0:000:00

0:00

Coraz więcej nastolatków próbuje odebrać sobie życie. W ciągu roku ich liczba zwiększyła się o jedną trzecią. W 2017 roku 116 osób poniżej 18. roku życia popełniło samobójstwo, a 730 próbowało to zrobić. W 2016 prób samobójczych było 475, a śmiercią zakończyły się 103.

Wzrost liczby prób samobójczych to nie jest ewenement ostatniego roku. Od 1990 roku, a zwłaszcza w ostatniej dekadzie, młodzi coraz częściej próbują popełniać samobójstwa. Jednak różnica z rokiem poprzedzającym nigdy nie była tak spektakularna.

Jednocześnie liczba samobójstw zakończonych śmiercią w ciągu 10 lat spadła.

Samobójstwa młodzieży (do 18. roku życia)
Samobójstwa młodzieży (do 18. roku życia)

„Stany depresyjne, samookaleczenia, pojedyncze przypadki anoreksji, jedna ucieczka z domu, cyberprzemoc” - wymienia problemy, z którymi styka się w swojej pracy dyrektorka publicznej szkoły średniej w dużym mieście. W rozmowie z OKO.press chce pozostać anonimowa. „Jednak przede wszystkim są to problemy związane z umiejętnościami społecznymi. W młodszych klasach narasta problem osób aspołecznych. To głównie chłopcy. Te dzieciaki nie umieją z rozmawiać i współpracować rówieśnikami. Z reguły w ich domach są problemy z komunikacją. Mamy też uczniów z fobią szkolną”.

Zwłaszcza dziewczęta

Co piąta 15-latka ma objawy depresyjne - zwracają uwagę dziennikarki „Dziennika Gazety Prawnej”.

To, że młode kobiety są bardziej poddane presji psychicznej, to nie tylko polski problem. Objawów depresyjnych doświadcza jedna czwarta brytyjskich 14-latek - dwa razy więcej niż przed 10 laty. W ciągu ostatniej dekady dramatycznie wzrosła też liczba brytyjskich 17-latek, które trafiły do szpitala po próbach okaleczania się, z 10500 do 17500, czyli o 68 proc. Liczba hospitalizowanych chłopców też rośnie, ale wolniej - o 26 proc.

Dlaczego dziewczęta się samookaleczają i próbują odebrać sobie życie? Bo są niezadowolone z własnego ciała i nie mają szacunku do samych siebie. Około 11. roku życia dziewczęta zaczynają odczuwać lęki związane ze swoim wyglądem, rok później u wielu z nich przemieniają się one w problemy psychiczne.

Jednym z głównych winowajców są według ekspertów media społecznościowe. Niemal nieprzerwana obecność na Snapchacie, Instagramie czy Facebooku po prostu unieszczęśliwia.

Badania pokazują, że spędzanie czasu przed ekranem zamiast spotykań z przyjaciółmi czy zabaw na świeżym powietrzu, powoduje spadek nastroju i prowadzi do objawów depresji. "Jest o 35 proc. bardziej prawdopodobne, że nastolatki, które spędzają surfując po internecie trzy godziny dziennie lub więcej, zaczną przygotowywać plan samobójczy". Nie chodzi jednak po prostu o obecność online, tylko o nieustanne wystawianie się na ocenę czy hejt.

Pozostawieni sami sobie: rodzice, nauczyciele, młodzież

Alarmujące są nie tylko dane o samobójstwach i rosnących problemach młodzieży, ale też fakt, że w Polsce instytucje pomocowe są albo bardzo słabe, albo dostępne tylko dla elit, albo nie ma ich wcale. Brakuje specjalistów, brakuje standardów opieki psychologiczno-pedagogicznej, brakuje pieniędzy.

W warszawskim Instytucie Psychiatrii część dziecięcych pacjentów leży na korytarzu - alarmują dziennikarki "Dziennika Gazety Prawnej", Klara Klinger i Agata Szczepańska. Obłożenie w szpitalach psychiatrycznych wynosi 150-160 proc.

„Mamy epidemię samookaleczeń, prób samobójczych, a na terapię rodzinną w Warszawie czeka się ponad pół roku” - powiedział Justynie Sucheckiej z „Gazety Wyborczej” były konsultant krajowy ds. psychiatrii dzieci i młodzieży prof. Tomasz Wolańczyk. „Blisko 20 proc. dzieci ma dolegliwości spełniające kryteria zaburzeń. Około 400 tys. dzieci może wymagać pomocy psychiatry, tymczasem mamy w Polsce tylko 400 lekarzy, którzy się nimi zajmują” - powiedziała "Gazecie Wyborczej" obecna krajowa konsultantka prof. Barbara Remberk.

Według raportu NIK z lipca 2017 młodzież szkolna nie ma w Polsce odpowiedniej opieki psychologicznej. W latach 2014-2016 blisko połowa szkół publicznych różnych typów (ponad 44 proc.) nie zatrudniała na odrębnym etacie ani pedagoga, ani psychologa.

Dla szkół i samorządów, które je prowadzą, zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży to nie jest problem priorytetowy. Według NIK brak zatrudnionych specjalistów samorządy tłumaczą sytuacją ekonomiczną.

Ale dobrego przykładu nie daje też ministerstwo. Bo polskie szkoły wcale nie mają obowiązku zatrudniania psychologów i pedagogów - rozporządzenia Ministerstwa Edukacji nie mówią, że taka pomoc jest obligatoryjna.

§ 4 punkt 2

Pomocy psychologiczno-pedagogicznej w przedszkolu, szkole i placówce udzielają uczniom nauczyciele, wychowawcy grup wychowawczych oraz specjaliści wykonujący w przedszkolu, szkole i placówce zadania z zakresu pomocy psychologiczno-pedagogicznej, w szczególności psycholodzy, pedagodzy, logopedzi, doradcy zawodowi i terapeuci pedagogiczni zwani dalej "specjalistami".

NIK zwraca też uwagę, że nie prowadzi się analiz programu szkolnego pod kątem tego, jak wpłynie na zdrowie uczniów: "W ostatnich latach nie analizowano jednak wpływu niektórych elementów procesu dydaktycznego na zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży szkolnej. Dotyczy to głównie liczby uczniów uczestniczących w poszczególnych zajęciach dydaktycznych i opiekuńczo-wychowawczych (świetlicowych) oraz tygodniowego wymiaru zajęć. Analizy te pozwoliłyby na sprawdzenie czy przyjęte przez Ministra wartości są optymalne dla higieny pracy umysłowej i rozwoju psychofizycznego dzieci i młodzieży".

Młodzieży z problemami nie pomaga szkoła ani specjalistyczne poradnie, ale nie pomagają też rodzice. Joanna Włodarczyk z Fundacji Dajmy Dzieciom Siłę mówiła magazynowi "Focus" - „Problemem jest także brak wsparcia dla rodziców nastolatków. Rodzice zwierzają się, że nie wiedzą jak rozmawiać z nastolatkami, które traktują ich z agresją, rezerwą, albo korzystają z języka niezrozumiałego dla dorosłych”.

Współpraca szkół z rodzicami też nie jest łatwa. „Często rodzice wypierają, nie chcą przyjąć, że ich dziecko ma problemy" - mówi OKO.press dyrektorka publicznej szkoły. "W dodatku szkoła nie sprzyja rozmowie. Kiedy rodzic przychodzi do szkoły, czuje się gorszy. Siada w ławce, jak uczeń, czyli nie jest partnerem dla nauczyciela. Polska szkoła nie ma pomysłu na pracę rodzicami”.

Ma być lepiej

Co jest kluczowe, żeby szkoła radziła sobie z takimi problemami? Współpraca i stawianie czoła problemom - mówi OKO.press dyrektorka publicznej szkoły średniej w dużym mieście (20 lat pracy jako nauczycielka, od 4 lat dyrektorka). To jedna z nie tak wielu polskich szkół, w których na etacie jest psycholog i pedagog. „Nie zamiatamy problemów pod dywan. Szkoły często boją się poruszać takie temat.

W polskiej szkole jest takie przekonanie, że jak masz uczniów z problemami, to znaczy, że jesteś kiepskim wychowawcą.

Nasi pedagodzy to osoby otwarte i nastawione na pomoc, naprawdę zawsze młodzież może przyjść - to nie jest slogan, że drzwi do ich gabinetu są zawsze otwarte. Co tydzień wicedyrektor, który odpowiada za sprawy wychowawcze, ma spotkania z pedagogiem, psychologiem i wychowawcami. Bardzo mocno włączamy wychowawców i rodziców. Blisko współpracujemy z MOPS-em i kuratorami sądowymi, bierzemy udział w warsztatach i konferencjach, które organizują kuratoria. Nasze godziny wychowawcze to warsztaty i rozmowy, a nie sprawdzanie dziennika.

I dlatego wychowawcy często nie zwracają się o pomoc - boją się o swoją opinię. U nas tak nie jest. Blisko współpracujemy: wychowawca, psycholog i pedagog, rodzice i dyrektor”.

"Dziennik Gazeta Prawna" dotarł do planu ratunkowego, nad którym pracuje zespół ekspertów w Ministerstwie Zdrowia: "W założeniu ma to być trójstopniowy model opieki: będzie się zaczynał od różnych, niemedycznych form pomocy w środowisku dziecka (dom rodzinny, szkoła), drugim stopniem będzie leczenie ambulatoryjne – w poradniach, a dopiero ostatnim – szpital".

W planie jest wprowadzenie nowego zawodu: terapeuty środowiskowego, który będzie współpracował ze szkołą i koordynował działania różnych specjalistów.

System miałby działać już w przyszłym roku. Warunkiem powodzenia jest współpraca różnych ministerstw – głównie edukacji, zdrowia i rodziny. W finansowaniu pomóc miałoby Ministerstwo Rozwoju - pisze DGP.

Partie niezainteresowane zdrowiem psychicznym młodzieży

W Wielkiej Brytanii Jeremy Corbyn zdrowie psychiczne uczynił jednym z głównych tematów kampanii wyborczej Partii Pracy i jest to uznawane za jedną z przyczyn jego sukcesu.

W programach polskich partii kwestia zdrowia psychicznego zajmuje znikomą ilość miejsca. W deklaracjach starszych partii nie ma go wcale.

Platforma pisze o zdrowiu młodzieży, ale tylko w kontekście zdrowego stylu życia i „powszechnie dostępnych usług stomatologicznych”. PiS pisze o „medycynie szkolnej”: „Stan zdrowia dzieci i młodzieży musi być systematycznie kontrolowany i nie może być oceniany na podstawie badania subiektywnego samopoczucia”. Zapowiada programy profilaktyczne i opiekę stomatologiczną. O zdrowiu psychicznym nic. Na stronie SLD w miejscu programu wyświetla się błąd.

Młodsze partie sygnalizują, że chciałby się sprawą zająć, ale bez konkretów. Partia Razem pisze w programie samorządowym: „Zapewnimy lepszy i zgodny z potrzebami każdego ucznia dostęp do specjalistów takich jak logopedzi, psychologowie i pedagodzy. Skończymy z oszczędzaniem na specjalnych potrzebach edukacyjnych uczniów”. Nowoczesna obiecuje: „rozszerzymy pomoc psychologiczno-pedagogiczną”.

Inspiracja: Dania

Kto w Europie radzi sobie z ochroną zdrowia psychicznego? Rozbudowany system oferuje np. Dania. Duńczycy wychodzą z założenia, że zdrowie psychicznie nie jest wyizolowanym problemem i należy do niego podchodzić całościowo. Nie wystarczy pomoc psychiatry, pobyt w szpitalu. Osoba z problemami psychicznymi musi dostać pomoc, która pomoże jej normalnie funkcjonować w szkole czy w pracy. Duński system działa przede wszystkim na poziomie lokalnym, a odpowiedzialność za zdrowie psychiczne leży w gestii dwójki ministrów: zdrowia oraz młodzieży i spraw społecznych.

Poza psychiatrami w ochronę zdrowia psychicznego włączeni są m.in. pracownicy socjalni, a także np. pielęgniarki w szkołach. Pełnią one rolę „sygnalistek” - jako jedne z pierwszych zwracają uwagę na problemy nastolatków. Duńczycy mają też funkcję „mentora”, który wspomaga młodych ludzi w szkole i w pracy.

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Przeczytaj także:

Komentarze