„Mam nadzieję, że Mateusz Morawiecki będzie premierem przez wiele lat. Może pobije nawet Józefa Cyrankiewicza” – powiedział Jarosław Kaczyński w Telewizji Trwam. Wielu komentatorów oceniło to porównanie do szefa rządu z czasów PRL jako wpadkę prezesa PiS. Tymczasem Kaczyński grę na nucie nostalgii do Polski Ludowej opanował do perfekcji
Być może pamiętają państwo film "Good bye, Lenin". To urocza niemiecka komedia opowiadająca o młodym chłopaku, który udaje przed wybudzoną ze śpiączki matką, że mur berliński nie upadł i cały czas istnieje Niemiecka Republika Demokratyczna. W tym celu preparuje newsy i tworzy nawet nowe wersje komunistycznego dziennika telewizyjnego z czasów rządów Ericha Honeckera.
Podobny zabieg stosuje wobec części swoich wyborców Jarosław Kaczyński. I nie jest to strategia pozbawiona racjonalności. Już wyjaśniamy, dlaczego.
Ostatnie badanie CBOS o stosunku Polaków do PRL pochodzi z maja 2014 roku. W porównaniu do pomiarów z roku 2000 i 2009 opinia respondentów o czasach realnego socjalizmu zmieniła się wtedy nieznacznie, można więc ostrożnie założyć, że przez ostatnie pięć lat w poglądach Polaków na ten temat również nie doszło do rewolucji.
Czego się dowiadujemy? 54 proc. badanych powyżej 40. roku życia pozytywnie oceniało w 2014 roku okres PRL w polskiej historii, w tym 39 proc. ówczesnego elektoratu PiS.
Według 43 proc. respondentów powyżej czterdziestki Polska przed 1989 rokiem była krajem lepszym do życia "dla takich osób jak ja". 37 proc. starszych ankietowanych miało z PRL skojarzenia wyłącznie pozytywne, a 13 proc. zarówno pozytywne i negatywne.
Warto dodać do tego obrazu jeszcze sondaż z maja 2004 roku dla "Wyborczej", TVN i Radia Zet, według którego połowa Polaków uważała, że Edward Gierek najwięcej zrobił dla Polski spośród wszystkich polskich przywódców po II wojnie światowej.
Można założyć, że również obecnie istotna grupa starszych wyborców ma duży sentyment do PRL i umiejętne granie na tych emocjach, może przynieść sporo głosów pozwalających zdobyć bądź utrzymać władzę.
Jarosław Kaczyński, trzeba mu to przyznać, opanował tę sztukę do perfekcji.
Po raz pierwszy w spektakularny sposób prezes PiS wypróbował tę metodę podczas wyborów prezydenckich w 2010 roku. Walcząc przed drugą turą o wyborców sympatyzujących do tej pory z SLD, nawiązał do rządów I sekretarza PZPR Edwarda Gierka:
"Śmiano się często z tego 10. miejsca na świecie, ale ja się z tego nie śmiałem. Wiedziałem, że to nieprawda, ale uważałem, że to zdrowa ambicja. On miał nawet ambicje dalej idące, takie mocarstwowe. Ja akurat to uważam za dobre. To, że chciał uczynić z Polski kraj ważny - w tamtym kontekście, w tamtych okolicznościach - to była bardzo dobra strona jego działania, wskazująca na to, że był komunistycznym, ale jednak patriotą".
W tym samym czasie prezes PiS zadekretował również język miłości w stosunku do ludzi z przeszłością w aparacie komunistycznym. Stwierdził, że już nie są dla niego postkomunistami, tylko po prostu lewicą.
Jak informował PAP, Kaczyński zadeklarował, że tak mówić będzie zarówno o politykach młodego pokolenia, jak i do ludzi, „którzy przeżyli kawał życia w komunizmie”: - Jeśli ktoś mnie zapyta, kim jest Józef Oleksy, to powiem: „jest to polski lewicowy polityk - no powiedzmy sobie - starszo-średniego pokolenia".
Motyw dobrych, gierkowskich czasów pojawił się również w kampanii PiS przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku. Podczas spotkania z wyborcami w kinie „Wisła” Kaczyński mówił:
W latach 70. (...), znaczna część z nas to pamięta, budowano ponad 300 tys. mieszkań rocznie. Dzisiaj 150 tysięcy. Kto by pomyślał 25 lat temu, że tak to będzie w nowej Polsce?
Prezes obiecał, że pod rządami PiS prosperity mieszkaniowe z gierkowskiej dekady powróci w pełnej chwale. Nic z tego nie wyszło, ale jesienią 2015 roku cel został osiągnięty: wzbudzenie nostalgii za czasami PRL zostało odhaczone.
Nawiązania do PRL podczas poprzednich kampanii wyborczych PiS nie były przypadkowe i z dużą dozą pewności można stwierdzić, że podczas trwającej kampanii jest tak samo. Prezesowi Kaczyńskiemu wcale nie wypsnęło się porównanie Morawieckiego do Józefa Cyrankiewicza, najprawdopodobniej użył go celowo, na zimno.
Zwłaszcza że zrobił to antenie telewizji Trwam, czyli kierował swój komunikat do osób starszych, z mniejszych ośrodków.
Cyrankiewicz, premier za rządów Władysława Gomułki, współodpowiedzialny za krwawe tłumienie robotniczych protestów, nie kojarzy się starszym Polakom tak dobrze, jak Gierek, ale dla wielu z nich może być synonimem politycznej stabilizacji. Można używać jego nazwiska jako zapalnika nostalgii do czasów, gdy rządziła wciąż ta sama władza, nie było kłótni na górze, żyło się raz lepiej, raz gorzej, ale za to stabilnie.
Cyrankiewicz był w premierem PRL łącznie przez 21 lat. Jeśli Mateusz Morawiecki miałby pobić to osiągnięcie, musiałby sprawować urząd co najmniej do 2038 roku.
Dla dużej części opozycyjnej opinii publicznej takie porównania mogą być dyskwalifikujące bądź obraźliwe, ale wiele znaków wskazuje, że PiS odniesień do PRL - nie tylko w retoryce prezesa Kaczyńskiego - używa w sposób bardzo przemyślany.
Kiedy mówi się, że rządy PiS przypominają monopartyjną władzę Polski Ludowej, dla wielu starszych wyborców może to być bardziej komplement niż zarzut. Zwłaszcza dla tych - jak wynika ze wspomnianego wyżej sondażu CBOS - ze wsi i małych miast, czyli grupy wyborców, na której Prawo i Sprawiedliwości zależy szczególnie.
To dla nich tworzy symulację PRL.
To, co zrobił Jacek Kurski z „Wiadomościami” TVP, do złudzenia przypomina działanie młodego Aleksa w "Good bye, Lenin". W niemieckim filmie bohater tworzył nowe wersje dziennika NRD "Aktuelle Kamera". W polskiej rzeczywistości naśladowanie w TVP retoryki „Dziennika Telewizyjnego” z czasów PRL jest tak wierne, że trudno uwierzyć w przypadek.
Tak w rozmowie z portalem gazeta.pl opisywał to historyk Piotr Osęka:
"Propaganda peerelowska była budowana na tym samym. Jeżeli się mówiło o działaniach państw kapitalistycznych czy polityków brytyjskich, to zawsze trzeba było dodać określenia w stylu "marionetkowy rząd w Seulu" czy "imperialistyczne dążenia Białego Domu". W materiałach musiały pojawić się ocenne przymiotniki, żeby widz dokładnie wiedział, co jest złe, a co dobre".
Podobne skojarzenia budzi oprawa dużych imprez partyjnych Prawa i Sprawiedliwości. Tak jak w PRL pochody pierwszomajowe nie mogły się odbyć bez dziewcząt w strojach ludowych, tak konwencji PiS bez elementu ludowszczyzny wyobrazić sobie nie sposób.
Piknik PiS w Chełmie z udziałem prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego. fot. z TT PiS
Tak więc największą konwencję PiS w Lublinie otworzyli Mazurkiem Dąbrowskiego członkowie Zespołu Tańca Ludowego „Leszczyniacy” ze Świdnika, w Chełmie prezes Kaczyński przemawiał na tle sympatycznych pań w strojach ludowych i tak dalej, i tym podobne.
Do wyborów zostało jeszcze kilka dni i bardzo niewykluczone, że z ust Jarosława Kaczyńskiego usłyszymy kolejne porównanie bądź metaforę nawiązującą do czasów PRL. Pamiętajmy wtedy, że to nie lapsus, pomyłka, przejęzyczenie.
Prezes PiS wie, co robi.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze