Już od 1 stycznia 2018 tysiące młodych lekarzy nie będzie pracować dłużej niż 48 godzin w tygodniu. Wymówili tzw. klauzulę opt-out. Minister Radziwiłł zarzuca im grę życiem pacjentów. Ale po spędzeniu 35 godzin nieprzerwanej pracy z rezydentami reporterka OKO.press jest pewna – to obecny system jest zagrożeniem dla zdrowia i życia i pacjentów, i lekarzy
Już 3500 lekarzy, w tym 1800 rezydentów wypowiedziało tzw. klauzulę opt-out, czyli dobrowolną zgodę na wyłączenie się spod rygoru przepisów kodeksu pracy ograniczającego tygodniowy czas pracy do 48 godzin.
Zgodnie z kodeksem pracy w Polsce obowiązuje 8-godzinny dzień pracy przez pięć dni w tygodniu. Kodeks dopuszcza jeszcze maks. 8 godzin nadliczbowych. Tak więc tygodniowy czas pracy nie może zatem przekraczać przeciętnie 48 godzin w przyjętym okresie rozliczeniowym. Przekroczenie takiego tygodniowego wymiaru czasu stanowi więc wykroczenie. Pracodawca, który narusza przepisy o czasie pracy podlega karze grzywny od 1000 zł do 30 000 zł.
Klauzulę opt-out lekarze wypowiadali w listopadzie i grudniu 2017 z miesięcznym wyprzedzeniem, więc efekty szpitale i pacjenci zaczną odczuwać od 1 stycznia 2018. Do tej pory młodzi lekarze pracowali nawet po 300 godzin miesięcznie, co pozwalało szpitalom łatać ogromne braki w personelu. Młodym lekarzom dawało wyższe zarobki, ale ich przepracowanie stanowi zagrożenie dla pacjentów. Często przystępowali do trudnych zabiegów czy operacji po 20-30 godzinach nieprzerwanej pracy.
Rezygnacja z op-out to kolejna - po głodówce - forma protestu medyków, którzy domagają się od rządu zwiększenia nakładów na zdrowie do 6,8 proc. PKB. Wczorajsze negocjacje lekarzy z rządem po raz kolejny zakończyły się fiaskiem.
Tymczasem minister zdrowia Konstanty Radziwiłł obstaje przy karkołomnym argumencie, że domaganie się przez młodych lekarzy pracy w normalnych warunkach i normalnych godzinach jest... ryzykowne dla zdrowia pacjentów.
Radziwiłł przygotował ekspresowo rozporządzenie (projekt pojawił się 19 grudnia, opinie zbierano do 22 grudnia), które daje dyrektorom szpitali prawo zlecania lekarzowi dyżurowania na kilku oddziałach na raz. "Internista będzie mógł dyżurować na chirurgii, chirurg na ginekologii, a ginekolog na kardiologii. Strach pomyśleć, czym skończy się to dla chorych" – komentował Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej.
Rozporządzenie jest kolejnym dowodem na to, że w systemie szpitali i przychodni pracuje zbyt mało lekarzy. A to z kolei wynika z braku pieniędzy przeznaczanych na ochronę zdrowia.
Reporterka OKO.press w ubiegłym tygodniu towarzyszyła lekarzowi rezydentowi w radomskim szpitalu przez 35 godzin jego nieprzerwanej pracy. Widziała, w jakim był stanie, gdy w 30. godzinie wezwano go do operacji amputacji piersi. OKO.press dzisiaj wieczorem opublikuje relację z tego otwierającego oczy doświadczenia - godzina po godzinie.
Rezydenci tłumaczą, że nie chcą już dłużej firmować bylejakości w służbie zdrowia, która jest skutkiem wieloletniego niedofinansowania ochrony zdrowia. To z powodu braku pieniędzy szpitale zatrudniają zbyt mało lekarzy, a dziury kadrowe łatają zmuszając m.in. rezydentów do pracy po 200-300 godzin miesięcznie.
Wg danych OECD z 2015 roku, Polska ma 2,3 lekarza na 1000 mieszkańców, podczas gdy średnia w tej grupie najbogatszych krajów świata, do której należymy, wynosi 3,3. Średnia w krajach Unii Europejskiej to 3,4. Sytuacja się pogarsza, bo polscy lekarze z powodu przepracowania i niskich płac emigrują. Według OECD w 2015 z Polski wyjechało 10 proc. absolwentów medycyny.
Przepracowani i przemęczeni lekarze to również ogromne ryzyko dla pacjenta. W 2004 roku, po wejściu do UE, Komisja Europejska dała Polsce 7 do 9 lat na wycofanie klauzuli opt-out i zwiększenie liczby personelu medycznego. Minęło 13 lat i żaden rząd nie wykonał nic w tym kierunku.
Jak piszą rezydenci w liście do rządu: „Dotychczas system pracy dyżurowej opierał się na tym, że lekarze rezydenci wykonywali znacznie więcej pracy w godzinach nocnych niż to wynika z programu szkolenia specjalizacyjnego. W ramach realizacji hasła #stawiamynajakość – rozpoczęliśmy akcję #1lekarz1etat„, której celem jest zrezygnowanie z dodatkowych form zatrudnienia poza podstawowym miejscem pracy i skupienie się na jak najlepszej opiece nad chorymi na swoich oddziałach”.
Owszem, wypowiedzenie klauzuli opt-out może odbić się na zdrowiu pacjentów, bo szpitale nie będą w stanie zapewnić pełnej obsady dyżurów na oddziałach, przychodniach, Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych i w Nocnej Pomocy Lekarskiej. Ale odpowiedzialność za dopuszczenie do takiej sytuacji ponosi ministerstwo zdrowia, tego i poprzednich rządów. Obciążanie lekarzy ponad ludzką miarę nie jest rozwiązaniem.
Jarosław Biliński z Porozumienia Rezydentów, które organizuje protest, powiedział OKO.press: „Długofalowo chyba etyczniej jest postawić sprawę na ostrzu noża już teraz, żeby pacjenci w przyszłości nie umierali w kolejkach. To rząd musi wykonać odpowiednie kroki, żeby zwiększyć liczbę personelu. My chcemy leczyć pacjentów zgodnie ze standardami”.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Komentarze