Ktoś mógłby powiedzieć, że przywołanie tytułu wspomnień z sowieckiego łagru Józefa Czapskiego („Na nieludzkiej ziemi”) jest w kontekście sytuacji grupki uchodźców na granicy polsko-białoruskiej nadużyciem. Myślę jednak, że jako metafora broni się dobrze, o czym zaraz się przekonamy.
Otóż, obóz władzy co raz dostarcza nam potwierdzeń, że w swoim rozumieniu polityki oraz sposobu rządzenia czerpie wprost z tradycji rosyjskiej i sowieckiej. Tak jest i w tym przypadku. O jaką część tej tradycji chodzi tym razem? Tę, zgodnie z którą człowiek jest niczym, władza wszystkim. Chodzi o władzę, której nie obowiązuje ani prawo, ani moralność.
Tekst publikujemy w naszym cyklu „Widzę to tak” – od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik
Tym ludziom pomoc się należy
Sposób, w jaki władza rozgrywa sprawę tej grupki uchodźców, mówi przede wszystkim o niej samej, oraz zgodnie z jej intencją ma mówić o nas, o nas takich, jakimi władza chce nas, Polaków, uczynić. Kryzys, który rząd PiS wywołał na granicy nie ma charakteru prawnego, ani organizacyjnego. Pod jednym i drugim względem sytuacja jest klarowna.
Pod względem prawnym, zastosowanie znajduje konwencja o statusie uchodźców z 1951 r. oraz polska Konstytucja (art. 56). Biuro Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców zabrało głos w tej sprawie: grupce osób koczującej na granicy polsko-białoruskiej należy się z naszej strony pomoc i ochrona.
Są prawne i organizacyjne możliwości udzielenia takiej pomocy. Bez przesądzania o tym, czy te osoby będą mogły otrzymać w naszym kraju status uchodźczy lub azyl, czy nie. Jeśli można było przywieźć z Afganistanu do Polski samolotami niemal tysiąc osób, czym chlubi się rząd (a co było jedynie naszym sojuszniczym obowiązkiem), to można udzielić pomocy humanitarnej trzydziestu osobom.
I trzeba powiedzieć bardzo dobitnie: nie stoimy w tej chwili wobec problemu „najazdu uchodźców”, którzy zagrażają naszemu bezpieczeństwu czy jakimkolwiek innym dobrom drogim naszemu społeczeństwu. Słowa wicepremiera Piotra Glińskiego o tym, że „Polska obroni się przed falą uchodźców”, bo przecież „mamy siły i środki”, przejdą do historii polskiej hańby. Zostały wypowiedziane przez ministra kraju, z którego w przeszłości wychodziły ogromne fale uchodźcze. I żaden perski, węgierski czy francuski minister (wicepremier!) nigdy nie krzyknął „obronimy nasz kraj przed uchodźcami z Polski”.
Chodzi tym razem o ludzi, około 30, którzy uciekli z Afganistanu i Iraku, więc mają zapewne tytuł do tego, aby mogli stać się uchodźcami w rozumieniu konwencji. Cały obecny rząd – łącznie z wydającym od czasu do czasu podobnie kabotyńskie okrzyki ministrem – coś o sytuacji w tych krajach powinien wiedzieć. Nasi żołnierze uczestniczyli tam przez lata w działaniach zbrojnych, także nielegalnych. To interwencje, w których braliśmy udział są przyczyną tego uchodźctwa. Ale rząd PiS woli udawać, że Polska nie jest stroną konwencji z 1951 roku, którą istotnie przyjęliśmy dopiero w 1991 roku, czyli już w czasach wolnej i demokratycznej Polski. Rząd PiS wyraźnie nawiązuje tu swoim postępowaniem do sytuacji z czasów PRL, jak wiemy nie tylko w tej sprawie.
Ale jeśli rząd PiS chce się zachowywać jak sowieci, którzy podpisywali umowy międzynarodowe i je ignorowali, to bardzo proszę, jest II Protokół (z 1977 r.) do czterech konwencji genewskich, tych humanitarnych z 1949 roku, który w swej preambule stanowi:
„w wypadkach nie przewidzianych przez obowiązujące prawo międzynarodowe ludzie pozostają pod ochroną zasad ludzkości i wymagań społecznego sumienia”; zasady ludzkości, to inaczej zasady człowieczeństwa.
Tym uchodźcom koczującym pod naszymi drzwiami tego rodzaju ochrona się należy. Czyli należy dopuścić do nich żywność, lekarstwa, okrycie, inną pomoc, której potrzebują jako ludzie. Dlaczego? Bo wynika to wprost z zasady człowieczeństwa i wymagań społecznego sumienia. Ale to są pojęcia obce rządowi rzekomej prawicy. Wystarczy spojrzeć na obecnie rządzących, wystarczy ich posłuchać. Oni o niczym takim nie słyszeli. Jeśli nie znają tego z Protokołu II, to może mogliby z Nowego Testamentu? Też nie, bo reprezentują nie chrześcijaństwo, lecz tak zwany katolicyzm pogański, czyli sztandary, totemy i bojowe okrzyki, pozbawiony właściwego chrześcijaństwu pierwiastka moralnego
Dla tej władzy nie liczy się człowiek, tylko władza
Dlatego koczujący na granicy uchodźcy z pewnością czują, że znaleźli się na nieludzkiej ziemi. Bo jeśli na tym skrawku ziemi nie obowiązuje zasada człowieczeństwa, to jest to dla nich ziemia nieludzka. Od ludzkiej ziemi oddziela ich zbrojne ramię partii, ciasny rząd zakutych od stóp do głowy osobników, którzy reprezentują dla nich nieludzką Polskę. Ale czy można się dziwić? Przecież ci sami ministrowie i ich boss, dozorca z Nowogrodzkiej, wysyłali policyjne bojówki damskich bokserów przeciwko pokojowo manifestującym polskim kobietom. Wtedy także nie było mowy o człowieczeństwie. Oni wykonają ślepo każdy, najbardziej plugawy, rozkaz swego szefa, tak jak choćby niegodna urzędu marszałka posłanka Witek, do której przylgnie na życie określenie „publiczna kłamczucha”; a przecież tylko wykonywała polecenie, jak ci, co „bronią” granicy.
Bo dla tej władzy nie liczy się żaden człowiek, ani tam na granicy, ani tu w Polsce. Liczy się tylko władza, jej bossa i jego ślepych czynowników. Haniebne słowa ministra Glińskiego zdradziły bezwstydną intencję gry uchodźcami. Strasząc nimi, ale też wykorzystując ich nieszczęście i traktując ich nieludzko, pokażemy swoją twardość w obronie Polski. Podniesiemy swoje notowania w oczach opinii publicznej i swojego elektoratu, bo ciężar afer, które prokurujemy ciągnie nas w dół. Więc może dzięki Łukaszence podciągniemy się w górę. On wyszedł nam naprzeciw, sprowadzając uchodźców, przed którymi „obronimy Polskę”, to rząd PiS postanowił się odwzajemnić i jemu wyjść naprzeciw. Przedstawimy dowód na jego narrację o nieludzkiej Europie. A udając, że chcemy pomóc tej garstce uchodźców wyślemy na granicę jakiś rządowy samochód ze znakiem czerwonego krzyża, co jest kolejnym nadużyciem. On nie wpuści, bo też twardy. Cóż, jak widać, są siebie warci.
Musimy jednak uważać, bo obóz władzy będzie chciał żyć ze strachu przed uchodźcami przez dłuższy czas. Polityka strachu, to jak wiadomo, jedno z ulubionych narzędzi rządów autorytarnych o nacjonalistycznym obliczu. Nie wolno nam tu w Polsce wejść w tę pułapkę, podobnie, jak Europa nie może wejść w pułapkę Łukaszenki. Nie grozi nam niekontrolowana fala uchodźców z Afganistanu; to bujda na potrzeby Glińskiego i obozu władzy. A z imigrantami-turystami, Łukaszenka będzie musiał wkrótce radzić sobie sam. Dlatego niezbędne jest okresowe uszczelnienie granicy z Białorusią, co jest bez związku ze sprawą koczujących pod Usnarzem. Oni powinni być potraktowani jak wyżej.
PiS chce uformować nowego człowieka
Jest w tej grze PiS uchodźcami jeszcze jeden nikczemny motyw, także nawiązujący do rosyjskiej i sowieckiej tradycji. To jest formowanie „nowego człowieka”, ale raczej w sensie „dzikiego człowieka”. PiS chce przerobić możliwie dużą liczbę Polaków na obraz i podobieństwo swoje: żadnego człowieczeństwa, żadnych wymogów ludzkiego sumienia. Więc trzeba pokazywać, że obóz „dobrej zmiany”, to posługując się ich poetyką, obóz zaprzaństwa, czyli zaparcia się polskiej tradycji, która była tradycją gościnności i pomocy wobec potrzebujących, to obóz odwrotu od prawa, obyczajów i obowiązków, bez których nie ma cywilizacji. Nieszczęśni uchodźcy, to dla PiS wymarzona okazja, aby nas z polskiej tradycji i europejskiej cywilizacji odzierać.
Koncentrując się na reakcji władzy na zdemonizowany przez nią problem z grupką uchodźców spod Usnarza, nie można tracić z pola widzenia szerszego wyzwania, jakim jest zdolność Polski do przyjmowania uchodźców i migrantów. Tych drugich nawet ten rząd wpuszcza tylnymi drzwiami i toleruje z powodu braku rąk do pracy. 500 plus nie zapewni Polsce tych rąk w przyszłości. Uchodźcy, których powinniśmy przyjmować ze względów humanitarnych oraz jako strona konwencji z 1951 roku, także mogliby Polsce pomóc w tym względzie. To wymaga ucywilizowania stosunku Polski do tego problemu i współpracy z UE oraz tymi krajami, które mają dobre, ale i złe, doświadczenie w tym zakresie. Takiej pracy nie zastąpią ani pohukiwania ani zatwardziałość serc fałszywych obrońców ojczyzny.
* Roman Kuźniar jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, był dyplomatą, byłym dyrektorem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i doradcą prezydenta Bronisława Komorowskiego ds. międzynarodowych
Pytanie jest inne, czy Europa ma obowiązek przyjmować ofiary amerykańskiego bandytyzmu na B.wschodzie i innych krańcach świata?
Skoro zaszczepiali im bez zaproszenia i zgody ichnia demokrację, niech teraz zaproszą tych biednych ludzi do siebie i obdarza zdobyczami demokratycznymi.
Polski rząd w tym nie brał udziału, polskich żołnierzy tam nie było, a jak już tam byli lub tu torturowali jeńców to się nie cieszyli.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
TU! grzesiu. Teraz najlepiej rżnąć głupa i grać tradycjnie niewinną ofiarę.
cyt.:
"Misja w Afganistanie była jedną z najdłuższych i najtrudniejszych operacji zagranicznych Wojska Polskiego; polscy żołnierze byli obecni w Afganistanie prawie 20 lat, w misji uczestniczyło ponad 33 tys. polskich żołnierzy i pracowników MON."
Tak, Ameryka zdecydowanie powinna ponieść odpowiedzialność, i pomóc tym wszystkim ludziom. Ich ksenofobiczne zachowania są odrażające. Jendak teraz nie ma znaczenia kto jest winny (i jak zauważyła Kristine Polska bez winy nie jest), ale to że ludzie potrzebują pomocy.
\"Polska to łacińska wersja Rosji\" jak napisał już wcześniej Ziemowit Szczerek. Kiedyś wydawało się to stwierdzeniem na wyrost, teraz się niestety potwierdza.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
grześ, gdyby to byli uchodźcy wojenni, nie miałbyś problemu z ich przyjęciem? Pytanie proste, ale od trolla, któremu płacą za szczucie i dzielenie narodu, nie oczekuję prostej odpowiedzi.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Pytanie było proste, troll nie odpowie.
@Krzysztof Skladanowski, podpowiem ci – takcy jak ci czakajacy tutaj, cierpliwie na jakikolwiek rezonans, czkając, w rytm swego potrójnego, antyortograficznego, antygramatycznego i antysensownego gwałtu na mowie ojczystej, są skazani na czakanie. Wiekuiste
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Cytując Mądrą Księgę – "twarda to mowa, któż jej słuchać może?". W słowach pana Profesora wybrzmiewa to, co myślą i czują zwyczajni ludzie. Tacy którzy w drugim człowieku widzą człowieka właśnie, a nie zabawkę wykorzystywaną do politycznych przepychanek. Niestety, ci odpowiedzialni za zaistniałą sytuację tego nie przeczytają, a jeżeli nawet – co najwyżej wzruszą ramionami. Uodpornili się na podobne oceny, ot „psy szczekają, karawana idzie dalej”. I idą, a raczej brną coraz głębiej w bagno. Mają władzę i wszystkie profity, które ona z sobą niesie, podstawowym ich celem jest utrzymanie tego stanu. I nie przyjmują do wiadomości, że do sprawowania tej władzy nie mają nawet podstawowych kwalifikacji. Jak długo da się poruszać metodą walca drogowego – będą parli do przodu. A najgorsze w tym wszystkim jest cierpienie niszczonych po drodze ludzi. Nie tylko tych w Usnarzu, chociaż tam odbywa się to w sposób najbardziej dla rządzących charakterystyczny. I niech to będzie przestrogą dla Polaków, którzy jeszcze wierzą naiwnie w ich dobre intencje.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
"Niezanajomosc polityki pluse tysiace" jadu kiełbasianego i ciężkostrawnej kichy, "wybrzmiewa z tekstu" tow. ropczynskiego.
Na nieludzkiej ziemi to tytuł ksiazki Jozefa Czapskiego o piekle dla ludzi stworzonym przez zbrodniczą żydokomunę.
I znów go tworzą na naszych oczach.
"Na nieludzkiej ziemi", to tytuł ksiażki Jozefa Czapskiego o piekle dla ludzi stworzonym przez zbrodniczą chłoporobociznę.
Na jedno wychodzi, jak i zwał: chłoporobotnicy czy żydokomuna czy PISSuary, tych rządzących nami i tworzącymi DZIŚ piekło dla ludzi.
Często słyszę, że żołnierze muszą wykonywać rozkazy. Otóż nie muszą. Mogą odmówić wykonania rozkazu niezgodnego z prawem. Tak jest zapisane w regulaminie służby. Wydający i wykonujący taki rozkaz są tak samo winni i mogą odpowiadać przed sądem. Mam nadzieję, że winni kiedyś odpowiedzą za te działania na granicy i na pokojowych demonstracjach.