Już 36 osób zgłosiło swoje kandydatury na sędziów w przejmowanym przez rządzącą partię Sądzie Najwyższym. Prezydent powoła spośród nich sędziów we wrześniu lub w październiku, a potem zostanie wybrany nowy prezes SN, chyba że wcześniej PiS zastosuje rozwiązanie siłowe
Kandydatury na sędziów Sądu Najwyższego zgłaszane są do niekonstytucyjnie wybranej Krajowej Rady Sądownictwa. Jest ich już 36. Jak ustaliła „Rzeczpospolita” to radcowie prawni, prokuratorzy, adwokaci, notariusz, doktor habilitowany i sędziowie sądów powszechnych z sądów rejonowych, okręgowych i apelacyjnych.
Kandydatów będzie zapewne więcej, bo czas na ich zgłaszanie jest do końca lipca. Potem ich opiniowaniem zajmie się kontrolowana przez obecną władzę Krajowa Rada Sądownictwa.
Zrobi to najpewniej po wakacjach, we wrześniu, bo wtedy w planie jest kolejne posiedzenie.
Na razie nie wiadomo czy są to osoby „zaufane” lub bliskie PiS, czy też osoby, które kandydują, by wbrew obozowi rządzącemu pokrzyżować plany upolitycznienia SN.
Nabór do Sądu Najwyższego to skutek PiS-owskich ustaw o Sądzie Najwyższym, których celem jest podporządkowanie tego bardzo ważnego sądu rządzącej partii.
Zgodnie z zapisami tych ustaw nabór na wolne stanowiska w SN ogłosił pod koniec czerwca prezydent. Andrzej Duda w swoim obwieszczeniu wskazał, że do obsadzenia są 44 miejsca w SN: - 7 w Izbie Cywilnej, 1 stanowisko w Izbie Karnej, 20 w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, 16 stanowisk w Izbie Dyscyplinarnej. Na tych dwóch ostatnich Izbach najbardziej zależy PiS, bo będą one wzruszać stare wyroki oraz wyrzucać z zawodu niepokornych sędziów.
Uchwalone w tym tygodniu, mimo protestów, ustawy mają przyspieszyć proces przejmowania kontroli nad SN. PiS przyspieszył, bo obecna prezes SN Małgorzata Gersdorf nie chce ustąpić ze stanowiska. Jej kadencję wbrew Konstytucji PiS chciał przerwać ustawą, ale Gersdorf oświadczyła, że będzie prezesem do 2020 roku.
Dlatego właśnie PiS tak szybko zmienił przepisy w kolejnej nowelizacji ustawy o SN, zmniejszając liczbę sędziów SN, potrzebnych do wyboru prezesa. Do tej pory Zgromadzenie Ogólne miało wybrać prezesa po obsadzeniu 110 stanowisk w SN. Po tym jak PiS odesłał sędziów powyżej 65. roku życia na emeryturę w SN zostało ich ponad 40 (ta liczba nie jest ostateczna, bo prezydent zdecyduje, którzy starsi sędziowie mogą dalej orzekać).
Dlatego też w piątek 20 lipca przegłosowano zmiany - teraz do wyboru nowego prezesa potrzeba 2/3 sędziów.
Przy okazji zmniejszono wymogi dla kandydatów na sędziów oraz utrudniono odrzuconym kandydatom możliwość odwołania się od decyzji KRS, tak by nie mogli oni blokować wyboru „zaufanych” kandydatów.
Co to da PiS-owi? Gdy KRS wskaże kto z kandydatów powinien być w SN, prezydent dokona ich zaprzysiężenia. Stanie się to we wrześniu lub w październiku. Potem tak obsadzony Sąd Najwyższy będzie mógł wybrać spośród siebie nowego prezesa.
Spekuluje się, że będzie to dyrektor Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury Małgorzata Manowska. W 2007 roku była wiceministrem sprawiedliwości (ministrem był wtedy Zbigniew Ziobro).
W Sądzie Najwyższym po raz pierwszy pojawią się też ławnicy. Na razie Senat wybrał 13 ławników, choć ma być ich 36. Senat będzie mógł dokonać kolejnego naboru. Nie będzie to łatwe: z 13 już wybranych ławników dwie osoby same zrezygnowały.
Czy sędziowie zbojkotują nabór do SN? Stowarzyszenie Sędziów Polski Iustitia nie podjęło jeszcze stanowiska. Zarząd Iustiti ogłosił już jednak, że wybór sędziów SN będzie niezgodny z prawem, bo na obwieszczeniu prezydenta o naborze nie ma kontrasygnaty premiera.
PiS jednak na ewentualny bojkot też się przygotował, bo poza utrudnieniem odwołania od decyzji KRS, uchwalił też przepisy, które zabezpieczają na przyszłość sędziów, którzy pójdą z nim na współpracę w SN. Będą oni mogli potem dożywotnio wykładać na uczelniach wyższych.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze