Aż do 1997 roku średnioroczna inflacja przekraczała poziomy, jakie obserwowaliśmy podczas ostatniego kryzysu inflacyjnego. Minister Nitras chciał uderzyć w politycznych przeciwników, ale to strzał chybiony
3 stycznia 2025 rano minister sportu Sławomir Nitras napisał w mediach społecznościowych:
„Za rządów Morawieckiego w 2023 inflacja 11,4 proc., a w 2022 roku 14,4 proc.”. W kolejnym zdaniu wpisu czytamy:
Od komunizmu nie było w Polsce takiej inflacji jak za PiS”.
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Minister Nitras podaje prawidłowe dane co do lat 2022 i 2023. Najpewniej zainteresował się nimi, ponieważ dziś Główny Urząd Statystyczny podał ostateczne dane co do średniorocznej inflacji za 2024 rok. Wyniosła ona 3,7 proc.
Tak więc rzeczywiście inflacja w czasie pierwszego roku rządów Donalda Tuska była niższa niż w dwóch ostatnich latach rządów Mateusza Morawieckiego.
Natomiast drugie zdanie wpisu jest kompletnie nieprawdziwe. Minister słabo zna historię gospodarczą III RP.
Na swojej stronie GUS podaje roczne dane o inflacji od 1950 roku. Spójrzmy na wykres:
W oczywisty sposób wybija się hiperinflacja z początku lat 90. XX wieku. Istnieją w Polsce odmienne poglądy na ten temat, ale najczęściej przyjmuje się, że komunizm w Polsce skończył się w 1989 roku wraz z częściowo wolnymi wyborami do parlamentu z czerwca 1989 roku.
Twierdzenie, że jest inaczej, jest raczej domeną części prawicy i osób niezadowolonych z tempa zmian politycznych po 1989 roku. Minister Nitras z pewnością do nich nie należy.
1990 rok to średnioroczna inflacja na poziomie 585 proc. Zacznie więcej niż w latach 2022-2023. Wówczas płaciliśmy za zaniedbania straconej dekady lat 80. i błędy w polityce gospodarczej rządzących jeszcze wówczas komunistów.
W 1989 roku w sierpniu komunistyczny rząd Mieczysława Rakowskiego w stanie dymisji uwolnił ceny żywności, co w gospodarce niedoboru spowodowało szybki wzrost cen – pieniędzy na rynku było sporo, a towarów zbyt mało.
Wraz z uwolnionymi cenami w górę szybko szły też wynagrodzenia, by dogonić wzrost cen. Ceny mogły rosnąć dalej. W lutym 1990 roku wzrost cen osiągnął apogeum i w stosunku do lutego 1989 roku wyniósł 1183 proc. (Szczyt ostatniego kryzysu inflacyjnego to 18,4 proc. w lutym 2023 roku).
Wprowadzony na sam koniec 1989 Plan Balcerowicza dawał narzędzia, by tak wysoką inflację zdławić w jak najszybszym czasie, ale koszty społeczne tej walki były wysokie.
Początek lat 90. na wykresie sprawia, że kolejne lata są nieczytelne. Spróbujmy więc go nieco skrócić, żeby lepiej prześledzić to, co działo się przez resztę historii III RP.
Tutaj widzimy wyraźnie, że chociaż w kolejnych latach inflacja nie osiągała już poziomu kilkuset procent, to proces schodzenia do stosunkowo niskiej inflacji był bardzo długi. Aż do 1997 roku średnioroczny poziom inflacji był wyższy niż w 2022 roku.
Inflacja spadała niemal ciągle aż do początku 1999 roku, gdy znów zaczęła rosnąć. W 2000 roku ponownie – ostatni raz aż do 2022 roku – w ujęciu miesięcznym (rok do roku) przekroczyła 10 proc. Rządziła wówczas Akcja Wyborcza Solidarność, koalicja partii postsolidarnościowych. Jedną z nich było Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe, którego członkiem był wówczas Sławomir Nitras.
Dzisiejszy minister sportu nie pełnił wówczas żadnych funkcji ministerialnych ani rządowych i w żadnym stopniu nie był odpowiedzialny za politykę gospodarczą. To jednak interesujący kontekst do jego krytyki polityki inflacyjnej rządów PiS.
Coroczny raport NBP o inflacji z 2000 roku tak podsumowywał przyczyny tego wzrostu:
„Zapoczątkowane w 1999 roku silne wstrząsy podażowe na światowym rynku paliw i na krajowym rynku żywności przyczyniły się – w warunkach niedostatecznie restrykcyjnej polityki makroekonomicznej – do trwającego do lipca 2000 roku wzrostu inflacji w Polsce”.
Za politykę pieniężną i zbijanie inflacji odpowiada Narodowy Bank Polski i Rada Polityki Pieniężnej. Jest (albo powinna być) ona niejako przeciwnikiem rządu, który ma w rękach wszelkie narzędzia, by wydawać dużo, co może przyczyniać się do rosnącej inflacji.
To oznacza, że zarówno za wzrost inflacji w latach 1999-2000, jak i w latach 2021-2023 rząd odpowiadał w niewielkim stopniu. Rząd PiS podejmował działania osłonowe (dodatki dla najuboższych, mrożenie cen paliw czy energii), które ograniczały wzrost inflacji w danym momencie, ale przyczyniają się do jej wzrostu w momencie ponownego ich uwolnienia.
Była to jednak reakcja na już rosnące ceny, których przyczyny były przede wszystkim globalne: kryzys covidowy, kryzys energetyczny, wojna w Ukrainie.
NBP pod przywództwem Adama Glapińskiego sprzyja polityce rządu PiS, ale nie działał na zamówienie polityczne. Prezes Glapiński prowadził własną politykę. A jego chaotyczna komunikacja – która jest narzędziem kreowania polityki pieniężnej, może uspokajać rynki i nastroje konsumenckie – mogła się przyczynić do nieco wyższego poziomu inflacji niż w wypadku, gdyby NBP prowadził odpowiedzialną i spokojną politykę pieniężną.
Nie byłyby to jednak kluczowe różnice. W tym samym okresie we wszystkich krajach naszego regionu inflacja osiągnęła ten sam rząd wartości, nawet jeśli ścieżki były nieco inne, tak jak różne były reakcje na inflację.
Minister Nitras nie tylko więc mija się z prawdą, gdy mówi, że za rządów PiS mieliśmy najwyższą inflację od 1989 roku. Próba przypisania głównej odpowiedzialności za wysokość inflacji rządowi Mateusza Morawieckiego również nie ma silnego poparcia w rzeczywistości.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze