Brak pieniędzy, Brexit, Syryjczycy, call-center, niska jakość i skuteczność programu, potrzeby konsulatów - Witold Waszczykowski ma mnóstwo wyjaśnień obcięcia dotacji dla białoruskojęzycznej TV Biełsat. Wprost nie chce przyznać, że llikwidacja stacji to część ocieplania stosunków "dobrej zmiany" z białoruskim dyktatorem, Aleksandrem Łukaszenką
Romans PiS z prezydentem Łukaszenką zaczął się w marcu 2016 roku, gdy do Mińska pojechał właśnie Witold Waszczykowski. Na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych ogłoszono, że Waszczykowski "poinformował [Łukaszenkę] o gotowości Polski do wspierania procesu modernizacji na Białorusi". Panowie rozmawiali o współpracy energetycznej i sytuacji w Ukrainie.
W październiku na Białoruś pojechał wicepremier i minister rozwoju, Mateusz Morawiecki. „Otwieramy nowy rozdział w historii polsko-białoruskich relacji i zależy nam, aby zyskały jakościowo nowy wymiar” – mówił po spotkaniu z Łukaszenką.
Pierwszy skandal wybuchł, gdy po powrocie z Białorusi Stanisław Karczewski wypalił w Radiu ZET, że Łukaszenka jest "takim ciepłym człowiekiem". W wywiadzie dla rządowej gazety białoruskiej marszałek Senatu mówił też, że dzięki decyzjom rządu PiS 2016 to "rok, w którym odmroziliśmy relacje po wielu latach braku dialogu i wróciliśmy znowu do współpracy i budowy zaufania".
"Współpraca i budowa zaufania" okazały się fatalne w skutkach dla telewizji Biełsat. Dotacja MSZ dla tego białoruskojęzycznego kanału publicystyczno-informacyjnego została obcięta - z 17 do 5 milionów złotych.
"To oznacza likwidację stacji. Uważałam się za zwolenniczkę dobrej zmiany i nawet nie przypuszczałam, że coś takiego może mnie spotkać. Przetrwałam już ministra Sikorskiego, ministra Schetynę, prowadziłam wojny z kolejnymi prezesami TVP, którzy usiłowali zlikwidować Biełsat. Telewizję stworzył rząd PiS-u i wydawało się, że nie będzie jej likwidował. To jakieś dziecinne mrzonki. Trudno mówić o jakiejkolwiek racjonalności" - mówiła wPolityce Agnieszka Romaszewska-Guzy, szefowa TV Biełsat.
Do wyjaśnienia wątpliwości zabrał się minister Witold Waszczykowski, który w serii wywiadów chwalił Białoruś za konstruktywną postawę i znajdował kolejne powody, dla których ogranicza dotację dla Biełsatu o ponad 2/3.
Tylko raz, w portalu wPolityce przyznał, że Białoruś znalazła sposób, żeby przekonać PiS do likwidacji Biełsatu: "Od stycznia musimy się zdecydować na coś nowego. Jeżeli dostaniemy potwierdzenie od strony białoruskiej, że będą nadawać TVP Polonia na znacznym obszarze kraju, to jest to bardzo kusząca propozycja".
Waszczykowski nie uzasadnił, co w tej propozycji kuszącego. "Białorusini proponują, by zezwolić im na transmitowanie TVP Polonia na cały obszar Białorusi. Docierałaby również do kilkuset tysięcy Polaków, a i społeczeństwo białoruskie widziałoby jak wygląda życie w sąsiednim kraju. To też stanowiłoby pewną alternatywę polityczną (...) Obraz wart jest tysiąca słów. I dlatego duże znaczenie będzie miało pokazywanie Białorusinom jak Polska wygląda po 27 latach od transformacji. Będą spoglądali na Polskę tak jak my za komuny patrzyliśmy na Zachód".
Z tych skromnych informacji wynika, że Białoruś wymogła na PiS zaprzestania nadawania w języku białoruskim - w zamian zaoferowała dostęp do swojej gospodarki oraz większe możliwości współpracy i kontaktu Polski z polonią na Białorusi.
Problem w tym, że wypowiedzi ministra Waszczykowskiego są wewnętrznie sprzeczne.
Raz stacja opisywana jest jako mało skuteczna w tym, co miało być jej zadaniem, czyli w przeciwdziałaniu reżimowej propagandzie: "nadawana jest od 10 lat i jej wpływ na rzeczywistość jest skromny", a raz jako szkodliwa dla normalizacji stosunków polsko-białoruskich. W rozmowie z "Wprost" Waszczykowski pytał: "Czy po 10 latach funkcjonowania Biełsat polepszył relacje polsko-białoruskie? Czy Związek Polaków na Białorusi został zarejestrowany, czy skasowany? Skoro tamte instrumenty nie doprowadziły do polepszenia relacji z Białorusią, to może spróbujmy innych?"
Odpowiadały mu listy otwarte - białoruskich oraz polskich intelektualistów, którzy podkreślali, że Biełsat stanowi alternatywę nie tylko dla propagandy reżimu Łukaszenki, ale również dla zalewającej Białoruś propagandy informacyjnej płynącej z Rosji.
Sprzeczność wytknęła Waszczykowskiemu szefowa Biełsatu: "Wciąż powtarza się tezę o modernizacji Biełsatu przez likwidację. Proszę zwrócić uwagę na niespójność tego przekazu. Gdyby brać go dosłownie, okazałoby się, że w ramach polepszania stosunków z Mińskiem zamknięcie Biełsatu jest niezbędne, a jednocześnie ta telewizja nie ma żadnego wpływu na rzeczywistość" - mówiła Romaszewska-Guzy w wywiadzie dla "Dziennika"
Nie dało to nic - poza tym, że minister Waszczykowski przestał przekonywać, że Polska powinna dogadać się z Łukaszenką i zaczął objaśniać kolejne powody ekonomiczne, uzasadniające obniżenie dotacji z 17 do 5 milionów złotych.
29 grudnia w TVN24 stwierdził, że chodzi o konsulaty oraz infolinię w Wielkiej Brytanii: "Mamy zwiększone obowiązki konsularne. Musimy zakładać nowe konsulaty, stworzyć od nowego roku call center dla Polaków mieszkających na Wyspach Brytyjskich".
2 stycznia, w RMF FM, użył argumentu uchodźców: "Nie ma pieniędzy na tę inicjatywę. Po prostu. Dlatego, że stanęły przed nami nowe zadania. To są zadania w kwestiach takich jak uchodźcy syryjscy, którym należy pomagać i inne kwestie".
Witoldowi Waszczykowskiemu chyba po prostu wstyd przyznać wprost, co i dlaczego jego partia zrobiła z Biełsatem.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze