0:000:00

0:00

Głośna sprawa występu Lecha Morawskiego na debacie w Oksfordzie zmonopolizowała pod koniec tygodnia polskie media. A PiS nabrał wody w usta. Mimo nacisku mediów i opozycji z wypowiedzi polityków partii rządzącej nie da się wyodrębnić żadnego merytorycznego stanowiska, które można by uznać za opinię o słowach Morawskiego.

Lech Morawski został przez PiS wybrany do TK bezprawnie. Konferencja z jego udziałem odbyła się 9 maja w Trinity College, czyli na prestiżowym wydziale prawa uniwersytetu w Oksfordzie. Lech Morawski opowiadał chętnie o powszechnej korupcji w Polsce, m.in. o skorumpowanych sędziach TK i Sądu Najwyższego (zapewniał, że na to dowody, ale żadnych nie przytoczył). Stwierdził też, że polski rząd jest konserwatywny obyczajowo, ale tolerancyjny, np. jest przeciwko "homoseksualistom i takim rzeczom", ale prokuratura ich nie ściga. Opozycję nazywał "naszymi przeciwnikami". Na pytanie, czy reprezentuje rząd, czy Trybunał Konstytucyjny, odpowiedział: oba.

"A prof. Rzepliński..."

Na pierwszy ogień w sprawie Lecha Morawskiego poszedł poseł PiS Jacek Żalek. W czwartkowej "Kropce nad i" wykręcał się jak mógł. Jego jedyną reakcją było przypomnienie słów poprzedniego prezesa TK, Andrzeja Rzeplińskiego: "Pamiętam Andrzeja Rzeplińskiego, który wprost, nie używał eufemizmów, mówił o wyjątkowej korupcji w Polsce".

Monika Olejnik przypomniała słowa Morawskiego: "Cytuję: czołowi politycy są skorumpowani. Sędziowie też biorą łapówki, włącznie z sędziami Trybunału Konstytucyjnego i sędziami Sądu Najwyższego. A ja reprezentuję rząd polski. Tak powiedział sędzia Trybunału Konstytucyjnego. To są eufemizmy?".

Żalek znów swoje: "Przy tym co powiedział profesor Rzepliński, który zdiagnozował sytuację wymiaru sprawiedliwości w Polsce na poziomie katastrofalnym...". Następnie zarzucił Olejnik relatywizm i znowu przypomniał słowa Rzeplińskiego. Potem stwierdził, że sędzia TK ma prawo do opinii. Na koniec zastosował niezwykły chwyt: przekonywał Monikę Olejnik, że prof. Morawski nie reprezentuje rządu, ale nadal nie odpowiedział na pytanie, dlaczego sędzia tak zadeklarował.

Olejnik: "Ale on powiedział, że reprezentuje rząd polski".

Żalek: "Może się przejęzyczył"

Olejnik: "Powtórzył to dwa razy"

Żalek: "ale czy to, że tak powiedział oznacza, że reprezentuje? Przecież pani wie, że on nie może reprezentować rządu".

Monika Olejnik przypomniała też słowa Morawskiego o homoseksualistach. Żalek zareagował niedowierzaniem: "Naprawdę tak powiedział? To jest oczywista głupota, tylko ja nie wierzę, że mógł to profesor powiedzieć, że mógł to ktokolwiek powiedzieć. Jeżeli to jest Oksford, to zakładam, że posługiwano się nie językiem polskim, a to oznacza, że to jest tłumaczenie. I ja, niestety, dzisiaj... nie chce mi się wierzyć, że to jest poprawne tłumaczenie".

Posła nie przekonało nawet ponowne puszczenie nagrania. W ten sposób właśnie podczas niemal 10 minutowej rozmowy Żalek zdołał wykręcić się od oceny słów wybranego przez PiS sędziego TK.

"Nie znam tej wypowiedzi"

Jako drugi w sprawie Morawskiego wypowiedział się w "Faktach po Faktach" wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki: "Nie znam tej wypowiedzi, ale pozostawiam ją do oceny Trybunału Konstytucyjnego.

Nie jestem w stanie zajmować się wszystkim. Możemy się umówić, że następnym razem przesłucham. (...)

Gdybym był złośliwy, powiedziałbym tak, że [profesor Lech Morawski - red.] dobrze się uczył od profesora (Andrzeja) Rzeplińskiego, który również potrafi wydawać bardzo ostre oceny polityczne. Profesor Rzepliński to samo mówi, że w Polsce są łamane zasady prawa. Bardzo mocno politykuje, potrafi używać bardzo ostrych słów".

Widać przekaz dnia w PiS był jednoznaczny, ani słowa o Morawskim, wszystko zwalać na Rzeplińskiego. W tym samym tonie wypowiedział się bowiem rzecznik rządu Rafał Bochenek. Zapewnił, że Morawski nie mógł reprezentować rządu, ale samej wypowiedzi nie zna.

"On tego wcale nie powiedział"

Jeszcze dziwniej sprawę tłumaczył Zbigniew Kuźmiuk, europoseł PiS. W rozmowie RMF FM najpierw zastosował stały argument "a sędzia Rzepliński". Potem stwierdził: "on nie mówił, że reprezentuje rząd, mówił, że w związku z tym, że była to konferencja o praworządności w Polsce, więc jak rozumiem przedstawiał on reformy dokonywane przez polski rząd, żeby pokazać, że zagrożenia dla praworządności nie ma. Tak rozumiem jego wypowiedź".

"Nie uczestniczyłem w tym wykładzie. Rozumiem, że wykład o charakterze akademickim ma swoje prawa i jeżeli konferencja była poświęcona praworządności w Polsce, to sędzia Morawski prezentował reformy rządu Prawa i Sprawiedliwości, które właśnie tę praworządność zapewniają, a nie w nią godzą. I tak rozumiałem tę wypowiedź. Trzeba byłoby przesłuchać całą jego wypowiedź i być może były tam jakieś błędy, może nie powinien tak mówić".

"Sam nie wiem, co mówię"

Reporterka "Gazety Wyborczej" zapytała także posła PiS Stanisława Piętę, czy sędzia Morawski się skompromitował. Pięta zagubił się we własnych tłumaczeniach.

Stanisław Pięta: "Nie uważam tak. Nie znam dokładnie sprawy. Nie, sędzia nie może reprezentować rządu. Dla was, w "Wyborczej", każdy kto powie coś dobrego na temat Polski, PiS, to się kompromituje".

"Wyborcza": "Ale on powiedział, że sędziowie są skorumpowani, biorą łapówki"

Pięta: "To proszę zobaczyć jak wygląda polski kraj, jak sami siebie określają sędziowie. Jak pani sędzia z Gdańska orzekła, że sędziowie są zupełnie nadzwyczajną kastą".

"Z zażenowaniem i przykrością przyjmujemy medialne zarzuty"

Do słów sędziego Morawskiego odniosło się też obecne, wybrane przez PiS, szefostwo Trybunału Konstytucyjnego. I przerzuciło odpowiedzialność na dziennikarzy:

W opublikowanym na stronie oświadczeniu Biuro TK napisało: "Trybunał Konstytucyjny informuje, że nie jest prawdą, jakoby sędzia TK prof. dr hab. Lech Morawski „reprezentował polski rząd” na konferencji naukowej na Uniwersytecie Oksfordzkim. Sędzia Lech Morawski był uczestnikiem konferencji naukowej pt. "The Polish constitutional crisis and institutional self-defence" jako zaproszony przedstawiciel Trybunału Konstytucyjnego.

Artykuł dotyczący tej konferencji, opublikowany dziś przez p. red. Andrzeja Stankiewicza w portalu onet.pl zawiera informacje wyrwane z kontekstu i zniekształcone, a jego autor nie zwrócił się ani do Trybunału, ani do sędziego Morawskiego, o ich wyjaśnienie przed publikacją materiału.

Trybunał z zażenowaniem i przykrością przyjmuje medialne zarzuty, jakoby sędzia Trybunału mógł się podjąć funkcji „reprezentanta rządu”.

Treść wystąpienia prof. dr hab. L. Morawskiego jest dostępna na stronie internetowej Trybunału, w tym miejscu: http://trybunal.gov.pl/wiadomosci/uroczystosci-spotkania-wyklady/art/9701-oxford-konferencja-the-polish-constitutional-crisis-and-institutional-self-defence/"

To manipulacja Biura TK. W tekście wykładu rzeczywiście nie ma tych słów, które wzbudziły najwięcej kontrowersji. Bo padły one w dyskusji. Całe nagranie panelu, w którym tak szczerze wypowiadał swoje opinie prof. Morawski, znajduje się na Youtube, zamieszczone przez "The Programme for the Foundations of Law and Constitutional Government, Faculty of Law, University of Oxford" .

OKO.press może pomóc Biuru Trybunału Konstytucyjnego w przetłumaczeniu i zrozumieniu występu prof. Morawskiego, bo jego angielszczyzna rzeczywiście była okropna. Ale wszystko słychać.

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze