0:000:00

0:00

"Naród nienawidzi swego śmiertelnego wroga - ale ta kwestia stwarza jednak coś w rodzaju wąskiej kładki, na której przecież spotykają się zgodnie Niemcy i duża część polskiego społeczeństwa” - pisał Jan Karski (na zdjęciu) w nieocenzurowanej wersji raportu z 1940 roku.

Nie pasuje to do heroicznej wizji pomocy żydowskim współbraciom, którą rozwijał Mateusz Morawiecki w wystąpieniu w TVP 1 lutego 2018. Premier użył do niej postaci Jana Karskiego, który "bezskutecznie próbował obudzić sumienia zachodniej opinii publicznej, informując ją o niemieckich zbrodniach".

Mówienia o Karskim nigdy dość - to jedna z najwspanialszych i zarazem najbardziej tragicznych postaci XX wieku. Kłopot zaczyna się wtedy, gdy Karski - jak inni Sprawiedliwi - ma służyć jako ilustracja tezy o szlachetnej postawie polskiego społeczeństwa wobec zagłady Żydów.

To fałszywy obraz, bez względu na to, co polskie sądy będą uznawać za prawdę historyczną w myśl znowelizowanej ustawy o IPN i jakie kary będą wisieć nad obywatelami chcącymi debatować o historii w sposób otwarty, pozbawiony infantylnych sentymentów.

Żeby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć do raportu samego Karskiego.

Przeczytaj także:

Raport z 1940 roku w dwóch wersjach

Jan Karski był emisariuszem Polskiego Państwa Podziemnego, który przekazał Rządowi RP na Uchodźstwie raport na temat zagłady Żydów i jej skali - na podstawie własnych obserwacji i rozmów z przedstawicielami społeczności żydowskiej w okupowanej Polsce. Raporty były dwa, pierwszy przekazany rządowi londyńskiemu w 1940 roku, dotyczył sytuacji polskich Żydów we wczesnym okresie okupacji niemieckiej i radzieckiej. W drugim, z listopada 1942 roku, Karski przekazał aliantom informację o masowej eksterminacji polskich Żydów.

Raport z wiosny 1940 roku odnalazł w amerykańskich archiwach historyk prof. David Engel z New York University. Liczy kilkanaście stron.

Jest w nim tajemnica: cztery strony raportu - 6, 9, 10 i 11 - są zdublowane i występują obok siebie w dwóch wersjach. Pierwsza wersja podkreśla negatywny stosunek ogromnej części Polaków do Żydów pod okupacją niemiecką, druga - ten wątek przemilcza.

Pytany w 1992 roku przez Jana Tomasza Grossa, Jan Karski nie pamiętał, w jakich okolicznościach wprowadził zmiany do tekstu. Jest jednak niemal pewne, że były one odpowiedzią na oczekiwanie londyńskich władz. Rozpowszechnione na Zachodzie przekonanie o polskim antysemityzmie szkodziło - zdaniem przedstawicieli rządu - polskim interesom.

Nieocenzurowana wersja raportu

Przytoczymy fragmenty wersji pierwszej - nieocenzurowanej.

(Cytaty za blogiem Jarosława Góralczyka, który zestawił rozbieżności między dwiema wersjami. Skan raportu można zobaczyć na stronie Muzeum Historii Polski). Karski pisze o sytuacji Żydów na terenach zajętych przez Niemców:

Stosunek Żydów do Polaków jest podobny do ich stosunku do Niemców. Powszechnie daje się wyczuć, że radzi byliby, aby w stosunku Polaków do nich panowało zrozumienie, iż przecież oba narody są niesprawiedliwie gnębione i to przez tego samego wroga. Tego zrozumienia wśród szerszych mas społeczeństwa polskiego nie ma.

Stosunek ich [Polaków] do Żydów jest przeważnie bezwzględny, często bezlitosny. Korzystając w dużej części z uprawnień, jakie nowa sytuacja im daje. Wykorzystują wielokroć te uprawnienia - często nadużywają je nawet. Zbliża ich to w pewnym stopniu do Niemców”. (str. 6)

Dalej Karski pisze:

“[Niemcy] Próbują wygrać nasuwające się konflikty między polską policją, czy innymi polskimi szczątkowymi urzędami lub urzędnikami, a szerokimi warstwami społeczeństwa, zawsze prawie stając ‘po stronie ludu’ i w końcu... »Niemcy, dopiero i nareszcie oni, pomogą Polakom do zrobienia porządku z żydami«” (str. 9)

“Żydzi płacą, płacą, płacą... a polski chłopek, robociarz, czy głupi zdemoralizowany kapcan półinteligent robią uwagi: »No, ci dopiero dają im szkołę« - »od nich trzeba się uczyć« - »przyszedł koniec na żydów« - »nie ma co,

trzeba podziękować Bogu, że przyszedł Niemiec i wziął się za Żydów« itd.” (str. 10)

“Rozwiązanie kwestii żydowskiej przez Niemców - muszę to stwierdzić z całym poczuciem odpowiedzialności za to, co mówię - jest poważnym i dosyć niebezpiecznym narzędziem w rękach Niemców do »moralnego pacyfikowania« szerokich warstw społeczeństwa polskiego.

Oczywiście byłoby błędnym przypuszczać, że tylko ta sprawa będzie skuteczna i zjedna im uznanie społeczeństwa. Naród nienawidzi swego śmiertelnego wroga - ale ta kwestia stwarza jednak coś w rodzaju wąskiej kładki, na której przecież spotykają się zgodnie Niemcy i duża część polskiego społeczeństwa”. (str. 11)

“Dalej - obecny stan stwarza podwójne rozbicie wśród ludności tych ziem. Po pierwsze: rozbicie między Żydami a Polakami w walce ze wspólnym i śmiertelnym wrogiem, po drugie: rozbicie wśród Polaków, z których jedni gardzą i oburzają się na barbarzyńskie metody Niemców /zdając sobie przy tym sprawę z grożącego niebezpieczeństwa/, a drudzy patrzą na nie /a więc i na Niemców/ ciekawym i często zachwyconym wzrokiem, mając za złe pierwszej grupie jej »obojętność w stosunku do tak ważnej kwestii«". (str. 11)

Co zostało w ocenzurowanej wersji?

Niewiele, a wymowa jest całkowicie różna od pierwotnej. Cytowany fragment z 6 strony raportu w złagodzonej wersji brzmi:

“Stosunek Polaków do Żydów w bardzo wielu wypadkach zmienił się pod wpływem tego, co się dzieje. Powszechnie podkreśla się w rozmowach przekraczające wszelkie bestialstwo Niemców w stosunku do tej części ludności, zamieszkującej ziemie polskie.

W wielu wypadkach Polacy okazują w widoczny sposób współczucie Żydom. Jest to tym bardziej charakterystyczne, że takie widoczne okazywanie współczucia może się kończyć, lub często i kończy źle dla tego, kto okazuje serce”.

Jak przy każdym źródle historyczny, lektura raportu wymaga wiedzy o kontekście, w jakim powstał, języku, jakiego używał autor itp. Interpretacja jest więc przede wszystkim zadaniem dla naukowców. Trudno jednak nie zauważyć, że pomiędzy jedną a drugą wersją raportu rozgrywa się spór, który toczy się w Polsce do dzisiaj. Druga, złagodzona wersja nie wzbudziłaby dziś kontrowersji. Pierwsza - mogłaby wpędzić Karskiego w kłopoty.

Podobnie zresztą jak artykuł pt. "Polskie Obozy Śmierci" opublikowany przez niego w 1944 roku. Karskiemu, tak jak większości ludzi, którzy kiedykolwiek użyli tego raczej rzadkiego - przynajmniej do czasu wypromowania go przez polska prawicę - zwrotu, chodziło po prostu o geograficzną lokalizację obozów.

"Kara śmierci dla Polaków ukrywających Żydów była dowodem na to, że niemieccy Naziści wiedzieli, że Polacy będą pomagać swoim żydowskim współbraciom" - mówił w orędziu Mateusz Morawiecki. I w następnym zdaniu przywołał Jana Karskiego. Zamiast podpierać się nim w orędziu, premier mógłby po prostu przeczytać jego raporty.

;

Udostępnij:

Bartosz Kocejko

Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.

Komentarze