Dopiero co z daniny od Google'a i Facebooka PiS chciał finansować obietnice socjalne znane jako „Piątka Kaczyńskiego”. Teraz Mateusz Morawiecki mówi, że ten miliard złotych „to nie tak wiele”. Pod naciskiem USA on i członkowie jego rządu w chaosie wycofali się z projektu krajowego podatku cyfrowego. W dodatku ogłosił to pierwszy wiceprezydent USA
Miał być miliard złotych z podatku cyfrowego. którym objąć planowano wielkie internetowe korporacje działające w Polsce, takie jak Facebook czy Google. Miliarda nie będzie – a przynajmniej nie uwzględniono go w planie budżetu na rok 2020 rok przyjętym przez rząd 27 sierpnia.
Jednak Według premiera Mateusza Morawieckiego miliard to „nie tak wiele środków”.
[Podatek cyfrowy] nie jest to dla nas jakieś istotne źródło podatkowe.
Spójrzmy na retorykę gabinetu Morawieckiego w ciągu ostatniego półrocza:
„Chcemy to zrobić razem z wszystkimi państwami Unii Europejskiej, ale jeżeli nie będzie konsensusu, to państwa członkowskie będą musiały podejmować te decyzje samodzielnie”.
I dalej: „Jeżeli ktoś w naszym pięknym kraju sprzedaje swoje produkty, usługi, to niech płaci od tego podatki, a nie rozlicza się minimalną, czasami mikroskopijną stawką”.
Zwrot o 180 stopni nastąpił gdy 2 września wiceprezydent USA Mike Pence (uczestniczący w obchodach 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej w zastępstwie Donalda Trumpa) podczas wspólnej konferencji z prezydentem Andrzejem Dudą powiedział, że „Stany Zjednoczone wyrażają głęboką wdzięczność z powodu odrzucenia [przez Polskę] propozycji podatku od usług cyfrowych, który utrudniły wymianę handlową pomiędzy naszymi krajami”.
Wzbudziło to zaskoczenie, gdyż żaden z urzędów nie informował wcześniej o takiej decyzji.
W ciągu tygodnia po wizycie wiceprezydenta Pence'a przedstawiciele rządu i prezydenta usiłowali nas przekonać do różnych – i mocno rozbieżnych – teorii dotyczących losów podatku:
3 września Paweł Mucha, wiceszef Kancelarii Prezydenta RP (która organizowała obchody 1 września) utrzymywał w TVN24, że słowa Mike'a Pence'a „to jest wątek ogólnej pochwały tego, jak w Polsce prawidłowo zbudowany jest system podatkowy”.
Zapytany, kto zdecydował o rezygnacji z opodatkowania internetowych korporacji, stwierdził enigmatycznie, że to „ustalenia, które są ustaleniami, jeżeli chodzi o działalność polskiej administracji”.
Wicepremier Jacek Sasin 4 września w Radiu Zet mówił o podatku cyfrowym, z którego nie zrezygnowano, bo rząd nad nim nie pracuje, pięciokrotnie:
Szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk w radiowej Jedynce, również 4 września, twierdził, że sprawę wprowadzenia podatku cyfrowego „zna przede wszystkim z informacji medialnych”. Choć sama Kancelaria, jak widać powyżej, informowała o planowanym podatku – to jej szef rzekomo nie pokusił się, by skonsultować się z Ministerstwem Finansów.
Język rozwiązał się nieco bardziej po południu 4 września byłemu wiceministrowi spraw zagranicznych w rządzie Morawieckiego, Janowi Dziedziczakowi. „Inne zyski polityczne i bilateralne z tego [wycofania się] mamy z innym państwem, na współpracy z którym nam zależy” – mówił na antenie RMF FM.
W toku rozmowy potwierdził, że to ewidentny ukłon w stronę Amerykanów. Jakie to zyski „polityczne i bilateralne” – nie wiadomo.
Sam premier Mateusz Morawiecki zabrał głos wieczorem 4 września na antenie Polsat News. Wyjaśnił, że „prace na poziomie polityczno-wdrożeniowym zostały niejako scedowane na tym etapie na poziom UE”. „My dopingujemy, żeby jednolite zasady podatku cyfrowego zostały jak najszybciej wypracowane i wdrożymy takie, jakie będą obowiązywały w Unii Europejskiej” – mówił.
W dniu, kiedy politycy dawali te imponujące popisy niedawania konkretnego stanowiska, dziennik „Rzeczpospolita” opublikował odpowiedź Ministerstwa Finansów, wedle którego w resorcie cały czas trwają prace nad stosownym podatkiem.
„W projekcie ustawy budżetowej na 2020 rok nie zostały zapisane wpływy z tzw. podatku cyfrowego. W tym zakresie kontynuujemy dyskusje na forum unijnym oraz OECD. Trwają również wewnętrzne prace analityczne”.
5 września „Rzeczpospolita” przedstawiła rozmowę z premierem podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy, gdzie ten nadzwyczaj euroentuzjastycznie i z pewną dezynwolturą wobec pieniędzy stwierdził:
„My jako państwo członkowskie w bardzo dobrej harmonii z Unią Europejską czekamy, zgodnie z ustaleniami z Komisją Europejską, na propozycje KE wsparte przez OECD. W ramach tego podatku zaplanowanych mieliśmy nie tak wiele środków, więc nie jest to dla nas jakieś istotne źródło podatkowe”.
Premier Morawiecki i przedstawiciele jego rządu z pewnością dobrze wiedzą, że projekt wspólnego unijnego podatku dla technologicznych gigantów na unijnej liście zadań widnieje od 2018 roku, ale porozumienie skutecznie blokowane jest m.in. przez Irlandię, Szwecję, Danię i Finlandię, które na obecności cyberkorporacji korzystają gospodarczo.
Ta grupa 28 listopada 2018 roku zawetowała propozycję Komisji Europejskiej dotyczącą wprowadzenia tymczasowego 3-procentowego podatku od usług cyfrowych. Przedstawiona w marcu propozycja miałaby dotyczyć firm o globalnej wartości powyżej 750 mln euro (ok. 3,25 mld zł).
Zrzekając się odpowiedzialności za podatek cyfrowy Morawiecki ma ciastko i zjada ciastko. W marcu zbudował sobie opinię twardego gracza, który w imię socjalnego dobrobytu Polaków w Brukseli walczy z podejrzanymi korporacjami.
Teraz grzecznie wycofuje się pod naciskiem USA, których administracja już wcześniej krytycznie wypowiadała się o podatku.
„Wprowadzenie podatku cyfrowego może być jednym z czynników, który może ograniczyć napływ bezpośrednich inwestycji do Polski” – mówił PAP Kevin Hasset, szef Rady Doradców Ekonomicznych prezydenta USA w maju 2019 roku.
Miliard złotych w świetle całego budżetu to rzeczywiście nie tak dużo – plan na 2020 roku zakłada 429,5 mld wpływów do państwowej kasy, a więc podatek składałby się na ok. 2,5 promila przychodów. Jednak dla władzy PiS to nie fakty są ważne, a aktualne potrzeby propagandowe. Jak widać po historii podatku cyfrowego – jej oficjele sami potrafią się w nich pogubić.
Gospodarka
Władza
Michał Dworczyk
Mateusz Morawiecki
Paweł Mucha
Jacek Sasin
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Kancelaria Prezydenta
Komisja Europejska
Ministerstwo Finansów
Prawo i Sprawiedliwość
internet
Mike Pence
Nowa Piątka
podatek cyfrowy
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Komentarze