Rząd forsuje w Sejmie nowe prawo łowieckie. Chce utrudnić wyłączanie terenów prywatnych z obwodów łowieckich. Chce też karać za zakłócanie polowania. To wyraźne zwycięstwo lobby myśliwych nad prawem własności i wolnym dostępem obywateli do lasów
Te kluczowe zmiany w prawie łowieckim przyjęła 14 grudnia 2017 sejmowa podkomisja pracująca nad nowelizacją prawa łowieckiego. Nowelizację przygotowało ministerstwo środowiska. Podkomisją kieruje posłanka PiS Anna Paluch, która wspiera interesy myśliwych i ministra środowiska Jana Szyszki. Przypomnijmy, że to Szyszko nadzoruje Polski Związek Łowiecki i sam jest myśliwym.
„Właściciele terenów prywatnych będą musieli udowodnić przed sądem, że polowania nie są zgodne z ich sumieniem i dlatego chcą wyłączenia ich własności z obwodu łowieckiego. Sprowadza się ich do roli petentów, którzy muszą zabiegać o to, by myśliwi nie mieli wstępu na ich ziemię" - mówi OKO.press Paweł Średziński z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze.
A powinno być odwrotnie: "To myśliwi powinni prosić właścicieli gruntów o zgodę na zapolowania na ich terenie”.
Wszystkie uwagi strony społecznej - na podkomisji reprezentowanej przez Fundację Dziedzictwo Przyrodnicze i Pracownię na rzecz Wszystkich Istot - poszły do kosza.
Zmianę w prawie łowieckim nakazał Trybunał Konstytucyjny w lipcu 2014 roku. Uznał za niezgodne z Konstytucją włączanie bez zgody właściciela terenu prywatnego do obwodu łowieckiego i urządzania na nim polowań.
Dlaczego? Ponieważ ogranicza to prawa własności. W tym przypadku: prawa do tego, by nikt wbrew jego woli nie strzelał tam do zwierząt. Zresztą nie tylko strzelał, bo myśliwi wbrew woli właściciela jakiegoś obszaru mogą tam budować urządzenia łowieckie: paśniki, ambony, zwyżki i inne.
Właśnie ta decyzja Trybunału Konstytucyjnego otworzyła drogę właścicielom gruntów do starania się w sądach o wyłączenie ich posesji z granic obwodów łowieckich. A sądy administracyjne na ogół bez problemów godziły się na to.
Koszt postępowania to tylko 300 zł, a na dodatek można ubiegać się o zwrot pieniędzy. Powstała nawet specjalna strona internetowa - zakazpolowania.pl - na której krok po kroku można się dowiedzieć, co zrobić, by myśliwi nie urządzali sobie już polowań na naszej ziemi.
Ostatnio taką sprawę wygrał w sądzie znany pisarz Andrzej Stasiuk, który z żoną, Moniką Sznajderman, mieszka we wsi Wołowiec w Beskidzie Niskim.
Według informacji podanych w październiku przez tygodnik "Polityka" takich przypadków wyłączeń jest już ponad 20. A myśliwska "Brać Łowiecka" podała, że trzy koła łowieckie całkowicie straciły swoje obwody i de facto nie mają gdzie polować.
"Problem przestał być marginalny i z pewnością zacznie przybierać na sile" - martwił się publicysta łowieckiego miesięcznika.
Niestety, nowelizacja forsowana przez ministerstwo środowiska i posłankę PiS Annę Paluch mocno utrudni pozbycie się kłopotliwych myśliwych ze swojego terenu.
Trzeba będzie udowodnić sądowi, że polowania są niezgodne z sumieniem właściciela terenu.
Zdaniem organizacji ekologicznych, przegłosowana zmiana nie realizuje nakazu Trybunału Konstytucyjnego, bo nie zabezpiecza ochrony prawa własności. "Strona społeczna proponowała, by problem ten rozwiązywać po prostu za pomocą oświadczenia np. w formie aktu notarialnego, w którym właściciel terenu odmawia pozwolenia na polowania. Niestety, ta propozycja została odrzucona" - mówi Średziński.
Poza tym, nowelizacja zniechęca do wyłączania swojego terenu z obwodu łowieckiego, bo właściciel takiego gruntu nie będzie mógł się ubiegać o odszkodowania ze skarbu państwa z tytułu szkód poczynionych przez dzikie zwierzęta.
W pakiecie przegłosowanych zmian znalazł się również zakaz utrudniania i uniemożliwiania polowań. Przewidziano kary za złamanie tego zakazu. W pierwszej wersji poprawek była mowa tylko o „utrudnianiu i uniemożliwianiu”, czyli bardzo szeroka i niejasna przesłanka. W wyniku interwencji strony społecznej dodano słowo „umyślnie”.
W uzasadnieniu tej zmiany czytamy, że "wykonywanie polowań jest działalnością legalną", której zadaniem jest redukcja liczebności zwierząt, m.in. dla "ograniczania szkód wyrządzanych przez nie w gospodarce rolnej i leśnej". I dlatego celowe przeciwdziałanie polowaniom - "z powodów choćby ideologicznych" - może prowadzić do wzrostu szkód.
Nietrudno się domyśleć, w kogo bije ten zapis. W rozwijający się coraz prężniej w Polsce ruch antymyśliwski.
W mediach coraz częściej pojawiają się informacje o polowaniach, które zakłócili - a w niektórych wypadkach nawet uniemożliwili - aktywiści ekologiczni. Wynika to z tego, że polskie prawo nakazuje przerwać polowanie, jeśli w łowisku pojawi się osoba postronna. Po to, by nie doszło do nieszczęśliwego wypadku. OKO.press udokumentowało jeden taki przypadek w kilkuminutowym reportażu.
Ale ta zmiana jest groźna także dla wszystkich obywateli. "Jeżeli ktoś wybierze się na spacer do lasu, by zbierać grzyby, obserwować zwierzęta, czy robić zdjęcia, a tam zastanie polowanie, to będzie musiał natychmiastowo opuścić teren. Jeśli tego nie zrobi, to będzie mógł zostać oskarżony o umyślne utrudnianie polowania".
"Ten przepis prowadzi do sytuacji, w której myśliwi mają większe prawo do korzystania z dobra wspólnego, jakim są lasy, aniżeli inni Polacy" - przekonuje Średziński.
"Przykładowo, jeśli rolnik będzie chciał prowadzić prace na polu, na którym właśnie trwa polowanie, to powstaje pytanie, czy w świetle nowych przepisów w ogóle będzie mógł wyprosić myśliwych.
To znów jest sytuacja, w której wąska grupa uprawnionych do polowania stoi ponad prawem do własności" - mówi.
Dlatego organizacje domagały się wykreślenia również tych zapisów. Bezskutecznie.
Jak poinformowały organizacje ekologiczne w swoim komunikacie, inne odrzucone przez posłów PiS propozycje zmian dotyczą:
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze