytuacji jak Ukraina, która jest przecież w stanie realnej wojny z Rosją"
Nie jest.
Ukraina, ale i Boni 2 lata przed Krymem też nie przewidywali wojny.
Kto wie co będzie u nas za kilka lat?
Zacznie się źle dziać i będziemy "militaryzować" państwo?
Za późno. Przygotowanie dywizji, wyposażenie, szkolenie to kilka lat.
Co nam po szkołach i szpitalach, gdy będą w gruzach?
Chodzi im raczej o mozliwość blokady kopalni, zakladów przemysłowych, uczelni i miast . Do tego uzbrojenia ani szkolenia nie trzeba. Kaczyński szykuje się na drugi stan wojenny 1981, i to przed wyborami, czy nikt tego nie widzi ?
Dokładnie w 10!
Pewne stare powiedzenie mówi, że: z niewolnika nie ma pracownika.
A zapewniam cię, że z niewolnika nie ma również dobrego żołnierza.
Powszechny pobór mógł mieć sens, kiedy sztuka wojenna polegała na obsłudze piki lub karabinu. Ale przyszłością wojska są maszyny i ludzie, którzy potrafią się nimi posługiwać. Maszyny, które zmieniają się jak wszystko w tym świecie z roku na rok. I z roku na rok, zawodowcy powinni się uczyć ich obsługi. Bo wybacz, ale ktoś, kto odbębnił służbę 20 lat temu i w międzyczasie miał kilka dorywczych szkoleń nadaje się na wojaka na współczesnym polu walki, tak jak ja, na kierowcę tira.
No chyba, że faktycznie nie chcemy mieć współczesnego wojska, tylko 250 tysięcy chłopców malowanych.
p.s. A przy obecnych, otwartych granicach większość młodych ludzi wolałaby raczej wyjechać z kraju, niż dać się zamknąć w jednostce wojskowej i jeszcze składać jakieś przysięgi bezwarunkowego posłuszeństwa. Zauważ ilu młodych ludzi wyjeżdża z Polski nawet i bez takiej dodatkowej motywacji.
nie ma co płakać za dawnym poborem, był stratą czasu i pieniędzy.
To trzeba wymyślić na nowo, wiele państw dostrzega problem i zastanawia się nad przywróceniem poboru.
Nie wiem czy wiesz, ale ukompletowanie jednostek sięga kilkudziesięciu procent. Jednocześnie chętnych do szkoleń jest więcej niż przewidziane limity.
Nie przesadzaj z obsługą maszyn, to nie gwiazdy śmierci z gwiezdnych wojen. Zresztą wojsko to nie tylko sprzęt.
W sytuacji zagrożenia staniesz się kierowcą tira i nikt nie będzie pytał czy potrafisz, to może być kwestia przeżycia.
W kalkulacjach wojennych takie sprawy jak zdolność przeciwnika do wystawienia rezerw bierze się pod uwagę.
ps. część wyjedzie czy ucieknie, część będzie pamiętać, że jest tu jego rodzina.
Nad przywróceniem poboru zastanawiają się nie państwa, a pewne frakcje polityczne, często będąc w parlamentarnej mniejszości lub średnio ważne, czyli mające niewiele lub wcale do powiedzenia, w tych "wielu" państwach. To jakby np. taka Lewica ogłosiła. że zastanawia się nad wnioskiem ustawy legalizującej małżeństwa jednopłciowe i agencje na świecie podałyby, że polskie państwo zastanawia się nad tym. Takiego kretyńskiego śmiecia, nie wysłałaby w świat nawet płn-koreańska propaganda.
Taaa … szkoły, a zwłaszcza szpitale już teraz są zbyteczne, te ostatnie niby istnieją i nie prowadzimy żadnych działań wojennych, a co roku na raka umiera (ginie) ponad 100 tysięcy ludzi. Daje to pół miliona obywateli co 5 lat czyli 1/6 tej ilości na jaką szacuje się straty osobowe w trakcie II wojny. A będzie tylko gorzej … Polegli na polu politycznych sporów i nieudolności rządów. Cześć ich pamięci !!!
Trzeba zacząć codziennie wzywać do zniszczenia PiS i jego akolitów wszelkimi metodami. Bo inaczej, to oni zniszczą Polskę do cna.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
słuszny tekst i dobre przemyślenia. Sprawdzili, na ile im rośnie (PiSu) po stanie wyjątkowym na wschodniej granicy, to teraz poczekają na rozwój pandemii i wprowadzą w kilku województwach… przecież to opozycja chiała powiedzą…. a TVP pokaże kolejny sukces