„Dojrzała dyplomacja gra na kilku fortepianach. Polska powinna wspierać białoruską opozycję, ale istotny jest też kontakt z przedstawicielami reżimu. Jeśli reżim upadnie, przyczynią się do tego jego przedstawiciele" - mówi OKO.press Paweł Kowal z KO po spotkaniu z premierem
Nieczęsty to w Polsce obraz, kiedy przedstawiciele rządu i opozycji siedzą przy jednym stole. W środę 26 sierpnia premier Mateusz Morawiecki spotkał się z przedstawicielami wszystkich sił parlamentarnych, żeby rozmawiać o sytuacji w Białorusi.
Dotąd opozycja krytykowała rząd za opieszałość i pozostawanie w tyle za Litwą, domagała się zwołania Rady Bezpieczeństwa Narodowego przez prezydenta.
„[Należy] pokazywać, że jeśli jako opozycja w ogóle będziemy krytykować rząd [w sprawie Białorusi], to w innym trybie niż zwykła przepychanka polityczna" - powiedział OKO.press po spotkaniu z premierem Paweł Kowal, ekspert od polityki wschodniej, były wiceminister spraw zagranicznych (w rządzie Jarosława Kaczyńskiego), obecnie poseł Koalicji Obywatelskiej.
„Polska nie wróci łatwo do roli, jaką miała, kiedy powstawało Partnerstwo Wschodnie, o tym zadecydowała polityka unijna polskiego rządu, która osłabiła pozycję Polski wewnątrz Unii. Ale teraz nie warto się koncentrować na tym. Trzeba mobilizować rząd do pracy w warunkach, jakie są" - dodał.
Różnicę zaangażowania Polski i Litwy Kowal ocenił: „Narzekanie na rolę Litwy jest w Polsce lekko przesadzone i wynika z niezrozumienia kontekstu. Litwa ma swoje historyczne atuty. I potrzebuje współpracy Polski, sama tej roli nie sprosta. Jeśli będziemy podejmować działania na poziomie europejskim, będziemy potrzebować wsparcia litewskiego, jesteśmy na siebie skazani jako państwa graniczące z Białorusią”.
Poniżej cała rozmowa.
14 sierpnia w Sejmie Mateusz Morawiecki przedstawił pięciopunktowy plan "Solidarni z Białorusią". Zakłada on między innymi pomoc dla osób represjonowanych, niezależnych mediów i organizacji obywatelskich oraz ułatwienia we wjeździe do Polski i dostępie do rynku pracy.
„Musimy pilnować, by Unia Europejska nie odwróciła głowy" - mówił OKO.press przed spotkaniem Robert Biedroń, który szefuje delegacji Parlamentu Europejskiego ds. Białorusi. Zadaniem Biedronia Polska powinna skoncentrować się na pomocy białoruskiej opozycji.
PSL przedstawił premierowi dwa projekty: jeden związany z edukacją, drugi z ułatwieniami dla wjazdu transportów humanitarnych do Białorusi. Politycy Konfederacji zalecali wstrzemięźliwość, bo Polska może się „z władzą Łukaszenki na Białorusi liczyć dość długo”.
Agata Szczęśniak, OKO.press: Jest Pan zadowolony po spotkaniu w premierem Morawieckim?
Paweł Kowal: To nie jest kwestia zadowolenia, ale pewnej normy, która została wypełniona. Żyjemy w części świata, w której co kilka lat dochodzi do kryzysu politycznego. Odruchem urzędującego premiera powinno być mobilizowanie całej klasy politycznej, wszystkich partii i środowisk, ekspertów, byłych ministrów, uruchomienie wszystkich zasobów, żeby nasze podejście do polityki wschodniej znalazło wyraz w konkretnych działaniach.
Dzisiejsze spotkanie dało perspektywę na takie konkretne działania?
Nie jestem naiwny, wiem, że polityka zagraniczna jest dziś bardzo uwikłana w politykę wewnętrzną. Politycy mają obecnie większą niż kiedyś skłonność do tego, by zajmować się polityką zagraniczną po to, by chwalić się tym na arenie krajowej. Ale wiem też, że w Polsce zawsze można wykrzesać z ludzi gotowość do wspólnego działania. Można pokazać, że to, co się dzieje za naszą wschodnią granicą, to nie jest zadanie jedynie dla ciekawskich, miłośników Wschodu.
Zadania, jakie wynikają z sytuacji na Białorusi, bezpośrednio dotyczą bezpieczeństwa naszego kraju, zarówno w wymiarze militarnym, jak i energetycznym, w relacjach handlowych, dotyczą losów dużej mniejszości polskiej na Białorusi.
„Rząd i opozycja mówią jednym głosem, ponad podziałami” - podsumowały „Wiadomości" TVP. Faktycznie tak było? Czy były różnice między tym, co proponowała np. Koalicja Obywatelska, a tym, co proponował premier Morawiecki?
Do pewnego stopnia byliśmy zgodni. Uważam, że w takiej sytuacji należy przede wszystkim wskazywać zadania, które są do wykonania. Z mojego punktu widzenia kluczowe było, żeby premier pokazał, w jaki sposób zostanie zrealizowany jego plan z Sejmu, jak zostanie wydane 50 mln, jakie instytucje będą w to zaangażowane i w jakim trybie.
Druga istotna rzecz to kwestia poszerzenia tego programu, bo przez ostatnie półtora tygodnia sporo się wydarzyło na Białorusi. Istotne jest też, żeby zmobilizować wszystkie polskie siły polityczne do działania na forum europejskim w odpowiednim kierunku.
Mateusz Morawiecki pokazał, jak zrealizuje swój plan?
Wyszedłem z przekonaniem, że premier i jego współpracownicy, m.in. minister Michał Dworczyk, traktują kwestię Białorusi jako jeden z priorytetów polityki zagranicznej.
W takich sytuacjach mam podejście: mniej krytykować, a bardziej pokazywać, co jeszcze można zrobić. Stawiać pewne wymagania, ale pokazywać też, że jeśli ten proces będzie trwał, to
jeśli jako opozycja w ogóle będziemy krytykować rząd, to w innym trybie niż zwykła przepychanka polityczna.
Polski rząd powinien uznać Radę Koordynacyjną powołaną przez Swiatłanę Cichanouską i orientować się przede wszystkim na nią?
Dobra, dojrzała dyplomacja gra na kilku fortepianach. Powinno być duże wsparcie dla opozycji, w tym dla Rady Koordynacyjnej. To powinno być długofalowe wsparcie dla szerszego gremium, a nie tylko dla kilku osób. Z założeniem, że liderzy opozycji kształtują się na Białorusi. Do emigracji dochodzi tylko wtedy, kiedy to jest konieczne.
Po drugie, musimy pomagać organizacjom społecznym i niezależnym mediom.
Po trzecie — kłaść nacisk na pomoc humanitarną. Powinna być dostarczana niezależnie od kontekstu politycznego, ludzie na Białorusi powinni się o niej dowiadywać. Pomoc humanitarna jest sygnałem czystości naszych intencji.
Po czwarte, istotny jest kontakt z przedstawicielami reżimu. Jeśli dojdzie do upadku reżimu, przyczynią się do tego też niektórzy jego przedstawiciele.
Powinniśmy wyciągać wnioski z polityki amerykańskiej lat 80. wobec Europy Środkowej i z naszej polityki wobec innych państw regionu. Te wnioski są jednoznaczne: warto i trzeba mieć kontakty także w środowisku władzy. W momentach implozji te kontakty bardzo pomagają, żeby załagodzić proces transformacji.
Jak odczytuje Pan słowa Swiatłany Cichanouskiej, że rewolucja, która się dzieje na Białorusi, nie jest ani proeuropejska, ani antyeuropejska?
To element jej taktyki politycznej. Ona to mówi w kontekście relacji z Rosją. Mogła powiedzieć to sprawniej, ale nie krytykuję tych słów. Cichanouska i jej doradcy starają się wypowiadać tak, żeby nie mobilizować do działań przeciwko Rosji. To jest zrozumiałe.
Tak było z „Solidarnością” w latach 80. Było jasne, że „Solidarność” chce wyciągnąć Polskę ze strefy sowieckiej, ale nie wszystko się mówiło w oficjalnych deklaracjach. Powiedziała to, co należy, żeby łagodzić politykę Rosji, jej słowa mogą też wpływać na elity rosyjskie związane z Putinem, pokazując im, że jest możliwe odejście Łukaszenki bez straty dla Rosji.
Czy po dzisiejszym spotkaniu widzi Pan szansę na powrót Polski do roli lidera spraw wschodnich, przyjaciela Białorusi? Wyprzedziła nas Litwa, czy Polska może wyprzedzić Litwę?
Nie uważam, że istnieje konkurencja z Litwą. Rola Litwy jest dla mnie zrozumiała. Litwa ma swoje historyczne atuty. I potrzebuje współpracy Polski, sama tej roli nie sprosta. To kwestia współpracy w szerszym kontekście: Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, Polski, Litwy.
Narzekanie na rolę Litwy jest w Polsce lekko przesadzone i wynika z niezrozumienia kontekstu. Jeśli będziemy podejmować działania na poziomie europejskim, będziemy potrzebować wsparcia litewskiego, jesteśmy na siebie skazani jako państwa graniczące z Białorusią.
Polska nie wróci łatwo do roli, jaką miała, kiedy powstawało Partnerstwo Wschodnie, o tym zadecydowały ostatnie lata i sprawy niezwiązane ze Wschodem, tylko polityka unijna polskiego rządu, która osłabiła pozycję Polski wewnątrz Unii. Ale teraz nie warto się koncentrować na tym. Trzeba mobilizować rząd do pracy w warunkach, jakie są.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze