0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Christian Lue / UnsplashFot. Christian Lue /...

Mniej śmierci samobójczych w 2024 roku niż rok wcześniej, za to więcej zarejestrowanych prób samobójczych. To wnioski z raportu zaprezentowanego 20 stycznia podczas konferencji prasowej Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym. Podobna tendencja jest widoczna zarówno dla całej populacji, jak i dla dzieci i młodzieży do 18. roku życia.

W 2024 roku o 7,4 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim zmniejszyła się liczba osób, które odebrały sobie życie. Samobójstwo w 2023 popełniły 5233 osoby, rok później o 388 mniej. Wśród dzieci i nastolatków do 18. roku życia spadek wyniósł 12,4 proc. – z 145 śmierci samobójczych w 2023 do 127 w 2024. W porównaniu do najtragiczniejszego pod tym względem w ostatniej dekadzie 2022 roku, gdy zginęło w ten sposób 156 młodych osób, spadek wyniósł 18,6 proc.

Wzrosła natomiast liczba zarejestrowanych prób samobójczych. W całej populacji zanotowano wzrost o 5,9 proc. w stosunku do poprzedniego roku. W 2023 zanotowano 9585, a rok później 10154 prób samobójczych. Wśród dzieci i młodzieży, ten wzrost wyniósł 3 proc. – z 1994 w 2023 roku do 2054 w 2024 roku.

O czym mogą świadczyć te dane, gdzie jesteśmy w sprawie przeciwdziałania kryzysom samobójczym wśród dzieci i młodzieży i co należy zrobić, żeby zapobiegać śmierciom samobójczym w kolejnych latach – w dalszej części tekstu rozmawiamy z Konsultantką Krajową ds. Psychiatrii Dzieci i Młodzieży, dr Aleksandrą Lewandowską, psychiatrą z 20-letnim doświadczeniem zawodowym, ordynatorką oddziału psychiatrycznego dla dzieci w Szpitalu im. Józefa Babińskiego w Łodzi.

Co mówią liczby?

Najpierw jednak przyjrzyjmy się uważniej liczbom. Komenda Główna Policji co roku publikuje dane na temat liczby śmierci samobójczych i zarejestrowanej liczby prób odebrania sobie życia. Są w nich informacje na temat wieku i podstawowej demografii osób podejmujących zamachy na własne życie. Dostępne są dane od 1999 roku. Przy czytaniu tych danych trzeba pamiętać, że:

  • pokazują one tylko liczby bezwzględne, a należy mieć na uwadze również zmieniającą się liczebność populacji;
  • dane na temat prób samobójczych pokazują te sytuacje, o których policja miała wiedzę, a nie wszystkie, które miały miejsce. To istotna różnica, ponieważ z danych WHO wynika, że na każde samobójstwo przypada między 10 a 20 prób samobójczych, a amerykańskie szacunki oparte o badania w grupie adolescentów i młodych dorosłych wskazują, że na każde samobójstwo może przypadać w tej grupie od 100 do 200 prób samobójczych;
  • po 2012 roku policja zmieniła procedurę rejestrowania danych, co mogło przełożyć się na odnotowany w 2013 skokowy wzrost liczby samobójstw.

Patrząc na dane dotyczące dzieci i młodzieży można zauważyć, że najtragiczniejszy pod względem liczby śmierci samobójczych dzieci i młodzieży był rok 1999 – czyli pierwszy, dla którego policja publikuje dane. Życie odebrało sobie wtedy 271 młodych osób, z których 9 miało mniej niż 7 lat. Cała populacja dzieci i młodzieży do 18 roku życia wynosiła wtedy jednak około 10,27 miliona.

W najgorszym w ostatniej dekadzie roku 2022 życie na skutek samobójstwa straciło 156 osób, z tym że w sumie dzieci i nastolatków było wtedy 7,3 mln. Uwzględniając zmiany w populacji, nadal jednak rok 1999 był gorszy (wskaźniki samobójstw wśród dzieci i młodzieży to 0,0026 proc. w 1999 roku i 0,0021 proc. w 2022 roku)

W latach 90. podejście do kryzysów psychicznych zasadniczo różniło się od współczesnego. Przyznanie, że ma się myśli samobójcze i poproszenie o pomoc psychologa lub psychiatry, było wtedy tabu. Oczywiście stygmatyzacja kryzysów psychicznych i brak wsparcia nie jest jedynym czynnikiem zwiększającym ryzyko samobójcze.

Przyczyny samobójstw są złożone, związane z czynnikami socjalnymi, kulturowymi, biologicznymi, środowiskowymi. Co ważne, ryzyko samobójstw znacząco rośnie u osób doświadczających przemocy, konfliktów zbrojnych, katastrof, izolacji, prześladowań, w tym w związku z pochodzeniem etnicznym, wyznaniem, płcią, orientacją seksualną i tożsamością płciową.

Z danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wynika, że jest również skorelowane z sytuacją ekonomiczną – dane z 2021 roku pokazują, że 73 proc. samobójstw popełniono w krajach o niskich i średnich dochodach.

Od trendu zmniejszania się od 1999 roku liczby samobójstw wśród dzieci i młodzieży wyraźnie odbiegały lata 2020-2022.

Na zwiększenie się wówczas liczby samobójstw z pewnością wpływ miała pandemia Covid, która nałożyła się na wcześniej istniejące problemy w życiu młodych ludzi. Wstrząs, jaki przyniosła pogarszająca się kondycja psychiczna dzieci, widoczna w statystykach oraz na przepełnionych oddziałach psychiatrycznych, przełożył się na wzrost społecznej świadomości problemu.

Podjęto działania w kierunku reformy psychiatrii dzieci i młodzieży. Rząd Mateusza Morawieckiego, w ramach Narodowego Programu Zdrowia, powołał Biuro ds. Prewencji Zachowań Samobójczych, które zajmuje się prewencją i profilaktyką, w tym publikacją rekomendacji i standardów dla pracowników socjalnych, nauczycieli, służb mundurowych. Nadal jest jednak wiele do zrobienia.

„Zaczynamy widzieć efekty działań na rzecz zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży"

Hanna Szukalska: Co Pani pomyślała, widząc dane na temat mniejszej niż w poprzednich latach liczby śmierci samobójczych wśród dzieci i młodzieży (127 w 2024, w porównaniu do 145 w 2023 i 156 w 2022)?

Dr n. med. Aleksandra Lewandowska: Nie byłam zaskoczona, spodziewałam się takich statystyk. W mojej opinii zaczynamy widzieć efekty działań na rzecz zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży, w tym pracy w środowisku. Mam na myśli zwiększającą się uważność dorosłych pracujących z dziećmi: nauczycieli, psychologów szkolnych, lekarzy pediatrów, rodzinnych. Szybciej wychwytywane są dzieci i młodzież, które potrzebują pomocy.

Zauważam także, że świadomość rodziców rośnie. Częściej szukają wsparcia, zauważają problemy.

Niejednokrotnie do poradni, gdzie pracuję, zaniepokojeni rodzice zgłaszają się z dziećmi lub nastolatkami, a podczas konsultacji okazuje się, że nie jest potrzebne wsparcie w systemie ochrony zdrowia psychicznego. I to cenne – lepiej zadziałać nadmiarowo i usłyszeć „drogi rodzicu, trudności są związane z okresem rozwojowym”, niż przeoczyć poważny problem. Jako specjaliści możemy wtedy przeprowadzić psychoedukację, polecić lektury, bezpieczne źródła wiedzy.

Jako społeczeństwo uczymy się, na jakie symptomy trzeba jak najszybciej reagować, co sprawia, że dzieci, których najprawdopodobniej wcześniej nie udałoby się uratować, teraz, dzięki wcześniejszej interwencji, dostają pomoc.

Nadal aktualny niestety jest, głównie w roku szkolnym, problem braku łóżek w oddziałach całodobowych dla dzieci i młodzieży na przyjęcia planowe. Liczba dzieci i młodzieży przyjmowanych w trybie nagłym, czyli w stanie zagrożenia życia, w tym deklarujących myśli z tendencjami samobójczymi, czy po próbach samobójczych, nadal niestety jest wysoka.

No właśnie. Policja zarejestrowała więcej niż w poprzednich latach prób samobójczych (2054 w 2024 roku, w porównaniu do 1994 w 2023 r. i 1936 w 2022). To wcale nie musi oznaczać jednak, że młode osoby rzeczywiście podjęły więcej prób odebrania sobie życia, a że o większej liczbie wiemy i możemy pomóc.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) już dawno opracowała algorytm, który pokazuje rzeczywistą skalę zjawiska – na każdą śmierć samobójczą przypada 10-20 prób samobójczych, a w grupie adolescentów te liczby mogą być nawet dziesięciokrotnie wyższe.

2054 próby, liczba podana przez policję, to informacja o tych sytuacjach, w których policja miała wiedzę o podjętej próbie, czyli ktoś zadzwonił pod 112 lub policja badała sprawę z innych powodów.

Czyli jeśli dziecko trafiło do szpitala lub powiedziało o próbie samobójczej psychiatrze, to takich informacji nie ma w opublikowanym raporcie?

Nie, nie mamy połączonego systemu statystyk policyjnych z naszym systemem ochrony zdrowia. Środowisko specjalistów w tej sprawie nie doszło do porozumienia. Pojawiały się głosy, że byłaby to stygmatyzacja, że powstałby raport samobójców, co nie jest prawdą – dane byłyby zanonimizowane i używane w opracowaniu statystyk. I ukazywałyby wierniejszy obraz w odniesieniu nie tylko do skali zjawiska, ale również i etiologii.

Przeczytaj także:

Do tego dochodzą jeszcze takie sytuacje, które znam z pracy jako psycholożka, gdy młode osoby mówią, że w przeszłości podejmowały już kilka prób odebrania sobie życia, o których nikt nie wiedział.

Oczywiście, że tak i również z takimi sytuacjami spotykamy się w procesie diagnozy naszych pacjentów w oddziałach stacjonarnych czy opiece ambulatoryjnej – słyszymy, że została podjęta próba samobójcza, o której nikt nie wiedział.

Rozmawiałyśmy o tym, że zwiększająca się świadomość dorosłych sprawia, że więcej dzieci dostaje potrzebną pomoc. A co trzeba zrobić, żeby mniej dzieci w Polsce w zagrożeniu samobójczym się w ogóle znalazło?

Pierwsza sprawa to profilaktyka. Będę to głośno mówić i powtarzać, że jak przez lata psychiatria dzieci i młodzieży była zaniedbywana, tak nie było również dbałości o profilaktykę.

Dużą nadzieję wiązałam i nadal wiążę z przedmiotem edukacja zdrowotna.

Nie jest to oczywiście jedyne remedium na problemy dzieci i młodzieży. To jednak ważny krok związany z profilaktyką pierwszorzędową, zmniejszający ryzyko zaburzeń i kryzysów psychicznych, bo rozwija uważność na siebie i drugiego człowieka, uczy, jak radzić sobie z trudnościami, jak dbać o własne granice, reagować na przemoc, gdzie szukać pomocy.

Tego poziomu bazowego, na którym powinna być zbudowana piramida ochrony zdrowia psychicznego, nie było i nadal nie ma. A jest kluczowy, żeby liczba dzieci i młodzieży wymagających specjalistycznego wsparcia była mniejsza.

Drugi ważny problem to brak opracowanej ścieżki opieki nad dziećmi i młodzieżą. Mówię celowo nie o pacjentach, bo wiele z tych zadań może być podejmowanych na poziomie działań resortu edukacji, polityki społecznej i resortu sprawiedliwości. I tu po raz kolejny kłania się konieczność współpracy międzyresortowej, której brakuje.

Jak taka ścieżka mogłaby wyglądać?

Wyobraźmy sobie kilkuletniego Stasia. W przedszkolu pani wychowawczyni zauważa u niego trudności na poziomie motoryki małej, czyli związanych z umiejętnościami manualnymi, w związku z nimi Staś szybko się denerwuje, płacze, ma trudności z regulacją emocji, pojawiają się zachowania agresywne, np. niszczy rzeczy, atakuje inne dzieci lub siebie.

Ważne jest, żeby na tym etapie przekierować dziecko np. do poradni psychologiczno-pedagogicznej, żeby ocenić, na jakim poziomie poznawczym i emocjonalnym jest ten chłopiec, przeprowadzić odpowiednią diagnozę. Następnie, w zależności od potrzeb, wprowadzić oddziaływania na poziomie tej poradni lub skierować do lekarza psychiatry na II poziomie referencyjności, z którym taka poradnia miałaby współpracę.

A jeśli okaże się, że Staś doświadcza zaniedbania lub przemocy, ścieżka powinna wskazywać adekwatne kroki, np. kontakt z Ośrodkiem Pomocy Społecznej lub/i powiadomienie odpowiednich służb. Te ścieżki powinny być opisane w oparciu o współpracę międzyresortową, żeby działały sprawnie. Tymczasem aktualnie mamy tutaj chaos.

A rodzice, widząc trudności u dziecka, chodzą od Annasza do Kajfasza, starając się odnaleźć w gąszczu placówek, poradni, NGOsów. Na koniec dowiadując się nierzadko, że na miejsce poczekają miesiącami lub latami.

To nie powinno tak wyglądać. Warto też pamiętać, że rodzice różnią się zasobami, borykają z własnymi problemami i deficytami. Jeden rodzic, nawet bez sprecyzowanej ścieżki, poradzi sobie i znajdzie pomoc, ale kolejny będzie tak zagubiony, że albo odpuści, albo przejdzie z dzieckiem ścieżkę zdrowia: dowie się od znajomej, że warto iść do miejsca A, potem w telewizji usłyszy, że trzeba do psychiatry w miejscu B, a później inna osoba powie o ośrodku C i tam rodzic też dziecko zapisze. I jest w kilku kolejkach, nie do końca wiedząc, czy ta ścieżka jest odpowiednia dla jego dziecka.

I do tego chaosu dochodzą też takie sytuacje, że – podam przykład z ostatnich tygodni – w poradni specjalistycznej lekarka psychiatra miała zapisanych pięciu małych pacjentów na diagnozę, a przyszła jedna rodzina, mimo że wszyscy wcześniej potwierdzili. Gdy panie z rejestracji zadzwoniły do spóźniających się rodziców, dowiedziały się, że poszli do innej poradni, o czym tej, do której byli zapisani wcześniej, nie poinformowali. To pokazuje, że brak nam także świadomości i współodpowiedzialności za inne dziecko, które może na tę wizytę czekać i której może bardzo potrzebować.

Ten chaos pogłębia także niekompatybilność rozporządzeń i przepisów. Przykładowo obserwuję trend nadrozpoznawalności zaburzeń ze spektrum autyzmu, który jest związany z tym, że system orzekania o niepełnosprawności nie jest spójny z systemem wsparcia dla dzieci i młodzieży po stronie oświaty, a autyzm jest jednym z rozpoznań z wąskiego katalogu diagnoz psychiatrycznych, uprawniających do różnych oddziaływań wsparciowych lub rewalidacyjnych w szkole.

Mówi Pani o tym, że taka diagnoza może służyć temu, żeby otrzymać np. pomoc nauczyciela wspomagającego, więcej czasu na pisanie klasówek? I dziecko nie otrzyma zindywidualizowanego wsparcia, jeśli nie otrzymało konkretnego rozpoznania?

Właśnie. Takiego, które daje prawo do otrzymania orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego. To jest niepokojący trend.

Jakie konsekwencje ma to dla dziecka?

Spotykam się z argumentami, że dziecko potrzebuje orzeczenia, bo inaczej nie poradzi sobie w szkole. Nie mam zgody na taką praktykę. Ważne, żeby w tym, co robimy jako specjaliści, była odpowiedzialność i prawda.

Powinniśmy zrobić wszystko, żeby zmienić przepisy na takie, które wspierają dziecko z jego indywidualnymi trudnościami, a nie, proszę wybaczyć kolokwializm, produkować rozpoznania. Nie można tak podchodzić do symptomatologii i do cierpienia. To krzywdzące.

Pamiętam pacjentów, którzy zostali w taki sposób zdiagnozowani i nie mając autyzmu, trafili do szkoły specjalnej, a następnie mierzyli się z konsekwencjami nieadekwatnych oddziaływań.

Gdzie jest w tym wszystkim to dziecko? Jest unieważniane, a dorośli, myśląc, że pomagają, de facto temu dziecku szkodzą.

Do tego dochodzi wolny rynek, na którym jeśli jest popyt, znajdzie się też podaż.

Tak, nieodpowiedzialni specjaliści są również współwinni tej sytuacji. A mamy gotowe rozwiązanie, które wiąże się ze zmianami zapisów między innymi w prawie oświatowym – należy odejść od tego nieszczęsnego systemu związanego z jednostkami chorobowymi gwarantującymi pomoc, a zwrócić w kierunku adekwatnego wsparcia dla konkretnego dziecka związanego z diagnozą funkcjonalną, czyli opisem trudności i potrzeb dziecka.

Jest mi trudno uwierzyć, że mamy XXI w. i opieramy pomoc w oparciu o wąski katalog rozpoznań psychiatrycznych. Bo co nam powie zaświadczenie „epizod depresji F32” lub „zespół Aspergera F84.5” – to jest tylko kod i rozpoznanie, które pomaga w komunikacji w świecie medycznym, ale czy pomaga dziecku lub nastolatkowi w odniesieniu do jego realnych potrzeb? Niekoniecznie.

Mamy rozwiązanie na wyciągnięcie ręki i trzeba ten krok w końcu odważnie postawić.

Zapytam jeszcze o dzieci i młodzież z Ukrainy. Dane policji na temat samobójstw i prób samobójczych nie podają narodowości tych osób. Czy po ponad dwóch latach od rozpoczęcia pełnoskalowej wojny Rosji z Ukrainą widzi Pani w swojej praktyce klinicznej zwiększoną liczbę młodych pacjentów pochodzących z Ukrainy w kryzysach psychicznych i zagrożeniu?

Absolutnie tak i to zarówno w formie ambulatoryjnej, jak i w oddziałach stacjonarnych. Pamiętam różne rozmowy z dziennikarzami w parę tygodni po wybuchu pełnoskalowej wojny. To było znacząco za wcześnie. Zwracałam uwagę, że, podobnie jak z wybuchem pandemii, skutki zauważymy później.

W pierwszym okresie po wybuchu wojny dorośli i dzieci byli skupieni na tym, żeby przetrwać, uratować się. Teraz mierzymy się z konsekwencjami związanymi ze zdrowiem psychicznym i przyjmujemy dzieci oraz młodzież, u których rozwinęły się: zaburzenie stresowe pourazowe (PTSD) czy inne zaburzenia psychiczne.

Czy państwo w jakiś sposób wspiera poradnie i oddziały pracujące z tą grupą?

Z pewnością możliwość zatrudnienia specjalistów z Ukrainy, świadczących pomoc psychologiczną lub psychoterapeutyczną bez konieczności nostryfikacji dyplomu jest pomocna.

Co prawda mogą świadczyć pomoc wyłącznie dla dzieci i młodzieży z Ukrainy, ale jest to duże wsparcie. I w zakresie tej pomocy również potrzebna jest synergia w działaniu w odniesieniu współpracy międzyresortowej oraz większa koncentracja na profilaktyce.

A jak z finansowaniem psychiatrii? Ponad rok temu ze strony rządu padła informacja o miliardzie na psychiatrię dzieci i młodzieży.

Widać większe środki na psychiatrię w odniesieniu do inwestycji: budowa, remonty, doposażenie. Jeśli jednak chodzi o wycenę świadczeń [czyli to, ile NFZ płaci placówkom za udzielanie pomocy psychologicznej, psychoterapeutycznej i psychiatrycznej – przyp. red.] w psychiatrii dzieci i młodzieży, to prace nadal trwają i prawdopodobnie zakończą się dopiero za kilka miesięcy. Czekamy na to.

To, czego cały czas mi brakuje, to większego zrozumienia po stronie płatnika, czyli NFZ, że potrzebne jest spójny system finansowania. Nadal mamy bowiem sytuację, że nasze poziomy referencyjne są finansowane odmiennie – część otrzymuje ryczałt, część dostaje pieniądze za konkretne świadczenia, a część za pacjenta za osobodzień. To wszystko utrudnia współpracę pomiędzy tymi poziomami i wpływa niekorzystnie na opiekę nad naszymi małoletnimi pacjentami, która powinna być kompleksowa.

Mówi Pani o tym, że, przykładowo, poradnia otrzymująca płatność za konkretne świadczenia (czyli sesje z pacjentami), nie ma pieniędzy na to, żeby zapłacić specjalistom za czas potrzebny na konsultacje ze specjalistami z innej placówki, np. z psychiatrą, pracownikiem socjalnym lub szkołą?

Tak. Dodatkowo problemem jest przeregulowany system sprawozdawczości. Nie ma otwartości, żeby to zmienić. A to, obok stawek, jest istotnym czynnikiem wpływającym na odchodzenie specjalistów z systemu.

Specjaliści mówią wprost, że obciążenie związane z rozliczaniem każdego działania, biurokracją i obawą o to, że NFZ nie zapłaci, jest zbyt duże. Idą do systemu komercyjnego, gdzie warunki pracy będą bardziej komfortowe.

Telefony wsparcia dla osób w kryzysie psychicznym:

116 111 – bezpłatny telefon zaufania dla dzieci i młodzieży, czynny 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę;

800 12 12 12 – bezpłatny telefon i czat zaufania dla dzieci i młodzieży Rzecznika Praw Dziecka – czynny całą dobę;

116 123 – bezpłatny telefon zaufania dla dorosłych, czynny 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę;

800 70 2222 – centrum wsparcia dla osób w kryzysie emocjonalnym, czynne 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę;

800 108 108 – wsparcie dla osób po stracie bliskich (będących w żałobie), od poniedziałku do piątku od 14:00 do 20:00;

800 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia”;

www.zwjr.pl – pierwszy w Polsce serwis pomocowo-edukacyjny dla osób w kryzysie samobójczym, ich bliskich i profesjonalistów.

;
Na zdjęciu Hanna Szukalska
Hanna Szukalska

Psycholożka, dziennikarka i architektka. W OKO.press pisze głównie o psychiatrii i psychologii, planowaniu przestrzennym.

Komentarze