"Są trzy opcje: zapierdalać w tym barłogu, wyjechać, walczyć. Wybrałem trzecią. Pracuję na trzy etaty, a moje dziecko kładzie się w poprzek korytarza i płacze, by tata nie wychodził z domu. Jeśli ten cyrk skończy się niczym albo plasterkiem na sumienie 0,5 proc. PKB, to wyjeżdżam. Do Szwecji, bo żona nie lubi niemieckiego" - mówi OKO.press lekarz-rezydent
Po dziewięciu dobach protestu głodowego lekarze-rezydenci usiedli do rozmów z premier Beatą Szydło, ale propozycje rządu ich nie usatysfakcjonowały. Wznawiają strajk głodowy. Protest wykracza poza środowisko rezydentów.
Jarosław Biliński z Porozumienia Rezydentów powiedział na popołudniowej konferencji prasowej 11 października 2017: "Mieliśmy do pani premier trzy konkretne pytania: o zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia w realnym terminie, o podwyżki dla rezydentów i o zmniejszenie kolejek. Na żadne nie otrzymaliśmy odpowiedzi, zero konkretów. Dlatego wznawiamy protest".
OKO.press analizuje dwie narracje - władzy i protestujących.
Przekaz rządowy premier Szydło i ministra Radziwiłła układa się w spójną całość. Kierują do protestujących wezwanie:
(1) Weźcie się do roboty i przestańcie protestować. "Nie da się głodować i rozmawiać" (Szydło).
Argumenty rządu są typowe dla każdej władzy, która staje wobec protestu, którego nie może zignorować.
(2) Tak naprawdę chcemy tego samego, ale zmiany muszą być systemowe
Przecież pracujemy nad ustawą, która planuje zwiększenie nakładów na zdrowie do 6 proc. PKB (co z tego, że w perspektywie do 2025 roku) i zaplanowaliśmy dla was podwyżki (co z tego, że tylko dla wybranych specjalizacji, które są "najpotrzebniejsze" dla Polaków i w perspektywie do 2021 roku).
(3) Zapraszamy was do zespołu, który będzie rozmawiał dalej
Premier przedstawiła "młodym lekarzom" propozycję utworzenia zespołu do prac nad ich postulatami. "Jest wola ze strony rządu zmiany wysokości wynagrodzeń w służbie zdrowia. Ale ja mówię, że ma to być systemowa zmiana, dotycząca wszystkich zawodów medycznych". Zespół miałby pracować do grudnia.
Z jednej strony premier komplementowała strajkujących (że tacy odpowiedzialni), ale z drugiej władze PiS próbowały ich zdezawuować jako nie tylko zacietrzewionych (patrz p. 1), ale także egoistów, którzy chcą większych płac kosztem innych grup lekarzy, a także samych pacjentów. Wspierała ich w tym - jakże by inaczej - telewizja publiczna podając, że rezydenci żądają zarobków 9 tys. zł.
(4) My dbamy o pacjentów, wy o swoje zarobki
Minister Radziwiłł 10 października w TVP1 ujął to tak:
"Jest rzeczą oczywistą, że te zwiększone nakłady na służbę zdrowia muszą służyć przede wszystkim pacjentom. Więc nie możemy wydać wszystkich tych dodatkowych pieniędzy na płace.
Przypominam, że przyjęliśmy już ustawę o podnoszeniu płac w służbie zdrowia, w wyniku której wypłacimy 17 miliardów złotych w podwyżkach do roku 2021".
Minister tworzy więc antagonizm pomiędzy dobrostanem pacjentów a płacami lekarzy. Nie przesądzając o możliwościach budżetu na zdrowie, OKO.press stwierdza, że taka teza jest głęboko fałszywa. Mamy w Polsce tylko 2,3 lekarza na 1000 mieszkańców, najniższy wskaźnik w regionie. To jedno z głównych źródeł słabości polskiej służby zdrowia. Pacjenci mają gorszy poziom usług, bo brakuje lekarzy, bo zarabiają zbyt mało i wyjeżdżają za granicę.
Rezydenci wielokrotnie podkreślali, że ich priorytetem jest dobro pacjentów, a głównym postulatem podniesienie nakładów na służbę zdrowia z obecnych 4,6 proc. do 6,8 proc. W trakcie negocjacji zeszli do 6.0 proc., czyli tyle, ile WHO uważa za minimum – podkreślił Łukasz Janowski. Obietnica 6 proc. PKB dopiero za 7 lat, w 2025 roku, nie wchodzi dla nich w grę.
Narrację protestujących lekarzy - typową dla rosnących w siłę ruchów protestu - można podsumować tak:
(1) Nie walczymy o swoje podwyżki, ale o dobro pacjentów
Jeśli nic się nie zmieni, większość lekarzy wyjedzie z Polski, a służbę zdrowia czeka zawał. Ten zawód to nasza misja, ale musimy też z czegoś żyć. Polaków nie będzie miał kto i czym leczyć.
(2) Zgromadziliśmy ogromny kapitał społeczny. Trzeba go wykorzystać
Łukasz Janowski mówi o "ogromnym kapitale społecznym", który udało się zgromadzić lekarzom podczas strajku. "Mamy poparcie pacjentów, innych grup społecznych. Nie możemy tego roztrwonić, chcielibyśmy razem wykorzystać ten potencjał".
Lekarze rezydenci podkreślają, że powstał komitet strajkowy Porozumienia Zawodów Medycznych (zrzeszającego 12 zwodów medycznych), który rozmawiał o dalszych działaniach od razu tego samego dnia, 11 października.
"Rząd próbuje sprowadzić protest tylko do wynagrodzeń jednej grupy zawodowej. Nie damy się podzielić, stoimy razem".
(3) Nie damy się zbyć ogólnikami
"Czekaliśmy już wystarczająco długo, przez kilkanaście lat byliśmy zbywani ogólnikami. Dlatego teraz nie poddamy się, dopóki nie usłyszymy konkretów".
(4) Nie damy się podzielić
Rząd próbuje sprowadzić protest tylko do wynagrodzeń jednej grupy zawodowej. "Nie damy się podzielić, stoimy razem" - mówili protestujący.
Krzysztof Ostaszewski, lekarz-rezydent, mówi OKO.press o propozycjach rządu: "To jest plucie w twarz Polakom. W służbie zdrowia jest bida, aż piszczy. Tynki spadają ze ścian, lekarze składają się na farby, żeby odmalowywać dyżurki.
Dzisiejszy komunikat rządu to tak naprawdę komunikat do pacjentów: mamy was w nosie, nie obchodzi nas, że nie ma was kto leczyć.
Kiedy byłem na studiach, pracowałem jako telemarketer. Uczyli nas mówić właśnie tak, jak teraz mówi minister Radziwiłł. Niby fleksja ta sama, ortografia ta sama, ale znaczenie jest inne.
Wczoraj w TVP 1 minister Radziwiłł powiedział, że "praktycznie od 2015 roku do teraz zwiększył pensje rezydentów o 40 procent". Nie dodał już, że nie do teraz, ale do 2021 roku i tylko dla wybranych specjalizacji, a procent jest tak duży, jak marne są nasze obecne pensje. To jak mierzenie długości penisa od kręgosłupa".
Ostaszewski, podobnie jak inni strajkujący, traktuje ten protest jako ostatnią szansę, także swoją własną. "Są trzy opcje: zapierdalać w tym barłogu, wyjechać, walczyć. Wybrałem trzecią. Pracuję na trzy etaty, a moje dziecko kładzie się w poprzek korytarza i płacze, by tata nie wychodził z domu. Jeśli ten cyrk skończy się niczym albo plasterkiem na sumienie typu wzrost o 0,5 proc. PKB, to wyjeżdżam. Do Szwecji, bo żona nie lubi niemieckiego" - mówi OKO.press.
Reporterka OKO.press była wieczorem 11 października w warszawskim szpitalu pediatrycznym na Żwirki Wigury. Protestujący rezydenci naradzali się zamknięci w sali. Wspierający strajk - ok. 20 osób - szykowali już posłania na noc. Radek - student medycyny z Warszawy, który marzy o tym, by zostać chirurgiem - powiedział OKO.press, że zostaje z rezydentami na noc.
"Oni walczą o nas wszystkich" - wyjaśnił.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Komentarze