0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

To wy zbliżaliście Polskę wtedy do Rosji, i to nie tylko na molo, bo to nie mój świętej pamięci brat rozmawiał z Putinem na molo, tylko ktoś zupełnie inny.
Manipulacja. Lech Kaczyński miał być gościem Putina w 2010 roku w Moskwie.
Sejm,07 kwietnia 2017
Podczas swego "exposé" Grzegorz Schetyna dużo mówił w piątek 7 kwietnia 2017 o polityce zagranicznej. Oskarżył PiS o odsuwanie Polski od Unii Europejskiej, zapowiedział przywrócenie - po zmianie władzy - Trójkąta Weimarskiego (Francja, Niemcy, Polska) jako narzędzia wpływu Polski na sytuację w Europie. Wypomniał marszałkowi Senatu Stanisławowi Karczewskiemu nazwanie "ciepłym człowiekiem" białoruskiego dyktatora, Aleksandra Łukaszenki.

A Kaczyński o molo

Kaczyński odpowiedział, że to za czasów Platformy Obywatelskiej Polska była bliżej Rosji niż obecnie. Już samo takie porównanie jest manipulacją, bo agresja Rosji na Ukrainę w 2014 roku radykalnie zmieniła sytuację. Wypominanie Platformie Obywatelskiej, że miała lepsze stosunki z państwem, które nie prowadziło jeszcze - jak obecnie - polityki otwarcie wrogiej wobec Zachodu, nie ma sensu. Takie same oskarżenia mógłby Kaczyński kierować pod adresem wszystkich krajów zachodnich, które dopiero po aneksji Krymu i zestrzeleniu przez rosyjskie "zielone ludziki" samolotu malezyjskich linii lotniczych, zmieniły swoje podejście do Rosji.

Nonsensem jest wypominanie Tuskowi, że rozmawiał z Putinem na sopockim molo w 2009 roku. Równie dobrze można by oskarżać Lecha Kaczyńskiego. 9 kwietnia 2010 r., dzień przed katastrofą smoleńską, min. Mariusz Handzlik z kancelarii prezydenta poinformował ambasadora Rosji w Warszawie, że Lech Kaczyński będzie 9 maja 2010 roku w Moskwie na obchodach rocznicy zwycięstwa nad Niemcami.

Według informacji TVN24 ze spotkania zachowała się notatka, której Mariusz Handzlik nie zdążył podpisać, ponieważ 10 kwietnia zginął w Smoleńsku.

Przeczytaj także:

Prowokacja, która stała się ciałem

(...) sądy, którym wydawano instrukcje, a dziennikarz, który to wykrył, był prześladowany (...)
Kłamstwo. Dziennikarz nic nie wykrył i nie był prześladowany.
Sejm,,07 kwietnia 2017

Druga manipulacja prezesa wiąże się ze sprawą sędziego Ryszarda Milewskiego, który w 2012 roku był prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku. 13 września 2012 "Gazeta Polska Codziennie" opublikowała nagranie dziennikarskiej prowokacji - dziennikarz, podając się za asystenta szefa kancelarii Donalda Tuska, Tomasza Arabskiego, zadzwonił do prezesa sądu. Wyraził życzenie, by sędzia "ustawił" posiedzenie w sprawie aresztu Tomasza P, twórcy piramidy finansowej Amber Gold, na co Milewski wyraził gotowość do takiego działania.

Udana dziennikarska pułapka oznacza jednak tylko tyle, że prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku zachował się nagannie. Nie oznacza natomiast, że za czasów Platformy Obywatelskiej wydawano polecenia sędziom i sądom. Manipulacja Kaczyńskiego polega na przypisaniu Platformy winą za coś, co powstało w głowie niejakiego Pawła Mitera.

Nie wiadomo również, jakie prześladowania miały spotkać Mitera, który był autorem rozmowy z sędzią Milewskim. Nie jest on nawet dziennikarzem - w 2012 roku w "naTemat" mówił, że nikt mu nie groził, takie informacje nazwał insynuacjami. Fakt, że zwrócił się z pomysłem prowokacji do "Gazety Polskiej Codziennie" wytłumaczył prywatną znajomością z Samuelem Pereirą, wówczas dziennikarzem GPC, a dziś wiceszefem publicystyki w TVP.

;

Udostępnij:

Stanisław Skarżyński

Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.

Komentarze