Polski Związek Łowiecki nie chce okresowych badań zdrowotnych dla myśliwych, których chce Senat. Podczas debaty senator PiS Józef Zając (myśliwy) mówił, że taki zapis nie jest potrzebny. Bo członkowie kół łowieckich są wyczuleni na stan zdrowia swoich kolegów
Z ostatniej chwili: Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Komisja Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa na wspólnym posiedzeniu 20 marca przyjęły senacką poprawkę, która nakazuje myśliwym poddanie się co pięć lat badaniom lekarskim i psychologicznym w związku z posiadaniem i użytkowaniem przez nich broni.
Posłowie połączonych komisji przychylili się również do innej poprawki Senatu, która zabrania byłym współpracownikom komunistycznego aparatu bezpieczeństwa zasiadania we władzach Związku, a także zarządach kół łowieckich i ich komisjach rewizyjnych.
Myśliwi co pięć lat mają przechodzić badania lekarskie i psychologiczne - taką poprawkę do noweli Prawa łowieckiego przyjął 15 marca Senat. Obecne prawo nakazuje takie badania przechodzić tylko raz - gdy ubiegają się o pozwolenie na broń myśliwską. Jest to więc poważna zmiana.
Dla strony pro-myśliwskiej taka decyzja Senatu mogła być zaskoczeniem. Propozycja tego zapisu odpadła wcześniej na komisjach sejmowych i podczas głosowania w Sejmie 6 marca.
Polski Związek Łowiecki (PZŁ) nieoficjalnie zapowiedział walkę o to, by ostatecznie Sejm na swoim kolejnym posiedzeniu (20-23 marca 2018) nie przyjął tej poprawki. Na zamkniętym myśliwskim profilu facebookowym rzeczniczka Związku Diana Piotrowska napisała:
W tym samym wpisie rzeczniczka zadeklarowała, że "społeczeństwo musi poczuć, że jesteśmy z nim, a nie przeciwko nim".
Biorąc więc pod uwagę to, że poprawka dotycząca badań okresowych dla myśliwych jest jak najbardziej prospołeczna - bo wychodzi naprzeciwko potrzebie obywateli - to upór PZŁ przeciwko jej przyjęciu jest nieracjonalny.
Zresztą sam postulat, by takie badania były obowiązkowe, pochodzi właśnie od strony społecznej - organizacji przyrodniczych i obrony praw zwierząt zrzeszonych w koalicji Niech Żyją! I został już poparty przez dr. Pawła Wdówika, Konsultanta Krajowego w dziedzinie medycyny pracy:
"Badania powinny być przeprowadzane okresowo, ponieważ pogorszenie stanu zdrowia mogące mieć wpływ na bezpieczeństwo posługiwania się bronią wynika z procesów starzenia".
Każdy, kto chce uzyskać pozwolenie na posiadanie broni, musi przejść ogólne badania lekarskie - w tym okulistyczne - i psychologiczne. Potem część użytkowników musi przechodzić je okresowo - co pięć lat. Natomiast myśliwi badają się w ten sposób tylko raz w życiu. Właśnie wtedy, gdy starają się o zgodę na posiadanie broni.
Warto też podkreślić, że art. 15 ustawy o broni i amunicji zakazuje wydawania takiego pozwolenia osobom poniżej 21 lat. Tymczasem - jak czytamy na stronie jednego z kół łowieckich - "na wniosek Polskiego Związku Łowieckiego pozwolenie na broń do celów łowieckich może być wydane osobie, która ukończyła lat 18".
W efekcie mamy więc sytuację, w której regularnie polujący myśliwy raz w życiu ma sprawdzaną swoją kondycję fizyczną i psychologiczną pod kątem prawa do użytkowania broni.
A przecież później może zachorować na chorobę, która uczyni go mniej sprawnym psychicznie lub fizycznie. Albo zostać alkoholikiem, czy uzależnić się od innych substancji psychoaktywnych. Ale dalej będzie mógł strzelać.
Podczas debaty w Senacie nad zmianą tego stanu prawnego senator PiS Józef Zając (myśliwy) sugerował, że taki zapis nie jest potrzebny. A to dlatego, że członkowie kół łowieckich są wyczuleni na stan zdrowia swoich kolegów. I zawsze życzliwie zwrócą uwagę, jeśli ktoś niedomaga w takim stopniu, w którym wykonywanie przez niego polowania staje się niebezpieczne dla niego samego czy otoczenia.
Być może tego rodzaju nieformalne mechanizmy kontrolne istnieją w kołach łowieckich. I bardzo dobrze. Ale z pewnością nie są wystarczające, bo myśliwi mogą - z różnych względów - "przymykać oko" na czyjeś problemy zdrowotne.
Poza tym, tego rodzaju problemy może ujawnić - a z pewnością profesjonalnie zdiagnozować - tylko specjalistyczne badanie.
Podczas debat w Sejmie na komisjach padał również argument - podnoszony m.in. przez Rafała Nowickiego z Zespołu ds. łowiectwa Ministerstwa Środowiska - że "nie wszyscy posiadacze broni (...) poruszający się w przestrzeni publicznej takie badania przechodzą". Chodzi tu o osoby, które posiadają i używają broni palnej do celów sportowych, szkoleniowych, kolekcjonerskich, pamiątkowych a także rekonstrukcji historycznych.
Nie wdając się w ocenę tego, czy to dobrze, że wyżej wymienione grupy użytkowników broni nie muszą przechodzić badań okresowych, OKO.press zwraca uwagę tylko na to, że nie jest to mocny argument.
Prawie we wszystkich wymienionych wyżej przypadkach strzelać można tylko na strzelnicy. Czyli - reguluje to art. 46 ustawy - w miejscu "wykluczającym możliwość wydostania się poza jej obręb pocisku wystrzelonego z broni ze stanowiska strzeleckiego w sposób zgodny z regulaminem strzelnicy". Dotyczy to broni sportowej i szkoleniowej, ale też kolekcjonerskiej czy pamiątkowej.
Inny przypadek stanowi broń używana podczas rekonstrukcji historycznych, z której strzela się za pomocą amunicji ślepej/hukowej a nie ostrej. Nie jest to więc broń, z której można zabić czy zranić wystrzelonym pociskiem. Amunicją ostrą nie strzela również broń sygnałowa, której używa się np. podczas zawodów sportowych do sygnalizacji startu jakiejś konkurencji.
Natomiast broń myśliwska - oczywiście poza tym, że w celach szkoleniowych strzela się z niej na strzelnicach - jest używana w obwodach łowieckich. Czyli w lasach, na łąkach i polach, w pobliżu zbiorników wodnych. To są tereny otwarte, gdzie można spotkać osoby postronne - np. turystów - które mogą nie wiedzieć, że weszły na obszar polowania.
Tu - jak na strzelnicy - nie ma torów strzeleckich i stanowisk pozwalających na oddanie strzału bez ryzyka dla osób postronnych. Siłą rzeczy, bezpieczeństwo oddawania strzału jest tu mniejsze, również dlatego, że wystrzelony pocisk może rykoszetować.
Dobra kondycja zdrowotna myśliwego ma więc znaczenie kluczowe dla maksymalizacji bezpieczeństwa oraz minimalizacji przypadków zagrażających zdrowiu i życiu innym użytkownikom obszarów przyrodniczych.
W tym kontekście należy pamiętać, że rocznie dochodzi przynajmniej do kilku wypadków podczas polowań. Według danych przekazanych nam przez PZŁ ich średnia liczba to 6-8, z czego trzy są śmiertelne.
Większość z tych przypadków ironicznie określa się jako "pomylenie z dzikiem", bo tak często tłumaczą się myśliwi, którzy zabili przypadkową osobę podczas polowania. W przeszłości zdarzały się również przypadki "pomylenia z dzikiem" gatunków chronionych, np. żubra.
Cechą wspólną tych wszystkich wypadków była błędna identyfikacja celów przez myśliwych. Jej powodem mogły być emocje towarzyszące polowaniu - myśliwy chciał zobaczyć dzika, więc go "zobaczył". Nie jest jednak wykluczone, że w takich sytuacjach istotne znaczenie mogą mieć np. problemy ze szwankującym wzrokiem.
Jeśli proponowana przez Senat zmiana zostanie zaaprobowana przez Sejm, to myśliwy będzie mógł stracić prawo do broni z powodów zdrowotnych i psychologicznych. I - tym samym - możliwość polowania. Te okoliczności określa ustawa o broni i amunicji w art. 18.
Uprawnienia stracą myśliwi, którzy:
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze