Miał być miliard złotych z podatku cyfrowego. którym objąć planowano wielkie internetowe korporacje działające w Polsce, takie jak Facebook czy Google. Miliarda nie będzie – a przynajmniej nie uwzględniono go w planie budżetu na rok 2020 rok przyjętym przez rząd 27 sierpnia.
Jednak Według premiera Mateusza Morawieckiego miliard to „nie tak wiele środków”.
[Podatek cyfrowy] nie jest to dla nas jakieś istotne źródło podatkowe.
półprawda. Wpływy z podatku cyfrowego KPRM szacowała na ok. 1 mld zł. Miałby on niewielki udział we wpływach do budżetu – jednak pół roku temu Morawiecki sugerował zgoła przeciwnie
Spójrzmy na retorykę gabinetu Morawieckiego w ciągu ostatniego półrocza:
- 15 lutego 2019 roku na briefingu prasowym po Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium premier Morawiecki mówił, że popiera inicjatywę prezydenta Francji Emmanuela Macrona, by wprowadzić podatek cyfrowy „nakładany na międzynarodowe firmy, które unikają płacenia podatków w ogóle w Europie, w tym również w Polsce nie płacą podatku proporcjonalnego do biznesu, który mają”;
- 5 marca Kancelaria Premiera podawała, że pozyskany z podatku cyfrowego miliard złotych zostanie przeznaczony na „Piątkę Kaczyńskiego”, czyli przedwyborczy program PiS – Mateusz Morawiecki podczas konferencji przemawiał wtedy na tle ekranu wyświetlającego tę właśnie informację (zdj. powyżej);
Źródła finansowania #NowaPiątka. pic.twitter.com/PnZUNIQzQ2
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) March 5, 2019
- Podczas konferencji prasowej 18 marca premier Morawiecki wypowiadał się ostro. „Dość z rajami podatkowymi, wprowadźmy opodatkowanie również gigantów cyfrowych” – mówił o swoim stanowisku w Brukseli. Polska miała twardo zareagować na inercję wspólnoty:
„Chcemy to zrobić razem z wszystkimi państwami Unii Europejskiej, ale jeżeli nie będzie konsensusu, to państwa członkowskie będą musiały podejmować te decyzje samodzielnie”.
I dalej: „Jeżeli ktoś w naszym pięknym kraju sprzedaje swoje produkty, usługi, to niech płaci od tego podatki, a nie rozlicza się minimalną, czasami mikroskopijną stawką”.
- Cyfrowy podatek został zapisany w opublikowanej 24 kwietnia Aktualizacji Planu Konwergencji, czyli części Wieloletniego Planu Finansowania Państwa na lata 2019-2022; mowa była o 1,46 mld zł wpływu, a podatek miał obowiązywać już od 1 stycznia 2020 roku;
- 21 lipca biuro prasowe Ministerstwa Finansów poinformowało PAP, że prowadzi pracę nad przygotowaniem projektu stosownej ustawy;
- Pod koniec lipca 2019 roku Ministerstwo Finansów potwierdzało „Rzeczpospolitej”, że nad podatkiem pracuje;
Zwrot o 180 stopni nastąpił gdy 2 września wiceprezydent USA Mike Pence (uczestniczący w obchodach 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej w zastępstwie Donalda Trumpa) podczas wspólnej konferencji z prezydentem Andrzejem Dudą powiedział, że „Stany Zjednoczone wyrażają głęboką wdzięczność z powodu odrzucenia [przez Polskę] propozycji podatku od usług cyfrowych, który utrudniły wymianę handlową pomiędzy naszymi krajami”.
Wzbudziło to zaskoczenie, gdyż żaden z urzędów nie informował wcześniej o takiej decyzji.
Ilu ministrów, tyle teorii
W ciągu tygodnia po wizycie wiceprezydenta Pence’a przedstawiciele rządu i prezydenta usiłowali nas przekonać do różnych – i mocno rozbieżnych – teorii dotyczących losów podatku:
Teoria ogólnej pochwały – autor: Paweł Mucha
3 września Paweł Mucha, wiceszef Kancelarii Prezydenta RP (która organizowała obchody 1 września) utrzymywał w TVN24, że słowa Mike’a Pence’a „to jest wątek ogólnej pochwały tego, jak w Polsce prawidłowo zbudowany jest system podatkowy”.
Zapytany, kto zdecydował o rezygnacji z opodatkowania internetowych korporacji, stwierdził enigmatycznie, że to „ustalenia, które są ustaleniami, jeżeli chodzi o działalność polskiej administracji”.
Teoria „nie ma, nie było, nie wiem” – autor: Jacek Sasin
Wicepremier Jacek Sasin 4 września w Radiu Zet mówił o podatku cyfrowym, z którego nie zrezygnowano, bo rząd nad nim nie pracuje, pięciokrotnie:
- „Nie wiem, czy jest taka decyzja [o rezygnacji]. W tej chwili na ten temat nie rozmawialiśmy”;
- „Nie ma na razie rozmów na ten temat rządowych, nie ma żadnych regulacji”;
- „Ja nie mam wrażenia, że taka decyzja [o rezygnacji] zapadła”;
- „W tej chwili rząd nie pracuje nad takimi regulacjami”;
- „Takiego projektu [o wprowadzeniu podatku cyfrowego] do rządu, czyli do Rady Ministrów, jeszcze minister finansów nie wniósł, więc na etapie rządowym, prac rządowych takiego projektu jeszcze w tej chwili nie ma”.
Teoria ignorancji – autor: Michał Dworczyk
Szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk w radiowej Jedynce, również 4 września, twierdził, że sprawę wprowadzenia podatku cyfrowego „zna przede wszystkim z informacji medialnych”. Choć sama Kancelaria, jak widać powyżej, informowała o planowanym podatku – to jej szef rzekomo nie pokusił się, by skonsultować się z Ministerstwem Finansów.
Teoria innych zysków bilateralnych – autor: Jan Dziedziczak
Język rozwiązał się nieco bardziej po południu 4 września byłemu wiceministrowi spraw zagranicznych w rządzie Morawieckiego, Janowi Dziedziczakowi. „Inne zyski polityczne i bilateralne z tego [wycofania się] mamy z innym państwem, na współpracy z którym nam zależy” – mówił na antenie RMF FM.
W toku rozmowy potwierdził, że to ewidentny ukłon w stronę Amerykanów. Jakie to zyski „polityczne i bilateralne” – nie wiadomo.
Teoria niejako scedowanych prac polityczno-wdrożeniowych – autor: Mateusz Morawiecki
Sam premier Mateusz Morawiecki zabrał głos wieczorem 4 września na antenie Polsat News. Wyjaśnił, że „prace na poziomie polityczno-wdrożeniowym zostały niejako scedowane na tym etapie na poziom UE”. „My dopingujemy, żeby jednolite zasady podatku cyfrowego zostały jak najszybciej wypracowane i wdrożymy takie, jakie będą obowiązywały w Unii Europejskiej” – mówił.
A Ministerstwo Finansów na to: w resorcie trwają prace
W dniu, kiedy politycy dawali te imponujące popisy niedawania konkretnego stanowiska, dziennik „Rzeczpospolita” opublikował odpowiedź Ministerstwa Finansów, wedle którego w resorcie cały czas trwają prace nad stosownym podatkiem.
„W projekcie ustawy budżetowej na 2020 rok nie zostały zapisane wpływy z tzw. podatku cyfrowego. W tym zakresie kontynuujemy dyskusje na forum unijnym oraz OECD. Trwają również wewnętrzne prace analityczne”.
5 września „Rzeczpospolita” przedstawiła rozmowę z premierem podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy, gdzie ten nadzwyczaj euroentuzjastycznie i z pewną dezynwolturą wobec pieniędzy stwierdził:
„My jako państwo członkowskie w bardzo dobrej harmonii z Unią Europejską czekamy, zgodnie z ustaleniami z Komisją Europejską, na propozycje KE wsparte przez OECD. W ramach tego podatku zaplanowanych mieliśmy nie tak wiele środków, więc nie jest to dla nas jakieś istotne źródło podatkowe”.
Miliard w budżecie
Premier Morawiecki i przedstawiciele jego rządu z pewnością dobrze wiedzą, że projekt wspólnego unijnego podatku dla technologicznych gigantów na unijnej liście zadań widnieje od 2018 roku, ale porozumienie skutecznie blokowane jest m.in. przez Irlandię, Szwecję, Danię i Finlandię, które na obecności cyberkorporacji korzystają gospodarczo.
Ta grupa 28 listopada 2018 roku zawetowała propozycję Komisji Europejskiej dotyczącą wprowadzenia tymczasowego 3-procentowego podatku od usług cyfrowych. Przedstawiona w marcu propozycja miałaby dotyczyć firm o globalnej wartości powyżej 750 mln euro (ok. 3,25 mld zł).
-
Plany opodatkowania cyberkorporacji w państwach członkowskich
Wielka Brytania opracowała 150-stronicowy raport dotyczący stanu tamtejszego rynku technologicznego, którego konkluzje zachęcają do publicznego wspierania innowacji i konkurencyjności ukierunkowanych na dobro konsumentów i biznesu. Pod koniec 2018 roku minister skarbu (ang. Chancellor of the Exchequer) Philipp Hammond zapowiedział też 2-procentowy podatek od zysków w Wlk. Brytanii, który obejmie cyfrowe korporacje, o światowych zyskach powyżej 500 mln funtów (ok. 2,5 mld zł). Konsultacje rozpoczną się w kwietniu 2019 roku, a podatek ma wejść w życie rok później. Ma on przynieść brytyjskiej kasie 400 mln funtów (ok. 2 mld zł)
Hiszpania planuje podatek 3-procentowy, ale dla firm o globalnych zyskach powyżej 700 mln euro (ok. 3 mld zł) oraz 3 mln euro (ok. 13 mln zł) w Hiszpanii. Hiszpania liczy na 1,2 mld euro (ok. 5 mld zł) z nowego podatku. Planom towarzyszy 0,2-procentowy podatek od transakcji finansowych. 18 stycznia 2018 rząd zatwierdził nowe regulacje.
Francja, w obliczu porażki europejskiego podatku, zamierza wprowadzić 3-procentowy podatek od 1 stycznia 2020 roku, zgodnie z zapowiedziami ministra gospodarki Brunona Le Maire. Opodatkowane zostaną tylko zyski z reklam i sprzedaży danych użytkowników. Podatkiem zostaną objęte tylko firmy ze światowymi zyskami powyżej poziomu 750 milionów euro (ok. 3,2 mld zł) i 25 mln we Francji (ok. 107 mln zł). Podatek ma przynieść budżetowi 500 mln euro (ok. 2,1 mld zł) i obejmie ok. 30 firm, głównie amerykańskich, ale też niemieckich, chińskich, brytyjskich – oraz jedną firmę z Francji.
Zrzekając się odpowiedzialności za podatek cyfrowy Morawiecki ma ciastko i zjada ciastko. W marcu zbudował sobie opinię twardego gracza, który w imię socjalnego dobrobytu Polaków w Brukseli walczy z podejrzanymi korporacjami.
Teraz grzecznie wycofuje się pod naciskiem USA, których administracja już wcześniej krytycznie wypowiadała się o podatku.
„Wprowadzenie podatku cyfrowego może być jednym z czynników, który może ograniczyć napływ bezpośrednich inwestycji do Polski” – mówił PAP Kevin Hasset, szef Rady Doradców Ekonomicznych prezydenta USA w maju 2019 roku.
Miliard złotych w świetle całego budżetu to rzeczywiście nie tak dużo – plan na 2020 roku zakłada 429,5 mld wpływów do państwowej kasy, a więc podatek składałby się na ok. 2,5 promila przychodów. Jednak dla władzy PiS to nie fakty są ważne, a aktualne potrzeby propagandowe. Jak widać po historii podatku cyfrowego – jej oficjele sami potrafią się w nich pogubić.
Panie Morawiecki to kto pokryje ten miliard?
"Dobra zmiana" pada na kolana przed USA. A miało być wstawanie z kolan. Niektórzy przestrzegali, żeby przy tym wstawaniu nie uderzyć się w głowę. Nie posłuchali……