0:000:00

0:00

"Ten problem powinien był być rozwiązany nawet nie na poziomie prezesów, a dyrektorów technicznych kopalni" - powiedział Mirosław Jasiński w rozmowie z "Deutsche Welle", opublikowanej 6 stycznia 2021.

Był pytany o najbardziej palący temat na linii Czechy-Polska, czyli spór wokół kopalni odkrywkowej Turów. Mieszkańcy przygranicznych czeskich wiosek skarżą się, że przez wydobycie węgla po polskiej stronie, wysychają ich studnie. Problemem jest też hałas i pył niosący się z odkrywki.

Kiedy negocjacje z Polską nie przyniosły skutku, Czesi złożyli pozew do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Od maja trwają dalsze negocjacje w sprawie wycofania skargi. Na razie - bezskuteczne.

"Każda poważna firma ma przecież oddział zajmujący się naprawianiem szkód. Nazywamy to odpowiedzialnym biznesem. To był brak empatii, brak zrozumienia i brak chęci podjęcia dialogu – i to w pierwszym rzędzie z polskiej strony. W końcu podobne rzeczy zdarzały się i w Bełchatowie czy Koninie i nikt tam z tego nie robił afery" - kontynuował ambasador.

Dziennikarz, Aureliusz M. Pędziwol, dopytywał Jasińskiego, czy Czesi nie mogliby dostać od Polski odszkodowania za wysychające studnie. Tak jak zazwyczaj dzieje się to w przypadku szkód górniczych.

"Gdy rolnikowi pod Bełchatowem wysycha studnia, to po prostu składa wniosek o odszkodowanie i je dostaje" - mówił dziennikarz.

"Tak samo jest w sąsiedztwie Turowa po polskiej stronie" - odpowiedział ambasador. "Pytanie, dlaczego nie ma to obowiązywać wobec ludzi, którzy też żyją kilometr czy dwa od kopalni, ale po drugiej stronie granicy".

Propagandowa bariera wodoszczelna

Rząd w sporze o Turów cały czas utrzymuje, że problem osuszania przez kopalnię odkrywkową okolicznych terenów nie istnieje. Często pada argument, że to żwirownia po czeskiej stronie jest odpowiedzialna za problemy z wodą.

W OKO.press tę kwestię wyjaśniał dr Sylwester Kraśnicki, tłumacząc, że żwirownia może przyczyniać się do odpływu wody, ale to Turów jest głównym winowajcą. Żeby móc wydobywać węgiel metodą odkrywkową, trzeba osuszyć teren. Przez to przy granicy kopalni tworzy się tzw. lej depresji - obniżanie się poziomu wody, zarówno na ziemi, jak i pod nią.

"Lej odprężeniowy (czyli ten dotyczący wód podziemnych - od aut.) na terytorium czeskim sięga aż do miejscowości Hradek nad Nisou" - mówił ekspert.

Przeczytaj także:

Na temat osuszania terenów przez odkrywkę wypowiedział się również ambasador Jasiński, mówiąc, że przy polsko-czeskiej granicy panują "specyficzne warunki geologiczne". Jego zdaniem ekran czy bariera wodoszczelna, która miała powstać przy kopalni i chronić czeskie wioski przed osuszaniem, jest "propagandowo prezentowana jako dodatkowe zabezpieczenie". Dodał też, że "tak naprawdę ma chronić kopalnię przed zalaniem przez wody trzeciorzędowe".

Ocenił, że powodem sporu wokół Turowa była "arogancja pewnych ludzi", przede wszystkim z dyrekcji kopalni, a później dyrekcji PGE (spółki zarządzającej turoszowskim kompleksem), ministerstw i premiera. "Nie wierzę w to, żeby wielkiej kopalni nie było stać na zrobienie wodociągu dla kilkudziesięciu gospodarstw" - dodał ambasador.

To odnosi się do żądań Czechów, żeby Polska dołożyła się do rozbudowy sieci wodociągowej, dzięki czemu przygraniczne wioski nie musiałyby korzystać z wody w studniach.

Ambasada z problemami

Jednocześnie Mirosław Jasiński podkreślał, że spór o Turów na pewno zostanie rozwiązany polubownie. To zresztą kolejny raz, kiedy ambasador poruszył tę kwestię. "W ogólnym kształcie polsko-czeskiej współpracy Turów jest mimo wszystko sprawą incydentalną. Mam nadzieję, że szybko da się ją załatwić. Niewiele tam brakuje. To jest tylko kwestia woli politycznej, której zabrakło poprzedniemu rządowi (czeskiemu, podczas negocjacji w Czechach odbyły się wybory parlamentarne i zmienił rząd - od aut.)" - mówił 20 grudnia 2021 przy okazji składania listów uwierzytelniających na ręce prezydenta Czech Milosza Zemana.

Jest to ostatni krok przed podjęciem pracy jako ambasador, a sam dokument wystawia głowa państwa wysyłającego i adresuje do głowy państwa przyjmującego. Polska mianowała Jasińskiego ambasadorem 30 listopada 2021.

Od czerwca 2020 w Pradze nie było polskiego ambasadora. Prezydent Andrzej Duda odwołał z tego stanowiska Barbarę Ćwioro w związku z zarzutami o mobbing pracowników.

Wcześniej - co ciekawe - również nie mieliśmy ambasadora w Czechach przez dziewięć miesięcy. Poprzednia ambasador, Grażyna Bernatowicz, odeszła na emeryturę 20 grudnia 2017, a Ćwioro przejęła stanowisko dopiero we wrześniu 2018.

Zdrada i "antypolski wywiad"

"Od osoby, która reprezentuje Polskę za granicą należy oczekiwać, że wypowiadając się, w tak kluczowych sprawach jak Turów, najpierw pozyska wiedzę i pozna fakty. Bezrefleksyjne powielanie obcej narracji szkodzi interesom Polski" - napisał na Twitterze minister aktywów państwowych Jacek Sasin, odnosząc się do wywiadu w "Deutsche Welle".

Z kolei była minister edukacji i europosłanka PiS Anna Zalewska nazwała słowa Mirosława Jasińskiego "zdradą". "To zdrada dyplomatyczna! Natychmiastowa dymisja!" - napisała na Twitterze.

6 stycznia 2022 wieczorem pojawił się oficjalny komunikat: Jasiński straci posadę.

"Premier Morawiecki zdecydował o rozpoczęciu procedury odwołania ambasadora Polski w Republice Czeskiej. Nie ma zgody na skrajnie nieodpowiedzialne wypowiedzi ws. kopalni w Turowie. Każdy polski dyplomata ma obowiązek dbać o polskie interesy" - napisał rzecznik rządu Piotr Müller.

Mirosław Jasiński: nie żałuję swoich słów

Do całej sprawy odniósł się sam zainteresowany. W rozmowie z Onetem powiedział: "Nie żałuję tego, co powiedziałem. Sprawę Turowa należy załatwić, bo kładzie się cieniem na naszych relacjach z Czechami".

Jak dodał, sprawą nie powinni zajmować się premierzy, ministrowie i unijny sąd. "Turów powinien być załatwiony na poziomie ekspertów obu rządów" - dodał. Zaznaczył, że jego odwołanie nie rozwiąże problemu. Przekazał dziennikarzom również, że premier Morawiecki nie zadzwonił do niego z informacją o odwołaniu.

Mirosław Jasiński w latach 80. należał do inicjatorów podziemnego ruchu Solidarności Polsko-Czechosłowackiej. W latach 1990-1991 był szefem wydziału politycznego w stopniu radcy Ambasady RP w Pradze, a później objął stanowisko wojewody wrocławskiego. Był również rzecznikiem generalnego stowarzyszenia Solidarność Polsko-Czesko-Słowacka. Zakładał także Fundację Solidarność Polsko-Czesko-Słowacka – do dziś zasiada w Radzie Fundacji.

Był reżyserem i scenarzystą, dyrektorem Instytutu Polskiego w Pradze, doradcą Zarządu PKN Orlen (w latach 2007-2008) i członkiem Rady Nadzorczej czeskiej spółki-córki Orlenu - Unipetrolu.

W latach 2012-2021 był dyrektorem Galerii Miejskiej we Wrocławiu.

W przeciwieństwie do swoich poprzedniczek - ambasadorek Bernatowicz i Ćwioro - mówi po czesku.

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Przeczytaj także:

Komentarze