0:000:00

0:00

10 czerwca 2020 Sąd Okręgowy w Poznaniu orzekł, że firma Amazon Fulfillment Poland bezprawnie zwolniła pracownika Macieja Gorajskiego i musi przywrócić go do pracy. Amazon ma również wypłacić odszkodowanie, którego wysokość zostanie ustalona.

Gorajski na wyrok czekał 4 lata. Zwolniono go pod koniec sierpnia 2016 z powodu niewyrabiania normy. Pracował mniej? Jego wydajność spadła? Niekoniecznie.

Zdaniem związkowców to nieustannie rosnące wymagania zostawiają część pracowników w tyle.

„Zestawiliśmy ze sobą zmieniające się normy od początku otwarcia Amazona w Polsce. Na większości wykresów, mimo pewnych wahnięć, krzywa konsekwentnie idzie w górę. Z roku na rok pracować trzeba coraz szybciej” - mówi OKO.press Piotr Krzyżaniak, prawnik Inicjatywy Pracowniczej, który prowadził sprawę Gorajskiego.

Problem w tym, że formalnie to nie pracodawca podwyższa tempo, tylko pracownicy.

Zdaniem poznańskiego sądu, Amazon "wypaczył ideę stosunku pracy arbitralnie przyznając sobie prawo do zwalniania najmniej wydajnych pracowników tylko dlatego, że ich wyniki są gorsze niż 90 proc. reszty załogi".

Przeczytaj także:

Piker, paker, przepuklina

Gorajski jeszcze nie wie, czy po decyzji sądu wróci do pracy. Czekają go badania lekarskie, a zdrowie ma nadszarpnięte. Uważa, że to w dużej mierze zasługa pracy w Amazonie.

Pracę zaczął we wrześniu 2014 jako piker - osoba, która zbiera zamówiony towar z magazynowych wież i oddaje go do wysyłki. Wieże mają dwa, czasem trzy piętra.

"Biegając między półkami przy słabym oświetleniu robisz z 20 km dziennie" - mówi Gorajski. "Podobno lekarze rozpoznają pracowników Amazona po nogach. Jak tak codziennie biegasz po betonie obrywają stawy, kolana".

Pracownicy skanują zbierane z półek towary, a skaner informuje o spadającej efektywności, jeśli zrobią choć krótką przerwę. Gorajski lepiej się czuje, kiedy zaczyna pracować przy załadunku, gdzie gotowe paczki nosi się do samochodów. "Praca też była ciężka, ale chociaż nie było tej ciągłej kontroli" - mówi.

Ale dostaje przepukliny. "Zakładowa lekarka twierdziła, że to zaparcie. Dopiero w przychodni mnie przebadali i powiedzieli, że trzeba operować".

Po powrocie do pracy nie może już ładować, przenosi się na pakowanie. "Niby monotonna praca, ale wymagająca cały czas pełnej prędkości. Paker ciągle stoi, więc kolana też bardzo obrywają". Przestaną boleć dopiero pół roku po zwolnieniu.

99,68 proc. normy

Gorajski wypowiedzenie dostał pod koniec sierpnia 2016 roku. Powód? "Brak realizacji minimalnych wyników w zakresie produktywności/wydajności na oczekiwanym poziomie co najmniej 100 proc."

Spodziewał się zwolnienia? I tak i nie.

"Wiedziałem, że jestem zagrożony, bo kilka razy zwrócono mi uwagę, że nie wyrabiam normy. Ale niektórzy z podobnymi wynikami utrzymywali się dłużej, a inni, nawet z lepszymi - odpadali".

Zdaniem Amazona od 25 lutego 2015 do 8 czerwca 2016 roku Gorajski 13-krotnie nie osiągnął wymaganej tygodniowej normy. Od 22 kwietnia 2015 do 6 kwietnia 2016 otrzymał w związku z tym 6 negatywnych ocen.

Od końca stycznia do końca października 2016 roku Amazon rozwiązał umowy z 16 pracownikami z powodu nieosiągania 100-procentowego "minimum".

Co dokładnie znaczy nie wyrabiać normy?

Gorajski czasem zawodził firmę realizując np. 99,68 proc. normy, innym razem - 98,6 proc. Sąd rejonowy zauważył, że łącznie tylko przez 8 tygodni wynik spadał poniżej 90 proc. minimum.

Sąd nie mógł zrozumieć, dlaczego zwolniono go akurat w momencie, kiedy jego wyniki wynosiły niemal 100 proc., a nie rok wcześniej - kiedy osiągał np. 63,5 proc. Z uzasadnienia wyroku wynika, że Amazon uznał to za dowód na to, że Gorajski pracował wcześniej niestarannie. W końcu osiągnięcie minimum było jednak w zasięgu jego możliwości. Sąd okręgowy uznał ten argument za sprzeczny "z zasadami doświadczenia życiowego oraz logicznego myślenia".

Sąd uznał też za niedopuszczalne, że system oceny nie uwzględnił tego, że w okresie, który brano pod uwagę, Gorajski wyrabiał czasem nawet 120 proc. normy.

"Doceniamy pracowników, którzy osiągają dobre wyniki" - mówi OKO.press rzeczniczka prasowa Amazona Magdalena Rangosz-Kalinowska. "Inne prawomocne wyroki sądowe potwierdziły, że wypowiedzenie umowy o pracę na podstawie naszego systemu oceny pracowników jest zgodne z prawem" - wyjaśnia.

Dlaczego sądy różnie ten mechanizm oceniają?

Nadprzyrodzone moce

System pracy w Amazonie zakłada, że wszyscy powinni osiągać aktualizowane co miesiąc minimum.

Ale zgodnie z obowiązującym mechanizmem to nie pracodawca wyznacza normy, tylko sami pracownicy. Brzmi propracowniczo? Diabeł tkwi w szczegółach.

"Normę ustala się na poziomie osiąganym przez 90 proc. najefektywniejszych pracowników. Wobec tych, którzy nowej normy nie wyrabiają, wdraża się procedurę pomocową. Jeśli pracownik dalej nie osiąga minimum, może być zwolniony" - tłumaczy Krzyżaniak.

Czy zawsze odpada jakaś część pracowników? Nie - tłumaczy Amazon - normy nie działają przecież wstecz. "W okresie, na który w ten sposób ustalone zostały minima, wszyscy pracownicy mogą je osiągnąć. Nieuzasadnione jest zatem twierdzenie, że określony procent pracowników zawsze wypadnie poniżej oczekiwanego minimum" - przekonuje rzeczniczka.

Sąd był innego zdania. Zarówno Sąd Rejonowy, jak i Okręgowy uznały, że system jest nastawiony na eliminację pracowników - zakłada, że część z nich nowej normy nie wyrobi. To sprzeczne z kodeksem pracy, który dba przede wszystkim o trwałość stosunku pracy.

"W dziale, w którym pracowałem, nie mogłem już robić szybciej - musiałbym mieć nadprzyrodzone moce" - uważa Gorajski.

Jak to możliwe, że normy są z roku na rok coraz wyższe? Dlaczego pracownicy zwyczajnie nie zwolnią albo nie zatrzymają się na jakimś poziomie?

Dla bezpieczeństwa, robić więcej

Prawnik Inicjatywy Pracowniczej zwraca uwagę, że chociaż nowa norma jest wywieszana na tablicy, często trudno przełożyć ją na działanie. „Na przykład produkty różnych wielkości mają inne normy. Jak pracownik, który przygotowuje codziennie wiele rodzajów produktów, ma na bieżąco wyliczać, czy wypełnia wszystkie?".

Może zapytać - tłumaczy Amazon. "Wtedy musiałby przerwać pracę i szukać managera, a jego naliczana cały czas wydajność drastycznie maleje" - uważa Krzyżaniak.

Zdaniem prawnika problem mają też osoby, które pracują akurat w takim miejscu, że wyprawa do toalety zajmie im kilka minut więcej niż innym. Wydajność spada.

"Dla bezpieczeństwa pracuje się szybciej i podnosi poprzeczkę w następnym miesiącu” - mówi Krzyżaniak.

Wyścig po umowę

Czasem norma chwilowo spada - na przykład wtedy, kiedy jest wielu nowych pracowników, zatrudnianych przeważnie za pośrednictwem agencji pracy. Zanim się wdrożą, zaniżają wyniki, ale szybko nadrabiają. "Wiedzą, że Amazon zdecyduje się ich zatrudnić, jeśli się wykażą. Szarpią się, biegają. Tak naprawdę niewielki procent dostanie umowę, ale norma znowu idzie w górę" - mówi Gorajski.

"Nie ma szans, że się nauczysz i ustabilizujesz jeśli chodzi o to, co i jak robisz. Kiedy zespół zaczyna lepiej pracować, normy idą w górę i tempo cały czas wzrasta" - relacjonuje Gorajski.

"Zgodnie z prawem pracy to pracodawca ustala cele, które pracownik ma zrealizować. W Amazon pracodawca z tego zrezygnował, ustalając zamiast tego, że pracownicy mają się ze sobą ścigać i dawać z siebie wszystko, choć nie mają z góry określonej ilości pracy do wykonania" - tłumaczy Krzyżaniak.

Efekt? Z roku na rok normy są coraz wyższe.

Sąd uznał, że Amazon utrzymuje pracowników w stanie ciągłego wyścigu, w którym "pracownicy pracują przeciwko sobie, a nie na rzecz pracodawcy", bo "każdy pracownik dąży do tego, by osiągnąć jak najlepszy wynik, kosztem pracownika, który okaże się najgorszym".

Wydajność

O wydajność walczy się różnymi sposobami. „Prowadzę sprawę kary nagany dla jednej z pracownic za to, że opuściła stanowisko 2 minuty przed końcem zmiany. Pracownicy są przytrzymywani do ostatniej chwili, chociaż tłum pędzący na autobus i przepychający się przy wyjściu jest niebezpieczny" - mówi Krzyżaniak.

Dla Gorajskiego najgorszy był okres przed świętami, kiedy pracuje się nawet 11 godzin na zmianie.

"Ostatnia godzina pracy, piątek, po tygodniu na nocnej zmianie ludzie są jak umarlaki. A wtedy pada hasło: kto przygotuje najwięcej paczek, ten dostanie nagrodę pieniężną. I ludzie potrafili rzucić się jeszcze między te regały. To był przerażający widok".

"Pracownicy mają granicę wydajności i mogą zrobić sobie krzywdę” - mówi Krzyżaniak. Prowadzi też sprawę pracownicy oskarżającej Amazon o uszczerbek na zdrowiu i innej, która została zwolniona za naruszenie norm BHP. "I ona rzeczywiście je naruszała - żeby tylko wyrobić normę" - tłumaczy.

Wycieńczenie

Czy Amazon przy ustalaniu nowych norm uwzględnia ocenę ryzyka zawodowego? "Oceny ryzyka każdego stanowiska wykonywane są bardzo szczegółowo, przy udziale pracowników, strony społecznej oraz lekarza medycyny pracy" - informuje rzeczniczka Amazon. Ale Krzyżaniak jest innego zdania.

„Nic nie wskazuje na to, żeby pracodawca sprawdzał, do jakich konsekwencji doprowadzi, podwyższając tempo pracy".

W 2018 r. Państwowa Inspekcja Pracy przeprowadziła w Amazon kontrolę wydatku energetycznego pracowników. Limit dla kobiet to 5 tys. kilodżuli podczas zmiany roboczej. Okazało się, że jedna z pracownic podczas takiej zmiany zużywała ok. 12 tys. kilodżuli.

"Zgodnie z pomiarami, które zostały przeprowadzone w centrum w Sadach przez zewnętrzne, niezależne laboratorium, nie posiadamy stanowisk, na których przekroczony został wydatek energetyczny pracowników" - twierdzi jednak Amazon.

Gorajski wspomina współpracowników, którzy dawali z siebie więcej, niż mogli. "Nowi pracownicy na pakowaniu wstrzymywali się od pójścia do toalety, byle tylko wydajność nie spadła".

"Szkoliłem kiedyś grupę nowych pracowników. Nagle zobaczyłem pomiędzy regałami jedną z kobiet. Zasłania twarz, a spomiędzy palców płynie krew".

"Mówię jej, że ma krwotok, musimy iść do lekarza. Nie, nie zaraz przestanie. Nie przestawało, ale do lekarza pójść nie chciała. Bo jej się norma obniży i nie podpiszą" - mówi Gorajski.

Dlaczego praca w Amazonie jest dla niektórych warta tylu poświęceń?

"Dla ludzi z dalszych rejonów, gdzie bezrobocie jest gigantyczne, taka praca z dojazdem i obiadem za złotówkę, to marzenie" - uważa Gorajski.

Krzesła, na których nikt nie siada

Inicjatywa Pracownicza działa w Amazonie od grudnia 2014. Spór zbiorowy trwa od maja 2019, a pełnomocnicy związku prowadzą obecnie kilkanaście spraw w obronie pracowników.

Praca związkowców przynosi efekty. Od spektakularnych, jak wygrane procesy, które spowodowały m.in., że przestano zwalniać pracowników za długie urlopy chorobowe, po te symboliczne, jak ustawienie krzeseł w korytarzu, na których jeszcze nikt nie siada.

„Pracodawca zgodnie z przepisami musi zapewnić miejsce siedzące do wypoczynku. Wywalczyliśmy, żeby na każdym oddziale były trzy krzesła. Problem w tym, że na razie żaden pracownik na nim nie usiądzie, bo kiedy? Każda przerwa to spadająca wydajność" - mówi Krzyżaniak. "Krzesła stoją i się kurzą, a pracodawca i tak próbuje je co jakiś czas zabierać".

Związkowcy walczą m.in. o podwyżki, zniesienie systemu norm i o to, żeby pracodawca przyznał, że praca jest monotonna. Wtedy czas pracy trzeba by obniżyć poniżej 8 godzin dziennie i zapewnić dodatkowe przerwy. Pracodawca musiałby też zadbać o urozmaicenie czasu w pracy.

„Stanowiska pracy zostały ocenione przez niezależnych ekspertów, którzy potwierdzili, że nie jest to praca monotonna" - odpowiada rzeczniczka Amazon. "Ponadto nasi pracownicy otrzymują przeszkolenie do wykonywania zadań w różnych działach, dzięki czemu podczas okresu zatrudnienia mają okazję pracować nie tylko na jednym stanowisku".

;

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze