0:000:00

0:00

GRU stworzyło też stronę zachęcającą Ukraińców z zachodniej Ukrainy, by wyjeżdżali do Polski „za pracą”. Polska nie była głównym celem działań wywiadu w sieci, ale została w nich wykorzystana.

Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda, na zlecenie Komisji Wywiadu Senatu USA, przeanalizowali wpisy, które FB na podstawie danych z logowań przypisał rosyjskiemu wywiadowi wojskowemu. Pochodzą one z lat 2014-2018. Pozwoliły ekspertom określić sposób działania GRU w sieci i porównać go z aktywnością słynnej rosyjskiej fabryki trolli IRA (Internet Research Agency).

Opublikowany właśnie raport daje możliwość wglądu w taktyki wywiadu – i rzuca nowe światło na obserwowane w Polsce elementy dezinformacji rosyjskiej.

Okazuje się, że rosyjskiej służbie GRU, w przeciwieństwie do fabryki trolli IRA, nie zależy na zbudowaniu dużego zasięgu w sieci. Nie korzysta więc z ferm botów ani z setek kont trolli, nie zajmuje się tworzeniem profili generujących duże zaangażowanie w social media, rzadko kupuje reklamy, nie rozpowszechnia memów.

Działa inaczej.

Rosyjski wywiad przede wszystkim wpływa na media

GRU zajmuje się w sieci tworzeniem propagandowych narracji, które są następnie rozpowszechniane w „alternatywnym ekosystemie medialnym”, czyli w mediach pozamainstreamowych: na niszowych, ale oddziałujących środowiskowo portalach, blogach, czasem – stronach tworzonych bezpośrednio przez GRU, a czasem przez współpracujące z nim firmy czy instytucje.

Taktyka budowania propagandowych narracji jest wykorzystywana przez GRU od lat, teraz wywiad po prostu posłużył się nowymi narzędziami.

To o tyle ważne w Polsce, że właśnie tego rodzaju oddziaływanie rosyjskiej propagandy – sianie własnych narracji informacyjnych - obserwujemy w polskiej sieci częściej niż działania zasięgowe. Do tej taktyki pasuje doskonale choćby opisywany przeze mnie niedawno portal RuBaltic.ru, który właśnie zaczął publikować artykuły w języku polskim (szerzej o tym w dalej).

Przeczytaj także:

W raporcie Stanforda przeanalizowano 33 strony założone na Facebooku (obecnie już niedostępne). Tylko jedna z nich wykupowała reklamy. Zaangażowanie użytkowników sieci wobec publikowanych na stronach postów było minimalne: ok. 80 proc. z nich nie wygenerowało żadnej reakcji (w przeciwieństwie do postów z fabryki trolli IRA, które gromadziły tysiące reakcji).

Czy to znaczy, że GRU poniosło porażkę w działaniach w sieci? Cóż, na pewno nie zdobyło fanów na Facebooku.

Za to z rozprowadzaniem narracji po portalach i blogach radziło sobie naprawdę nieźle, także dzięki budowaniu fałszywych „person” – fake'owych postaci, istniejących tylko w sieci, podszywających się najczęściej pod niezależnych dziennikarzy, gromadzących fanów zainteresowanych konkretną tematyką.

Kluczowe kampanie polityczne dotyczyły USA, Ukrainy i Czarnogóry, a narracje – II wojny światowej i sytuacji w Syrii. Niektóre ze stron służyły wyłącznie do publikowania wykradzionych przez GRU w atakach hakerskich dokumentów czy maili, jak choćby dość znana strona DCleaks i powiązane z nią konta w social media, które posłużyły grupie hakerskiej Fancy Bear (zależnej od GRU) do ujawnienia wykradzionej korespondencji Amerykanów: współpracowników Hillary Clinton, stanowych komisji wyborczych i sekretarzy stanu. Materiały te ujawniono w sieci podczas kampanii prezydenckiej w USA.

Alternatywna wersja II wojny światowej

Jedną z najciekawszych analizowanych stron, z polskiego punktu widzenia, była strona Victory for Peace, powiązana z rosyjską agencją informacyjną InfoRos. Na Facebooku aktywna tylko od 24 marca do 28 kwietnia 2015, jako portal wciąż jest dostępna w sieci.

Są na niej opublikowane krótkie artykuły (po angielsku i rosyjsku) na temat II wojny światowej, ilustrowane sporą liczbą zdjęć. Portal powstał prawdopodobnie w ramach przygotowań do 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej, obchodzonej w Rosji 9 maja. Był to rok 2015, a więc niedługo po aneksji Krymu i zbrojnym zajęciu przez Rosję ukraińskiego Donbasu.

Według ekspertów Stanforda rosyjski rząd atak na Ukrainę usprawiedliwił właśnie odniesieniami do II wojny światowej: stworzył narrację, iż atak ten miał historyczne uzasadnienie i jest logiczną konsekwencją rozstrzygnięć, do których doszło po II wojnie.

W tym celu na stronie publikowano materiały, które z jednej strony przypominały o tym, że Armia Czerwona walczyła razem z żołnierzami wielu różnych państw europejskich – pojawiają się tam zdjęcia, które w Polsce znamy jeszcze z czasów komunistycznej propagandy, ilustrujące tezę o braterstwie między polskimi żołnierzami a Armią Czerwoną.

Z drugiej strony zaś są tam artykuły, z których wynika, że zachodni sojusznicy ZSRR „zdradzili” pamięć o wojnie. Jak zaznaczają autorzy amerykańskiego raportu, celem części publikacji Victory for Peace jest zniekształcenie historii, od łagodnie proradzieckiej interpretacji, aż po zupełnie alternatywną wersję II wojny światowej, według której zachodni sojusznicy specjalnie opóźniali otwarcie frontu zachodniego, by ZSRR poniosło większe straty; a ZSRR zajął Europę Wschodnią po wojnie z powodów wyłącznie humanitarnych.

„Rząd radziecki oficjalnie ogłosił, że wkroczenie Armii Czerwonej na terytorium innych krajów było spowodowane koniecznością pokonania nazizmu. Nie dążono do zmiany systemu politycznego tych państw ani do naruszenia ich integralności terytorialnej ” – można przeczytać w jednym z artykułów.

Inny tekst, ilustrowany zdjęciem polskich powstańców z Powstania Warszawskiego, zawiera fragment: „ZSRR aktywnie uczestniczył w wojnie partyzanckiej przeciwko nazistom nie tylko na terytorium okupowanym przez wroga, ale także w innych krajach europejskich. Radzieckiej pomocy udzielono tym, którzy walczyli z faszyzmem w Polsce, Jugosławii, Czechosłowacji, Rumunii i Bułgarii”.

Ten fragment, w zestawieniu ze zdjęciem, w Polsce musi być uznany za bardzo kontrowersyjny – wszak powstańcy warszawscy wykrwawiali się w nierównej walce z nazistami właśnie dlatego, że Armia Czerwona, stojąca na drugim brzegu Wisły, zwlekała z udzieleniem pomocy walczącym.

Polska powinna być wdzięczna ZSRR

Po zapoznaniu się z tą alternatywną wizją II wojny światowej nie dziwi już pojawiające się na portalu stwierdzenie, że w 2014 roku Krym i Sewastopol „powróciły do swojej historycznej ojczyzny” także dlatego, że to właśnie Moskwa twardo walczyła o ich ocalenie przed nazistami.

Podobnie zresztą mówi się tam o Ukrainie i Polsce – wyzwolenie tych państw prezentowane jest jako efekt walki Armii Czerwonej, stąd ubolewanie, że ani Polska, ani Ukraina nie okazują wystarczającej wdzięczności za to, co ZSRR dla nich zrobił.

Według analityków Stanforda strona Victory for Peace jest elementem większej narracji Rosji, której celem jest przedstawienie Europy Wschodniej jako regionu, w którym Rosja ma szczególne uprawnienia. Oczywiście w tej narracji Polska przynależy do tej szczególnej części Europy.

Victory for Peace było aktywne na Facebooku zaledwie przez miesiąc, ale wykupiło tam sześć reklam (jako jedyna z analizowanych stron powiązanych z GRU). Wszystkie prezentowały zdjęcie trzech żołnierzy – amerykańskiego, radzieckiego i brytyjskiego – w bratnim uścisku, świętujących Dzień Zwycięstwa. Treść postu była neutralna: ”Our common victory” (nasze wspólne zwycięstwo). Identyczny post został też opublikowany na Twitterze.

Chodziło prawdopodobnie o przyciągnięcie zainteresowanych historią na stronę Victory for Peace, by tam przeczytali propagandowe artykuły. Reklamy były adresowane do różnych odbiorców: po jednej dla USA, Wielkiej Brytanii, Francji i Rosji, a dwie dla dużej grupy państw jednocześnie: Polski, Belgii, Bułgarii, Czech, Danii, Finlandii, Francji, Wielkiej Brytanii, Grecji, Węgier, Izraela, Norwegii, Rumunii i Serbii.

Te właśnie najlepiej się „klikały” – uzyskały prawie 100 tysięcy wyświetleń. W sumie wszystkie reklamy miały 213 tys. wyświetleń, a kosztowały 18 000 rubli (ok. 280 dolarów).

GRU: Ukraińcy, jedźcie do Polski!

Z danych dostarczonych przez Facebooka wynika, że jeszcze dwie strony dotyczące Ukrainy były powiązane z GRU. Jedna, aktywna tylko w czerwcu 2017 roku, to „За вихід з Украіни” („Za wyjazdem z Ukrainy”).

Mimo że zamieszczono na niej niewiele treści, analitycy zwrócili na nią uwagę, ponieważ prezentowała zupełnie inny przekaz niż typowy dla rosyjskiej propagandy. Tym razem stronę adresowano do Ukraińców z zachodniej części państwa i namawiano ich, by wyjechali z Ukrainy do Polski, do pracy.

W zamieszczonych postach:

  • podsycano antyrządowe nastroje mieszkańców Lwowa i podkreślano, że Lwów to polskie miasto (na tej stronie opublikowano m.in. zdjęcie panoramy Lwowa z polską flagą na wieży ratusza),
  • podawano informacje na temat ruchu bezwizowego między Ukrainą a krajami UE,
  • krytykowano ukraiński rząd za to, że przez jego decyzje życie na Ukrainie stało się w zasadzie niemożliwe,
  • udostępniano posty z innych stron na FB, poświęcone pomocy Ukraińcom w znalezieniu pracy i miejsca zamieszkania w Polsce.

Wszystko to w związku z głównym przekazem, że dla zachodnich Ukraińców będzie najlepiej, jeśli opuszczą swój kraj.

Druga strona to "Комитет солдатских матерей Украины" (Komitet Matek Ukraińskich Żołnierzy), wzorowana prawdopodobnie na rosyjskiej organizacji pozarządowej Komitet Matek Żołnierzy, która przez lata sprawiała spore problemy rosyjskiemu rządowi.

Jeśli tę ukraińską stronę rzeczywiście tworzyło GRU (a tak twierdzi Facebook), może to oznaczać, że rosyjskie służby chciały tę „problematyczność” organizacji rosyjskiej wykorzystać jako pewien model działania na Ukrainie.

Fanpage powstał we wrześniu 2014, pięć miesięcy po rozpoczęciu konfliktu zbrojnego w Donbasie. Publikowano tam doniesienia o korupcji w ukraińskim wojsku, relacje o losach ukraińskich żołnierzy w Donbasie (np. o popełnianych przez nich samobójstwach), apele do ukraińskiego rządu m.in. o zakończenie wojny.

Grupa działała także na rosyjskim portalu VK (V Kontakte), najpopularniejszej platformie społecznościowej w Rosji, i tam była bardziej aktywna. Stało się o niej głośno, kiedy niektórzy ukraińscy dziennikarze oskarżyli ją o rozpowszechnianie fake newsów o ukraińskim wojsku i współpracę z osobami działającymi przeciw ukraińskiemu Majdanowi, ale zarzutów do dziś nie zweryfikowano.

Rubaltic.ru działa zgodnie z taktyką rosyjskiego wywiadu

Eksperci Stanforda analizując wszystkie udostępnione przez Facebook strony wyodrębnili najczęściej stosowane przez GRU taktyki. Jedna z nich to opisane już wyżej budowanie narracji przez ujednolicone publikacje we „wspierających” mediach. Tak jak IRA specjalizuje się w tworzeniu memów i grafik, by wygenerować wysokie zasięgi postów w sieci, tak GRU woli tworzyć think tanki i portale z „alternatywnymi newsami” jako bazowe źródła treści przeznaczonych do dystrybucji.

I tu warto wrócić do opisywanego przeze mnie portalu RuBaltic.ru. To portal tworzony właśnie przez rosyjski think tank, publikujący w kilku językach, adresujący swoje artykuły do Rosji oraz obywateli państw nadbałtyckich, a ostatnio także do Polaków.

Analizując jego aktywność zwracałam uwagę, że jego celem nie jest wysoki zasięg postów, lecz stworzenie swoistej „pajęczej sieci” stron oraz kont w social media, które rozpowszechniając propagandowe treści autorów think tanku wywołują chaos informacyjny, w którym odbiorcom łatwo się pogubić. Czyli – wypisz wymaluj taktyka opisana w raporcie Stanforda.

Co jeszcze ciekawsze, artykuły na stronie pl.rubaltic.ru dotyczą właśnie relacji polsko-ukraińskich oraz alternatywnej wersji historii II wojny światowej. Znowu – dokładnie w polu zainteresowań GRU, opisanym w raporcie. Czy może to oznaczać, że RuBaltic.ru ma związki z rosyjskim wywiadem wojskowym? Takie informacje nie są dostępne, ale zestawienie wniosków z analizy Stanforda ze sposobem działania portalu każe się nad taką hipotezą zastanawiać.

To rosnące zagrożenie, także dla Polski

Jak wynika z raportu, GRU i IRA działały w sieci jednocześnie, zajmowały się też podobnymi tematami – ich kampanie dotyczyły przede wszystkim USA (głównie stosunków rasowych), Ukrainy i Syrii. Obie instytucje tworzyły fałszywych użytkowników mediów społecznościowych i fałszywe portale informacyjne.

Jednak to GRU działało bardziej doraźnie i mało przemyślanie, np. zakładając strony w reakcji na wydarzenia, a potem je porzucając, wykorzystując fanpage'e jedynie do publikacji zhakowanych materiałów i nie dbając o jakiekolwiek zaangażowanie ze strony użytkowników mediów społecznościowych. Nie było mowy o budowaniu trwałych relacji z odbiorcami, jak to robi IRA, czy o konkretnej strategii reklamowej. GRU opierało się przede wszystkim na mediach – własnych, współpracujących, alternatywnych.

Naukowcy podkreślają, że te dwie instytucje – IRA i GRU - działając w sieci jednocześnie dają Rosji ogromne możliwości kreowania operacji informacyjnych i są stale rosnącym zagrożeniem.

Taktyki IRA sytuują ją w czołówce światowej propagandy, rozpowszechnianej organicznie w mediach społecznościowych.

Hakerzy GRU, kradzione przez nich materiały oraz wpływy wywiadu wojskowego wśród alternatywnych kanałów informacji dają natomiast ogromne możliwości oddziaływania medialnego. Wystarczy działania tych instytucji odpowiednio skoordynować, by zyskały potencjał do realizacji naprawdę istotnych operacji informacyjnych. A Polska, choć nie była do tej pory państwem budzącym szczególne zainteresowanie, znajdowała się jednak w polu działania zarówno GRU jak i IRA.

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze